środa, 7 października 2015

Justyna Wydra – „Esesman i Żydówka. Wojna i miłość”













Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
Poznań 2015





Kiedy myślimy o latach drugiej wojny światowej i nazistach, wówczas przed oczami stają nam dramatyczne obrazy z esesmanami w roli głównej. Ci, którzy urodzili się już po wojnie znają ją z opowiadań swoich rodziców czy dziadków albo z filmów i literatury. Druga wojna światowa z biegiem czasu stała się bowiem doskonałym tematem dla pisarzy i filmowców, którzy tworząc swoje dzieła pragną jak najdłużej zachować w ludzkiej pamięci tamte tragiczne chwile. Z roku na rok powstają lepsze i gorsze produkcje filmowe, zaś do księgarń i bibliotek trafiają coraz to nowe publikacje. Czasami są to wspomnienia naocznych świadków, których jest już coraz mniej, a niekiedy są to fikcyjne poruszające czytelnika historie, które de facto mogły wydarzyć się naprawdę. Uważam, że tego typu literatury nigdy nie będzie zbyt mało i wciąż trzeba ją tworzyć, żeby nie pozwolić młodym ludziom zapomnieć.

Zawsze, gdy słucham opowieści osoby, która przeżyła wojnę, doświadczyła na własnej skórze okrucieństwa esesmanów, czy też dane było jej przeżyć obóz koncentracyjny, zadaję sobie pytanie, kto będzie nam opowiadał o tamtych latach, kiedy naocznych świadków zabraknie? Czy wtedy druga wojna światowa nie przejdzie przypadkiem do lamusa, a my zajmiemy się zupełnie innymi sprawami, znacznie nam bliższymi? Przyznam, że nie chciałabym, żeby tak się stało. Dlatego za każdym razem, kiedy na polski rynek wydawniczy wchodzi książka o tematyce wojennej, bardzo się z tego cieszę. Moja radość jest podwójna, gdy widzę, że autorem/autorką jest osoba młoda, jak Justyna Wydra – autorka Esesmana i Żydówki. Wtedy wiem, że w ludziach młodych również drzemie pragnienie pisania o rzeczach ważnych.

Pomysł na fabułę książki nie jest wcale nowy. Wielu pisarzy sięgnęło już po motyw miłości pomiędzy hitlerowcem-katem a jego ofiarą. Na świecie jest również wielu autorów, którzy w swoich książkach próbują nadać ludzką twarz wyznawcom Adolfa Hitlera (1889-1945). Głównie chodzi tutaj o literaturę kobiecą, gdzie pozytywne uczucia rodzące się pomiędzy faszystą a jego ofiarą wcale nie należą do rzadkości. Wspomnę chociażby o takich pisarkach, jak Danielle Steel, Eva Weaver czy Jodi Picoult. Pomimo że wymienione przeze mnie autorki opowiadają fikcyjne historie, to jednak nie oznacza to, że „dobrych Niemców” w ogóle nie było. Otóż byli i trzeba o nich pamiętać. Historia podaje nawet ich nazwiska. W żadnym wypadku nie chcę tutaj wybielać nazistów. Chciałabym tylko oddać sprawiedliwość tym, którzy pomimo niezwykle trudnych czasów potrafili sprzeciwić się swojemu psychopatycznemu zwierzchnikowi i czasami nawet kosztem własnego życia ratowali swoje ofiary albo zwyczajnie odmawiali wykonania na nich wyroku śmierci, za co sami trafiali na szubienicę albo przed pluton egzekucyjny składający się z ich kolegów.

Pisząc o wojnie autor raczej nie wykazuje się jakąś szczególną inwencją twórczą, ponieważ wszystkie te książki są do siebie bardzo podobne. W takim przypadku znacznie bardziej liczy się wykonanie, aniżeli pomysłowość. Wbrew pozorom pisanie o wojnie nie jest wcale takie łatwe. Trzeba bowiem oddać w sposób wiarygodny przerażającą okupacyjną atmosferę, a także skupić się na emocjach bohaterów. Z jednej strony należy pokazać jak bardzo byli odważni, walcząc w ruchu oporu, zaś z drugiej jak bardzo bali się nie tylko o swoje życie, ale także o życie swoich bliskich. Czy zatem Justyna Wydra poradziła sobie na tym polu? Myślę, że nie do końca. O ile strona historyczna jest w zasadzie bez zarzutu, to kwestia emocjonalna poszczególnych postaci nieco kuleje, ponieważ targające bohaterami uczucia – oprócz miłości – nie są żywe, tylko potraktowane w sposób „suchy” i powierzchowny. Aby napisać tego typu książkę autor musi też być co najmniej niezłym psychologiem. W dodatku druga wojna światowa nie jest w żadnym razie tematem, którym należałoby się bawić i traktować go lekko, pomimo że ludzie żyjący w okupowanej Polsce wcale nie byli pozbawieni poczucia humoru, który pozwalał im przeżyć i nie zwariować.

