Wydawnictwo:
SONIA DRAGA
Katowice
2013
Tytuł
oryginału: Die Rose Von Asturien
Przekład:
Anna Krochmal & Robert Kędzierski
Asturia
to region historyczno-geograficzny i wspólnota autonomiczna oraz prowincja
leżąca na terenie Hiszpanii. Jest to także ostatni skrawek państwa Wizygotów
(jeden z ludów germańskich), który nie został podbity przez Arabów, dzięki czemu
stała się ona punktem oparcia dla chrześcijan w walce z najeźdźcami. Od tego
czasu stopniowo zaczęto wypierać Maurów* z
zagarniętych przez nich obszarów. Królestwo Asturii wraz z postępami
rekonkwisty stopniowo traciło na swoim znaczeniu, ponieważ rozpływało się w
większych terytoriach. Początkowo połączone zostało w królestwo z Kantabrią,
natomiast po jakimś czasie – w IX wieku – zostało włączone do królestwa Leónu i
Kastylii.
Pierwszym
królem Asturii został Pelayo, a z czasem ogłoszono go również bohaterem
narodowym. Dlaczego? Otóż ma to związek z pewną bitwą, która zmieniła bieg historii
Półwyspu Iberyjskiego. Trzeba wiedzieć, że miejscowość Covadonga, gdzie rozegrała się pamiętna bitwa, to dla
Hiszpanów taki sam symbol jak dla Polaków Grunwald czy dla Anglików Hastings. W
722 roku wizygocki arystokrata o imieniu Pelayo albo jak kto woli Pelagiusz,
wraz z garstką trzydziestu żołnierzy stawił opór tysięcznym wojskom arabskim. Według
tradycji w zwycięstwie chrześcijan nad muzułmanami swój udział miała sama Matka
Boża, która rzekomo ukazała się Pelagiuszowi, natomiast w trakcie bitwy miała
sprawić, że strzały wrogów odbijały się od okolicznych skał i wracały do nich
niczym bumerang, niosąc ze sobą śmierć. Historycy nie podzielają bynajmniej tej
wersji wydarzeń, lecz zwracają uwagę na zwykłą potyczkę pomiędzy Pelayem a
niewielką grupą Maurów. Muzułmanie najprawdopodobniej nie byli na tyle
zdeterminowani, aby za wszelką cenę chcieć przełamać opór Wizygotów. Poza tym –
zdaniem historyków – Pielagiuszem nie kierowały w żadnej mierze jakiekolwiek
polityczne pobudki, a jedynie niechęć do płacenia podatków. Nic zatem dziwnego,
że dla ludności wierzącej w ową legendę o cudownym zwycięstwie pierwszego króla
Asturii, grota, gdzie przyszły monarcha znalazł schronienie stała się miejscem
pielgrzymek Hiszpanów. Dodatkowo do tego miejsca przyciąga kaplica i figura
Matki Bożej, zaś poniżej groty wypływa ze skały aż siedem źródeł. Legenda
głosi, że kobieta, która napije się z nich wody, może liczyć na szybkie
zamążpójście. Pierwszą stolicą Asturii była leżąca niedaleko Covadongi
miejscowość o nazwie Cangas de Onís. Jest to miejsce warte odwiedzenia,
chociażby z uwagi na wygięty w łuk tak zwany „most rzymski”, który zbudowano w
XIII wieku. Kolejną stolicą zostało Oviedo.
Most rzymski w Cangas de Onís |
Roderich
nie zadowala się jednak tylko położeniem trupem i ukaraniem Basków. On pragnie
czegoś więcej. Uprowadza zatem do swojego zamku ośmioletnią córkę Ikera o imieniu
Maite. Dziewczynka ma zostać służącą córki hrabiego – Ermengildy. Poniżana i bita Maite w końcu ucieka z zamku
swojego prześladowcy. Praktycznie cudem udaje jej się ostatecznie dotrzeć do swojej
rodzinnej wioski. Wyczerpana, brudna i upokorzona staje przed swoją rodziną i
sąsiadami, a w duszy przyrzeka zemstę zabójcy swego ojca. Postanawia także, że
kiedy dorośnie i będzie na tyle silna, aby owej zemsty dokonać, jej gniew skupi
się także na tym, który zdradził. Maite pragnie, aby każdy, kto choćby w
minimalny sposób przyczynił się do śmierci jej ukochanego taty, poniósł srogą
karę. A jaka może być to kara, chyba wszyscy zdają sobie z tego sprawę. Tylko
śmierć wrogów jest w stanie zadowolić pokiereszowane serce Maite.
