Wydawnictwo:
SONIA DRAGA
Katowice
2012
Tytuł
oryginału: Die letzte Spur
Przekład:
Małgorzata Rutkowska-Grajek
Zastanawialiście
się kiedykolwiek, ile tak naprawdę na świecie żyje osób, które śmiało mogłyby
zdefiniować swoje życie jako „nudne” i „bez perspektyw”? Przypuszczam, że
takich ludzi rzeczywiście jest sporo, tylko nie każdy ma odwagę przyznać się do
swojej porażki. Bo tak właśnie można ten nudny stan egzystencjonalny odebrać.
Dla tych najbardziej zainteresowanych nie będzie to nic więcej, jak tylko życiowa
porażka. Będzie to znak, że niczego w życiu nie osiągnęli; że wciąż kręcą się w
jednym i tym samym miejscu bez choćby najmniejszych widoków na jakąkolwiek
zmianę. Czasami człowiek sam jest sobie winien, ale są też sytuacje, na które
nie mamy najmniejszego wpływu i musimy je zaakceptować. Jakiś specjalista –
dajmy na to psycholog – powie, że nawet najbardziej popaprane życie można
odmienić. Wystarczy tylko odrobina wysiłku i chęć podjęcia wyzwania. Ale czy
tak jest w istocie? Czy ludzie, którzy nie wiedzą, czym jest szczęście, bo
nigdy go nie doświadczyli, będą w stanie zawalczyć o samych siebie?
W
takiej właśnie sytuacji, jak opisana powyżej, bardzo dużo zależy od tych,
którzy nas otaczają. To ich opinia na nasz temat może bardzo wiele zmienić w
naszym życiu. Jeśli jesteśmy wspierani i motywowani do podjęcia działań, które
w konsekwencji pozwoliłyby odmienić nasze życie, wówczas będzie nam łatwiej
podjąć rzeczony wysiłek. Natomiast jeżeli z każdej strony słyszymy jedynie
słowa krytyki, wtedy popadamy zazwyczaj w depresję i każde, choćby nawet
najmniejsze niepowodzenie traktujemy, jak istne trzęsienie ziemi; uważamy, że
wszystko sprzysięga się przeciwko nam, i nie jest ważne, że w tym samym czasie
sprawa dotyczy również całej rzeszy innych osób. Kiedy na przykład jesteśmy na
lotnisku i odwołują nasz lot z powodu nasilającej się mgły, wówczas uparcie
twierdzimy, że jest to działanie wymierzone tylko i wyłącznie w nas samych. Nie
dostrzegamy tych wszystkich ludzi dookoła, którzy również cierpią z powodu
nieszczęsnej mgły i będą musieli zmienić swoje plany. Wtedy na czoło wysuwa się
zwykły egoizm i świat nam się wali na głowę. Bo przecież wreszcie odważyliśmy
się na samodzielny wyjazd, a tu nagle taka katastrofa!
Tak
właśnie myśli Elaine Dawson, która po raz pierwszy opuszcza na dłużej swoją
rodzinną wieś – Kingston St. Mary – i wyrusza na ślub koleżanki z dzieciństwa,
który ma się odbyć aż w Gibraltarze. Kingston St. Mary to angielska wieś
położona w hrabstwie Somerset w dystrykcie Taunton Deane. Leży ona na
południowy zachód od Bristolu i na zachód od Londynu. To w tej miejscowości
przyszła na świat i wychowała się dziś już dwudziestotrzyletnia Elaine Dawson.
Najpierw niepozorna i zalękniona dziewczynka, a potem równie nieporadna życiowo
dorosła kobieta. W ten sposób od lat postrzegają ją znajomi oraz generalnie
całe społeczeństwo Kingston St. Mary. Elaine już dawno stała się pośmiewiskiem
wsi. „Tej biednej Elaine” zawsze trzeba pomagać. Nawet, gdy jest zapraszana na
rozmaitego rodzaju imprezy towarzyskie, to jedynie z litości. Nikt tak naprawdę
się nią nie interesuje. No, może jedynie jej niepełnosprawny brat, który w młodości
uległ poważnemu wypadkowi i teraz jego życie kręci się tylko wokół wózka
inwalidzkiego. Ale zainteresowanie Geoffa tak naprawdę ma wymiar na wskroś
egoistyczny. On potrzebuje swojej siostry wyłącznie po to, aby mieć kogoś, do
kogo można byłoby ponarzekać na swój nieszczęsny los. Wobec Elaine jest
niezwykle zaborczy i czasami posuwa się wręcz do szantażu emocjonalnego, aby
tylko móc wymusić na niej konkretne działania.
Jak
już napisałam wyżej, pewnego dnia ta „biedna” Elaine dostaje zaproszenie na
ślub swojej koleżanki, z którą wychowała się w tej samej wsi, zaś Geoff
przyjaźnił się z jej starszym bratem. Kobieta czuje, że jest to dla niej
doskonała okazja, aby móc choć na chwilę wyrwać się ze swojego środowiska i
poznać zupełnie inne życie. Ślub i przyjęcie weselne ma odbyć się w
Gibraltarze, więc Elaine jest zmuszona polecieć tam samolotem, czego nigdy
dotąd nie robiła. Oczywiście nie obywa się bez narzekań ze strony brata, a
wręcz płaczu, dzięki któremu Geoff ma nadzieję zatrzymać siostrę w domu. Nic z
tego! Elaine jest tak bardzo zdeterminowana w swojej decyzji, że jedyne, co
może obiecać bratu, to przesunięcie godziny lotu.
Kiedy
wreszcie Elaine dociera na Heathrow okazuje się, że jej samolot został odwołany
z powodu mgły. Oczywiście dla kobiety jest to totalna katastrofa. Uważa, że
wszystko sprzysięgło się przeciwko niej. Nie widzi ludzi, którzy są gdzieś obok
i złe warunki atmosferyczne również ich zmusiły do zmiany planów. To ona jest w
tej chwili najważniejsza! To przecież ją prześladuje wieczny pech! W pewnym
momencie w dość dziwacznej sytuacji Elaine spotyka na swojej drodze
przystojnego mężczyznę. Wydaje się, że dobry los jednak się od niej nie
odwrócił, bo ów przystojniak zupełnie spontanicznie proponuje jej nocleg u
siebie w mieszkaniu, aby rano bez przeszkód mogła znów udać się na lotnisko, i
choć z opóźnieniem, ale jednak dolecieć do celu. Naiwna i zrozpaczona kobieta
przyjmuje tę propozycję bez zastanowienia. Idzie z nieznajomym w ciemno.
Niestety, na drugi dzień ślad po niej ginie… Co zatem stało się z Elaine
Dawson? Czy dotarła na lotnisko i wsiadła na pokład samolotu lecącego do Gibraltaru? Dlaczego
nie dotarła do celu swej podróży? Czy tajemniczy mężczyzna miał coś wspólnego z
jej zaginięciem?
wydanie z 2013 roku |
Mija
pięć lat. Rosanna Hamilton, mieszkająca na stałe w Gibraltarze, dostaje od
swojego londyńskiego szefa zlecenie napisania serii artykułów, których głównymi
bohaterami mają być osoby zaginione wiele lat temu, których ciał nigdy nie
odnaleziono. Na pierwszy rzut idzie oczywiście sprawa Elaine Dawson. Rosanna angażuje się
w nią niezwykle emocjonalnie, bo przecież to na jej ślub Elaine miała
dotrzeć. Czy zatem młoda dziennikarka odkryje prawdę? Czy wreszcie sprawa
Elaine znajdzie swój finał i zapewni wszystkim spokój? Czy kobieta została
zamordowana? A może zwyczajnie uciekła od niepełnosprawnego brata, aby wreszcie
zacząć normalnie żyć? Może nie chciała już dźwigać na swoich barkach tak
ogromnej odpowiedzialności, jaką była opieka nad Geoffem? Czy dwa niezwykle
brutalne morderstwa kobiet dokonane w Londynie mają coś wspólnego ze
zniknięciem Elaine?
To
tyle, jeśli chodzi o fabułę. A teraz kilka słów o tym, co czuję po przeczytaniu
kolejnego kryminału autorstwa Charlotte Link. Zacznę może od tego, że w miarę
jak mam na swoim koncie coraz więcej przeczytanych książek Autorki, zauważam u
niej pewną schematyczność. Wspomniana schematyczność nie tyle dotyczy wątków
kryminalnych, co konstruowania postaci. Niestety, czytelnik znowu spotyka
zagubioną i nieporadną życiowo bohaterkę, która w konsekwencji staje się
ofiarą. Czy nie obserwowaliśmy tego w Przerwanym milczeniu, Obserwatorze,
czy nawet w Drugim dziecku? Oczywiście nie zawsze ci życiowi
nieudacznicy padają ofiarą morderstwa. Czasami stoją oni po tej drugiej
stronie. To oni są jego sprawcami. Tak więc zawsze w jakiś sposób są zamieszani
w sprawę, która stanowi centrum uwagi i Autorki, i czytelnika.
Schematyczność
dotyczy również konstruowania tej bardziej obyczajowej części powieści.
Podobnie, jak chociażby w przypadku Domu sióstr, w Ostatnim śladzie
również mamy do czynienia z nieszczęśliwą mężatką, która z jednej strony chce
ratować swoje małżeństwo, zaś z drugiej wykazuje jakoś zbyt mało chęci, aby
tego dokonać. W dodatku pojawia się mężczyzna, który zbyt szybko zdobywa jej
zaufanie, a to pozwala jej z miejsca zapomnieć o mężu, którego rzekomo kocha.
Przyznam szczerze, że sama się sobie dziwię, ale jeśli chodzi o Charlotte Link
owa schematyczność nie przeszkadza mi tak bardzo jak u innych autorów. Możliwe,
że Charlotte Link jest mistrzynią w konstruowaniu wątków kryminalnych, i w ten
sposób doskonale tuszuje tę swoistą rutynę kreowania postaci.
Oprócz
rzeczonego wątku kryminalnego w Ostatnim śladzie spotykamy też problemy
natury stricte obyczajowej. Tak więc mamy tutaj problem porzuconego w
niemowlęctwie, a teraz dorastającego dziecka, które wydaje się być niesamowicie
zagubione, a to oczywiście przekłada się negatywnie na relacje z dorosłymi.
Jest też osobisty dramat człowieka, który przez własną głupotę i za namową
innych, doprowadził do tego, że dziś porusza się na wózku inwalidzkim, i
praktycznie zatruwa życie innym, na każdym kroku obwiniając ich o swoje
kalectwo. Czytelnik spotyka również dorosłego mężczyznę, który tak naprawdę nie
ma pojęcia, co powinien zrobić ze swoim życiem, aby w końcu czuć się spełnionym.
Mężczyzna ten szuka zatem przygód, które i tak nie prowadzą do niczego dobrego.
Jest też rozpacz po nagłej stracie bliskiej osoby, z którą przeżyło się wiele
lat. Pojawia się również problem zaufania lub jego braku. I co chyba
najważniejsze, bardzo wyraźnie nakreślona jest kwestia toksycznego związku,
który w efekcie prowadzi do tragedii.
Podsumowując,
chcę napisać, że patrząc na książkę kompleksowo, bynajmniej nie można jej
niczego negatywnego zarzucić. Charlotte Link stworzyła naprawdę doskonałą powieść
kryminalno-obyczajową, która trzyma czytelnika w napięciu od początku do samego
końca. Zakończenie jest dość zaskakujące. Kiedy wydaje się, że zagadka
zniknięcia Elaine Dawson została już rozwiązana, pojawia się nieoczekiwanie
kolejny wątek, który skutecznie wybija czytelnika z rytmu. Natomiast
bohaterowie powieści generalnie mogliby być naprawdę różnorodni, gdyby nie
porównywać ich z tymi, którzy wystąpili już w innych książkach Autorki.
Mam na półce przykurzonego "Obserwatora", leży mi tam od niepamiętnych czasów i czeka na swoją kolej. Zawsze jest bliżej coś ważniejszego... Może w końcu go odkurzę :) Kryminały czytam tylko z polecenia, bo jak trafię na kiepski, to potem się zniechęcam i rezygnuję z dalszego zgłębiania tego rodzaju książek. A jak ktoś mi powie, że warto, to mam nadzieję na emocje. I cieszę się, że Link gwarantuje intrygującą fabułę i napięcie. Na pewno kiedyś przeczytam, w chwili rozpaczliwej tęsknoty za thrillerami :) :)
OdpowiedzUsuńMnie "Obserwator" bardzo się podobał, ale ja jakoś nie potrafię być obiektywna, jeśli chodzi o książki Link. To jest jedna z tych autorek, do których twórczości podchodzę bezkrytycznie, pomimo że widzę schematyczność. Jak już nabierzesz ochoty na coś innego niż historia, to może sięgnij po tego "Obserwatora", co? Pogadałabym sobie z Tobą o tej książce, bo może się okazać, że Ty zupełnie inaczej ją odbierzesz. :-) Dziękuję, Aniu za komentarz! :-) Buziaki!
UsuńNo cóż, schematyczność w powieściach Link z pewnością jest, ale po czterech przeczytanych jej książkach stwierdzam, że nieźle się u niej sprawdza. Póki co nie odczuwam znużenia, każda kolejna tak samo mnie intryguje - mam nadzieję, że jej proza nigdy mi się nie znudzi:)
OdpowiedzUsuńTo masz podobnie jak ja. Mnie też książki Link się nie znudzą. Ale o pisaniu do schematu wspomnieć musiałam, żeby nie było, że wszystko jest takie super. ;-) Wątki kryminalne doskonale tuszują tę schematyczność. Ja do tej pory przeczytałam pięć książek Link i każda mnie porwała. :-)
Usuń