sobota, 20 czerwca 2015

Karol Bunsch – „Wywołańcy” # 12














Wydawnictwo: WYDAWNICTWO LITERACKIE
Kraków 1969
Seria: Powieści Piastowskie





Wraz ze wzrostem świadomości narodowej w Polsce ożyła również tradycja królewskiego majestatu Bolesławów, czyli Bolesława I Chrobrego (967-1025) i Bolesława II Szczodrego zwanego też Śmiałym (ok. 1042-ok. 1082). Pojęcie „Królestwo Polskie”, którego terytorialna część na skutek koronacji Przemysła II (1257-1286) została faktycznie zacieśniona do Wielkopolski wraz z Pomorzem, z początkiem XIV wieku coraz częściej rozciągano na całość ziem polskich. Pomimo że Władysław I Łokietek (1261-1333) jeszcze przed zajęciem Wielkopolski niekiedy zwykł tytułować siebie „księciem Królestwa Polskiego”, to jednak wcale nie miał na myśli wąskiego dzielnicowego sensu tego tytułu. Tym bardziej nie chodziło mu o taki dzielnicowy tytuł, gdy po opanowaniu Wielkopolski czasami nazywał siebie księciem bądź dziedzicem „całego Królestwa Polskiego”. Tak więc celowo upowszechniane przez kancelarię Władysława Łokietka pojęcie terytorialne i prawnopaństwowe Królestwa Polskiego wyprzedziło sam akt koronacji królewskiej i było przygotowaniem tego aktu. Na ten krok nie zdecydowano się jednak pochopnie, lecz przez szereg lat mobilizowano opinię społeczeństwa i czekano na właściwy moment zarówno w Stolicy Apostolskiej, jak i na arenie międzynarodowej. Podczas zjazdu w Sulejowie w 1318 roku, w którym wzięli udział dostojnicy duchowni oraz świeccy, uchwalono petycję koronacyjną adresowaną do papieża, z którą do Awinionu miał wyruszyć gorliwy zwolennik przyszłego króla – wrocławski biskup Gerward (?-1323). Niemniej nie obyło się bez znacznych kosztów finansowych i obietnic akcji chrystianizacyjnej na Wschodzie. Starania ze strony polskiej natrafiły na sprzeciw Jana Luksemburczyka (1296-1346), który przypisywał sobie prawo do korony polskiej należne mu po dynastii Przemyślidów.

Trzeba pamiętać, że sytuacja polityczna panująca wówczas w Europie sprzyjała Władysławowi Łokietkowi. W walce o cesarski tron w Niemczech po przeciwnych stronach stanęli Ludwik IV Bawarski (1282/1287-1347), który popierany był przez Jana Luksemburczyka oraz Fryderyk Habsburg zwany Pięknym (1289-1330), którego z kolei wspierał papież Jan XXII (ok. 1244-1334). W tych okolicznościach w niezwykle zawoalowanej formie papież wyraził zgodę na koronację Władysława Łokietka, która odbyła się 20 stycznia 1320 roku w katedrze krakowskiej przy użyciu insygniów koronacyjnych. Dawne insygnia pochodzące z czasów Bolesława II Szczodrego wywiózł Przemysł II z Krakowa do Gniezna, a stąd po koronacji Wacława II (1271-1305) trafiły do Czech, gdzie zaginęły. Teraz odrodzone Królestwo Polskie pod panowaniem Władysława Łokietka stanęło w obliczu bardzo trudnych problemów rzeczywistej integracji państwa oraz uregulowania stosunku do koronowanego władcy niechętnych mu nierzadko książąt dzielnicowych.

Władysław I Łokietek
Portret pochodzi z 1860 roku.
autor grafiki: Aleksander Lesser (1814-1884)
Wywołańcy to drugi tom trylogii, której akcja dzieje się za czasów panowania Władysława Łokietka, a jednocześnie jest to kolejna cześć cyklu zatytułowana Powieści Piastowskie. Z Władysławem Łokietkiem czytelnik spotkał się już na kartach powieści Wawelskie Wzgórze, natomiast zakończeniem tej historii będzie Przełom – książka, która równocześnie zakańcza serię o dynastii Piastów. Jak wiadomo warunki fizyczne Władysława Łokietka nie należały do imponujących. Był on bardzo niskiego wzrostu, co często stanowiło powód do kpin, stąd też jego przydomek. Niemniej patrząc na przykład na portret Władysława Łokietka autorstwa Jana Matejki (1838-1893) można odnieść wrażenie, że był to władca srogi, który wymagał posłuchu i poszanowania. Z kolei z grafiki Aleksandra Lessera spogląda król o łagodnym spojrzeniu i zamyślonym obliczu. Mniej więcej w ten sposób przedstawia go Karol Bunsch w swoich powieściach. Z jednej strony jest to władca łagodny, który potrafi wiele zrozumieć i wybaczyć, lecz z drugiej potrafi też być okrutny i porywczy, jak każdy Piast. Gdyby jego charakter był inny, to zapewne nie pisalibyśmy dzisiaj o nim, jako o królu, który zdołał na powrót zjednoczyć ziemie polskie i przywrócić koronę.

