Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa. Dziękuję!
Wydawnictwo:
KSIĄŻNICA/
GRUPA WYDAWNICZA PUBLICAT S.A.
Katowice
2014
Tytuł
oryginału: The Physician
Przekład:
Maria Grabska-Ryńska
Ludzie
od zarania dziejów przywiązywali ogromne znaczenie do stanu swojego zdrowia.
Niemniej, sposoby leczenia, które ówcześnie stosowano, tak naprawdę miały
niewiele wspólnego z medycyną. Epoka średniowiecza szczególnie dotkliwie pod
względem zdrowotnym odbiła się na krajach europejskich. Ludność żyjąca w dużych
skupiskach, w ubóstwie i bez przestrzegania choćby podstawowych zasad higieny
dziesiątkowana była przez choroby zwane potocznie „zarazą”. Do największych
porażek średniowiecznej medycyny należy zaliczyć wiek XIV, kiedy „czarna
śmierć” zabrała jedną trzecią ludności ówczesnej Europy. Epokę średniowiecza
uważa się za okres wielkiego zacofania, nawet w porównaniu ze starożytnością.
Tylko nieliczni uczeni korzystali z wiedzy zapisanej w starożytnych księgach
autorstwa takich greckich medyków, jak Hipokrates (460 p.n.e.-370 p.n.e.) czy
Galen (ok. 130-200).
Powszechnie
panowało bowiem przekonanie, iż każda choroba to kara za grzechy, więc trzeba
ją przyjąć z pokorą i modlić się do Boga lub udać się z pielgrzymką w jakieś
religijne miejsce kultu. Nieliczni medycy przeprowadzali zabiegi, które znacznie
częściej szkodziły pacjentom, niż im pomagały. Nierzadko taka kuracja polegała
na odprawianiu modłów nad cierpiącym bądź na stosowaniu jednego zabiegu na
wszelkie możliwe schorzenia. Do najbardziej popularnych należały upuszczanie
krwi i przystawianie pijawek. Nie mniej szokujące były też niektóre zabiegi
chirurgiczne. Do operacji medycy używali powszechnie stosowanych narzędzi
stolarskich, jak piły, kleszcze czy wiertła. Nawet na zwykłe złamania lub
zranienia kończyn stosowano ich amputację albo inne równie drastyczne zabiegi.
Dodatkowo nie przestrzegano żadnych zasad higieny, dlatego też takie operacje
wielokrotnie kończyły się zakażeniem organizmu, a w konsekwencji zgonem
pacjenta.
Średniowieczna rycina przedstawiająca jedną z najpopularniejszych metod leczenia, czyli upuszczanie krwi. |
Ludzie
zamożni, a przede wszystkim władcy stan swojego zdrowia powierzali astrologom i
alchemikom. Mistyczny świat kamieni szlachetnych oraz wpływ gwiazd skłaniały
średniowiecznych naukowców do poszukiwania uniwersalnego eliksiru życia, który
miałby pomóc na wszelkie możliwe dolegliwości. Badania alchemików przynosiły raczej
odkrycie nowych metali i substancji, aniżeli wynalezienie cudownego leku.
Pomimo że w średniowiecznych krajach europejskich panował całkowity zastój,
jeśli chodzi o rozwój nauk medycznych, to jednak w państwach arabskich medycyna
naprawdę szła do przodu.
Największym
i najbardziej znanym przedstawicielem arabskiej medycyny był Abu Ali al-Husajn
Ibn Abdallah ibn al-Hasan ibn Ali ibn Sina, który w łacińskiej Europie znany
był jako Awicenna. Lekarz urodził się w okolicach Buchary, gdzie spędził
młodość, ucząc się Koranu, prawa, a także podstaw matematyki i filozofii. Później
studiował także medycynę. W bardzo młodym wieku wyleczył panującego w Bucharze
władcę Nuha ibn Mansura pochodzącego z dynastii Samanidów, natomiast
sprawującego władzę w latach 976-997. Od tego czasu Ibn Sina zaczął być
traktowany jako wielki medyk. Niemniej, dla Awicenny medycyna była dość łatwą
nauką, lecz o filozofii nie mógł już tego samego powiedzieć.
