Wydawnictwo:
VIDEOGRAF II
Chorzów
2008
Któż
z nas nie marzy o kupnie domu gdzieś za miastem, szczególnie kiedy pragnie gruntownie
zmienić swoje życie? Z psychologicznego punktu widzenia takie spalenie za sobą
mostów czasami naprawdę pomaga. Odcinamy się wtedy od tego, co było i zaczynamy
wszystko od nowa. Zapominamy o rzeczach złych, które nas spotkały, i z całych
sił próbujemy otworzyć nowy rozdział w naszym życiu. Tego typu zmiana zazwyczaj
łączy się także z poznaniem nowych ludzi, którzy w mniejszym lub większym
stopniu będą wpływać na nasze obecne i przyszłe życie. Niekiedy nie zapominamy
też o tych, którzy w jakiś znaczący sposób byli z nami wtedy, gdy najbardziej
ich potrzebowaliśmy. Tak więc, czy jest możliwe, aby zupełnie odciąć się od
przeszłości? Chyba nie, choć wielokrotnie bardzo byśmy tego chcieli. Ta
przeszłość już zawsze będzie stanowić część naszego życia. Niemniej jednak to
wcale nie znaczy, że nie powinniśmy próbować zmienić coś w naszym życiu, jeśli
czujemy, że naprawdę tego potrzebujemy. Jeśli nasze nowe życie biegnie torami,
jakie sobie wyznaczyliśmy i nie napotykamy na swojej drodze żadnych problemów,
wówczas możemy powiedzieć, że jesteśmy naprawdę wielkimi szczęściarzami. Ale co
będzie, jeżeli teraźniejszość i przyszłość maluje się w jeszcze czarniejszych barwach
niż to, co zostawiliśmy za sobą?
Główny
bohater Domu na Wyrębach – czterdziestoletni Marek Leśniewski – kupując
dom na Pojezierzu Łęczyńsko-Włodawskim myślał, że teraz może być już tylko
lepiej, bo przecież wreszcie udało mu się spełnić swoje wielkie marzenie. Taki
domek pod lasem to było to, do czego dążył niemal przez całe swoje
dotychczasowe życie. Oczywiście los nieco mu w tym pomógł. Mieszkając we
Wrocławiu i pracując na Uniwersytecie Wrocławskim jako wykładowca prawa, trochę
narozrabiał. Jednak wszelkie konsekwencje swoich czynów przyjął na klatę jak
prawdziwy mężczyzna. Zwrócił żonie wolność i bez zbędnych dyskusji na ten temat
grzecznie wyniósł się z Wrocławia. Tym razem osiedlił się jakieś czterdzieści
kilometrów od Lublina – miasta, które doskonale pamiętał ze swoich lat
studenckich. W nowym miejscu Marek nie jest tak do końca sam, bo ma tutaj
kumpla, z którym studiował. Hubert Kosmala również podążył naukową ścieżką swojej
zawodowej kariery. Profesor Kosmala to postać nietuzinkowa. Nie ma w nim nic ze
„sztywniaka” w markowym garniturze. Chyba mało kto dałby wiarę temu, iż Hubert
to nauczyciel akademicki, który każdego dnia spotyka się ze studentami i wtłacza
im do głów zawiłości polskiego prawa.
Wróćmy
jednak do naszego głównego bohatera. Otóż, jak wiadomo Marek Leśniewski,
nabywając dom w Wyrębach, pragnie rozpocząć nowe życie. Nie zraża go nawet
fakt, że w tym domu ktoś niedawno zmarł, a okoliczności tej śmierci są bliżej
nieokreślone. Liczy się tylko to, że wreszcie ma szansę spełnić swoje marzenie
i mieszkać z dala od miejskiego gwaru. Markowi bardzo podoba się okolica,
dlatego nie straszny mu nawet gruntowny remont domu. Ludzie, którzy tutaj mieszkają
też są całkiem do rzeczy, oprócz jednego dziwaka, któremu wiele lat temu „nie
udowodniono”. Tak przynajmniej mówią miejscowi. Ile w tym prawdy? Nie wiadomo. Pech
chce, że tajemniczy Jaszczuk to najbliższy sąsiad Leśniewskiego. Bać się? A
może cieszyć, bo w końcu będzie do kogo gębę otworzyć? Możliwe jednak, że
ludzie przesadzają, robiąc z Jaszczuka potwora. Chociaż z drugiej strony niewykluczone,
iż ci ludzie mają rację, bo Marek wcale nie musi długo czekać na to, aby móc
przekonać się, że z jego domem nie wszystko jest w porządku. Bardzo szybko
zaczynają dziać się w nim jakieś dziwne rzeczy, a towarzyszy temu pohukiwanie
puszczyka. Jak gdyby tego było mało, Leśniewskiego odwiedza tajemnicza postać.
Kim jest? Dlaczego zakłóca Markowi spokój? Czy faktycznie Jaszczuk ma z tym coś
wspólnego?
