Wydawnictwo: EGMONT POLSKA
Warszawa 2013
Tytuł oryginału: The Blue Castle
Przekład: Joanna Kazimierczak
Zanim Błękitny Zamek ukazał się po raz pierwszy drukiem
w 1926 roku, Lucy Maud Montgomery wydała już kilka innych książek, dzięki czemu
zyskała reputację autorki odnoszącej sukcesy. W 1908 roku wydawnictwo L.C. Page
& Company z Bostonu wydało pierwszą jej powieść zatytułowaną Ania z
Zielonego Wzgórza, która w ciągu roku doczekała się aż sześciu edycji i
osiągnęła sprzedaż w liczbie dziewiętnastu tysięcy egzemplarzy. Przez całe
swoje życie Lucy Maud Montgomery publikowała swoje książki konsekwentnie i w niemałej
ilości; tworzyła też setki krótkich opowiadań i wierszy. Jej druga powieść Ania
z Avonlea pojawiła się na rynku wydawniczym w 1909 roku, a zaraz po niej
ukazały się: Dziewczę z sadu (1910), Historynka vel Wakacje na
starej farmie (1911), Opowieści z Avonlea (1912), Złocista droga
(1913), trzecia część serii o Ani Shirley – Ania na Uniwersytecie (1915)
– a potem The Witchman and Other Poems (1916), Wymarzony dom Ani
(1917), autobiograficzna książka zatytułowana The Alpine Path (1917), Dolina
Tęczy (1919), Rilla ze Złotego Brzegu (1920), oraz pierwsze dwie
powieści trylogii, której bohaterką jest Emilka, czyli Emilka ze Srebrnego
Nowiu (1923) i Emilka dojrzewa (1925). Wtedy też, chcąc wyjść
naprzeciw nowym oczekiwaniom ze strony czytelników, i może w pewnym stopniu
wbrew samej sobie, Lucy Maud Montgomery zaczęła szukać jakiejś alternatywy dla
swoich osobistych doświadczeń. I tak oto powstał Błękitny Zamek.
Do tego momentu pisanie zawsze było niezwykle ważne dla
Montgomery nie tylko jako jej kariera zawodowa, ale też w kontekście
odnalezienia drogi, która pozwoliłaby jej poradzić sobie z ogromnymi osobistymi
problemami. Tak naprawdę Maud swoimi myślami i uczuciami zaczęła dzielić się na
łamach pewnego czasopisma, kiedy miała szesnaście lat, a potem robiła to
praktycznie przez resztę swojego życia. Osobiste problemy, a także zły stan
zdrowia spustoszony przez wybuch pierwszej wojny światowej, jak również coraz
większa samotność w nieszczęśliwym małżeństwie sprawiły, że Lucy Maud
Montgomery przerwała pisanie trzeciej części opowieści o pełnej werwy Emilce i
po raz pierwszy skupiła się na książce zaadresowanej tylko i wyłącznie do
dorosłych czytelników. Oczywiście chodzi o Błękitny Zamek.
Pierwsze recenzje nie były zbyt pochlebne, ponieważ krytycy
uważali, że Błękitny Zamek nie przekonuje ich do tego, aby móc uznać tę
powieść za poważny romans, lecz jedynie za „rozśmieszającą komedyjkę”. Główną
bohaterką jest Valancy Stirling mieszkająca w Deerwood, która właśnie kończy
dwadzieścia dziewięć lat i już praktycznie pogodziła się z tym, że zostanie
starą panną. W dodatku dziewczyna żyje ze zgorzkniałą i zamkniętą w sobie
matką, a do tego jest stale wyśmiewana przez członków swojej wielopokoleniowej
rodziny. Tak więc Valancy zdaje sobie sprawę, że nigdy tak naprawdę nie żyła i
nie ma już na co czekać. Takim punktem zwrotnym w jej życiu staje się diagnoza
miejscowego lekarza, który twierdzi, że Valancy jest tak bardzo poważnie chora
na serce, iż czeka ją tylko rok życia. Wtedy też dziewczyna postanawia odrzucić
wszelkie konwenanse i po prostu gonić za swoim szczęściem. Pragnie również
uwolnić się od tych, którzy ją prześladują. Valancy zaczyna więc przebywać w
towarzystwie niejakiego Ryczącego Abla, który jest alkoholikiem i mieszka z
chorą córką Cissy. Kobieta jest niezamężna pomimo że kiedyś urodziła dziecko,
które zmarło w rok po swoich narodzinach. W tym samym czasie Valancy Stirling
proponuje małżeństwo mężczyźnie, który powszechnie uznawany jest za bandytę,
pijaka i generalnie przypisuje się mu jak najgorsze cechy. To Barney Snaith,
którego tajemnicza przeszłość wywołuje u tubylców jak najgorsze myśli.