Tak naprawdę Władysława Łokietka trudno jest ocenić w sposób jednoznaczny. Z pewnością wytrwale dążył do celu, którym było zjednoczenie Polski. Nie było to łatwe, dlatego można rzec, iż dopomogło mu w tym po prostu zwykłe szczęście. Nie wiadomo jak potoczyłyby się jego losy, gdyby nie nagłe zgony kolejnych władców: Leszka Czarnego (1241-1288), Henryka IV Probusa (ok. 1258-1290), Kazimierza II Łęczyńskiego (ok. 1265-1294), wspomnianego już Przemysła II Wielkopolskiego, a także Wacława II oraz Wacława III (1289-1306) i wreszcie Henryka III Głogowczyka (ok. 1260-1309). Być może w innej sytuacji Władysław do końca życia pozostałby księciem niewielkiego Brześcia. Pretensje do Władysława Łokietka można mieć natomiast o to, że utracił Pomorze Gdańskie i zraził do siebie władców śląskich z powodu zbyt mało skutecznej polityki. Z drugiej strony jednak gdyby nie jego rządy, Polska zapewne stałaby się częścią składową monarchii Luksemburgów, bądź też już wtedy dokonano by jej rozbioru. To właśnie za jego dosyć niespokojnego panowania Polska po raz pierwszy popadła w poważny konflikt z Krzyżakami i nawiązała sojusz z Litwą. Na skutek koronacji na Wawelu Władysław Łokietek utrwalił pozycję Polski jako Królestwa. Wtedy też nastąpił początek działań zmierzających do wewnętrznej unifikacji państwa; zaczęto organizować ogólnopolską kancelarię oraz administrację, jak również skarbowość. Jak pokazuje historia działania te z powodzeniem kontynuował jego syn – Kazimierz III Wielki (1310-1370).

Władysław I Łokietek stał się bohaterem wielu legend oraz opowieści, które były szczególnie żywe wśród polskiego ludu w okresie niewoli i zaborów. Jedna z legend ma związek z pewną jaskinią znajdującą się obecnie w Dolinie Sąspowskiej na północno-zachodnim zboczu Chełmowej Góry w obrębie Ojcowskiego Parku Narodowego. Z tego też powodu jaskinia zwana jest Jaskinią Łokietka. O czym zatem jest ta legenda? Otóż pewnego dnia król czeski Wacław II postanowił najechać ziemie polskie, na których władzę sprawował właśnie Władysław Łokietek. Czesi uderzyli na Kraków z ogromną siłą, co zmusiło obrońców miasta do ucieczki i zebrania oddziałów do dalszej walki. Książę Władysław bardzo długo musiał uciekać przed czeskim pościgiem, a nie było to łatwe, ponieważ wróg wciąż deptał mu po piętach. W pewnej chwili Łokietek doszedł do wniosku, że skoro nie może uciec, to postanowi się gdzieś ukryć. Tak więc rozejrzał się dookoła i wreszcie na zboczu pobliskiej góry dostrzegł szczelinę, która najwyraźniej prowadziła w głąb ziemi. Odetchnął z ulgą, uznając, że nareszcie odnalazł miejsce, którego szukał, lecz mimo to już po chwili ogarnął go strach, kiedy pomyślał, że ci, którzy go gonią również mogą ją zauważyć, a on ukryty w szczelinie znajdzie się w pułapce, z której nie będzie mógł uciec. W tym momencie usłyszał za sobą rżenie koni. Nie było więc czasu na dalsze zastanawianie się, a tym bardziej na ucieczkę. Wskoczył zatem nasz Łokietek do owej szczeliny i zaczął się żarliwie modlić o ratunek. Tuż po tym, jak Władysław ukrył się w skalnej rozpadlinie, zobaczył, jak z nawisu na cienkiej nici zniża się maleńki pajączek i natychmiast zaczyna tkać swoją nić. Pracował niezwykle szybko, a Łokietek wytrzeszczał ze zdumienia oczy i nie wierzył w to, co widzi. Oczywiście rycerze, którzy ścigali księcia dostrzegli wejście do jaskini. Wyznaczyli więc spośród siebie ludzi, którzy mieli sprawdzić, czy Władysław ukrywa się wewnątrz. Niemniej kiedy podeszli do szczeliny w skale ujrzeli tam delikatną, srebrzystą nic, a na niej małego pajączka. Stwierdzili zatem jednogłośnie, że niemożliwe jest, aby ktokolwiek mógł tędy przechodzić i natychmiast zawrócili do swoich kompanów. Łokietek zaś zatrzymał się w jaskini na dłużej. W jednej komorze spał, a w drugiej jadł, natomiast w jeszcze innej przyjmował rycerzy, którzy przysięgli mu wierność i pomoc w odzyskaniu ziem zajętych przez Czechów. Tak więc na pamiątkę tych niezwykłych wydarzeń jaskinia do dziś nazywana jest Jaskinią Łokietka, zaś wejścia do niej strzeże brama w kształcie pajęczej sieci.

