Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa. Dziękuję!
Wydawnictwo:
HELION/EDITIO
Gliwice
2015
W
dniu 20 lipca 1969 roku o godzinie 20:17:40 uniwersalnego czasu koordynowanego
(UTC) amerykańscy astronauci Neil Armstrong (1930-2012), Edwin „Buzz” Aldrin oraz
Michael Collins stali się pierwszymi ludźmi w historii świata, którzy zdobyli
Księżyc. Sześć i pół godziny później Neil Armstrong jako pierwszy człowiek w historii
udał się na „spacer” po Księżycu. W chwili, gdy zrobił pierwszy krok wypowiedział
znane do dziś słowa: „To jest mały krok człowieka, ale wielki skok dla
ludzkości.” Misja Apollo 11 miała miejsce osiem lat po tym, jak prezydent
John Fitzgerald Kennedy (1917-1963) ogłosił, iż narodowym celem Amerykanów jest
wylądowanie na Księżycu do końca lat 60. XX wieku. Ostatni załogowy lot na
Księżyc miał miejsce w 1972 roku.
Sama
misja Apollo 11 tak naprawdę rozpoczęła się już 16 lipca 1969 roku. Po czterech
dniach moduł księżycowy odłączył się od modułu dowodzenia „Columbia”
pilotowanego przez Michaela Collinsa. Neil Armstrong porównał powierzchnię
Księżyca do sproszkowanego węgla drzewnego. Astronauta powiedział też, że ich
statek kosmiczny pozostawił tam krater o głębokości jednej stopy, czyli
niewiele ponad trzydziestu centymetrów. Historyczne momenty przebywania
kosmonautów na Księżycu zostały uchwycone przez czarno-białą kamerę telewizyjną,
którą zainstalowano na module księżycowym o nazwie „Orzeł” (z ang. Eagle).
Kamerę tę włączył sam Armstrong. Podczas kilku pierwszych minut swojego
przebywania na Księżycu, Neil Armstrong robił zdjęcia i pobierał próbki gleby
na wypadek, gdyby misja musiała zostać nagle przerwana. Po dwudziestu minutach
do Armstronga dołączył Edwin „Buzz” Aldrin i od tego momentu obydwaj zbierali
potrzebne dane i wykonywali rozmaite ćwiczenia, a potem ustawili tam
amerykańską flagę.
Załoga misji Apollo 11 Od lewej: Neil Armstrong, Michael Collins & Edwin Aldrin |
Pomimo
że jakość obrazu zarejestrowanego przez kamerę była naprawdę fatalna, to jednak
do dziś nagranie to stanowi jedno z najbardziej ekscytujących filmów w
historii. Neil Armstrong i Edwin „Buzz” Aldrin pokonali na Księżycu około
dwustu pięćdziesięciu metrów i zebrali ponad dwadzieścia jeden kilogramów
próbek skał (na Księżycu wszystko jest sześć razy lżejsze!). Oprócz
amerykańskiej flagi pozostawili tam również pamiątki, w tym złotą gałązkę
oliwną, a następnie wrócili do modułu księżycowego, który z kolei połączył
się z modułem dowodzenia. Od tego momentu rozpoczęli powrotną podróż na Ziemię.
W dniu 24 lipca kapsuła z kosmonautami otworzyła spadochrony po kilku minutach
od wejścia w atmosferę, a następnie wpadła do oceanu. Wszystkich członków
załogi z wody wyłowili nurkowie Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych.
Na
szczęście misja zakończyła się pomyślnie, lecz Amerykanie byli przygotowani na ewentualną porażkę. Miesiąc wcześniej ówczesny prezydent USA – Richard Nixon (1913-1994)
przygotował dramatyczne w słowach orędzie, które miał wygłosić na wypadek,
gdyby Armstrong, Aldrin i Collins nie zdołali powrócić na Ziemię. Każdy z
astronautów został poddany dwutygodniowej kwarantannie, gdyż obawiano się, że
na Księżycu mogli zarazić się jakimiś niebezpiecznymi bakteriami. Po odbyciu
kwarantanny każdy z nich już tylko podróżował po świecie, opowiadając o swojej
misji i Księżycu. Ta podróż w Kosmos przyniosła im ogromną sławę. Niestety,
przez lata pojawiło się kilka teorii spiskowych, które podważają wiarygodność
misji Apollo 11. Są bowiem tacy, którzy uważają, że całe to przedstawienie
zostało nagrane w zwykłym studiu filmowym.
Pomijając
jednak wszelkiego rodzaju teorie spiskowe i opinie złośliwych prawdą jest, że w
dniu lądowania pierwszego człowieka na Księżycu cały świat z zapartym tchem
obserwował wydarzenia, jakie miały miejsce w Kosmosie. Otóż amerykański pojazd
kosmiczny zmierzał w stronę Księżyca, zaś miliardy ludzi przeżywały te emocje
siedząc przy odbiornikach radiowych lub wpatrując się w ekrany telewizorów. Z
Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie – jako jedyne w krajach bloku
komunistycznego – transmisję nadawało Polskie Radio:
„Tu serwis księżycowy Polskiego Radia. Rozpoczynamy transmisję z lądowania na Księżycu księżycowej motorówki. Pojazd, który dziś odczepił się od kabiny Apolla 11 w tej chwili zbliża się do Księżyca. W pojeździe dwaj astronauci – Armstrong i Aldrin. W tej chwili wiszą już prawdopodobnie pionowo nad Księżycem i opuszczają się z szybkością paru metrów na sekundę. Skończyło się wyliczanie czasu, czekamy w szalonym napięciu [...] Ludzie wylądowali na Księżycu! Rozpoczął się nowy rozdział w naszej historii. Pierwsze słowa człowieka na księżycu: Orzeł wylądował!”
Fragment filmu z lądowania pierwszego człowieka na Księżycu.
Choć jakość jest fatalna, to jednak film oglądano z zapartym tchem.
W
Łębkach na Podlasiu w swoim mieszkaniu na jednym z tamtejszych osiedli w
otoczeniu sąsiadów tę szczególną transmisję oglądali także Janka i Leszek
Borengowie. Dla nich – podobnie jak dla ludzi na całym świecie – wydarzenie to
również stało się niesamowitym przeżyciem. Nasi bohaterowie czuli, że nadchodzą
zmiany, lecz w praktyce trzeba będzie na nie jeszcze trochę poczekać. Oczywiście
Janka Borenga z domu Zajewicz nie omieszkała całego tego wyjątkowego wydarzenia
skomentować po swojemu. Każdy, kto ją znał, wiedział, że wszelkiego rodzaju
zmiany zachodzące na świecie, czy też rozmaite nowinki nie ujdą jej uwadze. Janka
słynęła bowiem z ciętego języka i nigdy niczego nie owijała w przysłowiową
bawełnę. Była szczera aż do bólu, co nie zawsze podobało się ludziom, którzy
stawali na jej drodze. Janka Borenga należała do przedwojennego pokolenia,
które wiele przeżyło. W dodatku los nie oszczędzał jej również prywatnie, co
oczywiście zahartowało charakter kobiety.
Z
Janką czytelnik spotkał się już przy okazji pierwszego tomu Pokoleń. Tym
razem śledzimy drugą połowę jej życia, którą sama bohaterka uznaje za tę
bardziej udaną. Janka wraz ze swoim ukochanym mężem Leszkiem i długo
wyczekiwaną córeczką Kasią przeprowadziła się do Łębek w 1968 roku. To tutaj
jej mąż jest jednym z tych, którzy budowali miejscowy szpital, zaś Kasia
dorasta i z każdym dniem dostarcza swoim rodzicom ogromu radości poprzez
obecność w ich życiu. Państwo Borengowie należą do tych, którzy bardzo łatwo nawiązują
nowe znajomości, natomiast ludzie liczą się z nimi i szanują ich. Czasami jednak
Borengowie stanowią dla sąsiadek doskonały temat do plotek. Pamiętajmy, że jest
środek epoki PRL-u, więc otaczająca ludzi rzeczywistość wygląda zupełnie
inaczej, niż ma to miejsce obecnie. Leszek Borenga pracuje w miejscowym
szpitalu jako radiolog, ale zdarza mu się także odebrać poród albo walczyć z
obłąkanym pacjentem, do którego został wezwany jako lekarz pogotowia. Z kolei
Janka prowadzi dom, co jednak nie jest szczytem jej marzeń. Wychowana w
malowniczej wiosce na Podlasiu o nazwie Stokowo wciąż marzy o powrocie na tak
zwane „stare śmieci”. Czy w końcu uda jej się spełnić owo marzenie?
Pomimo
że życie Borengów biegnie prostym torem, to jednak nie jest ono wolne od
cierpień i trosk dnia codziennego. Przyjaciele przychodzą i odchodzą, a
niektórzy z nich odchodzą już na zawsze. Podobnie dzieje się także z członkami
ich rodziny. Niemniej ani Janka, ani Leszek nie poddają się i żyją dalej
otoczeni gronem najbliższych osób. Mijają lata, a oni wciąż są tacy sami.
Owszem starzeją się ich ciała, ale umysły stale są młode, zaś serca pełne pozytywnych
uczuć wobec tych, którzy przez lata stanowili bądź nadal stanowią sens ich
egzystencji. Wieś Stokowo położona nad Narwią to takie magiczne miejsce, do
którego każdy uwielbia przyjeżdżać. Wydaje się, że nie ma na świecie lepszej
kryjówki przed codziennymi kłopotami. To tutaj można w spokoju pomyśleć i
zastanowić się, co robić dalej, jeśli los znów spłatał figla. Przez te
wszystkie lata Stokowo naprawdę wiele widziało i wiele mogłoby opowiedzieć,
gdyby tylko potrafiło.
Rodzina
Zajewiczów wciąż nie może otrząsnąć się z powodu tragedii, jaka rozegrała się
lata temu. Janka nie potrafi zapomnieć i zrozumieć, dlaczego do tego doszło.
Czy nie było innej możliwości? Czy los nie mógł zadecydować inaczej? Ten
rodzinny dramat odbił się nie tylko na Jance. Jej matka od tamtej pory nie jest
już tą samą kobietą. Zamknęła się w swoim własnym świecie i czasami bardzo
trudno do niej dotrzeć. W dodatku nad kobietami z rodziny Zajewiczów wisi jakaś
tajemnicza klątwa, której pochodzenie należałoby wyjaśnić. Czy zatem Jance uda
się „odczarować” rzeczywistość? Czy kobieta dowie się, skąd wziął się ten
dziwny przesąd przekazywany z pokolenia na pokolenie?
Jak
już wspomniałam akcja drugiego tomu Pokoleń rozgrywa się w drugiej
połowie XX wieku. Nie jest to czas łatwy, zważywszy że nadchodzą lata 80. i
coraz bardziej nasilają się strajki robotników, co w efekcie skutkuje
wprowadzeniem stanu wojennego przez polskie władze komunistyczne, na czele
których stoi Wojciech Jaruzelski (1923-2014). Z drugiej strony jednak do
Polski zaczyna coraz bardziej zaglądać Zachód. Wielu Polaków na przestrzeni lat
wyjechało z naszego kraju do Stanów Zjednoczonych. Ich sporadyczne wizyty w
Polsce są dla nas oknem na świat. Borengowie także mają w Ameryce przyjaciół, z
którymi utrzymują kontakt na tyle, na ile pozwala na to władza. I tak oto
powoli zbliża się koniec znienawidzonej komuny. Nadchodzi rok 1989 i pierwsze
demokratyczne wybory poprzedzone obradami Okrągłego Stołu trwającymi od 6
lutego do 4 kwietnia 1989 roku. Wszystkie te wydarzenia Janka obserwuje i
komentuje. Nic nie jest w stanie umknąć jej uwadze.
Zarówno
pierwszy, jak i drugi tom Pokoleń to historia spisana na faktach, choć
na potrzeby powieści Autorka w niektórych miejscach dokonała pewnych zmian. Generalnie
jest to opowieść niezwykle ciepła i wzruszająca, szczególnie dla osób, które
pamiętają lata Polski Ludowej, a potem czas przemian, jakie miały miejsce po 1989
roku. Zderzanie tych dwóch rzeczywistości jest bardzo wyraźne. Można bowiem
odnieść wrażenie, że w chwili, gdy dla Polaków otworzyło się okno na świat
zachodni, a „przyjaciel” ze Wschodu stracił wpływy w naszym kraju, Polak zaczął
„głupieć”, zachłystując się tym, co jeszcze do niedawna było zakazane. Jestem z
pokolenia tych, którzy pamiętają PRL, dlatego też podczas czytania
przypominałam sobie wydarzenia, które dla mnie i moich rodziców były naprawdę
ważne. Próbowałam zatem powrócić pamięcią do tego, co robiłam,
kiedy wprowadzono stan wojenny?; gdzie i z kim byłam, gdy do wiadomości podano,
że ksiądz Jerzy Popiełuszko (1947-1984) został porwany, a potem bestialsko
zamordowany?; jak wyglądało moje życie, kiedy Lech Wałęsa odbywał pamiętną
debatę telewizyjną z Alfredem Miodowiczem w dniu 30 listopada 1988 roku? Takich
wydarzeń jest w tej powieści naprawdę sporo.
Opowieść
o rodzinach Zajewiczów i Borengów polecam tym, którzy lubią sagi rodzinne
oparte na prawdziwych wydarzeniach. Bohaterowie wykreowani przez Autorkę są
autentyczni. Czytelnik nie znajdzie w nich hipokryzji. Janka, Leszek i
pozostali to ludzie, którzy tak naprawdę mogą żyć obok nas i których rzeczywiście
można polubić i zżyć się z nimi na bardzo długo. Małżeństwo Janki i Leszka –
jak zresztą każde – posiadało swoje dobre i złe chwile, jednak tym, co
pozwalało im iść dalej była prawdziwa miłość, która wygrywała z każdą
przeciwnością losu. I chyba właśnie ta wzajemna miłość sprawiła, że Janka i
Leszek nie zamykali się na innych ludzi, tylko stale szukali ich towarzystwa. Człowiek
szczęśliwy wciąż poszukuje obecności innych i pragnie obdarowywać ich swoim
szczęściem, dlatego też drzwi do mieszkania Borengów bezustannie stały otworem i
każdy mógł do nich zapukać, kiedy tylko miał na to ochotę. Po latach mogli
zrobić to także przyjaciele ich córki Kasi. Przyznam, że zatęskniłam za taką
właśnie otwartością, którą dziś trudno jest znaleźć w ludziach. W ostatnich
latach człowiek bardzo się zmienił. Zmianie uległy bowiem jego priorytety. To, co
kiedyś było ważne, dziś już spychane jest na margines. Czy słusznie? Chyba nie. Moim zdaniem żyjąc w ten sposób prostą drogą zmierzamy do samotności – coraz częstszej
choroby współczesnego człowieka.