I
tak oto Maite dorasta. Przez wszystkie te lata do momentu osiągnięcia przez nią
samodzielności, dziewczynka wychowywana jest przez siostrę swojego ojca. Nie
może powiedzieć, że pod dachem rodziny jest jej źle. Ale dobrze też nie jest.
Prawo plemienia mówi, że to przyszły mąż Maite stanie się kiedyś jego wodzem.
Przecież musi być zachowane prawo krwi, a skoro Iker nie doczekał męskiego
potomka, to właśnie na Maite spoczywa odpowiedzialność za dalszy los plemienia.
Po śmierci jej ojca przywództwo we wsi należy do wuja Maite, któremu bardzo
wiele brakuje do mądrości Ikera. Okin myśli jedynie o własnych interesach, co
rzuca się w oczy. Poza tym wobec Maite mężczyzna również nie zachowuje się tak,
jak na dobrego wuja przystało. Wydaje się, że Okin widzi w niej zagrożenie dla
swojej władzy. Lud plemienny generalnie jest mu poddany, ale nie wszystkim
podobają się rządy szwagra Ikera. Czy zatem władza Okina przetrwa? A może w
końcu zjawi się ktoś, kto go obali i sam obejmie przywództwo we wsi?
Karol I Wielki - król Franków (742 lub 747-814) Autor: Albrecht Dürer (1471-1528) portret powstał w 1512 roku |
Jak
wiadomo przez wszystkie lata swojego dorastania Maite żyła jedynie chęcią
odwetu. Jej pragnienie zemsty na zabójcy jej ojca i tego, który zdradził,
praktycznie trzymały ją przy życiu. To właśnie chęć wendetty dodawała jej sił i
pomagała znosić upokorzenia, które wcale nie były jej obce w domu wuja i jego
żony. Pewnego dnia Maite widzi dla siebie szansę na spełnienie własnych planów.
Oto już prawie dorosła córka znienawidzonego przez nią hrabiego Rodericha
wyrusza w drogę, aby móc poślubić mężczyznę, którego przeznaczył dla niej król
Karol I Wielki – król Franków i Longobardów, a także wnuk Karola Młota
(686-741). Tak więc Maite wraz z przychylnymi jej mężczyznami przygotowuje
zasadzkę na Ermengildę i tym samym doprowadza do jej porwania. Czy Maite jest
tak bardzo zdesperowana, że pragnie uderzyć w Rodericha tam, gdzie najbardziej
go zaboli, czyli w jego dziecko? Czyżby okrucieństwo dziewczyny sięgało aż tak
daleko?
Tymczasem
Karol I Wielki zaczyna gromadzić wojsko, które będzie szykować się do walki z
Maurami. Wśród powołanych są zarówno doświadczeni rycerze, jak i zupełni
nowicjusze. Jednym z takich żółtodziobów jest niejaki Konrad z Birkenhofu – syn
Arnulfa i Hemmy. Ta wojna będzie dla niego swoistym debiutem, ale przecież
królowi odmówić nie można. Prawdę powiedziawszy Konrad niechętnie opuszcza
swoją wieś, ale nie ma innego wyjścia. Ojciec na wojnę już się nie uda ze
względu na wiek i stan zdrowia, natomiast brat jest jeszcze zbyt młody, aby móc
wywijać mieczem na polu bitwy. Jak zatem poradzi sobie ten młody i
niedoświadczony frankijski wojownik? Czy wróci do domu w chwale zwycięstwa, czy
może przyjaciele dostarczą rodzinie już tylko jego zmasakrowane ciało? Jakie
przygody czekają Konrada zanim wojna z Maurami dobiegnie końca?
Duetu
pisarskiego Iny Lorentz chyba nie trzeba nikomu specjalnie przedstawiać. Po raz
pierwszy tych niemieckich autorów spotkałam przy okazji czytania Nierządnicy
i od tamtej pory staram się nie przegapić żadnej ich powieści. Styl pisania
Niemców nieco różni się od tego, jaki znamy chociażby za sprawą książek
Philippy Gregory. Mnie ten styl bynajmniej odpowiada, choć są tacy, którzy
uważają, że jest on zbyt „ciężki”.
Cóż
to za powieść ta Róża Asturii? W moim odczuciu jest to całkiem dobra
opowieść historyczna osadzona w czasie, po który chyba niezbyt często sięgają
autorzy powieści historycznych. Jest to wiek VIII, czyli epoka średniowiecza w
pełnej krasie. W dodatku okres, w którym nie brakowało wojen. Akurat w tym
przypadku mamy do czynienia z kilkoma plemionami, które dość mocno zapisały się
w historii Francji i Hiszpanii. Do tego dochodzą jeszcze Maurowie, którzy w
epoce średniowiecza zamieszkiwali tereny Półwyspu Iberyjskiego i wywarli
ogromny wpływ na kulturę i architekturę dzisiejszej Portugalii i Hiszpanii. Takim
punktem kulminacyjnym Róży Asturii jest bitwa w wąwozie Roncesvalles. To
właśnie tam rozegrała się dramatyczna bitwa pomiędzy tylną strażą wycofujących
się z Hiszpanii wojsk frankijskich króla Karola I Wielkiego a baskijskimi góralami.
Bitwa miała miejsce 15 sierpnia 778 roku, a Frankami dowodził hrabia Roland,
który poniósł śmierć wraz ze znaczą częścią swoich rycerzy. Postać Rolanda i
jego ostatnia walka stały się podstawą średniowiecznego eposu zatytułowanego Pieśń
o Rolandzie, który tak naprawdę nie oddaje prawdziwego obrazu
rzeczywistości. Autor (a może autorzy?) poprzekręcał wiele istotnych faktów.
Napisano, że Roland został napadnięty nie przez Basków, lecz przez Arabów.
Wyolbrzymiono również liczbę wrogów Rolanda do wręcz niesłychanych rozmiarów,
natomiast samego margrabiego marchii bretońskiej wykreowano na wzór cnót
rycerskich. W trakcie wycofywania się z Hiszpanii Karol I Wielki zburzył mury
stolicy Basków – Pampeluny. Fakt ten mógł stać się powodem ataku Basków na
tylną straż armii, którą dowodził właśnie Roland w momencie przeprawy przez
Pireneje. Lud Basków, żyjąc w górach oraz doskonale znając swój teren, był w
stanie przygotować skuteczną zasadzkę. A zatem mimo bohaterskiej postawy
rycerzy Karola I Wielkiego, tylna straż wojska została rozbita, zaś sam Roland
poniósł śmierć.
Śmierć hrabiego Rolanda w bitwie w wąwozie Roncesvalles Autor: Jean Fouquet (ok. 1415/1420-1481) ilustrowany manuskrypt pochodzi z lat 1455-1460 |
Książkę
można zaliczyć do powieści przygodowych z uwagi na to, iż bohaterowie z dala od
domu przemierzają świat, walczą z wrogiem, są świadkami rozmaitych wydarzeń, a
jednocześnie przeżywają swoje osobiste dramaty. Choć pochodzą z różnych
plemion, to jednak w pewnym momencie wszyscy spotykają się w jednym miejscu i
muszą zdecydować po której stronie stanąć. Oficjalnie są przecież wrogami, ale
w najmniej oczekiwanym momencie w grę zaczynają wchodzić emocje, których
podłożem jest nie tylko nienawiść. Nagle trzeba zdecydować czy lepiej pomóc,
czy może zdradzić i sprawić, że ten, do którego poczuło się choć odrobinę
sympatii, straci życie. Dlatego też pomiędzy poszczególnymi bohaterami
zaczynają rodzić się pewne szczególne więzi, a to, co jeszcze nie tak dawno
wydawało się być priorytetem, teraz traci na wartości. Okazuje się bowiem, że
nie zawsze cel uświęca środki.
