niedziela, 8 lutego 2015

Agnieszka Lingas-Łoniewska – „Szukaj mnie wśród lawendy. Zofia” # 2





Recenzja przedpremierowa!

Premiera książki 25.02.2015









Wydawnictwo: NOVAE RES
Gdynia 2015





Gdyby można było cofnąć czas i spróbować zmienić niektóre rzeczy w życiu, to zapewne wielu z nas chętnie skorzystałoby z tej okazji i bez wahania wróciłoby do przeszłości, aby móc naprawić to, czego obecnie zmienić już się nie da. Ludzie praktycznie od zawsze popełniali wszelkiego rodzaju błędy, których skutki zmuszeni byli nieść ze sobą nawet do końca swojego życia. Pal licho, jeśli negatywne konsekwencje naszych wyborów dotyczą tylko i wyłącznie nas samych. Przecież to nasze błędy i jakoś damy sobie z nimi radę. Zaciśniemy zęby i będziemy nadal żyć tak, jak potrafimy najlepiej. Gorzej natomiast, jeżeli efekty naszych przeszłych działań bezpośrednio uderzają w tych, którzy są dla nas ważni i których kochamy albo odbijają się na nich rykoszetem. Czasami jednak zdarza się, że kłamstwo może być swego rodzaju parasolem ochronnym, który człowiek rozpościera nad swoimi bliskimi, jednocześnie sprawiając, że żyją oni w błogiej nieświadomości przez długie lata. Jednakże czy takie postępowanie naprawdę stanowi wyjście z sytuacji, którą wykreowaliśmy sobie wiele lat wcześniej? Kogo faktycznie chronimy? Naszych bliskich? A może siebie samych, tylko nie mamy odwagi, aby móc się do tego przyznać?

Wydawałoby się, że Zofia Faber to szczęśliwa żona i matka. Mieszka w Warszawie, czyli w mieście, które generalnie uchodzi za takie z perspektywami do rozwoju. Ma dwójkę nastoletnich i całkiem udanych dzieci. Ma też męża, który prowadzi świetnie prosperującą firmę informatyczną. Adam Faber tak naprawdę doskonale spełnił się w swoim zawodzie. Robi to, co kocha i co sprawia mu przyjemność; na brak klientów nie narzeka, bo przecież za każdym kolejnym zleceniem idą niemałe pieniądze. Jednak mimo to coś w jego życiu nie funkcjonuje tak, jak powinno. Wygląda na to, że z jednej strony taki stan rzeczy go przytłacza i przypuszczalnie chciałby się uwolnić od tej niekomfortowej sytuacji, natomiast z drugiej można odnieść wrażenie, że mężczyzna boi się jakichkolwiek zmian i życia w zgodzie z samym sobą. Dlaczego tak się dzieje? Co takiego sprawia, że dorosły facet nie potrafi podjąć jednej męskiej decyzji, aby wreszcie móc swobodnie egzystować? A może to tylko z boku tak wygląda? Może Adam Faber wcale nie czuje się nieszczęśliwy? Przecież ma kochającą i piękną żonę, z którą doczekał się dwójki wspaniałych, choć czasami nieznośnych, dzieci.

Każdy, kto czytał pierwszą część chorwackiej trylogii pod tytułem Szukaj mnie wśród lawendy. Zuzanna, ten zdążył już przyjrzeć się rodzinie Faberów. Pamiętacie, jakie wtedy sprawiali wrażenie? Otóż, wyglądało na to, że stanowią naprawdę zgodną i szczęśliwą familię. To nie Zofia, a jej dwie siostry – Zuzanna i Gabriela – mogły w oczach czytelnika uchodzić za kobiety, za którymi ciągną się poważne życiowe problemy, a tych za nic nie da się rozwiązać. Okazuje się jednak, że pozory mylą, a szczególnie, jeśli chodzi o historie kreowane przez Agnieszkę Lingas-Łoniewską. Tutaj nigdy nic nie jest proste, natomiast wszelkiego rodzaju dylematy pojawiają się zazwyczaj tam, gdzie czytelnik najmniej się ich spodziewa.


Korčula - górzysta wyspa u wybrzeży Chorwacji położona w Dalmacji Południowej. 
To tutaj Zofia Faber udała się, aby podjąć decyzję, od której będzie zależeć 
nie tylko jej dalsze życie, ale też tych, którzy są dla niej ważni. 
fot. Artur Borowski

Szesnaście lat wcześniej w życiu Zofii – wtedy jeszcze Skotnickiej – pojawił się pewien nieziemsko przystojny informatyk o sportowych zainteresowaniach. Nazywał się Maksymilian Krall i bynajmniej nie uchodził za grzecznego chłopca. No ale który męski bohater stworzony przez Autorkę jest grzeczny? Żaden. Każdy z nich ma coś na sumieniu. Jeden mniej, drugi więcej, lecz nigdy nie jest tak, żebyśmy na kartach powieści spotkali bohatera na wskroś kryształowego. Otóż, wspomniany Maks Krall od pierwszego wejrzenia zakochał się w Zosi, a i ona odwzajemniła mu się tym samym. Niestety, ich szczęście nie trwało zbyt długo, bo oto pewnego dnia Maks jednym ostrym cięciem przerwał ten związek i po prostu zniknął z życia Zofi. Rozpłynął się niczym kamfora. Można by przypuszczać, że w życiu panny Skotnickiej w ogóle nie zagrzał miejsca. Dlaczego tak się stało? Czy to Zofia zawiniła? Co takiego zrobiła, że Maks nagle przestał ją kochać? A może to wcale nie była jej wina? Może powód zniknięcia młodego Kralla był znacznie poważniejszy niż wydaje się na pierwszy rzut oka?

Mija szesnaście długich lat. Jak wiadomo Zosia zdążyła jakoś ułożyć sobie życie. Wspomnienie Maksa Kralla już tak bardzo nie boli, jak niegdyś. I nagle wszystko to, nad czym przez ten czas tak usilnie pracowała, aby tylko nie zwariować z tęsknoty i bólu, rozsypuje się niczym domek z kart. Oto bowiem któregoś dnia w drzwiach warszawskiego mieszkania Zofii Faber staje… Maks Krall, mężczyzna z przeszłości, o którym kobieta nigdy tak naprawdę nie zapomniała. Jak teraz potoczy się ich życie? Czy będą w stanie stawić czoła demonom przeszłości i temu, co jeszcze przed nimi? Czy Zofia jest gotowa na to, aby odejść od męża i zafundować dzieciom życie w rozbitej rodzinie? A może Maks wcale nie zjawił się w jej życiu po to, żeby do niej wrócić? Może kierują nim zupełnie inne powody?

Drugi tom trylogii Szukaj mnie wśród lawendy to opowieść nie tylko o utraconej przed laty miłości i rozpaczliwej próbie jej odzyskania, ale przede wszystkim jest to historia, w której na pierwszy plan wysuwają się skomplikowane relacje międzyludzkie. Z jednej strony czytelnik obserwuje i niekiedy nawet zazdrości tego, w jaki sposób trzy siostry potrafią czytać wzajemnie w swoich myślach, dzięki czemu w każdej chwili mogą liczyć na pomoc. Z kolei z drugiej strony mamy przeszłość i decyzje, które na tamten moment wydawały się słuszne, lecz w miarę upływu lat ich skutki stały się jedynie balastem, który bez względu na wszystko należało dźwigać. Poszczególni bohaterowie dokonywali i nadal dokonują trudnych wyborów, a te bynajmniej nie są wolne od skrajnych emocji. W związku z tym pojawia się również pytanie: Czy jest jeszcze jakakolwiek szansa na zmianę i zaznanie spokoju?  