Pierwsze wydanie Błękitnego Zamku (1926) |
Dlaczego zatem krytycy uznali, że powieść nie może odnieść
sukcesu? Otóż stwierdzono, że za niepowodzenie tej historii odpowiada sposób, w
jaki Valancy zmienia nagle swoją osobowość, kiedy odkrywa, że jest śmiertelnie
chora, a także sposób, w jaki zakończone są wszystkie wątki. Chodziło głównie o
to, że Maud wyjaśniła je zbyt starannie i jasno. Uznano bowiem, że wszystko w
tej powieści jest nazbyt proste, a więc nieco podejrzane, co nie przystoi tak
uznanej autorce, jaką była wówczas Lucy Maud Montgomery. W związku z tym
zrozumiałe jest, dlaczego przez lata krytycy albo ignorowali tę książkę, albo
wyrażali się o niej niepochlebnie. Poza tym twierdzili też, że Błękitny
Zamek zupełnie nie pasuje do rodzaju literatury, do którego Montgomery
zdążyła już przyzwyczaić opinię publiczną. Autorkę traktowano jako tę, która
tworzy tylko dla dzieci i młodzieży, a tu nagle taka odmiana. Nie rozumiano
dlaczego tak się stało, a skoro nie rozumiano, to po prostu skrytykowano.
Jedna z pierwszych recenzji pojawiła się w Punch w 1926
roku, w której natychmiast uznano Błękitny Zamek za „powieść sentymentalną”.
Z kolei w dniu 18 września 1926 roku The Saturday Review of Literature
ostrzegał, że „czytelnik z łatwością dostrzeże, iż choroba Valancy wcale nie
jest śmiertelna, i że w swoim wewnętrznym buncie bohaterka dojrzewa i rozwija
się z opóźnieniem, a do tego – niczym na loterii – wygrywa wybranka swojego
serca, z którym będzie żyć długo i szczęśliwie. Lecz jednocześnie te wszystkie utracone
możliwości są w powieści rozłożone z wdziękiem, niewielką dawką humoru i
znacznego miłosiernego oporu. No i oczywiście ta historia jest bez wątpienia
przeznaczona tylko i wyłącznie dla kobiet.”
Natomiast The New York Times Book Review donosił w dniu
26 września 1926 roku, że nowa książka Montgomery „chociaż jest może
bardziej dojrzała, niż jej poprzednie powieści, to niewątpliwie od pierwszej do
ostatniej strony ta niewielkich rozmiarów opowieść stanowi sentymentalnie
wykończony romans, w którym roi się od całkowicie przerysowanych fikcyjnych
postaci, lecz mimo to opowiada dobrze wykreowaną historię z domieszką humoru i tragizmu.”
Zarówno The Times Literary Supplement, jak i The Candian Bookman w
swoich recenzjach zinterpretowały postać Valancy Stirling jako klasycznego
bajkowego Kopciuszka. Ten drugi tytuł posuwa się znacznie dalej, twierdząc, że
„w powieści jest jakaś małostkowość, która każe współczuć bohaterce,
natomiast kwestie, które Valancy wypowiada w swoim buncie są długie i wydają
się nielogiczne. Niemniej w wyniku tych ograniczeń książka nie jest
napisana poniżej przyjętego standardu.”