Róża
Asturii to powieść historyczna ze sporą dawką scen batalistycznych. To
także opowieść nie tylko o chęci zemsty i nienawiści, która tej wendecie
przyświeca. To również historia o przyjaźni i miłości, którym niekiedy
towarzyszy zwyczajna ludzka bezsilność, a to z kolei każe podporządkować się
bez słowa sprzeciwu, bo inaczej można utracić nawet życie. Oczywiście na
pierwszy plan wysuwają się tutaj dwie kobiece postaci. Jest to Maite i
Ermengilda. Pierwsza z nich to dziewczyna niezwykle zbuntowana i nie
pozwalająca sobie w kaszę dmuchać. Kiedy trzeba, potrafi użyć swojego ciętego
języka z taką mocą, że nawet silni i waleczni mężczyźni stają przed nią niczym
potulne baranki. Maite nie jest zbyt urodziwa, ale to wcale jej nie
przeszkadza, żeby móc dowodzić swoimi towarzyszami podróży. Z kolei Ermengilda
to piękna szlachcianka, której uroda potrafi zaślepić każdego mężczyznę
spotkanego na drodze. Dziewczyna ma wielu adoratorów, a i ona sama też nie może
zdecydować się którego z nich wybrać. Mąż, którego otrzymała, jak gdyby z
urzędu, jakoś niespecjalnie się w tej rywalizacji liczy.
Na
wszystkich bohaterów praktycznie na każdym kroku czyha niebezpieczeństwo. Nie
zawsze ma to związek z działaniami wojennymi. I wszystko byłoby w porządku,
gdyby nie pewien mankament. Otóż bardzo łatwo jest domyślić się kto zdradził
Ikera, natomiast wszelkiego rodzaju sytuacje mrożące krew w żyłach są opisane w
taki sposób, że praktycznie już z wyprzedzeniem wiemy, jaki będzie tego finał.
Dlatego też książkę mogłabym polecić tym czytelnikom, którzy lubią historię, a
jednocześnie nie oczekują od powieści historycznej jakichś szczególnie zawiłych
wątków, na których końcowy efekt trzeba z niecierpliwością czekać aż do
ostatniej strony. Generalnie powieść jest napisana dobrze i dostarcza sporej
wiedzy historycznej, ale niestety w napięciu nie za bardzo trzyma i to wcale nie
z uwagi na batalistyczne tło historyczne, które jest znane osobom interesującym
się historią, lecz z powodu sposobu opisywania losów bohaterów.
* W średniowiecznej Europie tym mianem określano wszystkich muzułmanów.
Ten duet pisarski jest mi nieznany, ale w końcu jeszcze tyle nieprzeczytanych książek przede mną :) Sądzę, że mnie wystarczy sam fakt, że jest to porządnie napisana powieść historyczna? A, ze nie jest zawiła? Nie szkodzi, inne bywają i mogę się cieszyć zarówno jednymi jak i drugimi :)
OdpowiedzUsuńCo do samej recenzji, jak zwykle u Ciebie niezwykle wyczerpująca napisana i bardzo interesująca :)
Ja tych autorów poznałam przy okazji czytania "Nierządnicy". To jest taka pięciotomowa seria o kobiecie, która była prostytuką, a potem założyła rodzinę. Bardzo dobra seria, naprawdę. Teraz staram się czytać wszystko, co mi wpadnie w ręce Iny Lorentz. :-)
UsuńFabuła brzmi bardzo ciekawie, ale z doświadczenia wiem, że proza Iny Lorentz do mnie kompletnie nie trafia. Próbowałam dwu, trzykrotnie do niej podchodzić, za każdym razem kończyło się to wielkim rozczarowaniem, więc i tym razem sobie daruję:/
OdpowiedzUsuńRozumiem Twoje zdanie. To rzecz gustu. Wiem, że niektórzy mówią, że Niemcy mają "ciężki" styl. Mnie to nie przeszkadza. Wiesz, nie każdy pisze jak Gregory. Style są różne. Ja się nie zrażam tak łatwo do książek i ich autorów. Już naprawdę musi być coś poważnego, żebym przestała sięgać po powieści jakiegoś pisarza. :-)
Usuń