Wydawnictwo:
ŚWIAT KSIĄŻKI
Warszawa
2012
Tytuł
oryginału: Afterwards
Przekład:
Agnieszka Wyszogrodzka-Gaik
Praktycznie
wszyscy, którzy przeżyli śmierć kliniczną relacjonują ją w ten sam sposób.
Widzą światło, tunel i dokładnie wiedzą, co się z nimi dzieje, a właściwie, co
tak naprawdę robią z nimi lekarze, aby uratować im życie. Z opowiadań tychże
osób wynika, że ich ciało w tym krytycznym momencie pozbywa się
najprawdopodobniej duszy, która przemieszcza się w zupełnie niekontrolowany
sposób i wręcz odwiedza miejsca, w których ci ludzie nigdy nie byli. Pamiętam
jedną z takich relacji, kiedy kobieta uparcie twierdziła, że w momencie, gdy
jej dusza opuściła ciało, ona nagle znalazła się w Australii – miejscu, którego
nigdy wcześniej nie odwiedziła. Ile w tym prawdy? Nie wiadomo. Zdania na ten
temat są bardzo podzielone. Jedni do problemu podchodzą racjonalnie i naukowo,
zaś inni po prostu wierzą, że oprócz naszego ziemskiego świata istnieje również
ten drugi, w którym czeka Bóg.
Pewne
jest natomiast, że takie zjawisko odłączenia duszy od ciała stanowi całkiem
dobry pomysł na książkę. Właśnie po tego rodzaju koncepcję sięgnęła Rosamund
Lupton, pisząc Potem. Na kartach książki spotykamy statystyczną
brytyjską rodzinę, którą zupełnie niespodziewanie i bez choćby najmniejszego
ostrzeżenia los okrutnie doświadcza. Ten słoneczny lipcowy dzień praktycznie
nie powinien był różnić się niczym od innych dni. A jednak wydarzyło się coś,
co już na zawsze odmieniło życie rodziny Covey’ów. Tego tragicznego dnia syn
Grace i Michaela obchodził swoje ósme urodziny, o czym wiedzieli nie tylko jego
najbliżsi, ale też cała szkoła. Swoje urodziny Adam miał świętować wraz z
kolegami ze szkoły podczas zawodów sportowych, które odbywały się na terenie
Sidley House. Na utrzymanie rodziny zarabia jedynie Michael, który jest
producentem telewizyjnym, zaś Grace to przykładna matka i żona zajmująca się
domem oraz dziećmi. Oprócz Adama, Covey’owie mają również siedemnastoletnią
córkę – Jenny. Dziewczyna jest bardzo ładna i nie dziwi fakt, że kręci się
wokół niej sporo adoratorów. Jenny doskonale wie, jakie wrażenie wywiera na
chłopcach. Poza tym, swoim zachowaniem i sposobem, w jaki się ubiera, dodatkowo
przyciąga ich spojrzenia.
Wróćmy
jednak do tego nieszczęsnego dnia urodzin Adama. Podczas zawodów sportowych w
szkole nagle wybucha pożar. W tym czasie Jenny przebywa w budynku, ponieważ
podjęła się pracy jako szkolna pielęgniarka. W razie, gdyby któremuś z dzieci
przydarzyło się coś złego podczas zawodów, to właśnie do Jenny należy
udzielenie mu pierwszej pomocy. Kiedy wewnątrz szkoły szaleje ogień, Grace Covey
nie zastanawia się ani minuty. Ona wie, co musi zrobić. Biegnie w kierunku
budynku, aby ratować swoje dzieci. Na szczęście dostrzega Adama jak z innymi
dziećmi stoi na zewnątrz. Lecz nigdzie nie widać Jenny! Nie namyślając się
wiele, Grace wbiega do budynku szkoły w poszukiwaniu córki. Kiedy wśród
szalejącego ognia i duszącego dymu w końcu ją odnajduje, dziewczyna nie jest w
stanie samodzielnie się poruszać. Gdy wydaje się, że jednak wszystko dobrze się
skończy, wówczas na Grace spada kawałek sufitu. Na skutek uderzenia Grace
straci przytomność. Podobnie Jenny, która już zdążyła nawdychać się trującego
dymu. Na szczęście służby ratunkowe wyciągają je ze zgliszcz, ale niestety stan
obydwu kobiet jest bardzo ciężki, a wręcz krytyczny. Grace ma uszkodzony mózg,
na skutek czego znajduje się w stanie śpiączki, natomiast Jenny jest nie tylko
poparzona, ale ma też poważnie uszkodzone narządy wewnętrzne, szczególnie
serce.
