Wydawnictwo:
ZAKŁADKA
Warszawa
2014
Seria:
Pan Przypadek i…
Praca
w korporacji z pewnością nie należy do najłatwiejszych. Ciągły stres, walka o
dominację nie tylko na rynku, ale też wśród współpracowników, a do tego jeszcze
bezustanne patrzenie na ręce konkurencji mogą naprawdę wyczerpać. Czasami nawet
wielkie pieniądze nie zrekompensują utraconego zdrowia czy rodziny, bo trzeba
wiedzieć, że dzień pracy w korporacji z reguły wykracza poza standardowe osiem
godzin, co oczywiście negatywnie może odbić się na relacjach rodzinnych i
towarzyskich takiego „korpoludka”. Nierzadko również trzeba poświęcić weekendy
bądź należny urlop, ponieważ w innym razie może okazać się, że pewnego dnia
jedyne, co znajdziemy na naszym biurku, to wypowiedzenie. Wielokrotnie zdarza się
także, iż nasz „korpoludek” stresującą pracę przynosi do domu i stale katuje
najbliższych swoimi zawodowymi problemami. Jak w takim razie żyć z kimś takim
pod jednym dachem? Przyznacie, że trudno, prawda? W takiej sytuacji chyba jedynym
logicznym rozwiązaniem jest potraktowanie pracy w korporacji z humorem, który w
zdrowych i rozsądnych dawkach już niejednokrotnie zmienił obraz otaczającej nas
rzeczywistości.
To
właśnie wspomniane powyżej poczucie humoru stanowi domenę trzech opowiadań,
które serwuje nam Jacek Getner w swojej najnowszej książce zatytułowanej Pan
Przypadek i korpoludki. Niniejsza lektura stanowi trzecią część serii,
której głównym bohaterem jest detektyw-amator o nazwisku Przypadek. Jak na
ironię losu już sama godność tego detektywa wskazuje na to, że będziemy mieć do
czynienia z kimś, kto tak naprawdę w żaden sposób nie kształcił się w swoim
fachu. Nie uczęszczał ani do szkoły, gdzie mógłby wyuczyć się swojej profesji,
ani też nie jest to były policjant, któremu zupełnie nie wyszła praca – na
przykład – w sekcji kryminalnej policji. Nasz Przypadek, a dokładnie Jacek
Przypadek, to absolwent prawa, który detektywem został przez zupełny…
przypadek. O początkach jego detektywistycznej działalności dowiadujemy się z
pierwszej części serii – Pan Przypadek i trzynastka. Czy zatem w tych
okolicznościach możemy mówić, że nasz bohater jest złym i nieprofesjonalnym
detektywem? O nie! Jacek Przypadek to jak najbardziej skuteczny
nielicencjonowany detektyw, którego od fachowców w tej dziedzinie odróżniają
jedynie metody działania prowadzące w konsekwencji do rozwiązania danej
zagadki.
Wszystkie
trzy dotychczasowe tomy cyklu o Panu Przypadku charakteryzuje podobna
konstrukcja fabuły. Oczywiście zawsze głównym bohaterem jest nasz dociekliwy, a
czasami wręcz upierdliwy detektyw, który oprócz życia zawodowego prowadzi
również – na swój sposób ciekawe – życie osobiste. Są takie kobiety, które za
nim dosłownie szaleją, lecz Jacek wciąż myśli o tej jednej jedynej, na której
powrót bezustannie czeka. Czy w końcu utracona przed laty Basia zapuka do drzwi
mieszkania numer 14 przy ulicy Koneckiej 40 w Warszawie? Miejmy nadzieję, że
dowiemy się tego z którejś z kolejnych części cyklu.
Poszczególne
tomy serii łączy nie tylko główny bohater i postacie drugiego planu pojawiające
się do tej pory w każdej części, jak na przykład pani Irmina Bamber –
zaufana sąsiadka Przypadka – albo młody mecenas Sakowicz vel „bóg seksu” będący
najlepszym przyjacielem detektywa. Takich bohaterów jest znacznie więcej i
wszyscy oni w większym lub mniejszym stopniu występują na kartach książek i z powodzeniem odgrywają przeznaczoną im rolę.
Niemniej,
chyba najciekawszą cechą całości jest to, iż każda z części posiada swój własny
motyw przewodni. I tak mieliśmy już do czynienia z tajemniczą trzynastką. Byli
także celebryci, z którymi trudno wytrzymać z uwagi na ich niecodzienny sposób
bycia. Tym razem natomiast spotykamy wspomnianych już „korpoludków”, czyli
pracowników ogromnych korporacji znanych nie tylko w Polsce, ale również za
granicą, bo przecież są to firmy z obcym kapitałem.
Podobnie
jak poprzednio, tutaj także możemy przeczytać trzy historie o zabarwieniu
kryminalnym. Trzeba jednak pamiętać, że Jacek Getner nie oferuje czytelnikowi
klasycznego kryminału, lecz stara się na wesoło przedstawić sprawy, które z
punktu widzenia jego bohaterów stanowią naprawdę poważny problem. W razie,
gdyby naszemu zdolnemu detektywowi nie udało się doprowadzić do rozwiązania
zagadki, wówczas dla najbardziej zainteresowanych postaci cała sprawa mogłaby
naprawdę skończyć się źle. Jacek Przypadek musi też dbać o swoje dobre imię,
które wciąż jest zagrożone ze strony podkomisarza Łosia, gdyż ten stale widzi
wroga w nielicencjonowanym detektywie. Czy policjant naprawdę musi obawiać się
Przypadka? A może w osobie detektywa-amatora Łoś odnajduje cechy, które sam
powinien posiadać, aby dobrze wykonywać swoją funkcję?
Pierwsze
z opowiadań zawartych w książce Pan Przypadek i korpoludki jest historią
noszącą tytuł Morderstwo w Orient Espresso. Pewnego dnia w toalecie
niewielkiej kafejki o nazwie Orient Espresso zostają odnalezione zwłoki prezesa
miejscowego banku – Jerzego Sambora. Morderstwa dokonano w sposób dość brutalny
i wydaje się, że jedynym podejrzanym w tej sprawie jest jedna z osób zatrudnionych w lokalu – ulubionym miejscu spotkań pracowników wielkich korporacji. Możliwe,
że ta sympatia wynika z tego, iż w Orient Espresso można zjeść sushi. Niestety,
ów sentyment raczej nie jest obustronny, a szefowa lokalu swoich
„korporacyjnych” klientów traktuje niczym zło konieczne. Oczywiście w śledztwo
– oprócz policji – zostaje zaangażowany także Jacek Przypadek. Zdanie detektywa
w tej sprawie znacznie różni się od opinii podkomisarza Łosia, co oczywiście
sprawia, że na rozwiązanie tajemnicy morderstwa trzeba będzie jeszcze trochę
poczekać. Kto zatem pozbawił życia Sambora? Czy był to podejrzewany pracownik
restauracji? A może finansista faktycznie miał wrogów, którzy wreszcie dopięli
swego?
W
kolejnym opowiadaniu – Zbrodniarz i kara – czytelnik spotyka pracowników
korporacji, która zajmuje się produkcją papierosów. Właścicielem jest Włoch,
lecz to Polacy są tymi, którzy u niego pracują. Któregoś dnia jedna z pracownic
o imieniu Zo (czytaj: Zofia) zostaje przyłapana na gorącym uczynku w chwili,
gdy ściska w dłoni pustą paczkę po papierosach pochodzących z konkurencyjnej
firmy. Jak zatem mogło dojść do tego, iż na terenie Super Tabacco znalazł się
produkt wytwarzany przez znienawidzoną King Nicotine? Kto dopuścił się tak
wielkiej zdrady, że zaczął nie tylko wnosić do firmy, ale także palić „obce”
papierosy? Wszak to zbrodnia niesłychana! Ale przecież mamy naszego
niezawodnego detektywa, który żadnej sprawy się nie boi, więc zapewne i z tą
świetnie sobie poradzi.
W
ostatnim opowiadaniu – Moralność pana Julskiego – poruszony jest temat
praw autorskich. Chodzi oczywiście o ich kradzież albo – jak kto woli – o
przywłaszczenie pomysłu. Rzecz dotyczy międzynarodowej agencji reklamowej,
która właśnie przygotowuje promocję pewnego produktu. I oto nagle dochodzi do
kradzieży pomysłu na kampanię promocyjną. Kto w związku z tym dopuścił się tak
haniebnego czynu? W jaki sposób projekt wypłynął z firmy? Czy jest jeszcze
szansa, aby cokolwiek w tej kwestii uratować? Na te i inne pytania odpowiedzi
będzie szukał oczywiście detektyw w dresie – Jacek Przypadek.
Moim
zdaniem Pan Przypadek i korpoludki to lektura, którą nie tylko czyta się
bardzo szybko, ale też jest to pozycja dostarczająca czytelnikowi naprawdę
sporej dawki humoru. Zauważyłam, że w miarę pojawiania się na rynku kolejnych
części serii, znaków zapytania w życiu Jacka Przypadka przybywa. Jego prywatna
sfera egzystencjonalna gmatwa się coraz bardziej, co oczywiście stanowi ogromny
walor zarówno tego tomu, jak i zapewne całego cyklu. Myślę, że pomysł, aby
rozbudowywać życie osobiste głównego bohatera jest naprawdę doskonały, ponieważ
po rozwiązaniu zagadki kryminalnej, czytelnik zastanawia się nad tym, co dalej
z Jackiem Przypadkiem. Jak ułożą się jego dalsze losy? Czy wreszcie weźmie
udział w maratonie, do którego od samego początku tak zawzięcie się przygotowuje?
Czy go wygra? A może podczas maratonu będzie musiał rozwiązać jakąś sprawę,
która uniemożliwi mu ukończenie biegu? Może na trasie maratonu albo tuż przed
startem przyjdzie mu być świadkiem jakiegoś przekrętu na skalę międzynarodową?
A może Jacek Getner zakończy serię tytułem Pan Przypadek i maraton?
Przyznam, że podczas lektury tego typu pytań przychodziło mi do głowy naprawdę
sporo. Jest to dowód na to, że Autor naprawdę potrafi zaintrygować czytelnika i
sprawić, że będzie on czekał z niecierpliwością na kolejne części cyklu.
Zarówno
Pan Przypadek i korpoludki, jak również dwa poprzednie tomy to doskonałe
lekarstwo na poprawę nastroju. Głównego bohatera nie sposób nie lubić, choć
wydaje mi się, że patrząc na postać Jacka Przypadka przez pryzmat jego
osobistego życia, czytelnik może zacząć nieco mu współczuć, bowiem z jednej
strony detektyw odnosi sukcesy w swoim fachu, natomiast z drugiej wraca do domu
i tak naprawdę nie otrzymuje tego, o czym marzy. W tym miejscu mogłabym pokusić
się o analizę psychologiczną tej postaci, jednak zostawię ją sobie na kolejne
części, bo być może osobowość Przypadka okaże się znacznie bardziej
skomplikowana niż przypuszczam.
Blog Jacka Przypadka można odwiedzić tutaj.
To zdecydowanie mój gatunek. Sporo recenzji poprzednich tomów już przeczytałam i zdecydowanie mam ochotę poznać Przypadka osobiście. Mam nadzieję, że kiedyś trafię na któryś tom w bibliotece.
OdpowiedzUsuńMnie ta seria bardzo się podoba. Tak się fajnie złożyło, że przeczytałam wszystkie trzy części, a ma być 14, o ile dobrze mi wiadomo. Bardzo jestem ciekawa, jak dalej potoczą się losy Jacka Przypadka. :-)
Usuń