piątek, 20 września 2013

Agnieszka Lingas-Łoniewska – „Łatwopalni” #1





Premiera książki 25 września 2013 roku!







Wydawnictwo: FILIA
Poznań 2013
Seria z tulipanem



Na każdą nową powieść Agnieszki Lingas-Łoniewskiej zawsze wyczekuję z ogromną niecierpliwością, a potem po jej przeczytaniu niemal za każdym razem musi upłynąć trochę czasu zanim uda mi się zebrać myśli i napisać recenzję. Autorka generalnie tworzy powieści z tak potężnym ładunkiem emocjonalnym, że czytelnik czuje się rozbity jeszcze przez długi czas. Sięgając po jakąkolwiek książkę Agnieszki Lingas-Łoniewskiej nie należy bynajmniej spodziewać się, że spotkamy tam grzecznych i ułożonych bohaterów, którzy w swoim życiu nie zrobili niczego złego i idą przed siebie drogą powszechnie obowiązujących zasad moralnych. O, nie! Jest wręcz odwrotnie, szczególnie jeśli przyjrzymy się bliżej męskim postaciom. No właśnie. Jacy zatem są „mężczyźni” Agnieszki Lingas-Łoniewskiej? Na pewno zbuntowani i dźwigający na swoich barkach ciężar przeszłości, z którym nie potrafią sobie poradzić. I kiedy są przekonani, że w życiu nie spotka ich już nic dobrego, bo zwyczajnie na żadne DOBRO nie zasługują, wówczas pojawia się ONA, która wywraca ich świat do góry nogami. Wtedy przychodzi kolejny bunt, walka z demonami przeszłości, a nade wszystko walka z samym sobą i uczuciami, które rozsadzają danego bohatera od środka.

Nie inaczej jest w przypadku Łatwopalnych. Jestem skłonna przyznać, że w najnowszej powieści Agnieszki Lingas-Łoniewskiej tych emocji jest znacznie więcej niż mogliśmy ich doświadczyć w poprzednich książkach Autorki. Mało tego. Podczas lektury czytelnik przeżywa chwile, kiedy jest już niemal pewien którego z bohaterów darzy sympatią, a którym najchętniej potrząsnąłby, aby sprawić, że ten wreszcie przejrzy na oczy i przestanie zachowywać się tak, a nie inaczej. I co się wtedy dzieje? Otóż pojawia się tak nieoczekiwany zwrot akcji, iż wracamy do punktu wyjścia i diametralnie zmieniamy swoją poprzednią decyzję oraz ocenę danej postaci. Kim zatem są główni bohaterowie Łatwopalnych? Jest ich troje: Jarek, Grzesiek, a pomiędzy nimi Monika.

Jarosław Minc to wieczny uciekinier dobiegający czterdziestki, który wciąż katuje się tym, co wydarzyło się w jego życiu w przeszłości. Nie potrafi normalnie egzystować, a w dodatku uważa, że w żadnej mierze nie zasługuje na to, aby być szczęśliwym. Mężczyzna ma też pewien talent, który z powodzeniem rozwija. Jego znakiem rozpoznawczym jest zapierający dech w piersi motocykl.

Grzegorz Czarniewski zwany swego czasu „złotym chłopcem”, któremu wszystko w życiu przychodziło niezwykle łatwo z uwagi na wpływowego ojca. Ale przecież za wszystko w życiu trzeba płacić, tak więc i Grześ swoje musiał poświęcić za cenę własnego szczęścia. Czarniewscy to jedna z tych rodzin, która „trzęsie” małym prowincjonalnym miasteczkiem, położonym gdzieś pod Wałbrzychem. Nazwy miejscowości nie znamy. Wiemy jedynie, na jakim terenie Polski jest umiejscowiona.

Monika Rudzka to lokalna nauczycielka języka polskiego. Jej życie praktycznie nigdy nie było usłane różami. Choć skończyła już trzydzieści lat, to jednak nadal nie potrafi znaleźć odpowiedniego życiowego partnera. Ona także bardzo często wraca do tego, co było i do tych, którzy ją skrzywdzili. Mieszka z matką, z którą również nie potrafi znaleźć wspólnego języka. Można uznać, że kobieta żyje z dnia na dzień i raczej nie myśli o tym, że kiedyś pozbędzie się tej codziennej rutyny.

Losy tych trojga krzyżują się w momencie, gdy do miasteczka przyjeżdża Jarek Minc. Ta prowincjonalna miejscowość ma być dla niego jedynie kolejną przystanią, z której i tak pewnego dnia ucieknie. Bo przecież ucieczki to jego specjalność. Od kilku lat nigdzie nie zagrzał miejsca na dłużej. Mężczyzna musi gdzieś zamieszkać, choćby miało to być jedynie kilka dni czy, w najlepszym wypadku, tygodni. Szczęśliwym trafem okazuje się, że Monika i jej matka dysponują pokojem do wynajęcia. Oczywiście nic nie dzieje się przypadkiem. Jarek już wcześniej dostrzega piękną kobietę, która przyprawia go o szybsze bicie serca. Tak więc ten wynajem pokoju nie jest tak do końca tylko sprzyjającym zbiegiem okoliczności. Jak można się spodziewać kwestią czasu jest wybuch gorącego uczucia pomiędzy tymi dwojga. Jednak los pisze własne scenariusze i bardzo często drwi z tych, którzy uważają, że panują nad swoim życiem i tak naprawdę wszystko od nich zależy.

Monika i Jarek zbliżają się do siebie coraz bardziej. Czują, że szukali się wzajemnie przez całe życie. I kiedy wydaje się już, że nic nie jest w stanie ich rozdzielić, wówczas dzieje się coś, co sprawia, że obydwoje zmuszeni są cofnąć się do punktu wyjścia. Czy uda im się na nowo poukładać to, co ktoś brutalnie zniszczył? Jak Jarek poradzi sobie z walką z własnymi demonami przeszłości? Czy Monika będzie na tyle silna, aby mu w tym pomóc? A może to wszystko będzie ponad ich siły i zwyczajnie odpuszczą, aby znów pogrążyć swoje dusze w ciemności i zacząć żyć z dala od siebie?

W tym momencie nie napiszę chyba niczego niezwykłego, czego wielbiciele twórczości Agnieszki Lingas-Łoniewskiej nie znaliby z poprzednich książek Pisarki. Jak już wspomniałam na początku recenzji, Łatwopalni to powieść z potężnym ładunkiem emocjonalnym. Bohaterowie z jednej strony mogą czytelnika denerwować, lecz z drugiej można im też współczuć. Gdyby nie wypadki losowe, przez które musieli przebrnąć na miarę swoich możliwości, zapewne dziś ich życie wyglądałoby zupełnie inaczej. Z pewnością uniknęliby wielu błędów, które w konsekwencji doprowadziły do takiej, a nie innej sytuacji.

Agnieszka Lingas-Łoniewska w swojej najnowszej powieści porusza szereg istotnych życiowych problemów. Oprócz relacji damsko-męskich mamy tutaj również do czynienia z sytuacją na linii matka-córka. Monika od wielu lat mieszka jedynie z matką i wydaje się, że starsza kobieta wciąż ma do córki pretensje o to, że ta kiedyś nie potrafiła wykorzystać swojej szansy i wszystko zepsuła. Jednak ten swoisty stosunek rodzicielki do córki ma zupełnie inne podłoże, niż wygląda to na pierwszy rzut oka. Potrzeba naprawdę wiele czasu, aby pojawiło się wzajemne porozumienie pomiędzy tymi dwiema kobietami.

Jest również ta nieszczęsna przeszłość, która tak negatywnie rzutuje na teraźniejszość. Bohaterowie, szczególnie Jarek Minc, stale biją się z myślami, czy warto odkrywać przed innymi to, co niegdyś ich spotkało. Towarzyszy temu ogromny strach nie tylko przed brakiem zrozumienia przez tę drugą stronę, ale też lęk przed zapomnieniem. Można odnieść wrażenie, że Jarek bezustannie boi się, że w końcu zapomni o tym, co się wydarzyło, a przecież do tego nie może dopuścić. Byłby to dla niego wielki grzech, za który grozi już tylko wieczne potępienie.

Mamy też problem bezwarunkowego podporządkowania się. Nie zawsze jest tak, że ci, którzy nas kochają chcą dla nas dobrze. Czasami ich działania wobec nas podszyte są własnymi ambicjami i aspiracjami. Niekiedy wykorzystują nas do swoich własnych celów, nie patrząc czy nam się to podoba, czy też nie. Ważne jest jedynie to, co oni sami osiągną dzięki wykorzystaniu do tego celu naszej osoby. Dobrze, jeśli w miarę upływu czasu okaże się, że na pewne sprawy wcale nie jest jeszcze za późno i w każdej chwili możemy naprawić to, co inni w naszym imieniu zepsuli. Lecz równie często zdarza się, że nic już zrobić nie można i należy żyć albo w zgodzie z samym sobą, nie oglądając się za siebie, albo też z wyrzutami sumienia, że nie mieliśmy na tyle siły, aby móc przeciwstawić się tym, którzy kiedyś za nas błędnie zdecydowali. Natomiast próbując cokolwiek naprawić można także doprowadzić do krzywdy innych.

Małomiasteczkowa podwałbrzyska społeczność przedstawiona jest niezwykle realnie. Jak to bywa w małych miejscowościach, jej mieszkańcy wiedzą o sobie nawzajem praktycznie wszystko, a jeśli zauważą u siebie jakieś braki w wiadomościach dotyczących życia sąsiadów, to natychmiast je uzupełniają. Nie przywiązują szczególnej wagi do tego, czy informacja jest prawdziwa, czy może wyssana z palca. Liczy się jedynie to, że mogą kogoś obgadać, pomimo że na swoim podwórku wcale nie mają lepiej, a w wielu przypadkach nawet gorzej.

Dla czytelników pochodzących z Dolnego Śląska, którzy doskonale znają tamte tereny, powieść będzie mieć dodatkowy walor, ponieważ Autorka wspomina w niej o miejscach, które dla niejednej osoby również mogą posiadać szczególny urok, a może nawet będą kojarzyć się z jakimiś osobistymi wydarzeniami. Z kolei ci, którzy mieszkają daleko od miejsc zawartych w książce, mogą nagle poczuć chęć ich odwiedzenia.

Nie mogę też nie wspomnieć o warsztacie pisarskim Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. Przeczytałam już wszystkie powieści Pisarki, począwszy od jej debiutu, więc mogę śmiało stwierdzić, iż Autorka z książki na książkę rozwija się i widać jak bardzo stara się, aby strona techniczna powieści była bez zarzutu. I tak się w istocie dzieje. Łatwopalnym od strony technicznej również nie można niczego zarzucić. Zawsze daleka jestem od porównywania ze sobą poszczególnych powieści Autorki, ponieważ uważam, że każda z nich jest wyjątkowa na swój własny sposób. Dla mnie Łatwopalni to historia, która może przydarzyć się każdemu z nas. Jest niezwykle autentyczna i życiowa. Sięgając po tę powieść nie spodziewajcie się bynajmniej cukierkowego romansu, bo go tutaj nie znajdziecie. To opowieść o życiu, źle obranych priorytetach, decyzjach, które nie zawsze okazały się być trafne, ale nade wszystko jest to powieść, podczas czytania której czytelnik ma ochotę krzyknąć: „No i dlaczego tak zrobiłeś(łaś)!!!”








Za książkę serdecznie dziękuję Autorce oraz Wydawnictwu