Frankfurt nad Menem - widok z okna mieszkania Maksa Kralla. 
fot. Mirek Łoniewski


Generalnie Agnieszka Lingas-Łoniewska w swoich powieściach ogromną wagę przywiązuje do miłości i przyjaźni. Nie jest zatem inaczej również w przypadku Zofii. O miłości już wspomniałam, natomiast przyjaźń ma tutaj, jak gdyby dwa wymiary. Pierwszy to ten pomiędzy siostrami, które oprócz tego, że łączy je siostrzana miłość, dodatkowo są dla siebie nawzajem oddanymi przyjaciółkami. Drugi wymiar to oczywiście prawdziwa męska przyjaźń, której nawet popełnione błędy nie są w stanie zniszczyć. Ta relacja działa, jak gdyby na zasadzie wzajemnego zrozumienia i w pewnym sensie wczuwania się w sytuację kumpla. Odczuwana momentami niechęć również nie prowadzi do unicestwienia przyjaźni trwającej od wielu lat. Bohaterowie zdają sobie bowiem sprawę, że sami także nie postępowali w swoim życiu fair wobec innych, więc nie mają prawa do oceny i pouczania. Owszem, służą pomocą, ale podjęcie ostatecznej decyzji pozostawiają tym, których dana sprawa bezpośrednio dotyczy.

Czym zatem okaże się Zofia dla czytelnika, który po nią sięgnie? Na pewno będzie to powieść pełna znaków zapytania i nierozwiązanych tajemnic. Będzie to także opowieść wypełniona po brzegi emocjami różnego kalibru. Praktycznie od chwili ponownego pojawienia się Maksa Kralla w życiu Zofii, czytelnik będzie zastanawiał się, co też takiego skłoniło tego mężczyznę do oddania meczu walkowerem. Bo przecież tak można określić sytuację, która miała miejsce szesnaście lat wcześniej. Ponadto Autorka porusza problem tolerancji, a właściwie jej braku. Jest to temat bardzo aktualny i należy się nad nim głęboko zastanowić. Nie powinno się też zapominać o miłości rodzicielskiej, która pomimo problemów dorosłych wcale nie schodzi na dalszy plan. Dzieci do samego końca są tutaj chronione, a bohaterowie robią wszystko, aby nastolatkowie jak najmniej odczuli tę niekomfortową sytuację.

Jak widać tej psychologii jest w Zofii całkiem sporo i jeśli czytelnik nie skupi swojej uwagi jedynie na wątku romansowym, to na pewno ją dostrzeże. Książki Agnieszki Lingas-Łoniewskiej zawsze posiadają jakieś drugie dno, które wyłania się pomiędzy wierszami i wyłącznie od indywidualnych spostrzeżeń czytelnika zależy, w jaki sposób je odbierze i zdefiniuje.

Nie pozostaje mi zatem nic innego, jak tylko zaprosić Was w emocjonalną podróż pomiędzy Warszawą, Wrocławiem, Frankfurtem nad Menem i oczywiście malowniczą Dalmacją Południową. Mam nadzieję, że ta podróż jeszcze długo po przeczytaniu książki będzie tkwić w Waszych umysłach, co sprawi, że z niecierpliwością będziecie wyczekiwać kolejnego – trzeciego i zarazem ostatniego – tomu trylogii zatytułowanego Szukaj mnie wśród lawendy. Gabriela.





Za książkę serdecznie dziękuję Autorce oraz Wydawnictwu






______________________________

* Obydwie fotografie pochodzą z bloga Autorki [klik].





6 komentarzy:

  1. Mam w planach, bo pierwsza część mi się podobała ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro pierwszy tom Ci się spodobał, to ten tym bardziej polubisz. :-)

      Usuń
  2. Wierzę, że ostatni tom również mnie nie rozczaruje ;)
    Napisałaś piękną recenzję, jeśli ktoś miał wątpliwości czy czytać, powinien właśnie biec do księgarni po pierwszy tom ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Ja mam nadzieję, że tak się stanie i w księgarniach braknie książek. :-)

      Usuń