Wydawnictwo:
ZYSK I S-KA
Poznań
2014
Na
przestrzeni lat na temat Powstania Warszawskiego powiedziano i napisano już
bardzo wiele. Opublikowano mnóstwo wspomnień osób biorących czynny udział w
powstańczych walkach, wyprodukowano także niemało filmów opowiadających o
tamtym dramatycznym zrywie militarnym mającym miejsce na ulicach okupowanej
Warszawy. Z całą pewnością Powstanie Warszawskie było największym militarnym
zrywem w zajętej przez Niemców Europie. Trzeba jednak pamiętać, że walka była
nierówna, ponieważ strona polska była tak naprawdę nieprzygotowana do pokonania
Niemców. Liczono na pomoc sojuszników, którzy zawiedli i pozwolili, aby ci – w
przeważającej części – bardzo młodzi ludzie wykrwawili się do ostatniej kropli
krwi. Fakt, że Powstańcy zdołali walczyć sześćdziesiąt trzy dni – według
niektórych osób – zakrawa na cud. Nie można jednak odmówić Powstańcom odwagi,
choć ktoś mógłby powiedzieć, że to wcale nie była odwaga, lecz zwykłe
szaleństwo romantyków zapatrzonych w działania swoich poprzedników, którzy
sprzeciwiali się zaborcom. Z drugiej strony jednak nieludzkie i zbrodnicze lata
okupacji hitlerowskiej w pełni tłumaczą decyzję o wybuchu Powstania
Warszawskiego.
Pierwsze
dni walk wywołały ogólny entuzjazm u warszawiaków, gdyż wydawało się, że
zwycięstwo nad znienawidzonym okupantem jest w zasięgu ręki. Przecież jeszcze
przed wybuchem Powstania tysiące warszawiaków z ogromną radością w sercach
obserwowało Niemców wycofujących się na zachód przez most Poniatowskiego i w
Alejach Jerozolimskich. W tym pochodzie widać było również kolaborantów
ubranych w niemieckie mundury, a wśród nich często szli żołnierze Armii
Czerwonej. Ten widok był niesamowity, a sami wycofujący się sprawiali wrażenie
armii, która poniosła sromotną klęskę. Szli zatem, ciągnąc za sobą łupy zdobyte
w mijanych wsiach. Wśród tych łupów były krowy czy furmanki zaprzężone w chude
i słabowite szkapy. Pochodowi temu towarzyszył dobiegający z dala przytępiony
huk bitwy pancernej, która toczyła się pomiędzy Niemcami a Sowietami w rejonie
Wołomina.
Resztki niemieckich oddziałów wycofujących się na zachód Alejami Jerozolimskimi (lipiec 1944) |
Możliwe,
że Powstanie Warszawskie upadło dlatego, iż Niemcy okazali się silniejsi nie
tylko militarnie, ale przede wszystkim psychicznie. Zdołali bowiem powstrzymać
panikę w swoich szeregach i tym samym zapobiec bezwładnemu odwrotowi swych
żołnierzy. Do Warszawy, która leżała teraz na zapleczu frontu, w miejsce
rozbitych jednostek zostało skierowane wojsko karne. W tej sytuacji zarówno
polski rząd na uchodźstwie w Londynie, jak również dowódca Armii Krajowej byli
zmuszeni podjąć decyzję dotyczącą wybuchu Powstania. Tę dramatyczną decyzję,
która do dzisiaj stanowi przedmiot sporu, podjęto w ostatnich dniach lipca 1944
roku. Kierowano się bowiem obrazem sytuacji na froncie, która stwarzała szansę
na to, aby wyprzeć Niemców, zająć Warszawę i w ten sposób uprzedzić zbliżającą
się Armię Czerwoną. Wszystko jednak potoczyło się zupełnie inaczej, czego
konsekwencją była klęska Powstania i niewyobrażalne straty w ludziach. Zginęli
nie tylko Powstańcy, ale także ludność cywilna, która po euforii wywołanej
wybuchem Powstania, w końcu zaczęła złorzeczyć i przeklinać Powstańców z powodu
ich nieodpowiedzialnych działań. To właśnie ludność cywilna w pewnym momencie
stała się dla Niemców zakładnikiem. To ludność cywilną bestialsko mordowano na
oczach walczących Powstańców.
Skoro
zatem na temat Powstania Warszawskiego napisano i powiedziano już tak wiele, to
czy jest sens, aby wciąż na nowo wracać do tamtych tragicznych wydarzeń?
Uważam, że tak. Trzeba bowiem pamiętać, że z każdą nową książką czy filmem
współczesnemu czytelnikowi/widzowi dostarczane jest inne spojrzenie na ten sam
problem. Pewne jest jednak to, że żaden z Powstańców nie żałuje swojej decyzji,
i gdyby cofnąć czas, raz jeszcze wyszedłby na ulicę i walczył do upadłego o
wolną Polskę. I to jest piękne, choć niestety niektórzy pochodzący z pokolenia
urodzonego po wojnie nie potrafią tego dostrzec i docenić, czego wyraz stanowią
ich wypowiedzi i zachowania wobec osób, którym zawdzięczamy to, że żyjemy obecnie
w wolnym kraju. Nie bez powodu o ludziach urodzonych przed drugą wojną światową
mówi się, że jest to najlepsze pokolenie Polaków.
Powstaniec wyciągany z kanału przez niemieckich żołnierzy w okolicach ulicy Dworkowej na Mokotowie źródło: Niemieckie Archiwum Federalne |
Magda
K. to młoda kobieta mieszkająca na stałe we wschodniej części Londynu. Będąc
dzieckiem straciła obojga rodziców. Od tego czasu wychowywała ją babcia Helena,
która w Powstaniu Warszawskim była sanitariuszką. Magda jest malarką. Żyje
również w związku z pewnym prawnikiem polskiego pochodzenia. Ponieważ Helena do
dnia swojej śmierci miała w pamięci dramatyczne sceny z Powstania
Warszawskiego, nie dziwi fakt, że jej wnuczka również nie potrafi się od nich
uwolnić, pomimo że Powstanie zna jedynie z opowiadań i literatury. Malarka
pracuje nawet nad obrazem przedstawiającym powstańczą scenę. Zbliża się 60.
rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. Zbieg okoliczności sprawia, że Magda
musi polecieć do Warszawy, gdzie udają się także osoby związane z Powstaniem, a
które teraz rozsiane są po świecie. W Polsce żyją jeszcze ci, którzy pamiętają
babcię Magdy. To osoby, które wraz z Heleną walczyły o wolność i obronę Starego
Miasta, przedzierając się kanałami na tę rzekomo bezpieczniejszą część miasta. Kobieta
ma zatem nadzieję, że będzie mogła spotkać się z tymi ludźmi i porozmawiać.
Chodzi przede wszystkim o Stefana Wolskiego, który był dowódcą oddziału, w
którym służyła Helena. Oprócz Stefana Wolskiego, w Warszawie przebywają także
jego towarzysze broni, czyli schorowany Karol Modelski, duchowny Jeremi Lange i
Michał Praga – wykładowca Uniwersytetu Duke’a, mieszkający na stałe w Stanach
Zjednoczonych.
Bardzo
szybko okazuje się, iż przyjazd Magdy K. do Warszawy sprawia, że byli Powstańcy
muszą na nowo zmierzyć się ze swoimi wspomnieniami i demonami. Dochodzą do
wniosku, że nie wszystko w ich postępowaniu było tak szlachetne i godne pochwały,
jak można się spodziewać. Przychodzą im bowiem na myśl sytuacje, kiedy bardziej
skupieni byli na własnych emocjach, aniżeli na współtowarzyszach broni. Wyrzuty
sumienia dają o sobie znać. Bohaterowie znów wracają na ulice walczącej
stolicy, oczami wyobraźni widzą rannych i konających kolegów, którym nie można
już pomóc albo zwyczajnie nie chce się pomóc, licząc na to, że los sam sprawę
załatwi. Wspominając, doskonale wiedzą, że posunęli się wtedy wręcz do kłamstwa,
aby tylko zaspokoić własne potrzeby emocjonalne. Powrót do tamtych
dramatycznych chwil kosztuje ich bardzo wiele, a przecież nie są już młodzi i
każde silniejsze wzruszenie może doprowadzić do poważnej choroby. Niektórzy nie są w
stanie poradzić sobie ze wspomnieniami. Choć z jednej strony walczyli w
słusznej sprawie, to jednak z drugiej skrzywdzili tych, którzy byli im bliscy z
uwagi na zaistniałą rzeczywistość. Pojawia się też pytanie: czy warto było
przelewać krew i oddawać życie?
Żołnierze zgrupowania 'Radosław' po ewakuacji kanałami do Śródmieścia |
W
swoim życiu przeczytałam już mnóstwo książek dotyczących drugiej wojny
światowej. Przyznam jednak, że Magda. Pożegnanie z pokoleniem jest
pierwszą, w której Autor podchodzi do tematu w sposób niesamowicie oryginalny.
Pokazuje bowiem ludzi, którzy nie chcą być bohaterami, lecz są świadomi
własnych wad i słabości. Wiedzą, że zawiedli i nie potrafią się z tym pogodzić.
Z kolei ci, którzy na własnej skórze odczuli skutki postępowania kolegów, na
nowo przeżywają swój dramat i to, że praktycznie tylko cudem ocaleli. Wydaje
się, że jedynie Helena do końca zachowała się szlachetnie i nie dbając o
siebie, niosła pomoc kolegom. Choć doskonale zdawała sobie sprawę z zaistniałej
sytuacji, to jednak nie potrafiła odwrócić się na pięcie i odejść. Tak więc
postacie nakreślone przez J.B. Poznanskiego to ludzie niezwykle autentyczni,
którzy są świadomi swoich niedoskonałości. Od nikogo nie oczekują peanów na
swoją cześć, lecz pragną w sumieniach rozliczyć się wreszcie z własną
przeszłością.
W
centrum tego wszystkiego jest oczywiście Magda, która również nie potrafi
poradzić sobie z informacjami, jakie do niej dotarły. W dodatku zmuszona jest jeszcze
zmagać się z osobistymi problemami. Jest zagubiona i wie, że już niedługo
będzie trzeba podjąć decyzję, która będzie rzutować na całe jej przyszłe życie.
Jak gdyby tego wszystkiego było mało, Michał Praga uświadamia ją jeszcze na
innym polu. Czy zatem kraj, w którym się wychowała i w którym mieszka jest
godny miana „sojusznika”? Czy przypadkiem podczas tej straszliwej wojny Wielka
Brytania nie dbała jedynie o własne interesy, wykorzystując do tego państwa
stojące nad przepaścią? Dlaczego Anglicy zawiedli? Dlaczego nie przyszli z
pomocą? Dlaczego nie ujawnili prawdy, kiedy zmagaliśmy się z komunizmem? Czy
patrząc przez pryzmat historii, Polska powinna im nadal ufać?
W
moim odczuciu Magda. Pożegnanie z pokoleniem to nie tylko hołd złożony
Powstańcom, ale przede wszystkim swego rodzaju rozliczenie się z historią. Książka
sprawia, że czytelnik zaczyna zastanawiać się czy to, w co do tej pory wierzył i
czego bronił, faktycznie miało sens? Czy przypadkiem zarówno ci, którzy
walczyli w Powstaniu, jak i my współcześnie żyjący, nie zostaliśmy
zmanipulowani przez jakąś niezrozumiałą politykę, w której człowiek jako
jednostka liczy się najmniej?
Ale mnie zaintrygowałaś
OdpowiedzUsuń