Premiera książki 21 października 2013 roku!
Wydawnictwo: NOVAE RES
Gdynia 2013
Los Angeles, popularnie zwane również
Miastem Aniołów, stanowi nie tylko światowe centrum biznesu, handlu międzynarodowego,
rozrywki, kultury, mediów, mody, nauki, sportu, technologii czy edukacji. City
of Angels znane jest także z bardzo wysokiego wskaźnika przestępczości. Policja
i wszelkie inne organa ścigania naprawdę mają co robić, szczególnie nocą, kiedy
wydawać by się mogło, że całe miasto pogrążone jest we śnie. Nic bardziej
mylnego. To właśnie wtedy na ulice wychodzą ci, którzy z działań przestępczych
czerpią korzyści, krzywdząc przy tym innych. To właśnie nocą nie tylko w
podejrzanych dzielnicach miasta można spotkać tych, którzy sprzedają śmierć o
nazwie ToxicCristal. Kryształ generalnie kojarzy się z czymś czystym i bez
skazy. Ale czy tak jest i w tym przypadku? Być może ci, którzy stoją za
rozpowszechnianiem tego śmiercionośnego narkotyku tak właśnie myślą. Bo
przecież to nie oni będą zabijać. Z ich punktu widzenia oni będą czyści, a winien
będzie jedynie ten, kto sam odbierze sobie życie. Trzeba bowiem wiedzieć, że
ToxicCristal to jeden z tych narkotyków, które w konsekwencji doprowadzają do
samobójczej śmierci.
Jednak dealerzy nie mogą czuć się
bezpieczni i bezkarni, ponieważ jest ktoś, kto ma do wypełnienia pewną misję.
Misję mającą na celu ukaranie winnych. Ten ktoś co noc zakłada na twarz maskę i
wyrusza na łowy. To dzięki niemu przestępcy trafiają za kratki. To on podaje
ich policji na tacy. Stróże prawa doskonale wiedzą, że nie są w mieście sami.
Oni świetnie zdają sobie sprawę z tego, że swoją walkę ze złymi siłami muszą
dzielić z kimś, kto nie podda się dopóki nie doprowadzi całej sprawy do końca. Lecz
każdej ze stron przyświeca inny cel. Policji zależy na wyeliminowaniu
przestępców, zaś JEMU na zemście i wymierzeniu sprawiedliwości, o której marzy
od lat. Co zatem lepsze? Wzajemna współpraca czy może walka po dwóch
przeciwległych biegunach, choć w imię tych samych wartości?
Niejaka Melisa Mallory również upodobała
sobie temat dotyczący dealerów ToxicCristal. Mówi się, że dziennikarze to
czwarta władza, więc Melisa ma spore szanse odnieść sukces. Kobieta pracuje dla
gazety L.A. Night. W redakcji ma opinię najlepszej dziennikarki
śledczej. Próbuje również – z dość dobrym skutkiem – swoich sił w pisaniu
powieści. Wydaje się, że jest nieustraszona i nic nie jest w stanie
przeszkodzić jej w realizacji planów. To jedna z tych kobiet, które najpierw
mówią, a dopiero potem myślą. Mówiąc kolokwialnie, Melisa słynie z
niewyparzonej gęby, czym doprowadza innych do pasji. To najprawdopodobniej
życie ją tego nauczyło. Był taki czas, kiedy musiała walczyć o przetrwanie, a
to sprawiło, że wiele się wówczas nauczyła. Wydaje się, że teraz już nikt nie
jest w stanie jej poskromić. Kobieta pakuje się w najbardziej niebezpieczne
sytuacje i tylko łut szczęścia sprawia, że wychodzi z nich w jednym kawałku.
Ale czego nie robi się dla dobrego tematu i bycia „na jedynce” w kolejnym
numerze gazety. Czy naprawdę nie istnieje nic ani nikt, kto byłby w stanie
sprawić, aby Melisa nieco przyhamowała?
W Los Angeles mieszka również pewien
zarozumiały potentat mediowy. James Maseratti, bo o nim mowa, to multimilioner
o włoskim pochodzeniu, który trzęsie przemysłem medialnym, zagarniając co
pewien czas kolejne tytuły prasowe i nie tylko. W końcu przychodzi też czas na L.A.
Night. Kiedy James Maseratti staje się właścicielem gazety, w której
pracuje Melisa Mallory, wszystko zaczyna diametralnie się zmieniać. Ten
nieziemsko przystojny biznesmen nieźle namiesza w życiu naszej pyskatej
dziennikarki. Ale czy i ona nie zrobi tego samego z jego życiem? A jaka w tym
wszystkim rola Nocnego Łowcy, który każdej nocy usuwa ze społeczeństwa
„chwasty” wyrastające w Los Angeles niczym grzyby po deszczu? O tym wszystkim
przeczytacie w najnowszej powieści Agnieszki Lingas-Łoniewskiej pod tytułem Obrońca
nocy.
Tym razem Agnieszka Lingas-Łoniewska
proponuje swoim czytelnikom coś innego niż do tej pory. Owszem, Obrońca nocy
nie jest wolny od scen sensacyjnych i gorących uczuć, które rozpalają serca i
umysły bohaterów, lecz to nie wszystko. W tej powieści Autorka doskonale
połączyła gatunki. Tak więc mamy rzeczoną sensację i romans oraz elementy
fantasy, a tego do tej pory w książkach Pisarki jeszcze nie było. Jednakże
Agnieszka Lingas-Łoniewska nie eksperymentuje z fantastyką. Nie wymyśla
postaci, które będą oderwane od rzeczywistości, jaka otacza współczesnego
człowieka. Swój pomysł opiera na tradycji, a to sprawia, że niektórzy z nas
podczas lektury mogą znów powrócić do lat dorastania, kiedy zachwyt budziły
takie kinowe produkcje, jak Superman czy Batman. Pomimo że autor, tworząc
powieść fantastyczną, ma ogromne pole do popisu i może rozwinąć swoją
wyobraźnię do maksimum, to jednak musi też uważać, aby nie wyszła z tego
karykatura. Wydaje się, że Autorka Obrońcy nocy doskonale o tym wie,
dlatego też jej bohater jest z jednej strony realny, lecz z drugiej nie do
końca prawdziwy. Można odnieść wrażenie, że wszystko, co w powieści wiąże się z
Nocnym Łowcą jest przemyślane i wyważone w taki sposób, aby czytelnik mógł
również doświadczyć tego napięcia, które towarzyszy bohaterowi podczas każdej
nocnej „wycieczki” w miasto.
W książce bardzo wyraźnie pokazany jest także
problem walki z demonami przeszłości. Do tego tematu Agnieszka Lingas-Łoniewska
zdążyła już przyzwyczaić swoich czytelników. Bo przecież niemalże w każdej
powieści Autorki bohaterowie muszą najpierw uporządkować to, co za nimi, aby
móc patrzeć w przyszłość bez lęku i bez wrażenia, że ból przeszłości kiedyś ich
dogoni. Tak też jest i w tym przypadku. Główni bohaterowie to postacie, które
wiele już doświadczyły i teraz potrzebny jest jedynie splot sprzyjających
wydarzeń, aby zacząć żyć od nowa. Tylko czy będzie im to dane? Czy gdzieś nie
czai się ktoś, kto za wszelką cenę będzie chciał zniszczyć ich spokój i
szczęście?
Obrońca nocy to również powieść
dotykająca problemu zaufania. Są rzeczy, których ludzki umysł nie jest w stanie
ogarnąć. Co zatem należy wtedy zrobić? Przyjąć fakty takimi, jakie one są, nie
zadając zbędnych pytań. Jeśli bardzo nam na kimś zależy, musimy po prostu temu
człowiekowi zaufać i nie drążyć tematu. Musimy też spróbować go zrozumieć, choć
nie będzie to sprawą łatwą. Ale przecież od czego mamy takie uczucie, jak
miłość? To przecież ona wymaga od ludzi zaufania i bezwarunkowej wiary w to, że
wszystko kiedyś się ułoży. Ale miłość nie tylko żąda zaufania. Ona także
generuje strach. Czasami ten lęk o najbliższą osobę jest tak wielki, że aż
powoduje ból.
Czego jeszcze dowiemy się z najnowszej
powieści Agnieszki Lingas-Łoniewskiej? Na pewno tego, czym jest przyjaźń. Na
kartach książki spotykamy kilka jej rodzajów. Jest przyjaźń typowo męska, ale
jest też taka, która tworzy się bez podtekstów seksualnych pomiędzy mężczyzną a
kobietą. Czasami jest to przyjaźń wykreowana w oparciu o wdzięczność, a kiedy
indziej wynikająca ze zwykłego przywiązania do drugiej osoby.
Nie można też zapominać o nienawiści, która
była budowana przez lata, aż w końcu znalazła swoje ujście w teraźniejszości. Nienawiść
nie przychodzi do człowieka bez powodu. Na nienawiść pracuje wiele ludzi i
wydarzeń z nimi związanych. W konsekwencji nienawiść doprowadza do chęci zemsty
i odpłacenia winnym za własne krzywdy.
Tak więc, jak widać, tych emocji mamy w Obrońcy
nocy naprawdę sporo. Jest ich wiele, ale nie wszystkie budowane są w
oparciu o te same wydarzenia. Różnorodność zdarzeń, uczuć i postaci to ogromny
plus tej powieści. Bo trzeba wiedzieć, że w książce wykreowani są także
bohaterowie drugoplanowi, których rola wcale nie jest taka bez znaczenia. To
dzięki nim czytelnik może się uśmiechać podczas lektury, ale może też czuć napięcie.
Podobnie jak do głównych bohaterów, do nich również możemy poczuć albo sympatię,
albo niechęć.
Myślę, że wiernym fanom twórczości
Agnieszki Lingas-Łoniewskiej tej książki nie trzeba specjalnie polecać, bo oni
wiedzą, że powieściami tej Autorki nie sposób się rozczarować. Moim zdaniem Obrońcę
nocy należy polecić przede wszystkim tym czytelnikom, którzy jeszcze nie
znają książek Pisarki. Ta powieść jest czymś nowym w dorobku literackim Agnieszki
Lingas-Łoniewskiej, chociażby właśnie dzięki połączeniu gatunków.
Na koniec chciałabym jeszcze dodać, że
Autorka jest mistrzynią w konstruowaniu zakończeń. Agnieszka Lingas-Łoniewska
doskonale wie, jak zagrać na emocjach czytelnika. Robi to nie tylko na bieżąco
podczas lektury, ale przede wszystkim w epilogach, sprawiając, że czytelnik
czuje się zdezorientowany i odnosi wrażenie, że gdzieś tam musi być druga
część!!! Po prostu musi!!! Nie ma innej możliwości! Drugi tom Obrońcy nocy
też gdzieś musi być!!! Może wpadł za jakąś starą i zniszczoną kanapę i to właśnie
tam należy go szukać?!
Za książkę serdecznie dziękuję Autorce oraz Wydawnictwu
Oj, zrobiło się mrocznie. W trakcie czytania tego tekstu rzeczywiście Batman mi się przypomniał...
OdpowiedzUsuńFakt, jest mrocznie. Ale jaka emocjonujaca ta "mroczność". :-)
UsuńMnie też się wydaje, że drugi tom wpadł za jakąś starą i zniszczoną kanapę:-) Trzeba poinformować Agnieszkę, żeby zrobiła generalne porządki to może się znajdzie ;-) ,,Obrońca nocy'' jest tak fantastyczny, że liczę skrycie na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuń"Łatwopalnych" czytelnicy wyprosili, to może i "Obrońcę" wyproszą. :-) Trzeba być dobrej myśli. :-)
UsuńAutorka idzie jak burza. :D
OdpowiedzUsuńI tak powinno być. :-)))
Usuńja chcę!!!!! Autorka ma u nas wzięcie, więc może kupią... trzeba się poupominać:) ale fajnie, że znów coś nowego. trudno się nudzić;)
OdpowiedzUsuńAle przecież Ty potrafisz przekonywać kogo tam trzeba, więc jestem pewna, że panie bibliotekarki kupią. :-)
UsuńOj tak Pani Agnieszka to umie "Kończyć", tylko nie wiem, jak po Twojej recenzji dotrwam do premiery
OdpowiedzUsuńTo już niedługo. Dasz radę. :-)
UsuńMuszę w końcu sięgnąć po tę autorkę
OdpowiedzUsuńKoniecznie :-)
UsuńWspaniała okładka :D
OdpowiedzUsuńOkładka to dopiero początek. :-)
UsuńMiałam nadzieję, że spotkam tę pisarkę na Festiwalu Kobiet Pióra i Pazura, nawet zabrałam ze sobą jedną z jej książek aby dostać autograf, ale niestety nie mogła przyjechać, a szkoda bo chętnie porozmawiałabym z nią o jej książkach. Zabieram się za "Łatwopalnych" :)
OdpowiedzUsuńTo faktycznie szkoda, że nie udało Ci się porozmawiać z Agnieszką, bo to fantastyczna osoba jest. :-) Mam jednak nadzieję, że nie wszystko stracone i w przyszłym roku spotkacie się na FLK, a może w jakimś innym miejscu. Co do "Łatwopalnych" to czekają Cię niesamowite emocje. Gwarantuję! Nie jest też tajemnicą, że już "się pisze" drugi tom tej historii. :-)
UsuńTo fakt autorka idzie jak burza, ale czasami co za dużo to nie zdrowo i łatwo się wyłożyć, ale nie chcę się w tej kwestii wypowiadać, gdyż nie miałam przyjemności czytać nic tej autorki, oczywiście bedę musiała szybciutko nadrobić i wyrobić sobie własne zdanie :)
OdpowiedzUsuńWiesz co? Akurat Agnieszce ta mnogość naprawdę wychodzi na zdrowie. Powiem Ci, że podziwiam ją za wytrwałość w tym, co robi i za to, w jaki sposób to robi. Każda jej książka ma w sobie tak ogromny ładunek emocjonalny, że rozkłada czytelnika na drobne kawałki. Sama się przekonaj i przeczytaj którąś z książek Autorki. :-)))
Usuń