![]() |
Strzyga - jeden z motywów wierzeń słowiańskich |
Być
może niektórzy z Czytelników mojego bloga przecierają z niedowierzania oczy i
zastanawiają się, skąd u mnie nagle powieść grozy, skoro generalnie nie czytam
tego gatunku literatury. Owszem, trafiają się kryminały, ale w głównej mierze
na blogu znajdują się opisy powieści historycznych i obyczajowych. I oto
nieoczekiwanie pojawia się horror z elementami paranormalnymi. Otóż, Moi Drodzy,
media mają naprawdę niesamowity wpływ na wiele rzeczy, które dzieją się wokół
nas. Autor Domu na Wyrębach kilkakrotnie pojawiał się w mojej lokalnej
telewizji, opowiadając o swojej twórczości. Robił to tak przekonywująco, że nie
pozostało mi nic innego, jak tylko sięgnąć po którąś z jego książek. Mój wybór
padł na debiutancką powieść, która w moich oczach okazała się być niesamowita,
czego dowodem jest fakt, iż swoją fabułą i formą przekazu zainteresowała
czytelnika, który naprawdę tylko w sporadycznych wypadkach sięga po horrory.
Akcja
Domu na Wyrębach dzieje się w 1995 roku, tak więc całkiem przyjemnie
było przypomnieć sobie wydarzenia, jakie wówczas towarzyszyły polskiemu
społeczeństwu. Pomimo że miejscowość, w której mają miejsce zdarzenia opisane
w książce, jest fikcyjna, to jednak cała otoczka jest jak najbardziej
prawdziwa. Generalnie panuje przekonanie, że debiuty nie są zbyt dobre i nie
porywają czytelników. Dom na Wyrębach na pewno łamie tę zasadę.
Przyznam, że nie rozumiem takiego poglądu. Bo niby dlaczego debiut ma być zły?
Oprócz
świetnie skonstruowanej fabuły, moją uwagę zwróciła kreacja bohaterów.
Wszystkie postaci są niezwykle wyraziste. Ich codzienność jest identyczna z tą,
której doświadcza każdy z nas, oczywiście z wyjątkiem zjawisk, które trudno
jest logicznie wytłumaczyć. W moim odczuciu, są to bohaterowie, których trudno nie
darzyć sympatią. Przyznam, że Marek Leśniewski wzbudził we mnie współczucie i
niemalże do ostatniej strony miałam nadzieję na inne zakończenie jego historii.
Owszem, można nie zgadzać się i nie aprobować postępowania głównego bohatera,
ale z drugiej strony, będąc w jego sytuacji, wcale nie jest pewne, czy nie
zachowalibyśmy się dokładnie tak samo jak on. Żyjąc na granicy dwóch
rzeczywistości i praktycznie nie wiedząc, co się dzieje, bardzo łatwo można
popaść w szaleństwo, któremu może towarzyszyć na przykład zbyt częste
zaglądanie do kieliszka.
Przy
kreacji fabuły Autor posłużył się słowiańskimi ludowymi wierzeniami. Połączenie
realizmu z owymi przekonaniami jest doskonałe. Zachowana jest logika, a
czytelnik nie dostrzega choćby najmniejszych rozbieżności pomiędzy jednym a
drugim światem.
Warsztatowi
pisarskiemu Stefana Dardy również nie można niczego zarzucić. Po raz kolejny
przekonuję się o tym, iż najlepsze książki to te, w których brak jest udziwnień
językowych i przesadnej egzaltacji. Bardzo cenię sobie te książki, w których
autorzy nie eksperymentują z językiem, lecz zachowują pełną naturalność, bowiem
emocje można doskonale wyrazić przy użyciu prostych słów. Natomiast
jakiekolwiek przekombinowanie może sprawić, że powieść pod względem językowym
stanie się zwykłą karykaturą, i nawet jeśli jest dobra, to niestety straci na
swojej wartości.
Dom
na Wyrębach porównywany jest do prozy Stephena Kinga. Osobiście nie lubię
takich porównań, bo z reguły są one krzywdzące dla autorów, których powieści
utożsamia się z innymi bestsellerami. Debiutancka powieść Stefana Dardy
doskonale broni się sama, więc jakiekolwiek porównanie jest tutaj zbyteczne. Moim
zdaniem w tym konkretnym przypadku nazwisko Stephena Kinga nie robi Autorowi
krzywdy, ale kiedyś może okazać się, że czytelnicy będą oczekiwać książki na
miarę chociażby Carrie, a dostaną powieść w zupełnie innym klimacie. Po Dom
na Wyrębach sięgnęłam ze względu na nazwisko Autora, natomiast w żadnym
razie nie kierowałam się prozą Stephena Kinga, która jak do tej pory niczym
szczególnym mnie nie zachwyciła. Jestem również pewna, że nie jest to ostatnia
książka Stefana Dardy, którą przeczytałam.