Wydawnictwo:
BOGULANDIA
Warszawa
2013
Tytuł
oryginału: Mark of the Lion. An Echo in the Darkness
Przekład:
Adam Szymanowski
Starożytny
Efez stanowił jedno z dwunastu największych miast jońskich leżących na terenie
Azji Mniejszej. Było to miasto najbardziej tętniące życiem. Efez jest również
jednym z najlepiej zachowanych miast starożytności. Według legendy założycielem
Efezu był syn ateńskiego króla Kordusa – niejaki Adroklos. To delficka
wyrocznia nakazała mężczyźnie wyruszyć w świat i założyć miasto w miejscu,
które „wskaże mu ryba i dzik”. Adroklos miał rzekomo spotkać na swej drodze
rybaków piekących ryby. Podczas przypiekania na ogniu, jedna z ryb nagle
podskoczyła, tym samym rozpryskując iskry z ogniska. Żar zapalił zarośla
znajdujące się w pobliżu, z których raptem wybiegł spłoszony dzik. Zgodnie z
nakazem pytii, Ateńczyk rozpoczął budowę miasta na północnym zboczu góry o
nazwie Pion. Z kolei inna legenda mówi, iż założycielkami miasta były waleczne
kobiety-wojowniczki, czyli popularne Amazonki. Na podstawie badań wykopaliskowych
stwierdzono, iż Efez został założony najprawdopodobniej w IX wieku p.n.e.
Niemniej jednak, niektórzy historycy twierdzą, iż miasto może być starsze nawet
o 200 lub 300 lat.
Korzystne
położenie Efezu sprzyjało szybkiemu rozwojowi miasta. Dlatego też w niedługim
czasie Efez stał się istotnym portem oraz ośrodkiem handlowym. Tak więc
wysokorozwinięte miasto stało się niezwykle łakomym kąskiem dla sąsiadujących z
nim plemion. W VII wieku p.n.e. Efez został zniszczony z powodu najazdu
Kimmerów*, zaś sto
lat później miasto zdobył i zniszczył Krezus – władca Lidii. Najazd ten był
wywołany zawiścią, jaka trawiła króla. Otóż, nie mógł on znieść faktu, iż
istnieje miasto, które jest piękniejsze, aniżeli jego stolica. Niedługo po tym
wydarzeniu Efez dostał się pod panowanie Persów. W momencie powstania
jońskiego w latach 499-494 p.n.e., Efez nie przyłączył się do zbuntowanych miast. Ta ostrożność
uchroniła miasto przed odwetowym zniszczeniem. Po zakończeniu panowania Persów,
władzę przejął Aleksander Macedoński, natomiast w 133 roku p.n.e. Efez wszedł w
skład Imperium Rzymskiego. Z kolei w VII wieku n.e. miastem zawładnęli
Arabowie.
Zanim
jeszcze dotarło do Jonii chrześcijaństwo, Efez był znanym na całym świecie
ośrodkiem kultu bogini Matki. Wierzenia te miały wprowadzić Amazonki, które
ustawiły tam pomnik Artemidy. Najprawdopodobniej hołdy składane Artemidzie i
modlitwy zanoszone do bogini stanowiły kontynuację wierzeń minojskich w boginię
Matkę. Hetyckie przekazy pochodzące z XIV wieku p.n.e. wspominają miasto o
nazwie Apasa, co oznacza „miasto Królowej Matki”, czy też „miasto Bogini
Matki”, a to z kolei stanowi odniesienie do pszczelej królowej-matki. Niektórzy
uczeni twierdzą, że właśnie od niego wywodzi się nazwa „Efez”. W VI wieku
p.n.e. król Krezus wzniósł w Efezie świątynię poświęconą Artemidzie. Rzeczona
świątynia została okrzyknięta przez Greków jednym z siedmiu cudów świata.
Słynny posąg Artemidy przedstawiał boginię jako matkę-kobietę o niezliczonych
piersiach. Niezwykle popularny w tamtym okresie był także kult Kybele, czyli Wielkiej
Matki. Na jej cześć obchodzono specjalne święto.
Chrystianizacja
Efezu nie należała bynajmniej do łatwych, gdyż kult pogańskich bogów był bardzo
silnie zakorzeniony w mieście. Kiedy apostoł Paweł głosił nauki w teatrze,
wówczas wzburzony lud usiłował go zlinczować, wrzeszcząc: „Artemida Efeska
jest wielka!”. Paweł przebywał w Efezie aż trzy razy, aby głosić tam naukę
Chrystusa. Spędził tam naprawdę sporo czasu, a w latach 55-58 mieszkał w
mieście prawie dwa i pół roku. To właśnie w Efezie powstała jedna z pierwszych
gmin chrześcijańskich Azji Mniejszej. Z Efezem związany był również święty Jan
Ewangelista, lecz w 95 roku został wygnany z miasta na wyspę Patmos przez
ówczesnego cesarza Domicjana.
![]() |
Ruiny Świątyni Artemidy w Efezie fot. Adam Carr |
Akcja
drugiego tomu bestsellerowej trylogii Francine Rivers rozgrywa się dokładnie w
okresie, kiedy Jan Ewangelista przebywa w Efezie. Oczywiście nie stanowi on
postaci centralnej, lecz echa jego nauki są dość wyraźne. To bohaterowie,
którzy są z nim w jakiś sposób związani, wciąż go wspominają. Podobnie jak w
poprzednim tomie – Głos w wietrze – na pierwszy plan wysuwa się rodzina
Walerianów, lecz tym razem Autorka skupia swoją uwagę na młodym pokoleniu,
czyli dzieciach – nieżyjącego już – Decymusa i dostojnej Feby. Od śmierci
Chrystusa minęło około czterdziestu lat, tak więc chrześcijaństwo przeżywa swój
rozkwit, choć nie oznacza to wcale, że wyznawcy Jezusa mogą okazywać jawnie
swoją wiarę. Wręcz przeciwnie. Nadal muszą się ukrywać ze swoim wyznaniem i generalnie
traktowani są jak nikomu niepotrzebna sekta.
Kiedy
spotykamy młodego Rzymianina – Markusa Waleriana, mężczyzna jest na skraju
załamania. Jego depresja zmieszana z niewypowiedzianą wściekłością sięga
zenitu. Osobista tragedia, którą przeżył, nie pozwala mu na prowadzenie
normalnego życia. A przecież jeszcze tak niedawno uwielbiał spotykać się ze
swoimi wpływowymi przyjaciółmi. Nie wyobrażał sobie, że może nie brać udziału w
ucztach, które ci wydają w swoich ociekających bogactwem willach, nie mówiąc
już o uczestniczeniu w igrzyskach, których celem było mordowanie niewinnych
ludzi, tylko dlatego, aby móc zaspokoić żądzę krwi u efeskiego czy rzymskiego
motłochu. A kobiety? Czy one także przestały interesować nieziemsko
przystojnego Markusa? Tak. Od czasu tragedii mężczyzna nie spojrzał na żadną z
kobiet, które lgnęły do niego niczym ćmy do światła.
Markus
Walerian walczy też z innym problemem. Tamtego pamiętnego dnia, kiedy jego
życie osobiste legło w gruzach, mężczyzna przeklął swoją młodszą siostrę –
Julię. Nie chce jej widzieć na oczy. Każda, chociażby nawet najmniejsza
wzmianka o tej kobiecie, powoduje, że Markus traci panowanie nad sobą. Na nic
zdają się prośby matki, która pragnie za wszelką cenę pogodzić swoje zwaśnione
dzieci. Na nic też zdają się błagania samej Julii, aby ukochany brat wreszcie
zapomniał i wybaczył. Cóż takiego uczyniła Julia Walerian, że Markus nie chce
jej widzieć ani o niej słyszeć? Jakiego przewinienia dopuściła się ta młoda i
rozkapryszona kobieta, że tak bardzo zraziła do siebie brata, który obiecał
kiedyś, że nigdy jej nie zostawi, bez względu na wszystko? Czy jest jeszcze
nadzieja przynajmniej na poprawne relacje pomiędzy rodzeństwem?
Walerianowie
to rodzina kupiecka. Posiadają liczne okręty, na których sprowadzają do Efezu i
Rzymu towary. Po śmierci ojca, to Markus przejął jego działalność, choć
przecież i tak prowadził swoją. Tym, co przynosiło mu największy dochód, był
piasek sprowadzany do cyrków i rozsypywany na arenie, aby krew chrześcijan
miała w co wsiąkać. To właśnie ten nieszczęsny piasek wielokrotnie był przyczyną
kłótni pomiędzy ojcem a synem. Stary Walerian uważał bowiem, że lepiej
sprowadzać zboże. Lecz młody Markus widział to zupełnie inaczej. Był przecież jednym
z tych, którzy kierowali kciuk w dół podczas licznych walk. Co takiego stało
się, że na samą myśl o piasku Markus czuje ból i niemalże rwie włosy z głowy?
Dlaczego pragnie pozbyć się części swoich przedsiębiorstw i wyruszyć w podróż
do Palestyny? Przecież to taki niebezpieczny kraj targany wojną! Postawienie
stopy na judejskiej ziemi dla Rzymianina oznacza pewną śmierć! Czy Markus już
do reszty oszalał? Jakie powody nim kierują, że pragnie popłynąć aż do Galilei?
![]() |
Starożytny efeski teatr |
Tymczasem
gdzieś w ubogiej dzielnicy Efezu lekarz Aleksander Democedes Amandynus otwiera
swoją praktykę. Towarzyszy mu tajemnicza chroma kobieta, która zasłania twarz,
aby była niewidoczna dla innych ludzi. Kobieta jest niezwykła. Lgnął do niej
wszyscy pacjenci. Już sam jej dotyk przynosi ulgę. Nikomu nie odmawia pomocy.
Na każdego potrzebującego patrzy z ogromną miłością. Sprzeciwia się Aleksandrowi,
kiedy ten odstępuje od leczenia, ponieważ uważa, że w tym konkretnym przypadku
i tak już nic nie można zrobić. Chyba tylko prosić bogów o rychłą śmierć dla
nieszczęśnika. Kim zatem jest owa tajemnicza kobieta? Dlaczego zakrywa twarz? Co
takiego ukrywa pod zasłoną? A może obawia się kogoś tak bardzo, że nie chce
wystawiać swojej twarzy na widok publiczny?
Cóż
można napisać oryginalnego o powieści, którą pochłonęło się błyskawicznie?
Oczywiście sięgając po Echo w ciemności wiedziałam, co mnie czeka,
ponieważ jest to już moje drugie spotkanie z tą trylogią. Niemniej jednak,
wzruszenie podczas lektury było dokładnie takie samo, jak kilkanaście lat temu.
W drugim tomie Francine Rivers porusza w głównej mierze problem wybaczenia.
Pokazuje, że należy robić wszystko, aby wybaczyć drugiemu człowiekowi krzywdy,
które nam wyrządził, ponieważ w pewnym momencie może być już na to za późno. Czytelnik
widzi przede wszystkim Markusa, który w miarę posuwania się fabuły do przodu,
staje się zupełnie innym człowiekiem. Oczywiście nie jest mu łatwo, bo tkwi w
nim ogromna zawziętość i pamiętliwość. Za każdym razem, kiedy przypomina sobie
o krzywdzie, jakiej doznał od najbliższej mu osoby, jego pięści zaciskają się
bardzo mocno, a na policzku nerwowo drga mięsień. Jednak pod wpływem rozmaitych
sytuacji dochodzi wreszcie do punktu, w którym wie, że z powodu jego braku
wybaczenia, ucierpi nie tylko on sam, ale także osoby, które są dla niego ważne
i bez których nie wyobraża sobie dalszego życia.
Sporo
miejsca Autorka poświęca także Julii Walerian. Kobieta jest już u kresu życia,
choć jest jeszcze bardzo młoda. Życie, jakie preferowała doprowadziło ją na
skraj ubóstwa, przysporzyło nieuleczalnej choroby i sprawiło, że z dawnej
pięknej Julii pozostał jedynie wrak człowieka uzależniony od tych, których
jeszcze nie tak dawno traktowała jak wrogów i pomiatała nimi. Julia nie wie, co
to Dobro. Ona posiada własną jego definicję i stosuje ją według swojego
uznania. Jest tak bardzo przebiegła w swoim postępowaniu, że potrafi Zło nazwać
Dobrem. Wychowana jako oczko w głowie ojca, nie wie, że tak naprawdę nie można mieć
na tym świecie wszystkiego. Dziś powiedzielibyśmy, że Julia Walerian to kobieta
zdeprawowana, która zdolna była do największej podłości byle tylko zaspokoić
własne potrzeby. Jej świat to ułuda, która jedynie na chwilę zapewnia
szczęście.
Oczywiście
nie będę ukrywać, że jest to trylogia z wyraźnie wyeksponowanym pierwiastkiem
chrześcijańskim. Podaję tę informację dla tych, którzy nie czytali mojego
poprzedniego wpisu dotyczącego pierwszego tomu Znamienia lwa, a z samą
trylogią spotykają się na tym blogu po raz pierwszy. Niemniej jednak, cała
historia opowiedziana przez Francine Rivers jest tak piękna, że chcę o niej
pisać i mimo wszystko ją polecać. Nie jest to bynajmniej opowieść
jednokierunkowa nastawiona li tylko na Boga. Czytelnik znajdzie w niej wszystko
to, czym charakteryzuje się typowa powieść obyczajowa z historią w tle.
Bohaterowie prezentują różne światy, a w zależności od tego, w jakim środowisku
żyją, kierują się innymi przekonaniami.
W
pierwszym tomie Autorka przedstawiła czytelnikowi również gladiatora o imieniu
Atretes. Ukazuje tam jego dramatyczną historię i walkę o przetrwanie na arenie.
W Echu w ciemności nie spotkamy dzielnego i zarazem brutalnego Germanina.
Drugi tom w całości poświęcony jest Markusowi Walerianowi i jego rodzinie. O dalszych
losach byłego gladiatora dowiemy się natomiast z tomu trzeciego – Jak świt
poranka.
* Kimmerowie
– lud koczowniczy pochodzący najprawdopodobniej z terenów Krymu i przyległych
do niego części obecnej Ukrainy.