Akcja powieści rozgrywa się w okupowanym Krakowie, a potem – już po zakończeniu wojny – w Gliwicach, aby po jakimś czasie w dramatycznych okolicznościach przenieść się do Niemiec. Głównymi bohaterami są Żydówka Debora Singer oraz młody esesman Bruno Kramer. Naszych bohaterów poznajemy w momencie, gdy z transportu przewożącego Żydów do obozu w Auschwitz ucieka grupa więźniów. Jest rok 1943, więc sam środek wojny. Oczywiście eskortujący transport esesmani natychmiast podejmują działania, które mają na celu złapanie uciekinierów albo po prostu ich zabicie. Jedną z więźniarek jest wspomniana już Debora Singer. Niestety, w chwili, gdy wyskakiwała z pociągu wylądowała na ziemi tak nieszczęśliwie, że boleśnie skręciła nogę w kostce, dlatego też o dalszej ucieczce nie może być już mowy. Debora wie, że kiedy zostanie odnaleziona przez esesmana, czeka ją śmierć. Przecież oni nie mają litości. Jeden strzał i po sprawie, o ile najpierw nie będą chcieli się z nią zabawić, jak to mają w zwyczaju.

Kiedy zrozpaczona Debora siedzi tak ukryta w jakichś zaroślach, do jej uszu dochodzi odgłos czyichś ciężkich kroków. Serce dziewczyny o mało nie wyskoczy z piersi. Oby tylko śmierć była natychmiastowa i bezbolesna. Ona wie, że za tymi ciężkimi krokami, które słychać coraz bliżej, kryje się jej kat. Na spotkanie z nim twarzą w twarz nie musi długo czekać. I kiedy już dziewczyna jest przekonana, że za moment jej krótkie życie dobiegnie końca, staje się cud. Esesman wcale nie ma zamiaru jej zabić. Przygląda się jej uważnie i zaczyna rozmowę. Debora nie przestaje czuć paraliżującego strachu i nie rozumie niecodziennego zachowania Niemca, ale też budzi się w niej jakiś bunt, który każe do ostatniej minuty bronić swojej godności. Szybko okazuje się, że Bruno i Debora wcale nie są sobie obcy. Oni już kiedyś się spotkali, choć dziewczyna zdaje się tego nie pamiętać. To Bruno wie, że zawdzięcza Deborze życie.

Opisane powyżej dramatyczne okoliczności stają się początkiem niezwykłej znajomości pomiędzy okrutnym esesmanem, który ma na swoim koncie mnóstwo ludzkiego cierpienia, a młodą kobietą żydowskiego pochodzenia, która już za samą narodowość powinna zostać rozstrzelana. Z dnia na dzień obydwoje czują, że zaczyna ich łączyć uczucie, nad którym nie będą w stanie zapanować. Oczywiście jest to uczucie bardzo trudne, zważywszy na czas, w jakim przyszło im żyć, lecz mimo to ich spotkania stają się coraz częstsze, a Bruno rozkłada, jak gdyby ochronny parasol nad Deborą. Czy zatem nie przyjdzie im kiedyś srogo zapłacić za tę zakazaną miłość? Co stanie się, kiedy cała sprawa wyjdzie na jaw? Jak zareagują zwierzchnicy esesmana, gdy dowiedzą się, że ten zamiast mordować, udziela pomocy? Czy członkowie ruchu oporu, w którym działa Debora nie będą chcieli się jej pozbyć i zlikwidować na mocy wyroku sądu Polskiego Państwa Podziemnego?


Deportacja Żydów z krakowskiego getta w marcu 1943 roku


Trzeba przyznać, że historia miłości Debory i Bruna jest niezwykła, piękna i romantyczna, a jest taka tylko dlatego, że Autorka dość znacząco ją wyidealizowała. Zdaję sobie sprawę z tego, że Justyna Wydra miała swoją własną koncepcję napisania powieści i tego pomysłu twardo się trzymała. Ale czy w takim razie nie zaszkodziło to książce pod względem jej wiarygodności? Nie sądzę, żeby w realnym wojennym świecie zwierzchnicy Debory z ruchu oporu potraktowali całą sprawę łagodnie i bez jakichkolwiek konsekwencji. Przecież dziewczyna zadawała się z faszystą, który był dla Polaków i Żydów wrogiem numer jeden! Nie był przecież członkiem Polskiego Państwa Podziemnego i szpiegiem, który zdradzał Trzecią Rzeszę! Pamiętajmy, że kobiety, które wchodziły w jakiekolwiek bliższe osobiste kontakty z esesmanami były albo likwidowane przez członków ruchu oporu, albo też – jeśli miały sporo szczęścia – traciły tylko swoją urodę. Natomiast jeżeli kontakty te miały na celu rozpracowanie wroga, to wtedy sprawa wyglądała zupełnie inaczej. W tym przypadku ruch oporu jest bardzo łaskawy dla Debory, a ona nie ponosi praktycznie żadnych konsekwencji dotyczących jej znajomości z esesmanem.