Kiedy
Jenny i Grace trafiają do szpitala, wówczas pojawia się Michael, który właśnie
wrócił ze swojej kolejnej służbowej podróży. Skończył nagrywać jakiś program
telewizyjny. A może jeszcze nie skończył? Może wypadek żony i córki mu w tym
przeszkodził? To nie jest w tym momencie istotne. Najważniejsze jest to, że w
toku śledztwa wychodzi na jaw, iż pożar w szkole wcale nie wybuchł przypadkowo.
To było podpalenie przy wykorzystaniu środków, które wzmagają
rozprzestrzenianie się ognia! Kto zatem jest winien? Czy jest to mały Adam
Convey, jak twierdzi policja? A może to dyrektorka szkoły? Nie! To zapewne człowiek,
który miał udziały w Sidley House i teraz próbuje oszukać firmę ubezpieczeniową. Groziło
mu bankructwo, więc w tej sytuacji jedyne, co mógł zrobić, to podpalić! Nie. To
chyba jednak nie oszust ubezpieczeniowy. To musi być ten nauczyciel, którego
nie tak dawno dyrektorka wyrzuciła z pracy!
W
czasie, kiedy policja prowadzi swoje dochodzenie rodzina Covey’ów praktycznie
nie wychodzi ze szpitala. Michael nie opuszcza łóżka córki, gdyż wydaje się, że
ktoś czyha na jej życie. Czyżby to ona była celem podpalacza? Przecież tuż
przed tym tragicznym wydarzeniem otrzymywała wiadomości wręcz pornograficznej
treści, a nawet została zaatakowana. Czy naprawdę ktoś chce zabić Jenny? A
jeśli tak, to dlaczego? Komu ta siedemnastolatka tak bardzo się naraziła, że
ktoś usiłuje się jej pozbyć?
Na
początku napisałam kilka słów na temat śmierci klinicznej, która w tej powieści
stanowi, jak gdyby centrum wydarzeń. Oczywiście do niczego takiego by nie
doszło, gdyby nie tragiczny wypadek. Dwie kobiety – matka i córka – leżą w
szpitalu w stanie krytycznym. Ich ciała nie reagują na bodźce z zewnątrz.
Natomiast dusze mają się zupełnie inaczej. Zarówno dusza Jenny, jak i Grace
żyją na granicy życia i śmierci. Nikt nie może ich dostrzec, lecz one widzą
siebie nawzajem i ze sobą rozmawiają. Komunikują się w kwestii wypadku.
Zastanawiają się nad jego powodem i analizują wszystkie wydarzenia, które go
poprzedzały. Na równi z policją próbują odnaleźć odpowiedź na pytanie: Kto
podpalił? Kiedy już się tego dowiedzą, będą mogły spokojnie wrócić do
swoich ciał albo odejść w nieznane. Egzystując na granicy dwóch światów Jenny i
Grace pragną uchronić tych, których kochają. Nie chcą dopuścić do fałszywych
oskarżeń. Robią wszystko, aby prawdziwy przestępca w końcu został schwytany.
Potem
to powieść, która w większości napisana jest w formie monologu, jaki prowadzi
Grace… ze swoim mężem. Ktoś mi powie, że przecież z drugą osobą prowadzimy
dialog, a nie monolog. I oczywiście będzie miał rację. Ale w tym przypadku nie
można mówić o dialogu, ponieważ Michael ani nie widzi duszy swojej żony, ani
tym bardziej jej nie słyszy. Ona porozumiewa się z nim, będąc w zupełnie innym
wymiarze. Michael widzi tylko jej nieruchome ciało. Przyznam, że jest to niezwykle
specyficzna forma pisania książki. Nigdy jeszcze nie spotkałam się z czymś
takim i bardzo mi się to spodobało. Wydaje mi się jednak, że Rosamund Lupton
tak naprawdę nie chodziło o pokazanie tego drugiego, innego świata. Autorka
koncentrując się na takiej formie przekazu fabuły, chciała przede wszystkim
pokazać jak ważna jest rodzina i zwykłe ludzkie uczucia: miłość, tęsknota, ból,
cierpienie, ale też radość i szczęście. Grace Covey podczas swojej wędrówki bardzo
często wraca wspomnieniami do chwil, które spędziła ze swoim mężem i dziećmi w
domu. Opowiada o tym, co razem przeżywali i jakiego rodzaju emocje towarzyszyły
tym szczególnym, rodzinnym momentom. Przychodzi czas na żal. Pojawia się też
chęć naprawienia niektórych błędów. Grace zdaje sobie sprawę, że były takie
sytuacje, w których powinna była zachować się zupełnie inaczej. Być może teraz
na jakiekolwiek naprawianie błędów jest już za późno.