Ibn Sina znany również jako Awicenna (980-1037) |
Wyrazem
wdzięczności wyleczonego władcy był przywilej korzystania z pałacowej biblioteki,
gdzie Ibn Sina mógł poznać dzieła starożytnych pisarzy, które uchodziły za
niezwykle rzadkie. Medyk studiował bardzo intensywnie, a w wieku osiemnastu lat
posiadł już całą dostępną wiedzę. Przypuszcza się, że w czasie studiów w
Bucharze ukształtował się zasadniczy zrąb wiedzy Awicenny, co potem zaowocowało
znaczącymi wpływami na jego dzieła.
Po
śmierci ojca oraz upadku dynastii Samanidów, Awicenna przeniósł się z Buchary
do Chorezmu, gdzie na dworze Ali ibn Mamuna sprawującego władzę w latach 997-1009,
przebywało wielu wybitnych uczonych pochodzących ze świata muzułmańskiego. W
stolicy Chorezmu Ibn Sina przebywał dwa lata, a kiedy w roku 1012 nie przyjął
zaproszenia władcy, aby ozdobić swoją osobą jego dwór, wówczas medyk po prostu
stamtąd uciekł. Najpierw trafił do Dżordżan, gdzie znalazł bogatego mecenasa, w
którego domu spędził trochę czasu. Tam też poznał swojego późniejszego ucznia,
biografa i towarzysza wędrówek – Dżuzdżaniego. Z kolei z Dżordżan
Awicenna wyjechał do Reju, a potem do Hamadanu, gdzie został wezyrem
tamtejszego władcy. Po śmierci swojego protektora los Ibn Siny odmienił się i w
wyniku dworskich intryg został wtrącony do więzienia. Na szczęście po kilku
miesiącach zdołał z więzienia uciec i wyjechać do Isfahanu.
Po
raz pierwszy na kartach książki Noah Gordona czytelnik spotyka Awicennę właśnie
w Isfahanie. Sławny na cały świat medyk nie tylko leczy tam swoich pacjentów,
ale także prowadzi szpital i przygotowuje do pracy młodych kandydatów na
lekarzy. Niemniej, zanim tam dotrzemy wraz z głównym bohaterem, cofnijmy się
wiele lat wstecz i przenieśmy do jedenastowiecznej Anglii. To tutaj, w
Londynie, wraz z rodzicami i rodzeństwem mieszka dziewięcioletni Robert
Jeremiasz Cole. Ojciec chłopca jest cieślą zrzeszonym w miejscowym cechu,
natomiast matka trudni się hafciarstwem. Jak na tamte czasy Agnieszka Cole jest
dość dobrze wykształcona. Potrafi pisać, czytać i zna trochę łacinę.
Pamiętajmy, że w epoce średniowiecza kobietom odbierano wszelkie prawa
dotyczące zdobywania wiedzy, więc fakt, że matka Roba może poszczycić się tymi
umiejętnościami jest naprawdę wyjątkiem. Niestety, na rodzinę Cole’ów spada
wielkie nieszczęście. Najpierw tuż po kolejnym porodzie umiera Agnieszka, a
wkrótce po niej schorowany Nataniel. Dzieci zostają same na świecie. Nie mogą
jednak żyć bez opieki dorosłych, albowiem są jeszcze zbyt małe. Do pracy też
pójść nie mogą. Ponieważ Nataniel był członkiem rzemieślniczego cechu, jego
współpracownicy decydują oddać dzieci do adopcji. I tak oto każde z nich trafia
pod dach kogoś innego. Jedno zabiera miejscowy piekarz, zaś inne jakiś duchowny
do klasztoru, gdzie posługuje swoim wiernym. Tylko Roberta nikt nie chce. Czy
chłopiec naprawdę zostanie sam i będzie musiał liczyć jedynie na łut szczęścia?