Z kolei Bruno stoi, jak gdyby w rozkroku, a pod nogami ma zasady działania Trzeciej Rzeszy, według których zobligowany jest postępować, i dobro swoich ofiar. Jest to sytuacja bardzo trudna, szczególnie dla kogoś, kto od pewnego czasu brzydzi się przemocą wobec niewinnych ludzi. Ponieważ akcja części powieści rozgrywa się w Krakowie, przed sięgnięciem po książkę sądziłam, że oczami wyobraźni zobaczę okupowany Kraków, poznam życie jego zwykłych mieszkańców, będę świadkiem spotkań członków ruchu oporu. Niestety, niczego takiego nie widziałam. Owszem, wojna w Krakowie wyglądała nieco inaczej niż w Warszawie. Była może delikatniejsza, jeśli w ogóle w tym kontekście można użyć tego słowa. Niemniej, chciałabym to wszystko odczuć namacalnie. Chciałam, żeby atmosfera okupowanego Krakowa mnie wchłonęła, a tak się nie stało. Podobnie też rzecz przedstawia się, jeśli chodzi o emocje bohaterów. Autorka skupia się jedynie na ich miłości, jak gdyby zapominając, że wszystko to, co dzieje się obok jest równie ważne. Uważam więc, że wydarzenia, które rozgrywają się w Krakowie powinny być bardziej rozbudowane, bo tak naprawdę to one stają się początkiem tego, co czeka zarówno bohaterów, jak i samego czytelnika po przeniesieniu akcji powieści do Gliwic, a potem do powojennych Niemiec. Jest to powieść jednowątkowa, co niestety działa na jej niekorzyść. 

Skoro już mowa o Gliwicach, to na tym polu doznałam emocjonalnego szoku. Okazało się bowiem, że ofiary wojny były w stanie upodlić się i stać się dokładnie takie same, jak ich okupant, kiedy jeszcze myślał, że wojnę wygra. Oczywiście zrozumiałe są gniew, złość i mordercza chęć zemsty celem wyrównania rachunków, ale czy w związku z tym należy zniżać się aż do takiego poziomu, jak robią to nasi bohaterowie poboczni? Smutne jest, że ten motyw w powieści wcale nie jest fikcją. Takie rzeczy działy się naprawdę. Justyna Wydra tak pokierowała fabułą powieści, że prawdę powiedziawszy bardziej żal jest kata, aniżeli ofiary. Dlaczego? Otóż Bruno Kramer swoim postępowaniem wobec Debory, a także innych ludzi, którym na pewno nie powinien pomagać w żaden sposób, budzi w czytelniku współczucie. Z kolei Debora Singer ciągłym niezdecydowaniem i poniekąd zdradą miłości swojego życia, co oczywiście jest jak najbardziej zrozumiałe, powoduje, że czytelnik czasami jest na nią wściekły. W końcu decyzje podejmuje za nią samo życie. Na pewno Deborze nie można odmówić odwagi. Ostatecznie nasi główni bohaterowie muszą zapłacić naprawdę wysoki rachunek za swoją miłość, ale to uczucie jest tego warte. 

Esesman i Żydówka to powieść, którą warto przeczytać, bez względu na to, czy gustujemy w literaturze wojennej, czy też mamy jakieś inne preferencje czytelnicze. Książka nie jest doskonała i posiada swoje niedociągnięcia, zarówno fabularne, jak i warsztatowe, ale mimo to stanowi lekturę niezwykle poruszającą i dającą do myślenia. Ta książka sprawia, że widzimy zupełnie inną twarz faszysty niż ta, którą generalnie znamy z historii. Fabuła powieści doskonale nadaje się do przedyskutowania, na przykład podczas spotkań Dyskusyjnych Klubów Książki, które działają przy polskich bibliotekach. Można bowiem bez końca poddawać analizie psychologicznej Deborę i Bruna, a i tak nie jest możliwe wyciągnięcie z niej jednego wspólnego wniosku.








3 komentarze:

  1. Cudowna książka, którą przeczytałam w tempie błyskawicznym!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo chciałabym przeczytać tę historię. Uwielbiam tego typu książki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Miło wspominam tę książkę, choć zazwyczaj sięgam po zupełnie inne ;)
    Pozdrawiam serdecznie ;*
    http://ravenstarkbooks.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń