Wydawnictwo:
NASZA KSIĘGARNIA
Warszawa
2014
Barczewo,
znane do 1946 roku jako Wartembork, to miasto i gmina położone w środkowej
części województwa warmińsko-mazurskiego na Pojezierzu Olsztyńskim, na północ
od Olsztyna. Miasto leży nad Pisą Warmińską, która uchodzi do jeziora
Wadąg. Generalnie jest to ośrodek rolniczo-usługowy, ponieważ występuje tam
przemysł metalowy, chemiczny, drzewny, włókienniczy, jak również spożywczy
związany z produkcją piwa oraz fabryka mebli szkolnych. Z kolei nad pobliskimi
jeziorami znajdują się liczne ośrodki wypoczynkowe. Jest też szlak kajakowy i
oczywiście Muzeum Feliksa Nowowiejskiego (kompozytora, dyrygenta, pedagoga,
organisty-wirtuoza, organizatora życia muzycznego, szambelana papieskiego żyjącego w
latach 1877-1946; autora muzyki do Roty, do której słowa napisała Maria
Konopnicka; 1842-1910). W związku z osobą Feliksa Nowowiejskiego, w Barczewie
od 2002 roku odbywa się Międzynarodowy Festiwal Muzyki Chóralnej im. Feliksa
Nowowiejskiego.
Historia
Barczewa jest niezwykle bogata. Już w 1325 roku Krzyżacy zbudowali tam zamek
Warteberge. Niestety, w 1354 roku został on zniszczony przez Litwinów i wtedy
na jego miejscu zbudowano nowy zamek, przy którym w 1364 roku założono miasto
Wartenburg. Pod koniec XIV wieku miasto zostało otoczone murami obronnymi. Od
1466 roku Barczewo wraz z Warmią należało do Polski. Natomiast jako Wartembork
podlegało biskupom warmińskim. Od 1772 roku znajdowało się pod zaborem pruskim,
natomiast w 1892 roku połączono je z Olsztynem dzięki linii kolejowej. W 1920
roku Barczewo zostało objęte plebiscytem na Mazurach i pozostało w granicach
Niemiec. Podczas okupacji hitlerowskiej (1939-1945) na terenie miasta
funkcjonowało więzienie (z niem. Zuchthaus), które zniszczono w 1945
roku w około sześćdziesięciu dziewięciu procentach. Niemniej po wojnie zostało
odbudowane.
Co
ważne, w Barczewie został zachowany średniowieczny układ urbanistyczny wraz z
fragmentami murów obronnych pochodzących z XIV wieku. Miasto jest niezwykle
bogate w zabytki. Odwiedzając Barczewo można zobaczyć – na przykład – zabytkowe
kościoły, dawny budynek klasztoru Franciszkanów, gdzie w latach 1965-1986
przebywał i zmarł nazista Erich Koch (1896-1986), neorenesansową synagogę czy
dawny zamek biskupów warmińskich. Barczewo to także miejsce akcji powieściowej
dylogii Renaty Kosin. Autorka nie zmienia jednak nazwy miasta, które na kartach
książki nadal funkcjonuje jako Wartembork. Z miasteczkiem łączy się zatem
niezwykła historia, która sięga aż do pierwszej połowy XIX wieku, kiedy w miejscowym
pałacu mieszkała niejaka Luiza Bein, która w historii miasta zapisała się jako
filantropka spiesząca z pomocą potrzebującym i chorym. Pewnego dnia na starówce
w Wartemborku archeolodzy natrafiają na szczątki kobiety. Może nie byłoby w tym
nic dziwnego, gdyby nie fakt, że została ona pochowana razem z mnichami. W
dodatku w ramionach owa kobieta ściska dziecko. Na jej czaszce znajduje się
natomiast wianek ze srebrnych róż. Po przeprowadzeniu badań okazuje się, że
szczątki odkopane przez archeologów należą do wspomnianej wyżej Luizy Bein,
której miejsce pochówku do tej pory było nieznane. Podczas gdy znana jest
tożsamość kobiety, nikt nie ma pojęcia, kim jest dziecko pochowane wraz z nią lata
temu. Powszechnie wiadomo, że Luiza Bein miała tylko jednego syna, lecz ten
dożył późnej starości, więc nie ma możliwości, aby to właśnie on leżał w grobie
z matką przez tyle lat.
Widok na Stare Miasto w Barczewie (Wartemborku) źródło |
W
Wartemborku mieszka przebojowa studentka dziennikarstwa – Klara Figiel. Dziewczyna
pragnie napisać artykuł dotyczący tajemniczego znaleziska. Niestety, informacje,
które posiada na tę chwilę nie są wystarczające, aby mogła stworzyć wartościowy
tekst. Postanawia zatem zbadać głębiej losy Luizy Bein i dowiedzieć się o niej
czegoś więcej, niż tylko tego, co podają ogólnie dostępne źródła historyczne. W
związku z tym Klara wyrusza w podróż do Szwajcarii, gdzie odnajduje praprawnuka
Luizy Bein. Jak można się łatwo domyślić, Alexander Bein nie jest zachwycony
tym, że jakaś Polka zakłóca mu spokój i wywraca do góry nogami jego
uporządkowane życie. Niemniej, cała ta historia coraz bardziej zaczyna go
wciągać i ostatecznie mężczyzna decyduje się wraz z Klarą uczestniczyć w
odkrywaniu tajemnicy Luizy Bein. W końcu jest to również historia dotycząca
jego rodziny. I tak oto dzień po dniu, krok po kroku Klara i Alexander dokopują
się do coraz to nowych faktów związanych z życiem praprababki Beina oraz tych,
którzy dzielili z nią życie lata temu. A żeby nie było tak łatwo, okazuje się,
że młodym detektywom-amatorom depczą po piętach jakieś podejrzane typy, które
za wszelką cenę chcą przeszkodzić im w poznaniu prawdy. Dochodzi zatem do
włamań, kradzieży, a nawet próby zabójstwa. Czy zatem Alexander i Klara zdołają
poznać prawdę? A jeśli tak, to jaką cenę będą musieli za to zapłacić? Czy
dziewczyna faktycznie mówi Alexandrowi prawdę o sobie, a jej przyjazd do
Szwajcarii jest podyktowany jedynie chęcią zebrania dostatecznych informacji o
Luizie Bein, dzięki którym mogłaby napisać świetny artykuł? Co tak naprawdę
kryje się za przybyciem Klary Figiel do Szwajcarii? I
wreszcie, co wspólnego z Luizą Bein mają święte Agata i Rozalia, niezwykły
egzemplarz Biblii i pewien zabytkowy zegar?
Tajemnice
Luizy Bein to pierwsza książka Renaty Kosin, jaką przeczytałam, i muszę
przyznać, że już na tym etapie jestem zachwycona prozą Autorki. Jeśli pozostałe
powieści napisane są na tak wysokim poziomie, to tylko pogratulować talentu. W
pierwszej części dylogii czytelnik wraz z bohaterami przemieszcza się pomiędzy
Polską a Szwajcarią, jednocześnie poznając naprawdę interesujące miejsca, co
sprawia, że po skończeniu książki chce dowiedzieć się o nich czegoś więcej i
wówczas sięga po literaturę, która takiej wiedzy mu dostarczy. Tak przynajmniej
jest w moim przypadku. Trzeba jednak przyznać, że historia odnosząca się do
losów Luizy Bein jest niezwykle pogmatwana i zanim nasi główni bohaterowie
dotrą do jej końca, będą musieli nieźle się nagłowić nad połączeniem rozmaitych
faktów w jedną całość. Autorka stopniowo odkrywa przed czytelnikiem
poszczególne kwestie, lecz mimo to nie jesteśmy w stanie jeszcze przed
zakończeniem książki domyślić się, kim tak naprawdę mogło być dziecko wykopane
razem z Luizą Bein. Poza tym istnieje także szereg innych wątków, które
nierozerwalnie łączą się ze sprawą, nad którą pracują Klara i Alexander. Co
pewien czas pojawiają się też nowe postacie, które w miarę czytania stają się
mniej lub bardziej związane z głównymi bohaterami. Okazuje się bowiem, że Luiza
Bein jest jedynie ogniwem, które spaja w jedną całość losy tych, którzy żyli na
długo przed Klarą i Alexandrem.
Szwajcarskie Interlaken widziane z góry Schynige Platte To właśnie gdzieś tam mieszka powieściowy Alexander Bein. fot. Andrew Bossi źródło |
Oprócz
powyższego, Renata Kosin stworzyła też doskonałe biografie każdego z bohaterów.
Nie jest tak, że fabuła książki dotyczy wyłącznie rozwiązania zagadki
dotyczącej tajemnicy skrywanej przez Luizę Bein. Nasi bohaterowie posiadają
również życie prywatne, nad którym nie zawsze potrafią zapanować. Czasami ich
relacje z innymi osobami wymykają im się spod kontroli. Nie umieją także
podejmować decyzji bez popełniania błędów. To wszystko okraszone jest niemałą
dawką humoru, co sprawia, że bohaterowie są wiarygodni. Szczególne miejsce
zajmują również kot o imieniu Pulicer i nietypowy pies Fido.
Zapewne
większość czytelników ma już za sobą Tajemnice Luizy Bein, bo przecież
książka nie jest nowością. Natomiast tych, którzy nie zetknęli się jeszcze z
powieścią zachęcam do sięgnięcia po nią, ponieważ jest to historia, która
wciąga już od pierwszej strony. Czytelnik pragnie jak najszybciej poznać
rozwiązanie zagadki, zaś bohaterowie są wykreowani w taki sposób, że po prostu
nie można ich nie polubić. Nawet w chorobliwej pedantyczności Alexandra Beina
jest coś naprawdę uroczego, co sprawia, że obdarzamy go sympatią.
Już od dłuższego czasu mam ochotę poznać tę historię:)
OdpowiedzUsuń