Wydanie, które czytałam. Wyd. Nasza Księgarnia (1985) |
Pomimo tych opinii, w ciągu kolejnych kilku dekad od wydania, Błękitny
Zamek niemalże znikł z pola widzenia. Ponownie zainteresowano się Błękitnym
Zamkiem dopiero 25 grudnia 1987 roku, kiedy to w swoim artykule
opublikowanym w Kingston Whig-Standard, Maureen Garvie oskarżyła australijską
pisarkę Colleen McCullough (1937-2015) o plagiat tekstu Lucy Maud Montgomery w
powieści zatytułowanej The Ladies of Missalonghi (1987). Wówczas wśród czytelników i fanów Montgomery
fakt ten wywołał niemałe oburzenie. Czy tak było w istocie? Na pytanie, czy
faktycznie australijska pisarka posłużyła się fabułą Błękitnego Zamku,
aby stworzyć własną książkę należałoby odnaleźć odpowiedź, pisząc osobny tekst
i porównując obydwie historie.
Błękitny Zamek po raz pierwszy został opublikowany w
sierpniu 1926 roku przez wydawnictwo McClelland & Steward Limited z
Toronto, natomiast po raz drugi książka ukazała się drukiem w grudniu tego
samego roku. Od tamtej pory powieść wydano już w ponad siedemdziesięciu pięciu
nakładach. Dodatkowo historia Valancy Stirling została przedstawiona w formie
sztuki teatralnej zarówno w Polsce, jak i w Kanadzie. W rzeczywistości po
przetłumaczeniu jej na język polski przez młodą Żydówkę, która ukrywała się
przed nazistami, premiera Błękitnego Zamku odbyła się w Krakowie w 1982
roku. Najważniejsze jest jednak to, że do napisania powieści Montgomery
zainspirowało wiele autentycznych osób i zdarzeń, które miały miejsce w jej
życiu. Najbardziej rzuca się w oczy umiejscowienie akcji powieści w Bala
(Deerwood) nad jeziorem Muskoka, zamiast na Wyspie Księcia Edwarda, jak ma to
miejsce w innych powieściach autorstwa Maud. To miejsce zainspirowało
Montgomery już wtedy, gdy wraz z mężem i dziećmi spędziła tam dwa tygodnie w
lecie 1922 roku. Wtedy też w liście do pana McMillana datowanym na dzień 22
września 1922 roku napisała:
Pewnego wieczoru siedziałam samotnie na werandzie przez dwie godziny […] Byłam w nastroju, który sprzyjał marzeniom. A więc marzyłam. Wybrałam się na wyspę, która bardzo mi się podobała […] Wybudowałam tam letniskowy domek i elegancko go umeblowałam. Urządziłam dom na łodzi motorowej. Zaprosiłam tam gości – wszyscy byli moimi bratnimi duszami. Była tam stara, poczciwa ciocia Annie, moja kuzynka Frede, która zginęła w 1919 roku, lecz ponownie żyła w moim śnie, a także moja kuzynka Bertie McIntyre, której nie widziałam od sześciu lat. Byłeś tam także Ty. Tak więc byliście tam wszyscy, jako nasi „imprezowi goście”. Spędziliśmy tam całe beztroskie lato. Przeżyłam to w każdym szczególe. Pływaliśmy, żeglowaliśmy, łowiliśmy, nurkowaliśmy i przesiadywaliśmy aż do letnich zachodów słońca na werandach rozświetlonych księżycową poświatą […] i zawsze rozmawialiśmy – była to satysfakcjonująca rozmowa bratnich dusz.*
Ten list ujawnia wiele kwestii. Tym, co jest najbardziej
widoczne, staje się poczucie komfortu i uroku, jakie Montgomery otrzymywała od
przyrody. To właśnie to miejsce okazało się dla niej naturalną inspiracją,
gdzie była w stanie doświadczyć poczucia harmonii z otaczającym ją światem. Co
więcej, dla Maud istniała pewna naturalna sfera, w której czuła się najbardziej
zadowolona i która pozwalała jej przekraczać pojęcie czasu i przestrzeni;
natomiast ludzie, których kochała, a którzy nie żyli lub byli akurat nieobecni,
w jej marzeniach pojawiali się na nowo. To miejsce stanowiło klucz do pracy
Montgomery, a w szczególności przyczyniło się do powstania Błękitnego Zamku.
Maud odnalazła inspirację także w dziełach takich amerykańskich poetów, jak
Walt Withman (1819-1892), Henry David Thoreau (1817-1862), czy Ralph Waldo
Emerson (1803-1882). Wszyscy oni na różne sposoby głosili istotę poszukiwania
duchowości, która oparta jest na kwestiach bardziej osobistych, niż
konwencjonalna ortodoksyjna religia. Tę duchowość można odnaleźć poprzez udział
w symbiozie z przyrodą i wszechświatem.
Zdaniem Mary Rubio, Lucy Maud Montgomery pisząc Błękitny
Zamek w wieku pięćdziesięciu lat, musiała wciąż pamiętać swoje własne
doświadczenia z młodości, kiedy mając dwadzieścia dziewięć lat – jak
powieściowa Valancy Striling – odczuwała litość ze strony innych ludzi
spowodowaną brakiem męża. Zapewne pamiętała o swojej własnej desperacji w
kwestii wyjścia za mąż, a jej wybór mężczyzny swojego życia był bardzo
ograniczony, gdyż mieszkała wtedy w Cavendish, gdzie raczej nie było w kim
przebierać. Niemniej bez względu na to, czym kierowała się Lucy Maud Montgomery
przy kreowaniu historii Valancy Striling, stworzyła piękną historię, która od
wielu lat wyciska łzy z oczu czytelniczek. Moim zdaniem bardzo dobrze się
stało, że Autorka zdecydowała się odejść od literatury dziecięcej i
młodzieżowej, aby stworzyć opowieść przeznaczoną dla dorosłych. Całą serię o
Ani Shirley przeczytałam dość późno, więc obce są mi nastoletnie zachwyty nad
tymi książkami. Z kolei Błękitny Zamek wywarł na mnie bardzo pozytywne
wrażenie i możliwe, że kiedyś jeszcze do tej powieści wrócę. Oczywiście jest
kilka wersji tej książki w polskim przekładzie, dlatego mogą się one od siebie
różnić. Do mnie trafiło tłumaczenie z 1926 roku, gdzie Valancy Stirling ma na
imię Joanna, natomiast wybranek jej serca – Barney Snaith to Edward. Jest też
kilka innych różnic, więc w tej sytuacji chyba najlepiej przeczytać książkę w
oryginale, która jest dostępna za darmo w Internecie.
* Przekład własny.
To bardzo ciekawa historia. Słyszałam, że ,,Błękitny zamek" znacznie się różni od innych pozycji autorki, ale nie spodziewałam się, że była tak niedoceniana przez krytyków.
OdpowiedzUsuńKusi mnie od dawna
OdpowiedzUsuńMam u siebie :3
OdpowiedzUsuńUwielbiam, kocham wracać do tej książki. Jest to inne oblicze Montgomery, ale bardzo, bardzo lubiane przeze mnie!
OdpowiedzUsuńMam to stare wydanie z 1985 r. Muszę w końcu przeczytać :)
OdpowiedzUsuńCudowna, wnikliwa recenzja...
OdpowiedzUsuńMam to samo tłumaczenie, ale wszyscy nazywają się jak trzeba… :)
OdpowiedzUsuńLubię bardzo, jedna z dwóch książek LMM do których wracam (drugą jest Jane of Lantern Hill), do reszty po skończeniu nastu lat już mnie jakoś nie ciągnie.
I jeśli się komuś nie podoba ten romans to ja nawet rozumiem, jest taki jakby nie urodzony do końca i nie porywający ;) 'Błękitny zamek' to dla mnie raczej opowieść o romansie z samą sobą, opisujący miłość i szacunek do samej siebie i za to go lubię.