Wydawnictwo:
KSIĄŻNICA/
GRUPA WYDAWNICZA PUBLICAT S.A.
Katowice
2014
Tytuł
oryginału: Star Gazing
Przekład:
Maria Grabska-Ryńska
Seria koronkowa
Seria koronkowa
Aberdeen
to miasto położone na północno-wschodnim wybrzeżu Szkocji. Choć miejscowość nie
jest zbyt rozległa pod względem terytorium, to jednak oferuje wszystko, czego
można sobie zażyczyć. Aberdeen stanowi centrum zarządzania złożami gazu i ropy
naftowej z Morza Północnego. Architektura miasta charakteryzuje się budynkami
wykonanymi z granitu, dlatego też miejscowość nazywana jest „granitowym
miastem”. Turyści są zauroczeni przede wszystkim czystością oraz
bezpieczeństwem Aberdeen, z którego bardzo blisko do gór Grampian Highlands, które
z kolei wyróżniają się najpiękniejszymi widokami w Szkocji. W pobliżu miasta
znajduje się także niezwykle popularna trasa turystyczna – Malt Whisky Trial –
zachęcająca do odwiedzenia najlepszych destylarni whisky.
Niestety,
dzieje miasta Aberdeen wcale nie są takie sielankowe, jak mogłoby się wydawać,
czytając powyższe zdania. Dzień 6 lipca 1988 roku zapisał się nie tylko w
pamięci Szkotów, ale i całego świata jako najbardziej tragiczny w historii
miasta, bowiem doszło wówczas do największej katastrofy związanej z
wydobywaniem i przetwarzaniem ropy naftowej. Dramat, jaki rozegrał się na
platformie wiertniczej o nazwie Piper Alpha kosztował życie 167 ludzi. Platforma
należała do firmy Occidental Petroleum i była ona największą platformą
wiertniczą na Morzu Północnym. Zbudowana została w roku 1976, natomiast cztery
lata później gruntownie ją zmodernizowano, tym samym przystosowując również do
produkcji gazu.
Niestety,
podczas tych prac poważnie naruszono zasady bezpieczeństwa, zgodnie z którymi
poszczególne moduły powinny zostać oddzielone od siebie ogniotrwałymi ścianami
oraz należało zlokalizować je tak, aby najbardziej niebezpieczne prace były
prowadzone jak najdalej od modułu hotelowego, jak również od centrum dowodzenia
platformą. Po przystosowaniu platformy do produkcji gazu, część instalacji
umiejscowiono niepokojąco blisko wrażliwych stref, nie wiedząc, że w
niedalekiej przyszłości przyjdzie za ten błąd srogo zapłacić.
Ponieważ
moim celem jest skupienie się na fabule książki, nie będę szczegółowo wdawać
się w harmonogram pracy, którą wykonywano tamtego pamiętnego dnia na
platformie. Napiszę jedynie, że w dniu 6 lipca 1988 roku o godzinie 21:57
uruchomiono kompresor A, którego zadaniem było tłoczenie gazu do gazociągu
prowadzącego na brzeg. Rankiem tego samego dnia główny zawór kompresora został
zdjęty, aby móc przeprowadzić rutynowy przegląd, natomiast jego miejsce zajęła
jedynie prowizoryczna zaślepka. Niestety, zawór nie wrócił na swoje miejsce w
odpowiednim czasie z powodu przeciągających się prac. Inżynier odpowiedzialny
za powrót zaworu na swoje miejsce zaznaczył w odpowiednim dokumencie, że
kompresor nie powinien być w żadnym wypadku uruchamiany. Los (a może zwykły
pech?) sprawił, że ów dokument zaginął i nigdy nie trafił do inżyniera
dyżurnego, który myśląc, że wszystko jest w porządku, zadecydował o
uruchomieniu kompresora A. W momencie, gdy kompresor wprawiono w ruch,
nastąpiła eksplozja, która zabiła na miejscu wszystkich przebywających w
pobliżu. Ponadto wybuch zniszczył ogniotrwałe ściany i spowodował zapłon ropy.
Pomnik upamiętniający ofiary katastrofy na platformie wiertniczej Piper Alpha w Aberdeen w Szkocji. Na pomniku znajdują się także nazwiska wszystkich ofiar. fot. Lizzie |
Akcja
ratunkowa odbywała się bez żadnej koordynacji, natomiast ogień zablokował
ludziom dostęp do przedziału, gdzie znajdowały się łodzie ratunkowe. Tak więc
zgromadzili się oni w ogniotrwałym module hotelowym, oczekując ewakuacji
śmigłowcami. Dym i ogień unoszące się nad lądowiskiem uniemożliwiły lądowanie
helikopterów. Piper Alpha wyposażona była w automatyczny system gaśniczy,
jednak pech sprawił, że tego feralnego dnia został on przełączony na ręczny z
powodu podwodnych prac nurków. Potem ktoś zwyczajnie zapomniał przełączyć
system z powrotem na automatyczny.
Katastrofę
przeżyło tylko 62 ludzi, a wszystkich osób na platformie było 227. Życie
uratowali tylko ci, którzy na samym początku desperacko skoczyli z
kilkudziesięciu metrów we wzburzone fale morza. Zrobili to, pomimo iż na
specjalnym szkoleniu wpojono im, że taki skok to pewne samobójstwo. Życie
straciło również dwóch członków załogi jednego ze statków ratowniczych. Ofiary
tej tragedii upamiętnia pomnik stojący w parku Hazlehead w Aberdeen.
Właśnie
to dramatyczne wydarzenie stanowi tło powieści Muzyka gwiazd. Pomimo że
od tamtego dnia minęło już wiele lat, to jednak główna bohaterka – Marianna
Fraser – wciąż nie może o nim zapomnieć. Kobieta na platformie Piper Alpha
straciła męża. Jak zatem żyć ze świadomością, że ukochana osoba już nigdy nie
wróci do domu? Przecież jeszcze tyle było do powiedzenia, naprawienia! Los
potrafi być naprawdę okrutny, bo wszak życie Marianny to praktycznie pasmo
nieszczęść, chociaż ona sama tak do tego nie podchodzi. To ludzie w taki sposób
ją postrzegają i litują się nad nią. Ale ona wcale tego nie chce. Marianna
pragnie być traktowana jak każdy inny normalny człowiek. Jej upośledzenie nie
powinno być tutaj miarą postrzegania jej osoby. Bo trzeba wiedzieć, że Marianna
Fraser różni się od innych ludzi. Ona jest od urodzenia niewidoma. Poznawanie
świata opiera się u niej na dotyku i słuchu. O, tak! Marianna ma doskonały
słuch. Jej zmysł wykracza poza przeciętność i dotyczy nie tylko codziennego
życia, ale przede wszystkim muzyki. Szczególnie muzyki klasycznej.
Marianna
Fraser mieszka w Edynburgu z siostrą, z którą generalnie łączą ją poprawne
relacje, choć są chwile, kiedy starsza od niej Louisa doprowadza ją do szału. Niemniej
Louisie wiele trzeba wybaczyć, bo ona żyje w zupełnie innym świecie. Jej
rzeczywistość to przede wszystkim fikcja literacka, ponieważ kobieta jest
pisarką tworzącą literaturę wampiryczną. Dlaczego taki gatunek? Bo doskonale
się sprzedaje. Nie jest ważne w tym momencie, czego chce sama Louisa. Istotne
jest to, czego żąda od niej wydawca i na jakie książki czytelnicy wydają
chętnie swoje pieniądze. No cóż… wampiry rządzą!
Tablica upamiętniająca ofiary katastrofy |
Pewnego
zimowego dnia na schodach swojego domu Marianna spotyka nieznajomego mężczyznę.
Oczywiście kobieta nie ma pojęcia kim on jest ani jak wygląda. Słyszy tylko
jego głos i wie, że gdyby nie jego pomoc, nie byłoby szans, aby mogła dostać
się do domu. Nieznajomy nazywa się Keir Harvey. Jego nazwisko uderza w Mariannę
niczym grom z jasnego nieba. Przecież „Harvey” to imię jej zmarłego tragicznie
męża! Czyżby ukochany wrócił i teraz będzie się nią opiekował? Czy Keir Harvey
to duch pochodzący ze świata zmarłych? A może kobieta zwyczajnie go sobie uroiła i Harvey tak naprawdę nie istnieje?
Spotkanie
tych dwojga nie jest jedyne. Od chwili, kiedy wpadli na siebie po raz pierwszy,
spotykają się dość regularnie. A zatem jaki wpływ wywrze na Mariannie ta
znajomość? Jak bardzo zmieni się jej dotychczasowe życie? Czy Marianna ma
jeszcze szansę na to, aby być szczęśliwą? Czy zasługuje na szczęście? Jak sobie
poradzi w nowej sytuacji, zważywszy że jest w pewnym stopniu upośledzona? A
może Keir Harvey chce ją wykorzystać? Przecież kobieta i tak go nigdy nie
zobaczy, dzięki czemu staje się dla niego łatwym celem.
Gdy
patrzymy na okładkę tej książki, pierwsze co nam się nasuwa na myśl, to romans.
Tak, ta powieść jest romansem, ale jakże innym od tych, jakie znamy. Na pewno
nie znajdziemy tutaj łzawych i egzaltowanych wyznań. To romans dwojga dorosłych
ludzi poszarpanych przez życie. Myślę, że Linda Gillard opowiadając tę historię
chciała zwrócić uwagę na coś zupełnie innego niż ukazanie jedynie romantycznych
chwil z udziałem swoich bohaterów. Moim zdaniem zamiarem Autorki było przede
wszystkim pokazanie, że na szczęście nigdy nie jest za późno i każdy na nie
zasługuje, bez względu na to kim jest i jakie życie prowadzi. Na bycie
szczęśliwym zasługujemy zawsze. I nie jest istotne czy jesteśmy w pełni zdrowi,
czy niepełnosprawni. Lecz zanim to nastąpi musimy przejść bardzo wiele
wyboistych i ciernistych dróg, bo nic nie przychodzi łatwo.
Marianna
Fraser to kobieta, która budzi w czytelniku ogromną sympatię, ale z drugiej
strony potrafi też nieźle tego czytelnika zdenerwować. Niektóre jej decyzje
sprawiają, że chętnie potrząsnęlibyśmy nią, aby się wreszcie opamiętała. To, co
chyba najbardziej zwróciło moją uwagę w postaci głównej bohaterki, to jej
dystans do własnej osoby. Pomimo że od urodzenia jest niewidoma, nie robi z
tego tragedii. To ludzie, którzy ją otaczają trzęsą się nad nią z niewiadomych
powodów. Ona swojej niepełnosprawności tak nie postrzega. Dla niej to
normalność, z którą musi sobie radzić, i którą już dawno oswoiła. Marianna nie
jest już przecież taka młoda, a lata egzystowania w świecie, który dla
większości ludzi jest zupełnie obcy, nauczyły ją patrzeć inaczej na życie.
A
jaki jest Keir Harvey? Na pewno ma on wiele wspólnego ze zmarłym mężem
Marianny. Być może to właśnie to podobieństwo sprawia, że obydwoje bardzo
dobrze czują się w swoim towarzystwie. Mężczyzna pragnie pokazać Mariannie
świat, który do tej pory był dla niej niedostępny. Czy mu się to uda? Czy
Marianna mu na to pozwoli? Czy mu zaufa?
