czwartek, 17 października 2013

Charlotte Link – „Przerwane milczenie”













Wydawnictwo: SONIA DRAGA
Katowice 2010
Tytuł oryginału: Am Ende Des Schweigens
Przekład: Sława Lisiecka

 


Każdy z nas ma przyjaciół czy znajomych. Ludzie generalnie nie wyobrażają sobie życia bez innych osób. Człowiek to przecież istota stadna i potrzebuje towarzystwa innych ludzi. Tylko czy na pewno dobrze znamy tych, z którymi się przyjaźnimy? Którym zwierzamy się nawet z najskrytszych tajemnic? A jeśli w gronie naszych znajomych jest ktoś, kto pod wpływem emocji czy jakichś nieprzewidzianych sytuacji jest w stanie zabić z zimną krwią? Czy zdając sobie z tego sprawę będziemy czuć się bezpieczni w takim gronie przyjaciół?  

Psychika człowieka jest niezgłębiona. Nawet psycholodzy czy psychiatrzy nie potrafią jednoznacznie przewidzieć ludzkich zachowań. Mogą snuć przypuszczenia, formułować wnioski na podstawie badań, ale nigdy nie będą do końca pewni jak dana osoba zachowa się pod wpływem rozmaitych okoliczności dnia codziennego. Dlatego rozejrzyjmy się dookoła i sprawdźmy czy gdzieś tam w zakamarkach naszego uporządkowanego świata nie czai się… morderca.

W Monachium mieszka trzy małżeństwa, które przyjaźnią się ze sobą od lat. Ta niecodzienna przyjaźń rozpoczęła się jeszcze w latach szkolnych, kiedy mężczyźni zdobywali wykształcenie w szkole z internatem. To tam połączyło ich coś, co położyło się cieniem na ich dalszym życiu. To tajemnica, którą powinni zabrać ze sobą do grobu. Potem przyszedł czas na założenie rodziny. Każdy z nich poznał kobietę, z którą pragnął spędzić resztę życia. Leon Roth pożądał osiemnastoletnią wówczas Patricię, z którą ożenił się wbrew swojej woli, bo tak naprawdę wcale jej nie kochał. Chodziło jedynie o seks. Alexander Wahlberg zakochał się w pięknej Hiszpance – Elenie. Z biegiem czasu na świat przyszła ich córka – Ricarda. Niestety, małżeństwo Alexandra i Eleny nie przetrwało próby czasu i zakończyło się rozwodem. Wydaje się, że Alexander Wahlberg to mężczyzna, który nie potrafi zbyt długo przemierzać życia w samotności, dlatego też już wkrótce na jego drodze pojawia się Jessica. Kiedy czytelnik ją poznaje, kobieta jest w ciąży, lecz z jakiegoś powodu fakt ten jest trzymany w tajemnicy przed resztą przyjaciół. Jest też Thimotheus „Tim” Burkhard – słynny psychoterapeuta, do którego pacjenci ustawiają się w kolejce, tak jakby w Niemczech nie było innych specjalistów w tej dziedzinie. Wydaje się, że tylko on może pomóc. Że jest najlepszy, a tego faktu nikomu nie wolno kwestionować. Tim ma też żonę – Evelin. Kobieta od lat pogrążona jest w głębokiej depresji. Nic w tym dziwnego, skoro straciła dziecko niemalże tuż przed porodem, a lekarze nie dają jej już żadnych szans na ponowne zajście w ciążę. Jest to dla niej osobisty dramat, który próbuje zniwelować, pochłaniając wszystko, co tylko napotka na swojej drodze, a co nadaje się do spożycia. Może to być nawet cuchnący ser, który od kilku tygodni swoim zapachem odrzuca od siebie każdego, kto się do niego zbliży. Ale nie Evelin. Ona pożarłaby nawet robaki pełzające w lodówce, żeby tylko zapełnić czymś żołądek.

Te trzy niemieckie małżeństwa każde święta i ferie spędzają w Anglii w hrabstwie Yorkshire, w krainie sióstr Brontë. To właśnie tam znajduje się dom, który Patricia Roth odziedziczyła po śmierci dziadka, który swego czasu był słynnym korespondentem. Zjeździł niemalże cały świat, a jego twarz pokazywano prawie w każdej telewizyjnej stacji. Wywiady, które przeprowadzał, przynosiły mu ogromną popularność i oczywiście nagrody. Kevin McGowan swego czasu uchodził wręcz za boga. Po jego śmierci Stanbury House przeszło w ręce jego władczej wnuczki, która nigdy nie przyjmowała żadnej odmowy na wypadek, gdyby ktoś z przyjaciół miał inne plany odnośnie do spędzenia ferii czy świąt. Od lat było oczywiste, że ten czas cała grupa musi podporządkować jej decyzjom.

Kiedy czytelnik poznaje bohaterów powieści, właśnie spędzają oni ferie wielkanocne w Stanbury. Wszyscy są tam w komplecie. Nawet nastoletnia córka Alexandra Wahlberga oraz dwie córki Leona i Patricii. Te święta na pozór niczym nie różnią się od poprzednich. Patricia nadal rządzi, a pozostali muszą się podporządkować bez słowa sprzeciwu. Jednak jest ktoś, kto już od dłuższego czasu ma oko na Stanbury House. To Philip Bowen. Młody Anglik, który twierdzi, że jest współwłaścicielem posiadłości, ponieważ dziadek Patricii Roth był swego czasu kochankiem jego matki i dzięki temu obydwoje są ze sobą spokrewnieni. Jak się można bez trudu domyśleć, Patricia jest wściekła na wieść o jakimś tam krewnym, który jej zdaniem nie ma najmniejszych praw do jej własności. Ona jest przekonana, że Philip wszystko wymyślił i próbuje odebrać jej to, co jej się prawnie należy. Czy tak jest w istocie? Czy despotyczna Patricia Roth ma rację? A może matka Bowena wszystko wymyśliła, a na łożu śmierci zwyczajnie postradała zmysły i okłamała syna? Prawdą natomiast jest, że rzekomy nowy współwłaściciel Stanbury House nie daje spokoju Patricii. Podczas ferii nachodzi ją kilkakrotnie i próbuje zbliżyć się też do jej przyjaciół. Ponieważ nie ma grosza przy duszy, a jego utrzymaniem zajmuje się jego dziewczyna, można sądzić, że Philip Bowen chce wyciągnąć od Patricii Roth pieniądze. Jaka jest zatem prawda? O tym w powieści.

Bohaterką, wokół której skupia się akcja książki, jest Jessica Wahlberg – druga żona Alexandra. Kobieta nie może za nic dogadać się z nastoletnią córką męża z pierwszego małżeństwa. Poza tym, można też odnieść wrażenie, że młoda pani weterynarz jakoś nieszczególnie pasuje do tej sztucznej grupy. Bo trzeba też wiedzieć, że przyjaźń, która rzekomo panuje pomiędzy poszczególnymi mieszkańcami Stanbury House, jest sztuczna. Kiedy dokładniej przyjrzymy się bohaterom, to zauważymy, iż każda z tych osób ma coś za uszami. Jessica to widzi, choć nie mówi o tym głośno. Praktycznie dusi się w tej atmosferze, dlatego też ratuje się długimi spacerami w towarzystwie psa. Woli spędzać samotne chwile z dala od znajomych, niż przebywać w ich towarzystwie i robić dobrą minę do złej gry.

Pewnego dnia Jessica Wahlberg wyrusza na jeden z takich właśnie spacerów. Mając w pamięci to, co wydarzyło się poprzedniego wieczoru w Stanbury House, a co było zasługą Patricii, kobieta maszeruje po pobliskim lesie, aby zebrać myśli i wreszcie powiedzieć głośno o tym, co ją trapi. Kiedy wraca do posiadłości, jej oczom ukazuje się makabryczny widok. Już przed domem znajduje jednego trupa z podciętym gardłem, a gdy jakimś cudem udaje jej się wejść do środka widzi kolejne ofiary. Wszyscy mają poderznięte gardła. W sumie jest cztery trupy i jedno dziecko w stanie agonalnym. Kto mógł zrobić coś takiego? Kto był w stanie posunąć się do tak brutalnej zbrodni? Kto dokonał tak wielkiej rzezi na mieszkańcach Stanbury House? Czyżby to Philip Bowen, który ostatnio nie dawał im spokoju? A może to któreś z przyjaciół nie mogło wytrzymać już tej przytłaczającej i sztucznej atmosfery? Na odpowiedzi na te pytania Jessica będzie musiała jeszcze trochę poczekać, chyba że morderca nie załatwił sprawy do końca i być może to ona będzie następna.