Sala Rycerska w Jaskini Łokietka
fot. Rafał Kozubek
źródło

Tyle o legendzie. Wróćmy teraz do powieści. Gdybyśmy chcieli ocenić Łokietka na podstawie fabuły Wywołańców, to mogłoby okazać się to nieco trudne, ponieważ na pierwszy plan wcale nie wysuwa się książę, a mężczyźni, którzy w jakiś sposób mu się narazili i zostali wyjęci spod prawa, stąd właśnie określenie „wywołańcy”. Tak więc spotykamy Ostróżkę o marchewkowej czuprynie, którego z łatwością można wszędzie rozpoznać i który wciąż nie może zapomnieć o krzywdzie wyrządzonej mu przez biskupa krakowskiego Jana Muskatę (ok. 1250-1320); jest też Radocha, który stale rozmyśla o pewnej pięknej białogłowie, lecz nie może się z nią ożenić, bo ta należy już do kogoś innego, a on przecież jest mężem honorowym i nie zamierza sięgać po niewiastę, która go nie kocha i nie jest mu przychylna; jest też niejaki Braciszek – przyjaciel Ostróżki, który naraził się księciu tym, iż wraz ze swoim kompanem odprawił pogrzeb człowiekowi skazanemu za herezję; i na koniec ten najważniejszy – Krzych, który wciąż szuka swojego miejsca w życiu i stale podąża za własną tożsamością, czując bezustanne wyrzuty sumienia z powodu swojego haniebnego czynu.

Władysław Łokietek na skałach
w Ojcowie
autor: Wojciech Gerson (1831-1901)
Oczywiście tłem powieści jest nieustająca walka Władysława Łokietka o zjednoczenie ziem polskich. Karol Bunsch opisuje walkę księcia, której celem jest zajęcie Wielkopolski, jak również obszernie relacjonuje zdobycie Poznania. Zaognia się też spór z Krzyżakami o Pomorze Gdańskie. W dodatku ziemie polskie nawiedza fala głodu, zarazy i herezji. Na stosach płoną ludzie, którzy zapewne nie do końca są winni i ponoszą niezasłużoną śmierć w płomieniach. Tak więc dla naszych bohaterów znanych już z Wawelskiego Wzgórza przychodzi naprawdę bardzo trudny okres. Ich życie coraz bardziej się komplikuje. Radocha za zasługi w walce z Krzyżakami otrzymuje od Łokietka ziemię na pomorskim pograniczu, ale bardzo szybko przekonuje się, że nie każdy jest posłuszny księciu. Jemu również przychodzi walczyć siłą o swoje prawa. Z kolei Ostróżka i Braciszek uciekają do Wrocławia, gdzie stają się świadkami surowej rozprawy biskupa Henryka z Wierzbna (?-1319) z rzekomymi heretykami. Natomiast Krzych nareszcie zaczyna poznawać prawdę o swoim pochodzeniu, co sprawia, że popada w obłęd, który doprowadza go do konfliktu z prawem. Tym razem już chyba nie będzie mógł liczyć na łaskę księcia. W końcu podniósł rękę na Dom Boży, a tego nie wybaczy ani Kościół, ani monarcha! Jedyną pociechą dla Krzycha jest myśl o wiernej żonie i córeczce, której niestety nie było mu dane ujrzeć. Kończy się też wieloletni konflikt Władysława Łokietka z krakowskim biskupem Janem Muskatą. 

Jak każda z książek cyklu o Piastach, ta również napisana jest do tego samego schematu. Autor nie zmienia języka ani stylu. Jest wierny historii, choć w fabułę wplata wydarzenia fikcyjne związane z naszymi banitami, którzy nie są postaciami zaczerpniętymi z historii. Owszem, można przypuszczać, że są to bohaterowie wzorowani na mężczyznach żyjących w tamtym okresie, bo przecież nie da się wykluczyć, że takich wywołańców wówczas nie było. W miarę jak fabuła posuwa się do przodu, czytelnik dostrzega zmiany zachodzące w poszczególnych bohaterach. Na czoło wysuwa się przede wszystkim męska przyjaźń, której tak naprawdę nie może nic zniszczyć; nie zniszczy jej nawet miłość do tej samej kobiety.

Nie będę się powtarzać i ponownie zachwalać kolejnej książki, ponieważ przy poprzednich już wystarczająco dużo dobrego napisałam na temat tego cyklu. Dla mnie cała seria jest swoistym arcydziełem beletrystyki historycznej i zdania nie zmieniłam.






2 komentarze:

  1. Całej serii jeszcze nie przeczytałam, ale potwierdzam, warta poznania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już kończę, ale będę musiała jeszcze wrócić się do "Roku Tysięcznego" i "Braci", bo dopiero do mnie dotarły te dwie części.

      Usuń