Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa. Dziękuję!
Wydawnictwo:
ZNAK HORYZONT
Kraków
2014
Zaszczepiliście Polsce
chorobę i nic więcej.
Nowy polski gmach trzeba
budować z cegieł i z kamienia –
nie z dynamitu i bomb.
A w was nie ma ni cegieł,
ni kamienia.
Wy jesteście tylko krzykiem
nienawiści.
Porzuciliście starą
Ewangelię, a nie umiecie stworzyć nowej, w skutek czego nie ma w was zadatków
życia. Imię wasze jest Błąd – i dlatego wypadkowa waszych działań będzie zawsze
przeciwna waszym założeniom […]
Henryk Sienkiewicz o PPS
w powieści „Wiry”
opublikowanej w 1910
roku na łamach „Głosu Warszawskiego”.
Po
zamachu na World Trade Center z 11 września 2001 roku świat zupełnie zmienił
swoje oblicze. Od tamtej pory terroryzm kojarzy nam się z fanatycznym
zabijaniem niewinnych ludzi w imię ideologii, której większość z nas nie
pojmuje. Lecz trzeba wiedzieć, że terroryzm nie jest sprawą nową, która dopiero
co ujrzała światło dzienne. Na przestrzeni lat terroryzm uprawiało wiele
organizacji rozmaitego kalibru, natomiast to, co stanowiło różnicę, to bez
wątpienia cel, jakiemu akcje terrorystyczne miały służyć. Cofnijmy się zatem do
kwietnia 1904 roku. To właśnie wtedy zostaje powołana do życia Organizacja
Bojowa Polskiej Partii Socjalistycznej (OB PPS). Jest to grupa zbrojna, która
ma na celu ochranianie nie tylko działalności rewolucyjnej Polskiej Partii
Socjalistycznej, ale także jej demonstracji oraz spotkań. Popularna „bojówka”
przeprowadziła również szereg akcji zbrojnych, likwidując w ten sposób
funkcjonariuszy i współpracowników rosyjskich władz okupacyjnych Królestwa
Polskiego oraz dokonując licznych konfiskat na potrzeby swojej niepodległościowej
działalności.
W
latach 1905-1906 przez szeregi Organizacji Bojowej założonej przez PPS przeszło
około pięć i pół tysiąca członków, spośród których wyrosło naprawdę wiele
wybitnych postaci, jak: Tomasz Arciszewski, Aleksander Prystor, Walery Sławek,
Józef Montwiłł-Mirecki, Kazimierz Sosnkowski czy Stefan Okrzeja. Po odzyskaniu
przez Polskę niepodległości, wielu z nich pełniło poważne funkcje państwowe,
piastując urząd premiera lub ministra. Inni, jak chociażby Stefan Okrzeja oraz
Józef Montwiłł-Mirecki, zostali zamordowani przez rosyjskiego zaborcę. Wśród
najbardziej znanych akcji zbrojnych OB PPS wymienia się tak zwaną „krwawą środę”,
która była formą zemsty za carskie represje wobec uczestników rewolucji na
ziemiach polskich z 1905 roku. W dniu 15 sierpnia 1906 roku oraz w kolejnych
dniach, w Łodzi, Warszawie, Płocku, Kutnie, Włocławku, Lublinie, a także kilku
innych miastach członkowie OB PPS dokonali zamachów na życie osiemdziesięciu
Rosjan, wśród których byli policjanci, żandarmi i agenci Ochrany[1]. Akcja
ta miała na celu powstrzymanie represji carskich po rewolucji z 1905 roku.
W
roku 1906 OB PPS miała już do dyspozycji znaczne ilości broni, którą uprzednio
zakupiono w Berlinie, Wiedniu i Hamburgu. Z kolei w latach 1904-1907
organizacja przeprowadziła ponad dwa i pół tysiąca akcji, zaś ich przebieg i
efekty były bardzo zróżnicowane. Niektóre z akcji przeprowadzonych przez OB PPS
nie zostało uzgodnionych z Centralnym Komitetem Robotniczym PPS, zaś ich
skutkiem były ofiary wśród żołnierzy. Do tego typu akcji zalicza się napad na
pocztę pod Włocławkiem, atak na kasę kolejową w Radomiu oraz na pociąg pod
Rogowem.
Masakry
dokonywane przez carską policję oraz kozaków miały miejsce podczas manifestów i
nasilały chęć odwetu, a także wzmagały terror. Tak więc już wiosną 1905 roku
szefostwo PPS postanowiło powołać do życia w Warszawie tajne laboratoria, gdzie
zajęto się produkcją ręcznych pocisków, czyli bomb ciskanych w policję, która
atakowała demonstrantów w trakcie manifestacji. Laboratoria te powstały w
budynku politechniki, zaś po jakimś czasie również przy ulicy Wilczej.
Zatrudniano w nich minerów, którzy przeszli japońskie szkolenie w Essen i
Paryżu. Warszawską produkcją kierował inżynier Mieczysław Dąbkowski. W bardzo
krótkim czasie skonstruował on bombę, którą wypróbował później w lasach pod
Białobrzegami. Niemniej, nie nadawała się do użytku z powodu zbyt dużego
rozrzutu odłamków, i oprócz wroga mogła także zabić lub ranić rzucających nią
bojowców. Gwałtowny rozwój laboratorium nastąpił dopiero wtedy, gdy spiskowcy
uzyskali od górników z kopalni Kazimierz znajdującej się pod Strzemieszycami trzydzieści
pudów[2], co
stanowiło sześćset pięćdziesiąt kilogramów dynamitu. Przez dobrych kilka
tygodni specjalni kurierzy przewozili niebezpieczny materiał do Warszawy.
Czytając
książkę Wojciecha Lady można dojść do przekonania, że bomby były ulubioną
bronią bojowców PPS. Nie zawsze jednak były one skuteczne, ale mimo tego
działały w sposób demoralizujący na rosyjskich policjantów. Przy pomocy
ładunków wybuchowych usiłowano wysadzać na przykład urządzenia
telekomunikacyjne oraz niszczyć mosty celem opóźnienia wywozu polskich rekrutów
na wojnę japońską (1904-1905). Przy pomocy bomby uszkodzono również pomnik cara
Aleksandra II, który stał w Warszawie.
W
styczniu 1905 roku bojowcy PPS po raz pierwszy użyli bomb, które skonstruowane
były w półfuntowych i jednofuntowych opakowaniach po kakao. Niemniej, ładunki
te okazały się zawodne i nie wybuchały w trakcie akcji. Najczęstszym tego
powodem było zamarzanie dynamitu. Sukcesem okazało się ich użycie dopiero w
dniu 16 stycznia 1905 roku w Łodzi podczas ochrony manifestacji.
Tak
naprawdę nie wiadomo do końca, ile ładunków wybuchowych wyprodukowano w
„fabryce” Mieczysława i Stefana Dąbkowskich oraz u Mieczysława i Wacława
Harasymowiczów, niemniej wszystkie, które zostały użyte przez bojowców PPS w
okresie od marca 1905 roku do sierpnia roku 1906 pochodziły właśnie z ich
laboratorium. Podczas takich bombowych akcji bardzo często dochodziło do
samobójczej śmierci zamachowca. Niekiedy mógł zostać też bardzo poważnie ranny.
Przykładem może być akcja w Milanówku, gdzie Waleremu Sławkowi – późniejszemu
trzykrotnemu premierowi Polski – bomba wybuchła w rękach. Było to 9 czerwca
1906 roku. Trzeba też wiedzieć, że produkcja bomb wiązała się z ogromnym
niebezpieczeństwem nie tylko ze względu na kwestie konspiracyjne, ale również
dlatego, iż były one wykonywane w niesamowicie prymitywnych warunkach. W
mieszkaniach, w których wytwarzano nitroglicerynę, nierzadko dochodziło do
kilkunastu małych wybuchów w ciągu dnia.
W
miarę upływu czasu ładunki wybuchowe były udoskonalane i dzięki temu zbierały
coraz większe żniwo w ofiarach. W marcu 1905 roku celem jednego z zamachowców
stał się patrol policyjno-wojskowy. Śmierć poniosło wówczas sześciu żandarmów i
żołnierzy. Czerwony słup ognia widać było aż na wysokości trzeciego piętra,
natomiast czarny i śmierdzący dym rozchodził się w odległości stu kroków od
miejsca wybuchu, na skutek czego przez około półtorej minuty było zupełnie
ciemno.
W
działania rewolucyjne coraz mocniej angażowali się działacze dość silnie
podzielonego już polskiego ruchu robotniczego. Ten spór dotyczył szczególnie
sprawy niepodległości Polski. Byli tacy, dla których niepodległość nie
odgrywała istotnej roli, a wręcz była ona nieważna, zaś dla partyjnych
adwersarzy, na których czele stał Józef Piłsudski kluczowa stała się właśnie
walka o wolność. Tak więc w listopadzie 1906 roku doszło ostatecznie do rozłamu
obydwu grup i wtedy późniejszy marszałek stworzył PPS Frakcję Rewolucyjną.
Z
książki Wojciecha Lady można dowiedzieć się nie tylko o działalności OB PPS w
kwestii konstruowania ładunków wybuchowych, ale też o innych działaniach
podejmowanych przez członków bojówki. Autor zebrał naprawdę niezwykle
interesujący materiał, przypominając w ten sposób o historii Polski, która dziś
może jest już nieco zapomniana. O Józefie Piłsudskim raczej nie mówi się źle,
choć przecież w sposób pośredni niejedno życie miał na sumieniu. Ocena jego
postaci przez współczesnych historyków ma miejsce raczej przez pryzmat wojny
polsko-bolszewickiej w latach 1919-1921 i słynnego „cudu nad Wisłą” (13-15
sierpnia 1920). Czy taka ocena na pewno jest rzetelna? Czy Piłsudskiego
należałoby aż tak gloryfikować? Moim zdaniem każdy, kto posuwa się do aktów
terroru, bez względu na to, czemu ten terror służy, nie zasługuje na pochwałę.
Owszem, ktoś może powiedzieć, że przecież Józef Piłsudski działał w imię
odzyskania niepodległości; że zamiast stać biernie z boku i spokojnie patrzeć
na represje Rosjan wobec narodu polskiego, podejmował walkę, w trakcie której
nie można było uniknąć ofiar w ludziach; że to przecież była wojna, a na wojnie
wszystko jest dozwolone. Taka osoba na pewno będzie mieć rację, lecz trzeba też
pamiętać, że podczas akcji OB PPS ginęli zupełnie niewinni ludzie. Byli to
przechodnie, którzy akurat znaleźli się na drodze rzuconego pocisku. Czasami
byli to również zwykli klienci restauracji, którzy przyszli do niej na obiad i
niestety już do domu nie wrócili, ponieważ plany zamachowca z PPS zostały w
jakiś sposób pokrzyżowane przez zaistniałe niespodziewanie okoliczności. Czy
zatem tych ludzi można nazwać patriotami? A może trafniejsze byłoby określenie
„szaleńcy”?
Aby
działalność członków OB PPS nie została odkryta, bardzo często posuwali się
także do zawierania fikcyjnych małżeństw. Szeregi bojówki zasilały również
kobiety, których odwaga (a może głupota?) były na porządku dziennym. Nawet kobiety
w ciąży brały udział w akcjach, a to tylko dlatego, że ich sporych rozmiarów
brzuch stawał się doskonałym kamuflażem w momencie, gdy trzeba było przejść
przez miasto z ładunkami wybuchowymi ukrytymi pod płaszczem.
Ulica Miodowa w Warszawie tuż po wybuchu bomby rzuconej przez bojowca - inżyniera Tadeusza Dzierzbickiego 19 maja 1905 roku. zdjęcie pochodzi z książki |
Kiedy
czytałam Polskich terrorystów odnosiłam czasami wrażenie, że ludzie z OB
PPS byli niekiedy pozbawieni wyobraźni. Możliwe, że czułam tak, dlatego, iż dla
mnie życie ma najwyższą wartość. Poza tym żyjemy w czasach względnego pokoju,
pomimo że na świecie toczą się wojny, lecz – jak na razie – Polska w nich nie
uczestniczy zbrojnie, w związku z czym moje pojęcie o walce w obronie ojczyzny
jest symboliczne. Dopóki człowiek nie stanie twarzą w twarz z wrogiem, nie wie
tak naprawdę, jak zachowałby się w takiej sytuacji, więc łatwiej jest mu
krytykować postępowanie tych, którzy zmuszeni byli bądź są do walki z
okupantem.
Książki
Wojciecha Lady nie da się jednoznacznie ocenić, o ile w ogóle literaturę tego
typu można poddać jakiejkolwiek ocenie. Ta pozycja to swego rodzaju reportaż i
relacja z czasów, o których współczesnemu czytelnikowi niewiele wiadomo.
Znacznie bardziej skupiamy się na drugiej wojnie światowej, zaś o odzyskaniu
niepodległości i wydarzeniach, które ją poprzedzały, myślimy przy okazji 15
sierpnia czy 11 listopada, kiedy to media przybliżają nam postać Józefa
Piłsudskiego.
Polscy
terroryści to nie tylko opowieść Autora o działalności OB PPS, ale także
wspomnienia tych, którym udało się przeżyć i którzy potem relacjonowali tamte
wydarzenia. Ci ludzie opowiadają o swojej konspiracji, a także o życiu w celi,
gdzie egzekucja była jedynie kwestią czasu, jeśli koledzy z organizacji nie
pomogli. Całość napisana jest przystępnym i płynnym językiem, co sprawia, że
czyta się tę pozycję niczym powieść historyczną, choć wiadomo, że książka
powieścią nie jest. Natomiast to, co szczególnie zwraca uwagę, to z pewnością
fotografie, których w publikacji jest naprawdę sporo. Według
mnie ta książka jest doskonałą lekturą dla amatorów polskiej historii. Historii
trudnej, lecz prawdziwej. Historii, którą można ocenić, wyciągnąć z niej
wnioski, a nawet skrytykować, jeśli zajdzie taka potrzeba.
[1] Ochrana
– potoczna nazwa tajnej policji funkcjonującej w carskiej Rosji, która
podlegała departamentowi policji w ministerstwie spraw wewnętrznych. Terenowe
oddziały Ochrany były tworzone przy urzędach oberpolicmajstrów i nosiły nazwę
Wydziałów Ochrony Porządku i Bezpieczeństwa Publicznego.
Niestety kompletnie nie interesuje mnie taka historia. Piłsudski jak każdy człowiek, miał zalety, miał wady, popełniał błędy, bywał okrutny. Mimo wszystko nie oceniam go źle.
OdpowiedzUsuńJeśli nie interesuje Cię taka historia, to dlaczego oceniasz Piłsudskiego? Sama sobie przeczysz w tym momencie. Ocenie poddajemy ludzi, których postępowanie w jakiś sposób nas interesuje. Dla mnie, jak coś nie ma znaczenia i jest mi to obojętne, to się nie wypowiadam.
UsuńCiekawie napisana rezencja ale mnie taki dział w historii nie interesuje :(
OdpowiedzUsuńJa nie piszę swoich tekstów po, żeby komuś na siłę wciskać to, co sama czytam. Wiem, jednak, że są ludzie, którzy lubią tego typu pozycje. Poza tym, uważam, że każdy fragment historii - czy to naszej, czy światowej - jest godny uwagi. I cieszę się, że są tacy, którzy podejmują te - czasami wręcz niewygodne - tematy.
UsuńA mnie zainteresowała ta publikacja. Wiek XX jest mi bliski.
OdpowiedzUsuńWiesz, książka jest naprawdę ciekawa i wiele można się z niej dowiedzieć. Jeśli ktoś lubi historię, a zwłaszcza historię Polski, to jestem pewna, że ta pozycja go nie znudzi. Piłsudski i jego działalność to są sprawy naprawdę kontrowersyjne. Ja osobiście nie darzę marszałka sympatią jako postaci historycznej. To, czego dokonał należy oceniać przez pryzmat jego działalności politycznej, bo akurat to było najbardziej istotne dla naszego kraju.
UsuńAgnieszko, przekonałaś mnie do tej książki. Ten wycinek dziejów naszego kraju był przeze mnie pomijany, ale moja ulubiona historyczka ze studiów tą tematyka się interesowała. Po książkę więc sięgnę :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, bo tamat naprawdę ciekawy, choć w jego ocenie można mieć różne zdania. Książka jest dość kontrowersyjna, ale przecież taka właśnie jest historia. Nie zawsze można ją jednoznacznie określić. :-)
Usuń