Przerwane milczenie to pierwsza powieść Charlotte Link, jaką przeczytałam. Nie ukrywam, że bardzo lubię sięgać po autorów, których powieści znałam dotąd jedynie ze słyszenia. O tej niemieckiej Pisarce czytałam już dużo dobrego, a ponieważ nigdy wcześniej nie sięgałam po jej powieści, pomyślałam, że kiedyś trzeba to zmienić. I tak oto nadarzyła się okazja przeczytania Przerwanego milczenia. Dla mnie ta książka okazała się być doskonałym przerywnikiem pomiędzy literaturą historyczną. Czytając, czasami odnosiłam wrażenie, że tak bardzo wsiąkłam już w historię, iż mając przed oczami coś zupełnie innego gatunkowo, czegoś mi brakuje. A czego mi brakowało? Otóż, brakowało mi postaci historycznych. Jest to dowód na to, jak bardzo nasz mózg przyzwyczaja się do rzeczy, które serwujemy mu dość często, a niekiedy nawet w nadmiarze.

Wracając natomiast do samej powieści, uważam, że moje pierwsze spotkanie z twórczością Charlotte Link było bardzo udane. Zapewne czytelnik, który ma znacznie większe doświadczenie w lekturach tego rodzaju, odnajdzie w tej książce jakieś niedoskonałości. Dla mnie okazała się być bardzo dobrą powieścią, która trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. To, na co należy zwrócić uwagę, to bez wątpienia ogromna dawka psychologii. Autorka przedstawia nam tutaj całą galerię psychopatów, którzy w mniejszym bądź większym stopniu są zdolni do najokrutniejszych czynów, a to, że tego nie robią wynika z ich samodyscypliny i z tego, iż jednak przeważają u nich te lepsze strony charakteru.

Charlotte Link porusza też całą masę problemów takich stricte społecznych. Tak więc mamy tutaj do czynienia z psychicznym i fizycznym maltretowaniem kobiet, uzależnieniem psychicznym od drugiego człowieka, strachem przed wyrażeniem własnego zdania, czy też ukrywaniem istotnych informacji, aby tylko móc ochronić samego siebie. Bardzo wyraźnie zarysowuje się również relacja na linii rodzice – dziecko, a także mąż – żona. Problem z dorastającym dzieckiem ma chyba każdy rodzic, a gdy w grę wchodzi jeszcze rozwód i inna(y) kobieta/mężczyzna, to sprawa zaczyna być już naprawdę poważna. Wówczas w dziecku może rodzić się agresja, której daje upust na zewnątrz.

W relacji mąż – żona powinno pojawiać się przede wszystkim zaufanie. Tutaj tego nie obserwujemy. Nie dość, że mamy ogromną dominację jednej ze stron, to jeszcze brak zaufania doprowadza do rozczarowań i wyciągania mylnych wniosków. Poza tym wspomniana już dominacja ze strony Patricii Roth, bo o niej głównie mowa, doprowadza do szeregu sytuacji, które nie powinny zaistnieć w relacjach pomiędzy przyjaciółmi. To jej sposób bycia niszczy to, co mogłoby być naprawdę piękne. Generalnie problemy zamiatane są tutaj pod dywan. Każdy niby wszystko widzi, ale o niczym głośno nie mówi. Takie zaślepienie i zakłamanie. Jak gdyby tego było mało, bohaterowie niejednokrotnie muszą wybierać: czy staną po stronie osoby najbliższej, czy po stronie przyjaciół.

Tak naprawdę nie wiadomo do końca do jakiej kategorii zaliczyć tę powieść. Nie umiem jednoznacznie stwierdzić, czy jest to kryminał, thriller, a może dramat psychologiczny albo powieść obyczajowa z wątkiem kryminalnym. Myślę, że tego wszystkiego jest tutaj po trosze. To takie mieszanie gatunków, które bardzo lubię. Bo kto powiedział, że autor musi trzymać się tylko jednego i nie wychodzić poza jego ramy?

Jak wiadomo, nie czytam często tego rodzaju książek, ale w tym przypadku naprawdę dostałam wciągającą lekturę. Nie umiałam się od niej oderwać i jestem pewna, że jest to pierwsza, lecz nie ostatnia książka Charlotte Link, po którą sięgam. Dla tych, którzy lubią gmatwaninę psychologicznych postaci będzie to lektura obowiązkowa. Mnie troszeczkę tylko nie pasowało postępowanie Jessiki Wahlberg, jako przyszłej matki. Ale być może tak właśnie musiało być, żeby nie była to postać taka do końca kryształowa. Autorka wyposażyła ją w pewne wady, żeby była bardziej autentyczna. Poza tym można też odnieść wrażenie, że cały klimat powieści jest niezwykle mroczny. Te angielskie wrzosowiska i oddech sióstr Brontë naprawdę są dość mocno wyczuwalne.

O tej powieści naprawdę można jeszcze sporo napisać. Można dokonać psychologicznej analizy każdego z bohaterów, zarówno tych pierwszoplanowych, jak i tych drugoplanowych. Można wyciągać wnioski. Zastanawiać się dlaczego poszczególne osoby postąpiły tak a nie inaczej. Dlaczego nie zauważyły problemu. Aż wreszcie dlaczego pozwoliły się zabić w tak bestialski sposób!





28 komentarzy:

  1. Wiem, że kochasz powieści historyczne, ale czasami dobrze zrobić sobie taki mały przerywnik i skusić się na książkę z innego gatunku, gdyż po pewnym czasie wszystko może się ,,przejeść''. Co do powyższej pozycji, z przyjemnością przeczytam, gdyż gustuje w takich kryminalnych klimatach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja historii na pewno nie zdradzę. Moje półki wręcz uginają się od powieści historycznych. ;-) Niemniej, próbuję też inne gatunki, bo nie chcę się zamykać w jednym. Teraz przeprosiłam się z Norą Roberts i czytam "Niebo Montany". :-) A Tobie "Przerwane milczenie" powinno się spodobać. :-)

      Usuń
    2. Uwielbiam Norę, więc dobrze, że znów jesteś z nią w dobrej komitywie ;-) Co do powyższej książki czuje podskórnie, że spodoba mi się, dlatego już zapisałam sobie jej tytuł i zapytam się o nią w mojej bibliotece.

      Usuń
    3. Przeprosiłam się z Norą, bo zostałam zachęcona do tego przez jedną z blogerek, która prowadzi wyzwanie czytelnicze. To jest świetna motywacja. Pewnie tak sama z siebie bym się na to nie zdobyła, żeby znów namiętnie czytać panią Roberts. Jednak blogerzy mają moc, prawda? ;-) A jeśli chodzi o Charlotte Link, to ja teraz będę czytać "Dom sióstr". Wyczytałam na LC, że za tę książkę ludzie płacą na Allegro nawet 100 zł!!! Toż to jakieś arcydzieło musi być! :-)))

      Usuń
  2. Ja się trochę zraziłam jakiś czas temu do autorki, ale za sprawą audiobooka, więc planuję jeszcze jedno podejście, do wersji papierowej. Póki co cały czas potrzebuję jeszcze jakiegoś bodźca by sięgnąć po konkretny tytuł, ciężko mi się przemóc:) W sumie nawet kusi mnie trochę ten tytuł.. Jeśli uda mi się trafić w bibliotece, to wypożyczę, najwyżej oddam nieprzeczytaną :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, a mnie właśnie fragment audiobooka zachęcił do sięgnięcia o tę książkę. Może głos lektorki nie przypadł Ci do gustu, co? ;-) Ja na pewno nie poprzestanę na tej jednej powieści. Już nawet zamówiłam sobie kolejną. Poza tym, wydaje mi się, że lepiej czytać jak słuchać, bo czasami lektor może skutecznie zniechęcić. :-)

      Usuń
    2. Jasne, zgadzam się, ja w całym swoim życiu przesłuchałam może z 5 audiobooków. I tak, faktycznie nie przypadła mi lektorka do gustu, nie tyle głos, co fakt, że czytała książkę z takim pietyzmem jakby była to jakaś święta księga ;)

      Usuń
    3. No właśnie, i ja dlatego nie słucham audiobooków, ewentualnie fragment, a potem szukam wersji papierowej. Dopóki mam zdrowe oczy, to czytam. Może dopiero na starość będę słuchać. ;-) Natomiast lektorka faktycznie czyta, jakby to była jakaś natchniona księga. Tutaj masz całkowitą rację. :-)

      Usuń
  3. Hmmm...może za wcześnie odpuściłam sobie książki tej pani?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postanowiłam sobie, że przeczytam też inne powieści Charlotte Link, więc będą też recenzje. Może któraś Cię zachęci i jeszcze wrócisz do tej autorki. Tylko, że Ty jesteś bardziej obeznana z gatunkiem, niż ja i też bardziej wymagająca, więc to, co podoba się mnie, niekoniecznie może podobać się Tobie. Ale nic nie szkodzi spróbować. ;-)

      Usuń
  4. Wiesz, to również dla mnie było pierwsze spotkanie z twórczością Charlotte Link - czułam się usatysfakcjonowana rozbudowanym i wyczerpująco potraktowanym wątkiem psychologicznym, mam nadzieję, że pozostałe powieści autorki także mnie pod tym względem nie rozczarują:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie ta psychologia. Byłam pod ogromnym wrażeniem tak obszernej znajomości ludzkiej psychiki. Reaserch naprawdę jest doskonały. Będę czytać też kolejne książki autorki i, podobnie jak Ty, też mam nadzieję, że wrażenie będzie równie mocne. :-) Ściskam!

      Usuń
  5. Już jedną książkę autorki mam za sobą, teraz przygotowuję się do "Domu sióstr". Osobiście nie zawiodłam się na autorce, a nawet jestem bardzo zadowolona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że i ja będę zadowolona. Zamówiłam sobie "Dom sióstr" i teraz czekam na dostawę. A zatem porownamy wrażenia za jakiś czas. :-)

      Usuń
  6. Lubię książki tej Autorki, choć momentami zbyt rozwleka akcję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, jak jest w innych książkach, ale w "Przerwanym milczeniu" takie rozwlekanie chyba miało posłużyć jej jako analiza psychologiczna bohaterów. Przynajmniej ja tak to odebrałam. Autorka wchodzi w głąb ich umysłu i to pewnie dlatego. ;-)

      Usuń
  7. chętnie bym ją przeczytał, serio :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami trzeba zmienić gatunek. Ja sobie zrobiłam tą książką przerwę od historii. :-)

      Usuń
  8. jak zwykle świetna recenzja! co do tej autorki to czytałam jej Obserwatora i mimo tego, iż tak książka mi się spodobała coś mi w niej nie grało(nadal nie wiem co) no i zawiodłam się troszkę na zakończeniu. Ale nigdy nie porzucam autora po jednej przeczytanej książce, więc po tę pozycję sięgnę jeśli będę miała okazję;) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :-) Tak w ogóle, to dzięki za tytuł. Będę miała i "Obserwatora" na uwadze. Mam podobnie jak Ty. Nie skreślam autora po jednej nieudanej książce. Ściskam! :-)

      Usuń
  9. Bardzo ciesze się ze natrafiłem tutaj na recenzje tejże pozycji , leży u mnie na polce i czeka na swoja kolej a teraz jeszcze większą mam na nią ochotę. Zaobserwowałem i na pewno będę tutaj wpadać często. Piszesz świetnie wiec dziwie się dlaczego masz talk mało obserwatorów...
    Pozdrawiam i Zapraszam do mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja się bardzo cieszę, że do mnie zajrzałeś i Ci się spodobało. Mam nadzieję, że książka Charlotte Link spodoba Ci się równie mocno jak mnie. :-) Dziękuję za miłe słowa odnośnie do mojego pisania. Tak sobie myślę, że mało obserwatorów mam dlatego, że na Blogspocie jestem od niedawna, bo dopiero od maja, natomiast przez dwa lata pisałam na Bloxie. Może jeszcze nie każdy mnie tutaj odnalazł. :-) Również pozdrawiam i życzę miłego weekendu! :-)

      Usuń
    2. Powodzenia w blogowaniu :) Ja jestem od września :) I Wzajemnie

      Usuń
    3. Dziękuję i Tobie również powodzenia życzę. :-)))

      Usuń
  10. Widziałam tę książkę w księgarni, ale ostatecznie jej nie kupiłam. Może kiedyś to nadrobię. Mam specyficzne wrażenie, że to połączenie klasycznego kryminału i wersji skandynawskiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to ciekawe masz wrażenie, bo ja tego połączenia zupełnie nie zauważyłam, ale może dlatego, że nie czytam skandynawskich kryminałów, nad czym trochę ubolewam. Jednak wszystkiego czytać się nie da. ;-)

      Usuń
  11. Po niemieckich autorów sięgałam sceptycznie, ale za sprawą kryminału von Schiracha zaczęłam częściej zaglądać po autorów sąsiadów i muszę przyznać, że piszą bardzo dobrze, tej autorki nie miałam przyjemności czytać, ale z pewnością kiedyś sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zaczęłam sięgać po literaturę niemiecką za sprawą Antonii Michaelis. Polecam jej książki, choć to literatura młodzieżowa. Ostatnio czytałam "Baśniarza" i po prostu emocjonalnie zostałam rozbita na bardzo długi czas. Potem były powieści historyczne Iny Lorentz. A co do Charlotte Link, to mam zamiar przeczytać wszystkie jej powieści dostępne w Polsce. Coś czuję, że ten klimat bardzo mi odpowiada. :-)

      Usuń