Wydawnictwo:
ARROW BOOKS Ltd
Londyn
2000
Katie
Flynn znana również jako Judith Saxton urodziła się w 1936 roku w Norwich
(Anglia), i tam też uczęszczała do żeńskiej szkoły średniej. Była tam bardzo
szczęśliwa, choć niczym szczególnym nie wyróżniała się spośród swoich
rówieśników. Koleżanki i koledzy wciąż pamiętają jej opowiadania, które pisała
seriami, zostawiając je potem na swoim biurku. Robiła to po to, aby mogły
powędrować do osób, które być może zainteresowałyby się jej twórczością. Swój
pierwszy wiersz Katie Flynn napisała w wieku ośmiu lat. Wiersz ten został
opublikowany, a sukces, jaki mała Katie wówczas odniosła, znacząco przyczynił
się do tego, że zaczęła pisać „na poważnie”. Pisała w każdej wolnej chwili,
głównie wtedy, gdy nie była zajęta nauką czy jazdą konną lub graniem w tenisa.
Nigdy nie wierzyła w to, że jej teksty zostaną opublikowane. Sukces, który
odniosła jako dziecko, traktowała jak swego rodzaju życiowy epizod. Autorka
pisała nawet wtedy, kiedy wzięła ślub i urodziła dzieci.
Gdy
Katie Flynn wyszła za mąż, wówczas wraz z mężem wyprowadziła się z Norfolk i
zamieszkała w North West. Pisarka jest matką dwóch synów i dwóch córek. Dzieci
bardzo szybko zdały sobie sprawę z tego, że w momencie, kiedy matka zajęta jest
pisaniem, mogą prosić o wszystko i zawsze uzyskają jej zgodę. Zdarzały się
wręcz sytuacje, kiedy pytały: „Mamo, mogę zabrać kota do szkoły?”
Aby
kupić swoją pierwszą maszynę do pisania, Katie Flynn sprzątała biura, pisała
krótkie opowiadania, artykuły oraz przeprowadzała wywiady dla stacji radiowych
i czasopism. Cierpiała wówczas na depresję poporodową i nie potrafiła odnaleźć
się w nowym miejscu po przeprowadzce z Norfolk. I wtedy jej mąż – Brian – zobaczył
w lokalnej bibliotece ogłoszenie dotyczące Klubu Pisarzy. Zadzwonił do
kierownika biblioteki i zapisał Katie do tegoż klubu. To było to, czego
potrzebowała. Sama Autorka wspomina, że było tam wspaniale i bardzo
profesjonalnie. Na spotkaniach podkreślano, że autorzy powinni uczyć się zasad
rynku wydawniczego. Powinni też chcieć sprzedawać swoją pracę, zamiast pisać
jedynie dla własnego zadowolenia. Tak więc Katie coś tam naskrobała z myślą, że
mogłaby ten tekst sprzedać, a mając na wychowaniu dzieci, naprawdę potrzebowała
pieniędzy. Kiedy w roku 1971 wybuchł strajk na poczcie, wówczas Autorka nie
mogła ani wysłać swoich tekstów do magazynów, z którymi współpracowała, ani też
nie była w stanie zrealizować czeków. I wtedy jeden z przyjaciół stwierdził, że
przecież Katie może napisać książkę, którą ktoś wyda! Tak więc zrobiła to i ku
jej ogromnemu zdziwieniu powieść została opublikowana. Od tej pory Katie Flynn
zaczęła pisać sagi rodzinne, powieści współczesne oraz wszystko to, czego
zażądali od niej wydawcy. I tak oto Autorka napisała około dziewięćdziesięciu książek, które wydała pod różnymi pseudonimami.
Rzadko
zdarza się, abym do recenzji jakiejkolwiek książki wtrącała choćby tylko
skróconą biografię jej autora. W przypadku Polly’s Angel („Anioł
Polly” – w wolnym tłumaczeniu – przyp. tłum.) zrobiłam wyjątek, ale tylko
dlatego, ponieważ Katie Flynn jest w Polsce autorką zupełnie nieznaną. Jak do
tej pory nie wydano żadnej jej książki, choć – jak wspomniałam powyżej – opublikowała
ich około dziewięćdziesięciu. Miejmy nadzieję, że kiedyś jakiś wydawca jednak
pokusi się o zakup praw autorskich do którejś z powieści Katie Flynn, bo
przecież w naszym kraju nie brak wielbicieli sag rodzinnych.
Polly’s
Angel to powieść, której akcja rozpoczyna się w 1936 roku. W Dublinie
mieszka rodzina O’Brady. Wszyscy jej członkowie bardzo się kochają. Mają piękny
dom, wokół którego roztacza się równie piękny krajobraz. Żyje im się całkiem
dobrze. W Dublinie przebywa troje dzieci państwa O’Brady. Natomiast dwaj
dorośli synowie zdążyli już założyć swoje własne rodziny i teraz mieszkają poza
domem. Jeden z nich – Martin – mieszka w Liverpoolu, zaś drugi – Brogan – w
Stanach Zjednoczonych. Ten ostatni wyjechał tam z żoną i pewną sierotą, która
wychowywała się w domu dziecka, gdzie pracowała jego małżonka – Sara. Potem
Broganowi i Sarze urodził się syn i wówczas Grace została jego nianią. Jedną z
pociech starszych państwa O’Brady jest Polly. Kiedy ją poznajemy, dziewczynka
ma jakieś dziesięć może jedenaście lat. Jest bardzo ładna, inteligentna i
wygląda na to, że wyrośnie z niej piękna i rozsądna kobieta. Pomimo że kocha
wszystkich swoich braci, to jednak najbliższa więź łączy ją z Ivanem. Być może
dzieje się tak dlatego, że obydwoje są w podobnym wieku. Polly ma też
przyjaciela. To nieco starszy od niej Tad Donoghue. Chłopak pochodzi z niezbyt
zamożnej rodziny. Z jednej strony w domu się nie przelewa, a z drugiej przemoc
domowa ma się bardzo dobrze. Do tego dochodzi jeszcze problem alkoholizmu. Tad
nie jest też błyskotliwym uczniem. Jego ortografia pozostawia wiele do
życzenia, o czym Polly kiedyś mu przypomni. Wydaje się zatem, że bardzo wiele
ich różni. Pochodzą z różnych środowisk, a jednak mimo to bardzo się lubią.
Pewnego
dnia życie rodziny O’Brady diametralnie się zmienia. Pana O’Brady dopada udar
mózgu i w konsekwencji mężczyzna traci zdrowie. Jego stan jest na tyle ciężki,
że trzeba przewieźć go do szpitala w Liverpoolu. I tak oto cała rodzina
zmuszona jest do przeprowadzki. Na szczęście nie jadą w ciemno. Jak wiadomo, syn
– Martin – mieszka w Liverpoolu wraz z żoną, która nie wzbudza zbytniej
sympatii pozostałych członków rodziny. Niemniej, sytuacja jest na tyle trudna, że nikt tak naprawdę
nie patrzy na wzajemne niechęci. Bliscy pragną być z Peaderem. Od tej pory również
życie małej Polly zaczyna się zmieniać. Musi zaaklimatyzować się w nowym
miejscu, w czym bardzo pomagają jej listy, które wymienia ze swoim przyjacielem
z Dublina – Tadem. Niemniej, po jakimś czasie w życiu nastoletniej Polly
pojawia się niejaki Sunny Andersen. Chłopak jest starszy i jeszcze do tego
nieziemsko przystojny, więc nie dziwi fakt, że nasza Polly traci dla niego
głowę. Wydaje się, że stopniowo zapomina o chłopcu z Dublina. Czy ta rodząca
się pomiędzy młodymi miłość ma szanse na przetrwanie? Który z chłopców jest tym
właściwym? A może czas i zbliżające się niespokojne wojenne dni wszystko
zmienią?
Tak
więc nadchodzi rok 1939. Polly O’Brady podejmuje pracę w sklepie. Z kolei w
Dublinie jej przyjaciel – Tad – zasila szeregi lotnictwa, zaś Sunny Andersen
zaciąga się do marynarki wojennej. W końcu i Polly decyduje się na czynny udział
w wojnie. Uważa, że jest już na tyle dorosła, aby spokojnie móc pracować na
rzecz państwa. Irlandia stoi jak gdyby z boku działań wojennych, w związku z
tym Polly usiłuje przekonać matkę, aby ta zabrała Peadera z powrotem do
Dublina. Na Liverpool spadają śmiercionośne bomby. Rodzina O’Brady jest w
ogromnym niebezpieczeństwie…
Polly’s
Angel to typowa saga rodzinna, choć tych pokoleń rodziny O’Brady nie ma w
niej zbyt dużo. Tak naprawdę akcja kręci się wokół rodziców Polly i jej
rodzeństwa. Większą część fabuły stanowi druga wojna światowa i życie młodych
ludzi, którym przyszło walczyć z wrogiem. Udar mózgu Peadera to nie jedyna
tragedia, jaka dotyka tę irlandzką familię. Poza tym pojawia się też pewna
tajemnica, którą skrywano przez lata, panicznie bojąc się jej ujawnienia. Jest
też pewien anioł, który widnieje w tytule powieści. On nie jest tutaj
przypadkowy. Kiedy Polly jest małą dziewczynką, jej Anioł Stróż jest bardzo
zapracowany. Czy tak będzie też w momencie, gdy dziewczyna dorośnie i stanie
się kobietą zdolną do poważnych uczuć i samodzielnego życia? Jaką rolę odegra w
jej życiu ta nieziemska istota? I czy ona naprawdę istnieje, czy może to tylko
wyobraźnia Polly płata figle?
Jaką
zatem bohaterką jest nasza Polly? Przyznam, że wielokrotnie mnie denerwowała.
Tak naprawdę sama nie wie czego chce. Odniosłam wrażenie, że bawi się swoimi
dwoma adoratorami. W jednym jest zakochana, zaś drugiego traktuje jak koło
ratunkowe. Rodzice wychowywali ją w poszanowaniu religii katolickiej, która
jest dla niej bardzo ważna. Ale z drugiej strony rozpieszczali ją chyba znacznie
bardziej niż pozostałe dzieci, więc można zrozumieć zachowanie Polly, która
czasami uważa, że ma prawo pogrywać sobie z innymi bez ponoszenia negatywnych
konsekwencji z tego tytułu.
Ta
powieść to także historia o przyjaźni. Przyjaźni, która została poddana
ogromnym próbom. Mam tutaj na myśli nie tylko przyjaźń pomiędzy Polly a Tadem,
ale także te relacje, które zawiązują się między młodymi ludźmi w trudnych
wojennych czasach. Bo przecież Polly pracuje na rzecz państwa i w swojej organizacji
spotyka inne osoby w tym samym wieku. Chodzi tu głównie o młode kobiety
wywierające na nią spory wpływ i mające zgoła odmienne poglądy na życie niż
nasza dobrze wychowana bohaterka pochodząca z katolickiej rodziny i kierująca
się pewnymi zasadami moralnymi. To samo dotyczy też innych bohaterów powieści.
Komu
zatem mogę polecić tę książkę? Przede wszystkim osobom lubiącym sagi rodzinne i
powieści, których akcja toczy się w czasie drugiej wojny światowej. To jest
naprawdę specyficzny klimat, więc nie każdy za nim przepada. Poza tym, książka
wydana jest jedynie w języku angielskim, a to też może być dla niektórych spore
utrudnienie, bo nie każdy w Polsce posługuje się tym językiem na tyle dobrze, aby
mógł odważyć się sięgnąć po Polly’s Angel. Z drugiej strony jednak,
żyjemy w takich czasach, gdzie władanie językiem angielskim przez innych już
nikogo nie zdumiewa ani tym bardziej nie dziwi. Tak więc moim zdaniem, ta
książka może być doskonałą lekturą dla tych, którzy chcą pogłębić swoją
znajomość angielskiego. Bo musicie wiedzieć, że podczas nauki jakiegokolwiek
języka konieczne jest, aby dużo czytać właśnie w tym języku. I nie ma tutaj
znaczenia czy coś nam się podoba, czy nie. Po prostu trzeba czytać i starać się
jak najwięcej z tego zrozumieć! A kiedy już opanujemy język docelowy na tyle
dobrze, że nie będzie nam sprawiał większych kłopotów, wówczas możemy
pogrymasić przy doborze lektur. Pamiętam, że kiedy stawiałam swoje pierwsze
kroki w nauce angielskiego, tak właśnie robiłam. Czytałam wszystko, co nawinęło
mi się pod rękę, byle tylko było napisane w języku angielskim. I chyba nigdy
nie zapomnę, jak ogromną frajdę sprawiała mi świadomość, że rozumiem coraz
więcej z tego, co czytam.
Polly’s
Angel to naprawdę bardzo przyjemna lektura, natomiast brytyjski wydawca
Katie Flynn porównuje z Josephine Cox znaną też jako Jane Brindle, której
książki można spotkać w polskim tłumaczeniu. To może być pewnego rodzaju
wskazówka dla tych, którzy chcieliby poznać klimat powieści Katie Flynn, a nie
mają możliwości sięgnięcia na przykład po Polly’s Angel.
Książka idealna dla mojej mamy, ale niestety nie zna angielskiego. Mówisz, że to dobry sposób na naukę języka, a mi przydałoby się go doszlifować, chyba się zacznę porywać na anglojęzyczne powieści ;)
OdpowiedzUsuńTo jest świetny sposób na naukę angielskiego! Bo nauka każdego obcego jezyka składa się z pięciu części: czytanie, pisanie, mówienie, rozumienie ze słuchu i gramatyka. Przy czytaniu poznajemy nie tylko słownictwo, ale też gramatykę i ortografię. Naprawdę polecam. Jestem nauczycielem i tłumaczem angielskiego, więc wiem, co mówię. :-)))
UsuńAle bym chciała przeczytać taką książkę w oryginalnym języku!
OdpowiedzUsuńMoże Twoja recenzja zmieni coś i będziemy mogli przeczytać "Anioły Polly" w języku polskim!
Szczególnie, że autorka posiada niezwykłą biografię :)
Tę ksiażkę można sobie kupić jako e-booka. Nie wiem, czy mam aż taką moc, żeby wpływać na decyzje wydawnicze w Polsce, ale może akurat jakiś wydawca zwróci uwagę na tę książkę i pozostałe powieści Katie Flynn. Miejmy nadzieję, że tak się stanie, bo ja też chciałabym zobaczyć polskie wydania jej książek. :-)
UsuńPoruszyłaś dwie ważne kwestie, do których chciałabym się odnieść. Cieszę się, iż tym razem zrobiłaś wyjątek i przybliżyłaś osobę autorki. To może być wzór wytrwałości w dążeniu do celu. Swoją drogą, kojarzę nazwisko autorki. Czyżby na podstawie jej książek kręcono filmy? Istnieje jeszcze możliwość, iż słyszałam o niej na jakimś vblogu. Teraz będę musiała to sprawdzić.
OdpowiedzUsuńFajnie, że wspomniałaś o nauce języka przez czytanie. Mi to sprawia ogromną frajdę, choć efekty jak na razie średnie. Fakt, iż rzuciłam się na głęboką wodę, nie myśląc o poziomie trudności, ale chyba o to chodzi, by książka była przede wszystkim ciekawa. Przeraża mnie jednak koszt zakupu. Nawet moja biblioteka pytała czy nie mogłabym ofiarować jakiejś pozycji po angielsku, bo czytelnicy coraz częściej o takie pytają. To bardzo fajne zjawisko i chyba niedługo zacznę zbierać ciekawe tytuły. W końcu czasem wybitne książki czasem nie są u nas wydawane i nie chcę czekać na łaskę polskich wydawców, bo mogę się nie doczekać.
Nic mi nie wiadomo o ekranizacji, ale może dlatego, że ja nie oglądam tv. Do kina też nie za często chodzę. Mogłaś usłyszeć natomiast o pewnej młodej aktorce, bodajże Amerykance, która nazywa się identycznie. ;-) A co do nauki angielskiego poprzez czytanie, to polecam całym sercem, bo jest to super sposób, żeby podnieść swój poziom znajomości języka. Przeraża Cię koszt zakupu książek w oryginale? Aniu, ja u siebie za kilka złotych kupuję w popularnych "lumpeksach" powieści, których pozbywają się angielskie biblioteki. I co ciekawe, te książki wcale nie są zniszczone. Są w doskonałym stanie. Wiesz, ja nie mam problemu typu: muszę mieć nową książkę. I dlatego bardzo często korzystam z oferty second-handów w kwestii powieści anglojęzycznych :-)
UsuńCzyli mnie zostaje jedynie Josephine Cox. :)
OdpowiedzUsuńOj tam, na naukę nigdy nie jest za późno. Zawsze można zacząć jakiś kurs, a potem to już z górki. :-)
Usuń