Czasami
słyszymy jak ktoś mówi, że w jakimś krytycznym momencie życia, kiedy śmierć
była praktycznie na wyciągnięcie ręki, całe życie przeleciało mu przed oczami.
W pewnym sensie tak właśnie dzieje się z Grace. Jej poczucie rzeczywistości, w
której aktualnie przebywa różni się od tego, co czuje Jenny. Bo przecież Jenny
również jest nieprzytomna, a jej dusza krąży z dala od ciała. Niemniej uczucia
kobiet w tej kwestii są zupełnie inne. Na przykładzie tych dwóch bohaterek
czytelnik widzi jak wielkie może być poświęcenie matki, aby ratować swoje
dziecko. I nie chodzi tutaj jedynie o dramatyczną próbę wyciągnięcia Jenny z
murów płonącej szkoły. Pomiędzy matką a córką zachodzi coś znacznie
poważniejszego.
Ta
książka reklamowana jest jako thriller. Wydaje mi się, że jak zwykle
zastosowano chwyt marketingowy, aby tylko przyciągnąć czytelnika. Dla mnie jest
to historia obyczajowa z wątkiem kryminalnym i paranormalnym. Bez względu na to, w jaki sposób
zaplanowano promocję tej książki, trzeba przyznać, że w moim odczuciu spełnia
ona swoje przeznaczenie. Mówią, że poprzednia powieść Rosamund Lupton – Siostra
– jest znacznie lepsza. Nie wiem, ponieważ nie czytałam. W moim przekonaniu Potem
to naprawdę doskonała lektura, w której świat rzeczywisty, jaki wszyscy znamy,
miesza się z tym, w jakim być może znajdziemy się po śmierci. Jeśli ktoś obawia
się, że w związku z tematyką poruszone zostały tutaj kwestie religijne, to może
być spokojny. Autorka swoją uwagę skupia jedynie na rozwiązaniu kryminalnej
zagadki oraz na stanie emocjonalnym poszczególnych bohaterów. Rosamund Lupton
stawia na pomoc najbliższych i pokazuje jak bardzo w krytycznych sytuacjach
ważna jest miłość, przyjaźń i obecność tych, których kochamy. I to jest chyba
najważniejsze przesłanie tej książki.
Swego czasu było u nas głośno o tej książce i ciągle jest mi z nią nie po drodze. Jestem baaardzo zaintrygowana muszę zdobyć :)
OdpowiedzUsuńJa myślę, że by Ci się spodobała ta książka. Jest naprawdę bardzo dobrze napisana. Ja generalnie nie lubię wątków paranormalnych, ale tutaj się zachwyciłam. Czułam się, jakbym była za jakąś szybą i razem z główną bohaterką obserwowała życie, które toczy się bez jej udziału.
UsuńNie jestem pewna, czy się na nią skuszę.
OdpowiedzUsuń:-)))
UsuńBardzo podoba mi się motyw duszy oderwanej od ciało wykorzystanej w dialogach obu bohaterek. Oryginalny pomysł:)
OdpowiedzUsuńBardzo oryginalny. Ja się z czymś takim spotkałam po raz pierwszy, ale pewnie dlatego, że z reguły nie czytam literatury paranormalnej. :-)
UsuńRecenzja mnie zaciekawiła. Zdobędę i przeczytam.
OdpowiedzUsuńPolecam i miłej lektury! :-)
UsuńSłyszałam o tej książce, ale po Twoim tekście nie spodziewałam się, że aż tak bardzo zapragnę ją przeczytać. Wygląda na to, że chyba idealna, biorąc pod uwagę mój gust czytelniczy. Dziękuję za polecenie.
OdpowiedzUsuńProszę bardzo. :-) Mam nadzieję, że podzielisz moje zdanie i Tobie też się spodoba. Chciałabym jeszcze przeczytać debiut Rosamund Lupton - "Siostra". :-)
UsuńJa zaś czytałam tylko "Siostrę" i nie zachwyciła mnie na tyle, bym chciała sięgnąć po "Potem".
OdpowiedzUsuńNie mam porównania, bo nie czytałam "Siostry". Natomiast "Potem" to dla mnie całkiem dobra lektura, ale na pewno nie jest to thriller. No chyba że ja mam jakąś inną klasyfikację gatunków. ;-) Uważam, że to obyczajówka z wątkiem paranormalnym i kryminalnym, a ja lubię obyczajówki, więc dobrze tę powieść oceniam. Ale do thrillera sporo tej książce brakuje. Uważam, że wydawca wprowadza czytelników w błąd.
Usuń