Tak
jak wspomniałam już wyżej, echo katastrofy na Piper Alpha wciąż słychać w tej
powieści. Dzieje się tak chociażby dlatego, że główna bohaterka co roku w dniu
6 lipca jeździ do Aberdeen, aby odwiedzić pomnik upamiętniający ofiary. Na
pomniku wyryte jest także imię i nazwisko jej męża wraz z jego wiekiem, a miał wtedy
tylko 33 lata. Zapytacie zatem, czy książka napisana została na faktach? Nie
wiem. W powieści nie znalazłam na ten temat żadnej informacji i chyba tylko
sama Autorka wie, dlaczego podjęła się tego tematu. Myślę, że na chwilę obecną,
nie znając prawdziwych pobudek, którymi kierowała się Linda Gillard przy
pisaniu tej książki, możemy przyjąć, że Harvey Fraser jest swego rodzaju
symbolem tamtych tragicznych dla Aberdeen chwil. Jego nazwiskiem, nawet jeśli
tylko fikcyjnym, można podpisać każdego z tych 167 ludzi, którzy stracili życie
podczas piekła na morzu. Wydaje mi się też, że ta książka jest swego rodzaju
hołdem, który Linda Gillard pragnęła złożyć ofiarom katastrofy i ich rodzinom.
Muzyka
gwiazd wywarła na mnie naprawdę bardzo pozytywne wrażenie. Już dawno nie
czytałam romansu czy powieści obyczajowej, która miałaby w sobie tyle
normalności. Autorzy czasami odbierają swoim bohaterom naturalność, wkładając w
ich usta słowa, które są jak gdyby oderwane od rzeczywistości. Ta powieść
pokazuje bowiem, że prawdziwe emocje można pokazać bez stosowania przesadnej
egzaltacji, która bardzo często sprawia, że fabuła książki robi się
niesamowicie infantylna. W tym przypadku czytelnik nie znajdzie niczego
takiego. A wręcz przeciwnie. Dialogi są napisane wręcz z humorem. Tak więc choć temat
niezwykle poważny, to jednak okraszony umiarkowaną dawką humoru, a to wszystko
sprawia, że historię tę czyta się z ogromnym zainteresowaniem. W dodatku
opowieść o Mariannie Fraser i jej życiu sprawia, że na pewne sprawy możemy
zacząć patrzeć zupełnie inaczej. Przecież dzisiaj tak wiele mówi się o
niepełnosprawności. A czy traktujemy osoby niepełnosprawne w taki sam sposób,
jakby tej niepełnosprawności u nich nie było? Albo w sposób, w jaki ci ludzie
chcieliby być traktowani?
Niesamowita okładka i co najważniejsze fabuła również wzbudza zainteresowanie. W każdym razie zapisałam już sobie jej tytuł i będę poszukiwać.
OdpowiedzUsuńMyślę, że ta książka trafi w Twój gust i na pawno się wzruszysz, bo to jest przepiękna historia. Ja jestem zauroczona tą powieścią. Mam nadzieję, że wkrótce uda Ci się ją dostać i przeczytać. :-)
UsuńW takim razie chcę przeczytać :3
OdpowiedzUsuńTo życzę miłej lektury... i wzruszającej! :-)
UsuńThank you for this very interesting review which I read with Google Translate, I'm the author.
OdpowiedzUsuńYou have understood why I wrote the book. Harvey Fraser did not exist. He represented the many men who died on Piper Alpha. I wanted to write a book about grief and loss and I also wanted to write about the Piper Alpha disaster because, outside Scotland, I think people have forgotten about it.
I was pleased to read that you had enjoyed the book. :-)
Thank you so much for your comment. I am very happy you visited my blog. You created a very beautiful story. I am very glad that I managed to understand the message of your novel. I'd like to read your other books in the future. Best! :-)
UsuńBardzo spodobała mi się ta pozycja :)
OdpowiedzUsuńTa książka jest naprawdę wyjątkowa, a nagrody, które za nią idą tylko potwierdzają tę wyjątkowość. :-)
Usuń