środa, 24 czerwca 2015

Lucy Maud Montgomery – „Błękitny Zamek”













Wydawnictwo: EGMONT POLSKA
Warszawa 2013
Tytuł oryginału: The Blue Castle
Przekład: Joanna Kazimierczak





Zanim Błękitny Zamek ukazał się po raz pierwszy drukiem w 1926 roku, Lucy Maud Montgomery wydała już kilka innych książek, dzięki czemu zyskała reputację autorki odnoszącej sukcesy. W 1908 roku wydawnictwo L.C. Page & Company z Bostonu wydało pierwszą jej powieść zatytułowaną Ania z Zielonego Wzgórza, która w ciągu roku doczekała się aż sześciu edycji i osiągnęła sprzedaż w liczbie dziewiętnastu tysięcy egzemplarzy. Przez całe swoje życie Lucy Maud Montgomery publikowała swoje książki konsekwentnie i w niemałej ilości; tworzyła też setki krótkich opowiadań i wierszy. Jej druga powieść Ania z Avonlea pojawiła się na rynku wydawniczym w 1909 roku, a zaraz po niej ukazały się: Dziewczę z sadu (1910), Historynka vel Wakacje na starej farmie (1911), Opowieści z Avonlea (1912), Złocista droga (1913), trzecia część serii o Ani Shirley – Ania na Uniwersytecie (1915) – a potem The Witchman and Other Poems (1916), Wymarzony dom Ani (1917), autobiograficzna książka zatytułowana The Alpine Path (1917), Dolina Tęczy (1919), Rilla ze Złotego Brzegu (1920), oraz pierwsze dwie powieści trylogii, której bohaterką jest Emilka, czyli Emilka ze Srebrnego Nowiu (1923) i Emilka dojrzewa (1925). Wtedy też, chcąc wyjść naprzeciw nowym oczekiwaniom ze strony czytelników, i może w pewnym stopniu wbrew samej sobie, Lucy Maud Montgomery zaczęła szukać jakiejś alternatywy dla swoich osobistych doświadczeń. I tak oto powstał Błękitny Zamek.

Do tego momentu pisanie zawsze było niezwykle ważne dla Montgomery nie tylko jako jej kariera zawodowa, ale też w kontekście odnalezienia drogi, która pozwoliłaby jej poradzić sobie z ogromnymi osobistymi problemami. Tak naprawdę Maud swoimi myślami i uczuciami zaczęła dzielić się na łamach pewnego czasopisma, kiedy miała szesnaście lat, a potem robiła to praktycznie przez resztę swojego życia. Osobiste problemy, a także zły stan zdrowia spustoszony przez wybuch pierwszej wojny światowej, jak również coraz większa samotność w nieszczęśliwym małżeństwie sprawiły, że Lucy Maud Montgomery przerwała pisanie trzeciej części opowieści o pełnej werwy Emilce i po raz pierwszy skupiła się na książce zaadresowanej tylko i wyłącznie do dorosłych czytelników. Oczywiście chodzi o Błękitny Zamek.

Pierwsze recenzje nie były zbyt pochlebne, ponieważ krytycy uważali, że Błękitny Zamek nie przekonuje ich do tego, aby móc uznać tę powieść za poważny romans, lecz jedynie za „rozśmieszającą komedyjkę”. Główną bohaterką jest Valancy Stirling mieszkająca w Deerwood, która właśnie kończy dwadzieścia dziewięć lat i już praktycznie pogodziła się z tym, że zostanie starą panną. W dodatku dziewczyna żyje ze zgorzkniałą i zamkniętą w sobie matką, a do tego jest stale wyśmiewana przez członków swojej wielopokoleniowej rodziny. Tak więc Valancy zdaje sobie sprawę, że nigdy tak naprawdę nie żyła i nie ma już na co czekać. Takim punktem zwrotnym w jej życiu staje się diagnoza miejscowego lekarza, który twierdzi, że Valancy jest tak bardzo poważnie chora na serce, iż czeka ją tylko rok życia. Wtedy też dziewczyna postanawia odrzucić wszelkie konwenanse i po prostu gonić za swoim szczęściem. Pragnie również uwolnić się od tych, którzy ją prześladują. Valancy zaczyna więc przebywać w towarzystwie niejakiego Ryczącego Abla, który jest alkoholikiem i mieszka z chorą córką Cissy. Kobieta jest niezamężna pomimo że kiedyś urodziła dziecko, które zmarło w rok po swoich narodzinach. W tym samym czasie Valancy Stirling proponuje małżeństwo mężczyźnie, który powszechnie uznawany jest za bandytę, pijaka i generalnie przypisuje się mu jak najgorsze cechy. To Barney Snaith, którego tajemnicza przeszłość wywołuje u tubylców jak najgorsze myśli.

Pierwsze wydanie Błękitnego Zamku
(1926)
Dlaczego zatem krytycy uznali, że powieść nie może odnieść sukcesu? Otóż stwierdzono, że za niepowodzenie tej historii odpowiada sposób, w jaki Valancy zmienia nagle swoją osobowość, kiedy odkrywa, że jest śmiertelnie chora, a także sposób, w jaki zakończone są wszystkie wątki. Chodziło głównie o to, że Maud wyjaśniła je zbyt starannie i jasno. Uznano bowiem, że wszystko w tej powieści jest nazbyt proste, a więc nieco podejrzane, co nie przystoi tak uznanej autorce, jaką była wówczas Lucy Maud Montgomery. W związku z tym zrozumiałe jest, dlaczego przez lata krytycy albo ignorowali tę książkę, albo wyrażali się o niej niepochlebnie. Poza tym twierdzili też, że Błękitny Zamek zupełnie nie pasuje do rodzaju literatury, do którego Montgomery zdążyła już przyzwyczaić opinię publiczną. Autorkę traktowano jako tę, która tworzy tylko dla dzieci i młodzieży, a tu nagle taka odmiana. Nie rozumiano dlaczego tak się stało, a skoro nie rozumiano, to po prostu skrytykowano.

Jedna z pierwszych recenzji pojawiła się w Punch w 1926 roku, w której natychmiast uznano Błękitny Zamek za „powieść sentymentalną”. Z kolei w dniu 18 września 1926 roku The Saturday Review of Literature ostrzegał, że „czytelnik z łatwością dostrzeże, iż choroba Valancy wcale nie jest śmiertelna, i że w swoim wewnętrznym buncie bohaterka dojrzewa i rozwija się z opóźnieniem, a do tego – niczym na loterii – wygrywa wybranka swojego serca, z którym będzie żyć długo i szczęśliwie. Lecz jednocześnie te wszystkie utracone możliwości są w powieści rozłożone z wdziękiem, niewielką dawką humoru i znacznego miłosiernego oporu. No i oczywiście ta historia jest bez wątpienia przeznaczona tylko i wyłącznie dla kobiet.

Natomiast The New York Times Book Review donosił w dniu 26 września 1926 roku, że nowa książka Montgomery „chociaż jest może bardziej dojrzała, niż jej poprzednie powieści, to niewątpliwie od pierwszej do ostatniej strony ta niewielkich rozmiarów opowieść stanowi sentymentalnie wykończony romans, w którym roi się od całkowicie przerysowanych fikcyjnych postaci, lecz mimo to opowiada dobrze wykreowaną historię z domieszką humoru i tragizmu.” Zarówno The Times Literary Supplement, jak i The Candian Bookman w swoich recenzjach zinterpretowały postać Valancy Stirling jako klasycznego bajkowego Kopciuszka. Ten drugi tytuł posuwa się znacznie dalej, twierdząc, że „w powieści jest jakaś małostkowość, która każe współczuć bohaterce, natomiast kwestie, które Valancy wypowiada w swoim buncie są długie i wydają się nielogiczne. Niemniej w wyniku tych ograniczeń książka nie jest napisana poniżej przyjętego standardu.

Wydanie, które czytałam.
Wyd. Nasza Księgarnia (1985)
Pomimo tych opinii, w ciągu kolejnych kilku dekad od wydania, Błękitny Zamek niemalże znikł z pola widzenia. Ponownie zainteresowano się Błękitnym Zamkiem dopiero 25 grudnia 1987 roku, kiedy to w swoim artykule opublikowanym w Kingston Whig-Standard, Maureen Garvie oskarżyła australijską pisarkę Colleen McCullough (1937-2015) o plagiat tekstu Lucy Maud Montgomery w powieści zatytułowanej The Ladies of Missalonghi (1987).  Wówczas wśród czytelników i fanów Montgomery fakt ten wywołał niemałe oburzenie. Czy tak było w istocie? Na pytanie, czy faktycznie australijska pisarka posłużyła się fabułą Błękitnego Zamku, aby stworzyć własną książkę należałoby odnaleźć odpowiedź, pisząc osobny tekst i porównując obydwie historie.

Błękitny Zamek po raz pierwszy został opublikowany w sierpniu 1926 roku przez wydawnictwo McClelland & Steward Limited z Toronto, natomiast po raz drugi książka ukazała się drukiem w grudniu tego samego roku. Od tamtej pory powieść wydano już w ponad siedemdziesięciu pięciu nakładach. Dodatkowo historia Valancy Stirling została przedstawiona w formie sztuki teatralnej zarówno w Polsce, jak i w Kanadzie. W rzeczywistości po przetłumaczeniu jej na język polski przez młodą Żydówkę, która ukrywała się przed nazistami, premiera Błękitnego Zamku odbyła się w Krakowie w 1982 roku. Najważniejsze jest jednak to, że do napisania powieści Montgomery zainspirowało wiele autentycznych osób i zdarzeń, które miały miejsce w jej życiu. Najbardziej rzuca się w oczy umiejscowienie akcji powieści w Bala (Deerwood) nad jeziorem Muskoka, zamiast na Wyspie Księcia Edwarda, jak ma to miejsce w innych powieściach autorstwa Maud. To miejsce zainspirowało Montgomery już wtedy, gdy wraz z mężem i dziećmi spędziła tam dwa tygodnie w lecie 1922 roku. Wtedy też w liście do pana McMillana datowanym na dzień 22 września 1922 roku napisała:

Pewnego wieczoru siedziałam samotnie na werandzie przez dwie godziny […] Byłam w nastroju, który sprzyjał marzeniom. A więc marzyłam. Wybrałam się na wyspę, która bardzo mi się podobała […] Wybudowałam tam letniskowy domek i elegancko go umeblowałam. Urządziłam dom na łodzi motorowej. Zaprosiłam tam gości – wszyscy byli moimi bratnimi duszami. Była tam stara, poczciwa ciocia Annie, moja kuzynka Frede, która zginęła w 1919 roku, lecz ponownie żyła w moim śnie, a także moja kuzynka Bertie McIntyre, której nie widziałam od sześciu lat. Byłeś tam także Ty. Tak więc byliście tam wszyscy, jako nasi „imprezowi goście”. Spędziliśmy tam całe beztroskie lato. Przeżyłam to w każdym szczególe. Pływaliśmy, żeglowaliśmy, łowiliśmy, nurkowaliśmy i przesiadywaliśmy aż do letnich zachodów słońca na werandach rozświetlonych księżycową poświatą […] i zawsze rozmawialiśmy – była to satysfakcjonująca rozmowa bratnich dusz.*

Ten list ujawnia wiele kwestii. Tym, co jest najbardziej widoczne, staje się poczucie komfortu i uroku, jakie Montgomery otrzymywała od przyrody. To właśnie to miejsce okazało się dla niej naturalną inspiracją, gdzie była w stanie doświadczyć poczucia harmonii z otaczającym ją światem. Co więcej, dla Maud istniała pewna naturalna sfera, w której czuła się najbardziej zadowolona i która pozwalała jej przekraczać pojęcie czasu i przestrzeni; natomiast ludzie, których kochała, a którzy nie żyli lub byli akurat nieobecni, w jej marzeniach pojawiali się na nowo. To miejsce stanowiło klucz do pracy Montgomery, a w szczególności przyczyniło się do powstania Błękitnego Zamku. Maud odnalazła inspirację także w dziełach takich amerykańskich poetów, jak Walt Withman (1819-1892), Henry David Thoreau (1817-1862), czy Ralph Waldo Emerson (1803-1882). Wszyscy oni na różne sposoby głosili istotę poszukiwania duchowości, która oparta jest na kwestiach bardziej osobistych, niż konwencjonalna ortodoksyjna religia. Tę duchowość można odnaleźć poprzez udział w symbiozie z przyrodą i wszechświatem.

Zdaniem Mary Rubio, Lucy Maud Montgomery pisząc Błękitny Zamek w wieku pięćdziesięciu lat, musiała wciąż pamiętać swoje własne doświadczenia z młodości, kiedy mając dwadzieścia dziewięć lat – jak powieściowa Valancy Striling – odczuwała litość ze strony innych ludzi spowodowaną brakiem męża. Zapewne pamiętała o swojej własnej desperacji w kwestii wyjścia za mąż, a jej wybór mężczyzny swojego życia był bardzo ograniczony, gdyż mieszkała wtedy w Cavendish, gdzie raczej nie było w kim przebierać. Niemniej bez względu na to, czym kierowała się Lucy Maud Montgomery przy kreowaniu historii Valancy Striling, stworzyła piękną historię, która od wielu lat wyciska łzy z oczu czytelniczek. Moim zdaniem bardzo dobrze się stało, że Autorka zdecydowała się odejść od literatury dziecięcej i młodzieżowej, aby stworzyć opowieść przeznaczoną dla dorosłych. Całą serię o Ani Shirley przeczytałam dość późno, więc obce są mi nastoletnie zachwyty nad tymi książkami. Z kolei Błękitny Zamek wywarł na mnie bardzo pozytywne wrażenie i możliwe, że kiedyś jeszcze do tej powieści wrócę. Oczywiście jest kilka wersji tej książki w polskim przekładzie, dlatego mogą się one od siebie różnić. Do mnie trafiło tłumaczenie z 1926 roku, gdzie Valancy Stirling ma na imię Joanna, natomiast wybranek jej serca – Barney Snaith to Edward. Jest też kilka innych różnic, więc w tej sytuacji chyba najlepiej przeczytać książkę w oryginale, która jest dostępna za darmo w Internecie.






* Przekład własny. 




7 komentarzy:

  1. To bardzo ciekawa historia. Słyszałam, że ,,Błękitny zamek" znacznie się różni od innych pozycji autorki, ale nie spodziewałam się, że była tak niedoceniana przez krytyków.

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam, kocham wracać do tej książki. Jest to inne oblicze Montgomery, ale bardzo, bardzo lubiane przeze mnie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam to stare wydanie z 1985 r. Muszę w końcu przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam to samo tłumaczenie, ale wszyscy nazywają się jak trzeba… :)
    Lubię bardzo, jedna z dwóch książek LMM do których wracam (drugą jest Jane of Lantern Hill), do reszty po skończeniu nastu lat już mnie jakoś nie ciągnie.
    I jeśli się komuś nie podoba ten romans to ja nawet rozumiem, jest taki jakby nie urodzony do końca i nie porywający ;) 'Błękitny zamek' to dla mnie raczej opowieść o romansie z samą sobą, opisujący miłość i szacunek do samej siebie i za to go lubię.

    OdpowiedzUsuń