Tom Payne jako tytułowy Medicus reż. Philipp Stölzl źródło |
Chyba
jednak stanie się inaczej, bo oto na drodze Roberta staje wędrowny balwierz i
kuglarz – Henryk Croft. Takich jak Rob miał już pod swoją opieką kilku. Z
jednymi układało mu się lepiej, zaś z innymi gorzej. Jak będzie tym razem? Na
chwilę obecną nie wiadomo. Pewne jest tylko to, że obydwaj opuszczają
opustoszały dom młodego Cola i wyruszają w drogę. Odwiedzają rozmaite
angielskie miasta i wioski, gdzie Henryk zabawia publiczność, a przy okazji
leczy ich choroby, choć nie zawsze robi to uczciwie. Przy okazji uczy Roberta,
jak zostać dobrym balwierzem i kuglarzem. Oczywiście ich wędrówki nie zawsze
należą do bezpiecznych, bo na angielskich drogach aż roi się od podejrzanych
charakterów. Roberta coraz bardziej zaczyna fascynować medycyna, lecz nie taka,
którą uprawia jego protektor. On chce czegoś więcej. Pragnie pomagać ludziom, a
nie wykorzystywać ich dramatyczne położenie. On chce leczyć, zamiast jedynie
uśmierzać ból i skazywać pacjentów na śmierć. Poza tym, już jakiś czas
wcześniej odkrył w sobie pewien Dar. Niemniej, na chwilę obecną młody Cole nie
może liczyć na nic więcej oprócz towarzyszenia swojemu mistrzowi i słuchania
jego rad oraz poleceń. Czy tak będzie już zawsze? Czy Robert J. Cole
odziedziczy po balwierzu profesję, którą będzie zarabiał na życie?
Jak
wiadomo wszystko się kiedyś kończy. Pewnego dnia Henryk Croft opuszcza Roberta
na zawsze. Od tej chwili Rob będzie musiał liczyć już tylko na siebie. I wtedy znów
w wyniku rozmaitych zbiegów okoliczności decyduje się wyjechać z Anglii w
poszukiwaniu sławnego perskiego medyka. Jego podróż do Isfahanu nie należy
bynajmniej do najłatwiejszych i najbezpieczniejszych, lecz nasz bohater nie ma
zamiaru się poddać. Czy uda mu się odnaleźć osławionego Awicennę? Czy Robert
Cole spełni wreszcie swoje marzenie i zostanie prawdziwym medykiem, a nie tylko
kimś, kto tego medyka udaje? Jak dalej potoczą się losy chłopca, którego od
samego początku życie nie oszczędzało? Czy po latach uda mu się odnaleźć
rodzeństwo, z którym rozdzielono go w dzieciństwie?
Medicus
to pierwszy tom trylogii o losach lekarskiego rodu Cole’ów. Noah Gordon napisał
tę książkę w 1986 roku i od tamtego czasu doczekała się ona wielu wznowień, a
nawet ekranizacji. Oczywiście jest to powieść historyczna, lecz śmiało można ją
także zaliczyć do gatunku powieści przygodowych. Życie głównego bohatera już od
samego początku naznaczone jest szeregiem rozmaitych wydarzeń, które w
mniejszym lub większym stopniu wpływają na jego dalsze losy. Autor skupił się
tutaj nie tylko na samej średniowiecznej medycynie, ale także poruszył wiele
innych ważnych tematów, jak na przykład miłość, przyjaźń, rodzina, tolerancja
bądź jej brak. Z drugiej strony jednak nie można zapominać, że Medicus
to tak naprawdę opowieść o ogromnej pasji, która praktycznie od najmłodszych
lat towarzyszy Robertowi. Wydaje się, że Henryk Croft stał się, jak gdyby narzędziem,
które miało młodemu Cole’owi jedynie pomóc odnaleźć właściwą życiową drogę.
Ben Kingsley jako Ibn Sina oraz Tom Payne w roli Roberta J. Cole'a reż. Philipp Stölzl źródło |
Noah
Gordon w fabule powieści zawarł dosłownie wszystko. Z jednej strony mamy ważne
medyczne tematy, oczywiście adekwatne do epoki, natomiast z drugiej jest to życie
osobiste głównego bohatera. Roberta Cole’a czytelnik ma szansę obserwować od
najmłodszych lat jego życia, tak więc widzi jak bardzo ta postać się zmienia i
dojrzewa. Z małego i krnąbrnego chłopca Rob przeistacza się w dorosłego
mężczyznę, który nie zawsze postępuje według panujących w społeczeństwie zasad.
Jest on dość zbuntowanym bohaterem, który nie na wszystko się godzi, pomimo
tego, iż zdaje sobie sprawę, że w momencie, gdyby jego postępowanie wyszło na
jaw, wówczas przyjdzie mu zapłacić najwyższą cenę. Robert Cole posiada
niezwykle porywczy charakter, który czasami może doprowadzić go do zguby.
Kwestia
uczuciowa jest przedstawiona w tej książce bardzo dokładnie. Relacje głównego
bohatera z kobietami są nieco skomplikowane. Dopóki Robert nie spotka na swojej
drodze tej jednej jedynej, zdarza mu się eksperymentować na tym polu, co też
nie zawsze wychodzi mu na dobre. Wspomniałam wyżej o przyjaźni. To jest temat,
który Autor wyeksponował dość wyraźnie, szczególnie w kontekście pobytu Roberta
na obcej ziemi, gdzie mieszają się kultury, religie i poglądy na te same
tematy. Nasz bohater wielokrotnie znajduje się w naprawdę ogromnym
niebezpieczeństwie. Czasami czytelnik odnosi wrażenie, że Cole już z tego nie
wyjdzie obronną ręką.
Powieść
tak naprawdę jest historią fikcyjną, pomimo że Ibn Sina i Dżuzdżani są
postaciami autentycznymi. Czytając Medicusa czytelnik poznaje nie tylko
epokę średniowiecza, ale także dostrzega wiele różnic kulturowych i
obyczajowych. Przyznam szczerze, że mnie świat arabski w literaturze od zawsze
kojarzy się z baśnią. Możliwe, że jest to pozostałość z dzieciństwa, kiedy
czytałam Baśnie tysiąca i jednej nocy. W przypadku Medicusa również
odniosłam podobne wrażenie. Noah Gordon doskonale przenosi czytelnika w realia,
których nie znamy, jednocześnie dostarczając wielu wrażeń i emocji. Książka
przeznaczona jest głównie dla tych, którzy lubią połączenie historii z przygodą.
Bohaterowie są niezwykle wyraziści i autentyczni, choć przeważnie fikcyjni. Ponieważ
książka nie jest nowością na rynku wydawniczym, więc myślę, że wielu
czytelników już ją zna. Natomiast ci, którzy jeszcze się z Medicusem nie
zetknęli, a cenią sobie tego typu klimaty, powinni jak najszybciej sięgnąć po
tę powieść. Naprawdę warto. Przypuszczam, że pozostałe dwa tomy trylogii – Szaman
i Spadkobierczyni medicusa – są równie godne uwagi, jak sam Medicus.
Książki tego typu - połączenie historii z przygodą i fikcją literacką szalenie lubię. Pomysł na tę trylogię wydaje się niesamowicie ciekawy, więc będę go miała w planach.
OdpowiedzUsuńMyślę, że trylogia powinna Ci się spodobać. Miłej lektury!
UsuńOd czasu, gdy zobaczyłam plakaty filmowe "Medicusa" bardzo chciałam zapoznać się z tą historią. Jednak nie miałam zwykle na to czasu, a wydaje się interesująca. Lubię średniowiecze i wszystkie powieści tam osadzone :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Mz.Hyde
Nie oglądałam jeszcze filmu, więc w tej kwestii się nie wypowiem, ale książkę jak najbardziej polecam.
UsuńCzytałam cykl o Medicusie kilkanaście lat temu, to była fantastyczna przygoda! Chciałabym kiedyś jeszcze wrócić do tej lektury ;)
OdpowiedzUsuńJa właśnie mam w planie kolejne tomy. Nie wiem, kiedy je przeczytam, bo mam bardzo dużo innych lektur, a wciąż dochodzą mi nowe. Wcale Ci się nie dziwę, że chcesz do tej historii wrócić. :-)
UsuńOglądałam film, a dzięki Pani dowiedziałam się o istnieniu literackiego pierwowzoru! Ponieważ filmowy "Medicus" wywarł na mnie ogromne wrażenie, zwłaszcza część pokazująca walkę z epidemią, ale także fascynujące i wiarygodne portrety bohaterów, i - co tu ukrywać - wątki obyczajowe, cieszę się, że to pierwszy tom trylogii. Pamiętam, że film podkreślał różnice kulturowe między światem chrześcijańskim, żydowskim i arabskim, to ujęło mnie najbardziej. Już szukam książki. :-) Z przyjemnością skonfrontuję ją z filmem. :-)
OdpowiedzUsuńNie oglądałam filmu. Widziałam tylko krótkie fragmenty w Internecie i faktycznie robi wrażenie. Książka też podkreśla różnice, o których Pani wspomina. Naprawdę polecam. Można się tak zaczytać, że zapominamy o całym świecie. :-)
Usuń