czwartek, 5 września 2013

Philippa Gregory – „Dwie królowe”










Wydawnictwo: KSIĄŻNICA
Katowice 2011
Tytuł oryginału: The Boleyn Inheritance
Przekład: Urszula Gardner





Anna Kliwijńska, Jane Boleyn i Katarzyna Howard. Trzy różne kobiety, które los połączył w niezwykle dramatycznych okolicznościach. To właśnie one stały się głównymi bohaterkami kolejnej części cyklu o dynastii Tudorów autorstwa niezrównanej Philippy Gregory. Akcja powieści prowadzona jest trójtorowo, dzięki czemu czytelnik ma okazję przekonać się, w jaki sposób każda z tych kobiet postrzega otaczającą je rzeczywistość po śmierci Jane Seymour – trzeciej żony Henryka VIII. Wydawać by się mogło, że Seymourówna była najbardziej ubóstwianą żoną ówczesnego władcy Anglii. Przecież dała mu upragnionego syna – Edwarda – a to było dla niego najważniejsze. Wreszcie miał następcę tronu. Nie udało się to ani Katarzynie Aragońskiej, ani tym bardziej Annie Boleyn, która skończyła tragicznie, pociągając za sobą ukochanego brata – Jerzego. Tylko pytanie, czy Henryk VIII w ogóle wiedział, co to jest miłość?

Od śmierci Jane Seymour mijają dwa lata, a Anglia wciąż nie ma kolejnej królowej. A zatem królewscy doradcy zachodzą w głowę, kogo by tu sprowadzić na angielski tron. Sprawa nie jest łatwa, bo Henryk VIII ma swoje wymagania, którym trudno sprostać. Poza tym jest już podstarzałym mężczyzną, w dodatku schorowanym. Praktycznie mało kto pamięta, że był taki czas, kiedy uchodził za najprzystojniejszego i najbardziej urodziwego władcę Europy. Teraz jego dworzanie widzą jedynie potężnego, tłustego i śmierdzącego monarchę o świńskich oczkach ukrytych w fałdach tłuszczu. Tak właśnie. Henryk VIII cuchnie, jakby już za życia jego ciało ulegało rozkładowi. Ale nie można o tym mówić głośno. Mijając króla na pałacowych korytarzach albo rozmawiając z nim należy zebrać w sobie jak najwięcej siły i przetrzymać ów smród, jeśli życie miłe. Najbezpieczniej jest nadal zapewniać monarchę, że wciąż jest piękny i młody niczym bóg. A skoro mowa o bóstwach, to trzeba też wiedzieć, że Henryk VIII jest wysłannikiem Najwyższego na ziemi. Decyzje króla są równoznaczne z tym, czego oczekuje od ludzi chrześcijański Bóg. Odkąd Henryk VIII zerwał kontakty z Kościołem Katolickim, a dokładnie z papieżem, to właśnie on sam rządzi w Anglii duchowieństwem. Utożsamia się z Bogiem, a przecież Bogu należy się bezwarunkowe posłuszeństwo.

A teraz powróćmy do kolejnej potencjalnej oblubienicy Henryka VIII. Trzeba wykazać naprawdę wiele odwagi albo wręcz głupoty, żeby dobrowolnie godzić się na małżeństwo z potworem. Tylko że w XVI wieku kobiet nikt o zdanie nie pyta. One są jedynie pionkami w grze, jaką toczą mężczyźni sprawujący nad nimi kontrolę. I tak oto dochodzimy do niemieckiej księżniczki Anny Kliwijskiej (Anna z Kleve). Po śmierci ojca, pieczę nad młodą kobietą przejmuje jej brat – Wilhelm Bogaty. W momencie, gdy jego rodziciel oddał ducha Bogu, to właśnie Wilhelm objął władzę w Zjednoczonych Księstwach Jülich-Kleve-Berg, a miało to miejsce w Roku Pańskim 1539.

Anna z Kleve (1515-1557) 
W tym samym czasie w Anglii Henryk VIII Tudor zastanawia się nad znalezieniem sprzymierzeńca w ewentualnej walce z Francją. Najbliższy doradca – Tomasz Cromwell – sugeruje mu małżeństwo z niemiecką księżniczką Anną Kliwijską, co pozwoli zyskać w Niemcach sojusznika. Jednak Henryk VIII nie chce kupować kota w worku. On musi zobaczyć przyszłą wybrankę serca na własne oczy. Tak więc „zatrudnia” niejakiego Hansa Holbeina (niemiecki malarz), aby ten namalował portret księżniczki. Tomasz Cromwell czując, że być może uroda Anny nie olśni monarchy tak jak powinna, sugeruje po cichu artyście, aby nieco udoskonalił swoje dzieło. I tak oto powstaje portret, który swym pięknem sprawia, że Henryk VIII zgadza się na małżeństwo z Anną. Z pewnym opóźnieniem niemiecka księżniczka w końcu dociera do Anglii i już na wstępie dopuszcza się nikczemnego czynu wobec króla. Niemniej do ślubu ostatecznie dochodzi, a o tym, co dzieje się potem z Anną Kliwijską dowiecie się już z książki.

Teraz zwróćmy uwagę na Jane Boleyn, niegdyś lady Jane Parker. Nazwisko jakże znane i jak bardzo obciążone zbrodnią. Może lepiej byłoby, gdyby kobieta nigdy nie trafiła do rodziny Boleynów i nie spotkała na swojej drodze Tomasza Howarda 3. księcia Norfolk. To on zrobił z niej potwora w ludzkiej skórze. To on doprowadził do tego, że do dnia swojej śmierci Jane Boleyn będzie czuć wyrzuty sumienia. Może lepiej byłoby dla niej, gdyby dała głowę razem ze swoim mężem i szwagierką. Przynajmniej wtedy nie musiałaby zmagać się z tak strasznymi wyrzutami sumienia. Ale Tomasza Howarda takie rzeczy zupełnie nie interesują. On nie wie, co to sumienie. Dla niego najważniejsza jest władza i spełnianie swoich chorych ambicji, nawet kosztem najbliższych. Nie przyjmuje do wiadomości, że ktoś może nie chcieć mu służyć i dla niego szpiegować, a tym samym brać udziału w jego spiskach. Jane Boleyn zwana również wicehrabiną Rochford nie ma nawet najmniejszego wyboru. Jest zmuszona pracować dla księcia i wykonywać jego polecenia bez słowa sprzeciwu.

Jane Parker vel Jane Boleyn (1505-1542)
Choć sprawa Anny Boleyn i jej brata jest już zakończona, to jednak duchy tych dwojga wciąż tułają się po pałacu Tudora i straszą tych, którzy w mniejszym lub większym stopniu przyczynili się do ich śmierci. Jednak jest ktoś, kto nie przykłada zbyt dużej wagi do tamtych wydarzeń. Owszem, wie, co się wtedy stało, ale podchodzi do przeszłości zbyt lekko i jakoś nie chce sobie nią zawracać głowy. Dla tej osoby zupełnie co innego ma znaczenie. Tym, co ją interesuje, to przede wszystkim młodzi i przystojni mężczyźni, którzy bez przerwy wodzą za nią oczami, a ona każdego z nich może mieć na skinienie palcem. Interesują ją też bogate stroje, w które inwestuje bez miary, oczywiście na tyle, na ile ją stać. Ale przecież jej wuj już zadbał o to, aby mogła cieszyć się znacznie większym bogactwem niż do tej pory. Choć ma dopiero czternaście lat, to jednak wie już, co zrobić, aby rozkochać w sobie mężczyznę. Kim jest ta młodziutka i głupiutka niewiasta? To oczywiście Katarzyna Howard, kuzynka Anny Boleyn.

Każdy, kto nie boi się historii i dość mocno się nią interesuje wie, że Katarzyna Howard zajęła miejsce Anny Kliwijskiej u boku Henryka VIII. Małżeństwo to sprawiło, że młodziutka królowa marnie skończyła. Nawet wiedza o tym, jak surowy i bezwzględny potrafi być jej małżonek, nie powstrzymała jej przed zaspokajaniem własnych potrzeb. Oczywiście można ją zrozumieć. Po pierwsze, praktycznie była jeszcze dzieckiem, kiedy przysięgała Henrykowi VIII miłość, wierność i uczciwość małżeńską, a więc i jej psychika nie była na tyle dojrzała, aby móc poważnie potraktować swoją pozycję w kraju. Po drugie, król w tamtym okresie był wręcz odrażający, a ona młoda i piękna. Tak więc szukała miłości fizycznej poza małżeństwem. Pragnęła być z mężczyzną, który nie będzie w niej budził wstrętu. Jeśli można tutaj kogoś winić, to tylko Tomasza Howarda. Praktycznie wszystkie młode kobiety, które były z nim w jakiś sposób związane, wrzucał Henrykowi VIII do łoża. Tak przecież było z Marią Boleyn i jej siostrą Anną, a potem z rzeczoną Katarzyną.

A zatem w jakich słowach można zdefiniować Dwie królowe? Emocje, emocje i jeszcze raz emocje. Philippa Gregory już nas przyzwyczaiła do tego, że pisze fenomenalnie. Ta niezwykłość jej prozy ma miejsce także w przypadku niniejszej powieści. Choć wiadomo jaki los czeka główne bohaterki, to jednak czytelnik wielokrotnie podczas lektury ma nadzieję, że to ich przeznaczenie jednak będzie inne. I to jest chyba jedyną wadą powieści historycznych, o ile w ogóle można mówić o jakichkolwiek wadach, przynajmniej w przypadku książek Philippy Gregory. Dla mnie poznanie zakończenia jeszcze przed przeczytaniem ostatniego rozdziału, a właściwie jeszcze na długo przed sięgnięciem po daną powieść nie ma znaczenia, bo historia już dawno je pokazała. Mogłabym czytać tego rodzaju literaturę bez przerwy, szczególnie w tak doskonałym wydaniu, jak ma to miejsce u Philippy Gregory.

Katarzyna Howard (1525 - 1542)
Skoro mówimy o czasach Henryka VIII Tudora i jego dwóch kolejnych żonach, to chciałabym przy tej okazji powrócić do powieści autorstwa Bertrice Small pod tytułem Róża z kolcami [recenzja tutaj]. W przeciwieństwie do Philippy Gregory, książka Bertrice Small zawiera znaczne więcej fikcji literackiej. Tam fikcyjni są nawet główni bohaterowie, lecz to, co nas najbardziej interesuje jest jak najbardziej prawdziwe. A interesuje nas Henryk VIII Tudor, Tomasz Howard, Katarzyna Howard i okoliczności jej egzekucji. Kiedy tak porównuję te dwie powieści, zastanawiam się jak bardzo może różnić się sposób postrzegania tej samej postaci przez różnych autorów. Bertrice Small przedstawiła Henryka VIII w sposób dość humorystyczny. Poza tym jego „układ” z Anną Kliwijską miał inne podłoże niż ma to miejsce w przypadku powieści Philippy Gregory. Tam rozwścieczony król biega po pałacowych korytarzach i drze się wniebogłosy „Nie podoba mi się!, Nie podoba mi się!, Nie podoba mi się!...”. Tutaj z kolei mamy do czynienia z monarchą, który za wszelką cenę szuka powodu, aby pozbyć się nowo poślubionej żony i nie waha się oskarżyć ją nawet o uprawianie czarnej magii. A wszystko po to, aby zatuszować własne braki i impotencję, bo przecież on jest doskonały, a Anna to ta ułomna. Anna z Kleve w wykonaniu Bertrice Small to kobieta, która nie boi się swojego okrutnego małżonka, bo wie, że zawarła z nim umowę, a on tej umowy dotrzyma. Tak więc zostaje jego przyjaciółką i siostrą bez strachu o własne życie. Z kolei ta sama postać widziana oczami Philippy Gregory drży ze strachu niczym osika na wietrze. Na ucieczkę z Anglii nie ma już szans. Każdy list z królewską pieczęcią dostarczony przez posłańca traktuje jak wyrok śmierci. Polecam zatem przeczytać obydwie te powieści, bo każda z nich jest naprawdę godna uwagi.

Annę Kliwijską Philippa Gregory przedstawiła jako tę rozsądną, mądrą, znającą zasady dworskiej etykiety i znacznie bardziej nadającą się na królową Anglii niż dziecinna Katarzyna Howard, która niemal każdy dzień zaczynała od słów: „Popatrzymy, co też mam…”, a potem następowała cała litania nowych bogatych strojów i biżuterii. Dlaczego zatem Henryk VIII pozbył się Anny ze swojego życia? Dlaczego nie interesowała go jako kobieta i matka następcy tronu? Czy naprawdę chodziło o jej urodę? A może faktycznie zaważył na tym incydent w Rochesterze? Anna Kliwijska chyba naprawdę mogła mówić o wielkim szczęściu i Boskiej opiece, skoro małżonek mimo wszystko nie podpisał na nią wyroku śmierci. Ktoś powie, że zaważyły na tym kwestie polityczne. Że Henryk VIII bał się zemsty Wilhelma Bogatego. Raczej nie miał ku temu powodów, ponieważ brat Anny zupełnie się o nią nie troszczył. Wyglądało to tak, jakby odetchnął z ulgą, że udało mu się pozbyć siostry z Niemiec. Tak przynajmniej twierdzi Philippa Gregory, a jej wiedza na ten temat pochodzi z informacji jakie znalazła w historycznych zapiskach odnośnie do stylu wychowania niemieckiej księżniczki.

Mogłabym o tej książce naprawdę jeszcze sporo napisać, lecz nie chcę Wam psuć przyjemności czytania. Tak więc kończąc zapraszam Was na dwór Henryka VIII Tudora, gdzie najbardziej wyeksponowanymi rekwizytami są szafot i katowski miecz.