Zimą 1836 roku młoda francuska baletnica
przybyła do Londynu, aby zatańczyć w Theatre Royal przy Drury Lane w dzielnicy
Covent Garden. Od tej chwili stała się ulubioną tancerką epoki, zaś później
najbogatszą kobietą w Anglii. Kim była owa tancerka? To oczywiście Yolande
Duvernay znana również jako Pauline Duvernay, Yolande Marie-Louise Duvernay lub
Yolande Marie Louise de Varnay (1812-1894).
Yolande Duvernay (1888)
autor: Charles Auguste Émile Durand
(1837-1917)
|
Życie słynnej francuskiej baleriny, Yolande
Duvernay, stanowi jedną z najbardziej szokujących dziewiętnastowiecznych
historii o tym, jak ze zwykłego zera można stać się milionerką. Urodzona w
ubogiej paryskiej rodzinie, odziedziczyła jedną z największych przemysłowych
fortun w Europie i stała się najbogatszą kobietą w Anglii. Mówiono, że jest
bogatsza nawet od królowej Wiktorii Hanowerskiej (1819-1901). Fortuna, która
ostatecznie przypadła w udziale Yolande Duvernay to fabryka szkła w Portugalii,
której właścicielem był Anglik, William Stephens (1731-1803) znany w Portugalii
jako Guilherme Stephens. W 1755 roku przeżył w Lizbonie trzęsienie ziemi i
przez czternaście lat palił wapno, by móc dostarczyć zaprawę potrzebną do
odbudowy miasta. W 1769 roku został poproszony przez Sebastião José de Carvalho
e Melo (1699-1782), znanego jako Markiz de Pombal, o ponowne otwarcie
opuszczonej fabryki szkła znajdującej się dziewięćdziesiąt mil (około stu
czterdziestu pięciu kilometrów) na północ od Lizbony. Dla przypomnienia dodam,
że Markiz de Pombal był pierwszym ministrem i wielce skutecznym dyktatorem
Portugalii.
I tak oto William Stephens otrzymał od
Markiza de Pombal prawo własności do fabryki, a także szereg niezwykle lukratywnych
przywilejów, jak: zwolnienie z wszelkich podatków, monopol na dostawy szkła na
terenie całej Portugalii i w jej koloniach, swobodę przy ustalaniu własnych cen
oraz bezpłatne wykorzystywanie paliwa wyrabianego z sosen rosnących w
królewskich lasach. Minister stracił jednak władzę w 1777 roku, kiedy umarł
król, zaś na tronie zasiadła jego najstarsza córka, Maria I Franciszka Pobożna
(1734-1816), która wręcz nienawidziła Markiza de Pombal. Nie akceptowała
również jego polityki. Próbując utrzymać swoją pozycję, William Stephens
postanowił więc zdobyć nową królową. Tak bardzo ją oczarował, że nie tylko
odnowiła przywileje nadane Stephensowi przez byłego ministra, ale także odbyła
dwie wizyty w fabryce szkła, z których jedna trwała aż trzy dni.
Maria była monarchinią absolutną, która
rządziła w imieniu Boga. Wierzyła ona bowiem, że jej autorytet władzy pochodzi
od samego Stwórcy. Niemniej była bardzo zadowolona, iż przez dwie noce mogła
spać w domu Anglika, czyli mężczyzny, który nie tylko pochodził z nizin
społecznych, ale także był nieślubnym dzieckiem i to jeszcze w dodatku
protestantem, czyli heretykiem w oczach Portugalczyków. Kilka dni po wizycie
królowej, siostra Williama Stephensa napisała: Mój brat osiągnął to, czym nikt inny w królestwie nie może się chlubić.
To mojemu bratu przypadł honor goszczenia królewskiej rodziny i całego dworu
przez trzy dni, co sprawiło satysfakcję wszystkim, począwszy od królowej,
poprzez pomywaczki, a na chłopcach stajennych kończąc. Te królewskie wizyty
dodały prestiżu fabryce i sprawiły, że William Stephens cieszył się
przywilejami przez prawie czterdzieści lat, a to z kolei umożliwiło mu
zgromadzenie ogromnej fortuny przemysłowej. Ponieważ nigdy się nie ożenił i
zmarł bezpotomnie, jego majątek został przekazany kuzynowi pochodzącemu z
Londynu, a mianowicie Karolowi Lyne'owi (?), który zabiegał o królewskie
pozwolenie na noszenie nazwiska Lyne-Stephens. Spadek, który otrzymał Karol
Lyne, sprawił, że mężczyzna stał się niesamowicie sławny w Anglii. Jego jedynym
spadkobiercą był syn Stephens Lyne-Stephens (1801-1860), który był doskonałą
partią dla niezamężnych kobiet. Lecz Stephens był skromnym młodym mężczyzną,
którego zainteresowania ograniczały się do strzelania i polowań w Melton
Mowbray. Nie wykazywał natomiast najmniejszego zainteresowania kobietami,
dopóki zimą 1836 roku do Londynu nie przybyła młoda francuska baletnica, by
tańczyć w Theatre Royal przy Drury Lane.
Sebastião José de Carvalho e Melo, Markiz de Pombal (1766)
autor: Louis-Michel van Loo (1707-1771)
|
Yolande Duvernay, której pseudonim
sceniczny brzmiał Pauline Duvernay,
miała wówczas dwadzieścia trzy lata i była wielką gwiazdą. Wielu mówiło wtedy,
że jest to najbardziej porywająca kobieta, jaką widział świat. Posiadała piękne,
czarujące oczy, wspaniałe nogi i figurę, zaś cała była uosobieniem zmysłowej
elegancji. Była po prostu zjawiskową, piękną i bardzo seksowną młodą kobietą. Yolande
Duvernay urodziła się w Paryżu w grudniu 1812 roku. W wieku sześciu lat została
zapisana do Szkoły Tańca. Niestety, była też jedną z niedożywionych i źle
ubranych uczennic baletu, które zwano małymi
szczurami. Pod kontrolą matek, „szczury” spędzały w szkole całe dnie,
natomiast wieczorami występowały w operze, grając role odpowiednie do ich
wieku. W miarę, jak dziewczynki dorastały, ich matki stawały się odpowiedzialne
za ich dostępność seksualną. Mężczyźni, którzy odwiedzali paryską operę,
obserwowali małe baletnice i za pośrednictwem ich matek wybierali sobie
odpowiedniego „szczura” do łóżka. Po rewolucji w lipcu 1830 roku, kiedy obalono
monarchię Burbonów, Yolande stała się już mistrzynią w oczach nowego dyrektora Opéry,
Louisa Vérona (1798-1867). Zabrał ją ze szkoły baletowej i, pomijając pozostałe
tancerki z jej zespołu i z klas młodszych, natychmiast zaczął obsadzać ją w
pierwszoplanowych rolach. Wkrótce Yolande stała się gwiazdą Opéry. Jeden z jej
wielbicieli napisał: Każdego wieczoru
nazwisko Duvernay zyskuje sobie uznanie tysiąca głosów.
Uwielbienie dla Yolande wzrosło na
przestrzeni kolejnych kilku lat, zarówno w Paryżu, jak i w Londynie, gdzie
stała się ulubioną tancerką ówczesnej księżniczki Wiktorii. Po obejrzeniu
przedstawienia Le Dieu et la Bayadère
(z pol. Kaszmirowa dziewczyna) w dniu
19 marca 1833 roku, przyszła królowa Wiktoria Hanowerska pisała w swoim
dzienniku: Mademoiselle Duvernay tańczyła
i wyglądała pięknie, a robiła to z takim wdziękiem i uczuciem. Wyglądała tak
uroczo… Bardzo mnie rozbawiła. Z
kolei młody William Makepeace Thackeray (1811-1863) zakochał się w pięknej
tancerce, o czym napisał tak: Kiedy myślę
o Duvernay, pląsającej w „Le Dieu et
la Bayadère”, mówię sobie, że była to wizja czystego piękna, jakiej oczy
śmiertelnika nigdy nie widziały. Jakże dokładnie pamiętam muzykę, w trakcie
której się pojawiła! Kaled [powiedział] do sułtana: „Mój panie, oto nadchodzi
grupa tych tańczących i śpiewających dziewcząt, które zwą się Bayadères”. Ona
tańczyła tam w rytm cymbałów i bicia mojego serca! Nigdy nie było czegoś
takiego, nigdy. I nigdy nie będzie.
Yolande Duvernay tańcząca kaczucza (1836)
autor: Richard James Lane (1800-1872)
|
Zimą 1836/37 roku Yolande tańczyła rolę
Florindy w pierwszej londyńskiej produkcji Le
Diable Boiteux (z pol. Diabeł kulawy),
w której wykonała niezwykły hiszpański taniec o nazwie kaczucza. Jest to wesoły
taniec andaluzyjski z kastanietami w metrum trzy czwarte. To sprawiło, że
zyskała jeszcze większą sławę. Sama na scenie, z kastanietami w dłoniach,
ubrana w różową satynową sukienkę obszytą szerokimi falbanami z czarnej
koronki, nadała prowokacyjny kształt, i tak już interesującym, krokom
tanecznym. Jeden z jej wielbicieli pisał z zapartym tchem: Te ruchy bioder, te prowokujące gesty, te ręce, które zdają się
poszukiwać i obejmować nieobecnego kochanka, te usta wołające o pocałunek, to
ekscytujące, drżące i wijące się ciało. Po raz pierwszy Stephens
Lyne-Stephens zobaczył Yolande Duvernay na scenie, a gdy przyglądał się jej,
jak tańczy kaczucza, w jego umyśle pojawił się pewien pomysł. Przez lata
Yolande była kochanką wielu mężczyzn i wciąż otaczało ją mnóstwo wielbicieli w
Londynie. Bardzo chętnie spotykała się z mężczyznami w każdym wieku, byle tylko
nie odmawiali jej seksu, za który często płacili. I choć Yolande bardzo wysoko
się ceniła, to jednak skromni Stephensonowie byli w stanie pokonać wszystkich
adoratorów tancerki.
Przy udziale hrabiego Alfreda d'Orsay
(1801-1852), który był bliskim przyjacielem Stephensa Lyne-Stephensa, oraz
matki Yolande, Stephens zapłacił za tancerkę półtora miliona funtów (w
przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze), by móc spędzić z dwudziestoczteroletnią tancerką
trzy lata, korzystając jednocześnie z jej usług seksualnych. Suma była tak
duża, że w środowisku wręcz zawrzało. O tym, co się stało podekscytowani ludzie
opowiadali po obydwu stronach kanału przez kilka miesięcy. Dwie trzecie tej
kwoty przypadło matce Yolande, czyli apodyktycznej kobiecie, która odkąd jej
córka skończyła piętnasty rok życia, sprzedawała ją wpływowym mężczyznom w
celach seksualnych. Niemniej Stephens zapewnił Yolande naprawdę luksusowy styl
życia. Z wyjątkiem kilku miesięcy, kiedy tancerka ponownie nawiązała kontakt z
byłym kochankiem, dziewczyna pozostała wyłącznie kochanką Stephensa. Trwało to
przez osiem długich lat, aż do momentu, gdy baletnica wymyśliła chytry plan,
jak by tu uwięzić swego sponsora i kochanka w małżeństwie. Ich relacje były
wystarczająco skandaliczne na tle coraz bardziej purytańskiego społeczeństwa.
Ich małżeństwo było natomiast postrzegane jako jeszcze bardziej szokujące.
Skazany na ostracyzm przez większość swoich przyjaciół, Stephens opuścił w
końcu centrum Londynu i przeniósł się z Yolande na obrzeża miasta do willi w Roehampton.
Kiedy sześć lat później zmarł ojciec młodego Stephensa, ten stał się
najbogatszym plebejuszem w Anglii. Natomiast gdy w 1860 roku zmarł również sam
Stephens Lyne-Stephens, zostawił wdowie całą fortunę należącą do
Lyne-Stephensów.
Tak więc prawie pięćdziesięcioletnia baletnica, wychowana w
paryskiej biedocie i już jako nastolatka sprzedawana mężczyznom, by świadczyć
im usługi seksualne, stała się teraz najbogatszą kobietą w Anglii. Jej nazwisko
znane było w całym anglojęzycznym świecie, ponieważ artykuły prasowe na temat
ostatniej woli jej męża były drukowane i przedrukowywane na całym świecie. Przykładem
był Moreton Bay Courier ukazujący się
w Australii, na łamach którego napisano: Zdecydowanie
najszczęśliwszą, jeśli chodzi o fortunę liczoną w funtach i wiele innych
rzeczy, spośród wszystkich bogatych ulubieńców sceny, jest najpiękniejsza
balerina, ciągła turystka, najwspanialej tańcząca, niegdyś znakomita i wciąż
doskonała, Yolande Duvernay, żona, a obecnie wdowa po zmarłym milionerze,
Lyne-Stephensie. Dochód z majątku, jaki odziedziczyła Yolande, wynosił (w
przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze) około sześciu i pół miliona funtów
rocznie. Było to znacznie więcej niż tancerka mogłaby sobie wymarzyć, nawet
jeśli wziąć pod uwagę trzy wielkie domy w Anglii i Paryżu, tysiące akrów ziemi
i setki służących oraz innych pracowników, będących na jej usługach. Już
wkrótce Yolande zaczęła sama pomnażać odziedziczoną fortunę, lecz niestety nie
posiadała wystarczających zdolności biznesowych, by zajmować się finansami, ani
też prawnikami i powiernikami swego męża, którzy raczej nie byli skłonni
okazywać jej szacunek.
Stephens Lyne-Stephens
|
W związku z powyższym Yolande Duvernay
potrzebowała kogoś, kto mógłby zająć się jej sprawami. W końcu znalazła Edwarda
Stopforda Claremonta (1819-1890), który był brytyjskim attache wojskowym
przebywającym w Paryżu. Generał był także przyjacielem samego prezydenta
Francji, Napoleona III Bonapartego (1808-1873), i mężczyzną, którego bardzo
wysoko ceniła sobie królowa Wiktoria Hanowerska. W wieku czterdziestu
dziewięciu lat, Yolande wciąż wyróżniała się nieprzeciętną urodą, więc już
wkrótce po śmierci męża uwiodła generała. Kiedy Claremont stracił wpływy po
wojnie francusko-pruskiej, wówczas Yolande namówiła go, by zamieszkał z nią i
swoją nieszczęśliwą żoną, która według jednego z sąsiadów: Nie tylko nie lubiła, ale wręcz nienawidziła swej gorzkiej pozycji
kobiety zależnej od męża. Tancerka nie miała zatem żadnych oporów, aby żyć
w trójkącie. Trójkąt trwał dwadzieścia lat, a w miarę jak Yolnade stawała się
coraz starsza, przekazywała ogromne sumy pieniędzy katolickiej diecezji w Northampton.
Ufundowała budowę kilku kościołów i kaplic, wśród których najbardziej znany
jest wielki kościół pod wezwaniem Matki Bożej i Angielskich Męczenników w
Cambridge, który stał się symbolem miasta. Jak powiedziała biskupowi, zbudowała go według własnego gustu i
fantazji.
W Cambridge nadal krąży pogłoska, że
zmarły mąż Yolande zbił fortunę dzięki temu, iż wyposażył lalki w ruchome oczy.
Plotkę tę mieli rzekomo rozpuścić protestanci, którzy poczuli się obrażeni tym,
że w mieście powstaje tak ogromny kościół katolicki. Z kolei słowa odnoszące
się do produkcji szkła jako źródła wielkiego majątku Lyne-Stephensa oraz
legendy z tym związanej znalazły swoje odzwierciedlenie w literaturze, kiedy
powieść Edwarda Morgana Forstera (1879-1970) zatytułowana The Longest Journey została opublikowana w 1907 roku: Czekali na zupełnie inny tramwaj, który
pociągnie Kościół Rzymskokatolicki. Tłum ludzi o zarumienionych twarzach cofnął
się w półmroku. Był to pierwszy tak duży budynek, jaki rzucał się w oczy
odwiedzającym. „Och, czy to uczelnia?! – krzyknął protestancki rodzic, zaś po
chwili dowiedział się, że budynek został zbudowany przez papistę, który zarobił
fortunę na ruchomych oczach lalek. – „Zbudowany z oczu lalek, by móc pomieścić
swoich bożków”. Słowa te są tylko legendą i swego rodzaju żartem, lecz
prawdą jest, że kościół góruje nad miastem i jest wyższy od wszystkiego, co
znajduje się w jego centrum. Ludzie twierdzą, że jest on wieczny, stabilny i nic
nie jest w stanie go zniszczyć.
William Stephens, pierwszy właściciel
fabryki szkła, która uczyniła z
Yolande Duvernay kobietę bogatszą niż
sama królowa Wiktoria Hanowerska.
autor nieznany
|
Podobnie, jak w przypadku wielu innych plotek, na
potwierdzenie prawdziwości tej historii nie ma żadnych twardych dowodów.
Stephens Lyne-Stephens nigdy nie pracował nad żadnym wynalazkiem i nie był zainteresowany
wymyślaniem czegokolwiek. Z biegiem czasu pojawiła się jednak kolejna plotka, która
mogła być nieco bliższa prawdy. Otóż Yolande mogła zbudować kościół ku czci
dzieci, których nigdy nie miała z mężem. Jej przeszłość kryła sekret, o którym
nikt w Anglii nie miał pojęcia. Kiedy była młoda, urodziła bowiem w Paryżu
dwoje dzieci. Pierwsze z nich przyszło na świat, gdy tancerka miała zaledwie
szesnaście lat i było owocem świadczonych przez nią usług seksualnych, czyli związku
do którego popchnęła ją matka, biorąc za to pieniądze. Drugie z dzieci urodziło
się natomiast siedem lat później, kiedy baletnica była kochanką młodego
mężczyzny o podejrzanej reputacji, którym okazał się samozwańczy markiz de la Valette,
czyli Charles-Jean-Marie-Félix (1806-1881). Dzieci te zostały oddane do adopcji
i nigdy nie stanowiły części życia Yolande Duvernay. Niemniej, w jej
testamencie znalazł się zapis, aby spuściznę po niej otrzymał Dom dla
Nieuleczalnie Chorych Dzieci w Paryżu, co mogło być wskazówką, iż przynajmniej jedno
z dzieci przebywało właśnie w tej instytucji.
Yolande Duvernay zmarła w 1894 roku. Nekrologi
wspominały o jej wielkim bogactwie i budowaniu kościołów; tylko nieliczni
pamiętali o jej latach na scenie. W Pall
Mall Gazette napisano: Dla dziewięćdziesięciu
dziewięciu procent obecnego pokolenia nazwiska Duvernay i Lyne-Stephens nic nie
znaczą; jednak kobieta, która odnosiła sukcesy i która zmarła w zeszłym
tygodniu w bardzo dojrzałym wieku, ponad sześćdziesiąt lat temu była
przedmiotem wielu komentarzy i obiektem ogromnego podziwu wyrażanego przez
naszych dziadków, którzy stłoczeni na Drury Lane pragnęli ujrzeć tylko ją.
Jakaś starsza dziennikarka pamiętała jednak jej kaczucza: Zastanawiam się jak wielu ludzi wie, że ta czcigodna dama przed ślubem ze
Stephensem Lyne-Stephensem była sławna na całym cywilizowanym świecie jako
czarująca tancerka operowa, Yolande Duvernay. Ta cudowna balerina po raz pierwszy
pojawiła się na Drury Lane, a było to wtedy, gdy zatańczyła hiszpański taniec
kaczucza i właśnie z tego powodu szczególnie ją pamiętam. Teraz widzę ją w
swojej wyobraźni, w różowej spódnicy z czarnymi falbankami i słyszę wesoły
stukot kastanietów.
Obecnie, dzięki nowoczesnej technice,
możemy na własne oczy zobaczyć ten taniec. Są bowiem filmy pokazujące baletnice
tańczące kaczucza do oryginalnej choreografii i muzyki i noszące tę samą różową
satynową sukienkę obszytą falbanami z czarnej koronki. To prawie tak, jakbyśmy oglądali
samą Yolande Duvernay na scenie, która robi niesamowite wrażenie na młodzieńcu,
który już niedługo miał stać się najbogatszym plebejuszem w Anglii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz