Wydawnictwo:
NASZA KSIĘGARNIA
Warszawa
2010
Tytuł
oryginału: The Spanish Bow
Przekład:
Andrzej Wajs
Zanim
przejdę do omówienia powieściowego debiutu amerykańskiej autorki Andromedy
Romano-Lax, chciałabym opowiedzieć Wam o pewnym hiszpańskim wirtuozie żyjącym
na przełomie XIX i XX wieku. Chodzi oczywiście o Pabla Casalsa (1876-1973),
który do dziś uznawany jest za najwybitniejszego kompozytora utworów na
wiolonczelę swoich czasów. Niemniej nie tylko muzyka odcisnęła na jego życiu
swoje piętno. Otóż Pablo Casals był także aktywnym działaczem występującym
przeciwko krwawym rządom hiszpańskiego tyrana Francisco Franco (1892-1975). Ten
wojskowy dyktator poważnie naużywał swojej władzy, aby pastwić się nad
obywatelami własnego kraju.
Pablo
Casals urodził się 29 grudnia 1876 roku w Vendrell – miejscowości położonej na
terenie hiszpańskiej Katalonii. Był drugim z jedenastu dzieci Carlosa Casalsa i
Pilar Delfillo de Casals. Ojciec Pabla był miejscowym organistą kościelnym.
Kiedy Carlos grał na pianinie, wówczas malutki Pablo, siedząc na kolanach ojca,
opierał swoją główkę na jego piersi i śpiewał razem z nim. W wieku czterech lat
przyszły wirtuoz wiolonczeli potrafił już grać na fortepianie, natomiast mając
lat pięć przyłączył się do kościelnego chóru. Gdy skończył szósty rok życia
wraz z ojcem komponował utwory, zaś przed ukończeniem dziewiątego roku życia
potrafił już grać na skrzypcach i organach. Mając dziesięć lat, Pablo Casals
każdy dzień rozpoczynał od spaceru, podczas którego czerpał inspiracje z
otaczającej go przyrody. Wtedy też – po powrocie do domu – potrafił już zagrać
na fortepianie dwa dzieła Johana Sebastiana Bacha (1685-1750).
Pablo
Casals zainteresował się grą na wiolonczeli po tym, jak w wieku jedenastu lat
zobaczył instrument podczas jednego z koncertów. Wkrótce po tym wydarzeniu
ojciec zrobił mu podobną wiolonczelę. O przyszłości syna tak naprawdę
decydowali jego rodzice. Carlos Casals bardzo chciał, aby Pablo zaczął uczyć
się stolarki, lecz matka nawet nie chciała o tym słyszeć i zapisała syna do
Miejskiej Szkoły Muzycznej, która mieściła się w Barcelonie. Pablo spotkał tam
naprawdę surowych i wymagających nauczycieli. Niemniej praktycznie od samego
początku wolał grać na wiolonczeli w taki sposób, jaki tylko jemu odpowiadał.
Gra Pabla Casalsa sprawiła, że wiolonczela zaczęła stawać się coraz bardziej
popularnym instrumentem muzycznym.
Pablo (Pau) Casals Zdjęcie pochodzi z lat 1910-1920. |
Wśród
osób, które były pod ogromnym wrażeniem gry Pabla Casalsa znalazł się
hiszpański kompozytor Isaac Albéniz (1860-1909). Po wysłuchaniu gry Pabla,
Isaac Albéniz dał mu list polecający do hrabiego Guillermo de Morphy
(1836-1899), który był osobistym sekretarzem regentki Hiszpanii – królowej Marii
Krystyny Sycylijskiej (1806-1878). Tak więc w 1894 roku Pablo Casals udał się
do Madrytu, gdzie koncertował na dworze królowej. Natomiast w ciągu kolejnych
kilku lat zdobył ogromną sławę, grając w Madrycie z różnymi orkiestrami. Niemniej
jego solowy debiut przypadł w Paryżu w 1899 roku. Od tamtego momentu wirtuoz stał się niewyobrażalnie sławny.
Gdy
któregoś dnia 1890 roku Pablo Casals wraz ze swoim ojcem odwiedzał pewną
księgarnię w Barcelonie, odnalazł tam sporej objętości wolumin zawierający
sześć suit Bacha napisanych na solową wiolonczelę. Wcześniej utwory te zostały
uznane jedynie za muzyczne ćwiczenia Johana Sebastiana Bacha, zaś Pablo Casals
widział w nich coś znacznie głębszego. Od tej pory każdego dnia studiował i
ćwiczył odnalezione dzieła. Praca nad tymi utworami zajęła mu kilkanaście lat,
zanim zdecydował się wykonać je publicznie; przez resztę swojego życia grywał
co najmniej jedną suitę dziennie.
Publiczność
Pabla Casalsa, która wysłuchała tych suit była pod ogromnym wrażeniem. Wirtuoz
wprowadził korektę w utworach, więc brzmiały nieco inaczej niż pierwowzory.
Żywiono też przekonanie, że kompozycje Bacha nie nadają się do wykonywania na
instrumentach smyczkowych. Za sprawą Pabla Casalsa stało się jednak inaczej. Fakt
ten sprawił, że miłość Pabla do muzyki Bacha przetrwała do końca jego – Casalsa
– życia. Muzyk powiedział kiedyś José Marii Corredorowi (1912-1981) –
katalońskiemu pisarzowi – że: „Każdego dnia przekonuję się, iż główną
sprężynę jakiegokolwiek ludzkiego przedsięwzięcia muszą stanowić moralność i
dobroć.” Pablo Casals bardzo dobrze rozumiał bowiem cierpienia ubogich,
kiedy obserwował ich, przemierzając ulice Barcelony. Przyrzekł więc, że będzie
wykorzystywał swoją muzykę, aby nieść pomoc kolegom będącym w gorszej
sytuacji życiowej niż on sam.
Pablo
Casals bardzo często pisał listy i organizował koncerty na rzecz uciskanych,
natomiast odmówił występowania w takich krajach, jak Związek Radziecki, Niemcy
i Włochy, gdzie poszczególne rządy bardzo źle traktowały swoich obywateli. Po
hiszpańskiej wojnie domowej (1936-1939), kiedy władzę w państwie objął generał
Francisco Franco, Pablo Casals ogłosił, że nie wróci do swojej ojczyzny dopóki
będzie nią rządził właśnie Francisco Franco. Tak więc osiadł w Prades we
Francji (Pireneje Wschodnie), natomiast do roku 1946 jedynie od czasu do czasu
dawał koncerty. Stale też buntował się przeciwko tyranom takim, jak wspomniany Francisco
Franco, dlatego też przysiągł sobie, że już nigdy nie będzie występował
publicznie.
Niemniej
zachęcony przez przyjaciół wznowił swoje koncerty w 1950 roku, uczestnicząc w
festiwalu w Prades organizowanym na cześć Johana Sebastiana Bacha. Na
zakończenie festiwalu, jak i każdego późniejszego koncertu, zagrał Song of
the Birds (Pieśń ptaków), która była katalońską pieśnią ludową.
Utwór ten wykonywał, aby zaprotestować przeciwko dalszemu uciskowi Hiszpanii. W
1956 roku Pablo Casals osiedlił się w Puerto Rico i powołał do życia swój
autorski festiwal, który miał na celu zbudowanie na wyspie symfonicznej
orkiestry i szkoły muzycznej. Pablo Casals nigdy nie wrócił do Hiszpanii.
Znienawidzony przez Pabla Casalsa generał Francisco Franco. |
Wirtuoz
bezustannie odmawiał także koncertowania w krajach, które oficjalnie uznawały
rząd Francisco Franco. Aż do dnia śmierci, która przyszła 22 października 1973 roku, Pablo
Casals zrobił tylko jeden wyjątek, jeśli chodzi o publiczne występy.
Otóż w 1961 roku wystąpił w Białym Domu specjalnie dla ówczesnego prezydenta
Stanów Zjednoczonych – Johna F. Kennedy'ego (1917-1963) – człowieka, który był
powszechnie podziwiany. W 1971 roku, mając dziewięćdziesiąt pięc lat, wykonał Hymn
Narodów Zjednoczonych przed Zgromadzeniem Ogólnym ONZ. Pablo Casals przez
niemal całe życie starał się wprowadzić między ludzi harmonię, zarówno
poprzez swoją grę na wiolonczeli, jak i wymowne milczenie.
Dlaczego
opowiedziałam Wam niezwykłą historię życia Pabla Casalsa? Otóż zrobiłam to
dlatego, że fikcyjny Feliz Aníbal Delargo Domenech, zwany dalej po prostu „Feliu”,
jest postacią wzorowaną właśnie na Pablu Casalsie. Oczywiście Pablo Casals był starszy od powieściowego Feliu, dlatego też niektóre z osób, które nasz bohater
spotyka na swojej drodze nigdy nie pojawiły się w życiu prawdziwego wirtuoza. Skupmy
się jednak na bohaterze wykreowanym przez Andromedę Romano-Lax. Otóż Feliu
urodził się w Katalonii w miasteczku o nazwie Campo Seco. Już od chwili porodu
jego życie nie było usłane płatkami róż. W momencie, gdy witał się z tym
światem okazało się bowiem, że… nie żyje! Akuszerka zamiast ratować dziecko i
matkę, po prostu uciekła. Obawiała się konsekwencji wynikających ze śmierci
dziecka. Starsze rodzeństwo zabrało więc „martwego” braciszka i ukryło go w
piwnicy, gdzie nagle „odżył”, lecz o tym zbiegła akuszerka jeszcze nie
wiedziała. Już wtedy uważni obserwatorzy mogli dojść do przekonania, że życie
tego chłopca będzie niezwykłe, choć nie wolne od cierpienia. Ponieważ w trakcie
porodu jego nóżki wygięły się w taki sposób, że utworzyły coś na kształt
smyczka, nasz bohater już na zawsze skazany jest na kalectwo, zaś jego nóżki tworzące smyczek stanowią symbolikę tego, co ma dopiero nadejść.
Dzieciństwo
Feliu to także wojna hiszpańsko-amerykańska z 1898 roku*. Ojciec
chłopca dzielnie w niej walczy, lecz ostatecznie ginie na polu bitwy. W związku
z tym Feliu i jego rodzeństwo zostają półsierotami. Niemniej, w chwili, gdy sześcioletni Feliu wraz
z matką udaje się na dworzec, skąd obydwoje mają odebrać trumnę z ciałem, okazuje się,
że ona wcale nie zawiera tego, czego się spodziewali. W trumnie znajdują się
bowiem rozmaitego rodzaju przedmioty, w tym niezwykły smyczek, który przypada
naszemu bohaterowi i który od tego momentu już zawsze będzie mu towarzyszył,
bez względu na to, co będzie się działo w jego życiu. To taki pośmiertny
prezent od zmarłego ojca.
Królowa Ena i król Alfons XIII ze swoim pierwszym dzieckiem. To na ich dwór w 1909 roku trafia Feliu Delargo. |
Dla
małego Feliu muzyka była czymś wyjątkowym praktycznie od najmłodszych lat
życia, co oczywiście doskonale potrafiła dostrzec jego matka. Dlatego też
chłopiec pobiera prywatne lekcje gry na skrzypcach. Pewnego dnia jednak
uczestniczy w koncercie, w którym jeden z muzyków gra na wiolonczeli. Podczas
tegoż koncertu Feliu spotyka również niezwykłego pianistę, który – jak się
potem okaże – odciśnie na jego życiu ogromne piętno. Niemniej, w tej chwili nie
jest to ważne. Istotne jest natomiast to, że Feliu zachwycony koncertem, a
szczególnie grą na wiolonczeli, w obecności pianisty zaczyna grać na skrzypcach
w taki sposób, jakby była to właśnie wiolonczela. Zatraca się w muzyce bez
reszty i nie ma pojęcia, że ludzie, którzy mu się przyglądają mają z niego
niezły ubaw. Dla naszego bohatera sytuacja wcale nie jest śmieszna. Feliu
właśnie w tym momencie zrozumiał, jaki instrument będzie dla niego tym, na
którym pragnie grać już do końca życia. Wśród ogólnej zabawy, tylko jeden
pianista jest pod wrażeniem chłopca. Niemniej ich drogi rozchodzą się i upłynie
wiele lat zanim znów się spotkają. A spotkają się w zupełnie innym świecie i
realiach.
Po
pewnym czasie i pod wpływem dość dramatycznych okoliczności Feliu wyrusza z
matką do Barcelony. Tam matka pragnie zapisać go do prestiżowej szkoły
muzycznej. Niestety, nauczyciel, który przesłuchuje chłopca uznaje, że ten nie
gra na tyle dobrze, aby stać się uczniem jego szkoły. Z drugiej strony jednak
widzi w Feliu potencjał, dlatego też poleca pani Delargo udanie się do pewnego
mężczyzny, który będzie w stanie podszlifować warsztat jej syna. I tak oto
rozpoczyna się czas, w którym matka i syn muszą radzić sobie w realiach
panujących w Barcelonie 1907 roku. Trzeba przyznać, że nie jest łatwo, bo przecież
nasi bohaterowie muszą z czegoś żyć. Egzystencja w Barcelonie wywiera naprawdę
poważny wpływ na Feliu. Chłopiec uczy się rzeczy, o których nigdy wcześniej nie
słyszał. Oczywiście wciąż na pierwszym miejscu jest muzyka i jego ukochana
wiolonczela, a przede wszystkim smyczek, z którym nigdy się nie rozstaje.
Mijają dwa lata. Nasz bohater udaje się na królewski dwór w Madrycie, gdzie na tronie
zasiadają Alfons XIII Burbon (1886-1941) oraz jego żona Wiktoria Eugenia
Battenberg, nazywana „Eną” (1887-1969). Na dworze Feliu zdobywa nie tylko pierwsze
doświadczenia w sferze erotycznej, ale też jest bardzo mile widziany na
salonach, gdzie urzęduje sama królowa. Praktycznie natychmiast zdobywa jej
sympatię i staje się poniekąd jej powiernikiem. To od pobytu na królewskim
dworze rozpoczyna się wielka kariera muzyczna Feliu Delargo, w trakcie której
będzie przeżywał i wzloty, i upadki. Będzie też spotykał na swojej drodze
rozmaite osoby, które nie zawsze będą mu przychylne. Podczas kolejnych lat życia nasz bohater nigdy nie straci godności, bo nawet jeśli zmieni na
chwilę swoje przekonania, to zrobi tak dla dobra tych, którzy są dla niego
ważni.
Wydanie z 2015 roku. |
Feliu
Delargo będzie żył w naprawdę trudnych czasach. Przyjdzie mu przeżywać śmierć
najbliższych oraz patrzeć na to, jak jego ukochana Hiszpania coraz bardziej się
pogrąża pod rządami krwawego Francisco Franco. Pierwsza wojna światowa nie
wywrze na nim tak ogromnego wpływu, jak zrobi to faszyzm i ci, którzy będą tę
ideologię wyznawać. Jak zatem poradzi sobie Feliu w tych dramatycznych
okolicznościach? Czy muzyka stanie się dla niego jedyną ucieczką od
rzeczywistości? A może to właśnie muzyka i ogromna światowa sława sprawią, że
Feliu będzie żył niczym pod przysłowiowym kloszem? Jak bardzo trudne decyzje
będzie musiał podejmować, aby zachować godność? Czy sprzeciwianie się systemowi
naprawdę wyjdzie mu na dobre?
Hiszpański
smyczek to powieść niezwykle piękna w swojej wymowie. Tak już się przyjęło,
że książki, które pojawiają się na rynku wydawniczym jako nowości, porównywane
są do swoich poprzedniczek. W tym wypadku Hiszpańskiego smyczka
ustawiono w jednym rzędzie z Cieniem wiatru niezrównanego Carlosa Ruíza
Zafóna. Czy słusznie? Na pewno dla samej Autorki takie porównanie jest ogromnym
wyróżnieniem, szczególnie że jest to jej debiut. Z mojego punktu widzenia
wygląda to tak, że powieść Andromedy Romano-Lax jest niezwykle klimatyczna.
Autorka oddała wiernie realia panujące w Hiszpanii na przełomie XIX i XX wieku.
Barcelona i Madryt są po prostu niesamowite, choć nie wszystko zasługuje w tych
miastach na pochwałę. Wiadomo jakie wtedy były czasy i kto sprawował władzę.
Bohaterowie,
których spotykamy na kartach powieści są nieprawdopodobnie wiarygodni.
Oczywiście narracja prowadzona jest z punktu widzenia głównego bohatera, który
niczego nie ukrywa. Jego życie z jednej strony jest pasmem nieszczęść, lecz z
drugiej pełne rozmaitych zbiegów okoliczności, które sprawiły, że zdobył
międzynarodową sławę, a o jego względy zabiegali najwyżsi prominenci ówczesnego
świata. Ponieważ był sławny i generalnie liczono się z jego zdaniem, mógł bez
przeszkód buntować się przeciwko systemowi władzy, którego – podobnie jak Pablo
Casals – nie akceptował. W postaci głównego bohatera jest też coś tajemniczego,
co sprawia, że jest on wyjątkowy. Obok Feliu Delargo pojawiają się także inni
bohaterowie. Jest wspomniany już pianista, który z kolei stanowi trudny orzech
do zgryzienia dla czytelnika. Z jednej strony bawi, ale z drugiej można
dopatrzeć się w nim swego rodzaju tragizmu. Justo Al-Cerraz spędził u boku
wiolonczelisty wiele lat, co pozwoliło obydwu mężczyznom poznać siebie
wzajemnie na wskroś. Wiedzieli o sobie naprawdę wszystko. Czy był dla Feliu
kimś w rodzaju ojca? Możliwe.
W
życiu głównego bohatera oraz jego przyjaciela-pianisty pojawia się także pewna
młodziutka skrzypaczka żydowskiego pochodzenia. Ta postać również jest nieco
skomplikowana. Aviva skrywa bowiem tajemnicę, która nie pozwala jej normalnie
funkcjonować w życiu. W powieści nie obywa się zatem bez wątków damsko-męskich.
Jest trudna miłość, która tak naprawdę nie wiadomo, jak się skończy. Tak więc Hiszpański
smyczek to powieść bez dwóch zdań rewelacyjna. Polecam wszystkim, którzy
uwielbiają Hiszpanię nie tylko w literaturze, ale też lubią do niej podróżować.
Na kartach książki obok bohaterów czysto fikcyjnych czytelnik spotka także
postacie stricte historyczne; szczególnie chcę zwrócić uwagę na osoby związane
z ówczesnym światem artystycznym, jak muzyka i malarstwo. Jestem nawet skłonna
zagwarantować, że nie sposób rozczarować się tą powieścią. Oczywiście styl
pisania może być dla niektórych nieco nużący, ale przecież o Hiszpanii nie
można pisać inaczej, jak tylko „za mgłą”.
Na koniec posłuchajcie starej katalońskiej pieśni, którą Pablo Casals wykonywał na zakończenie każdego koncertu. Pieśń Song of Birds wirtuoz zaczął grać dopiero po powrocie do publicznych występów po wieloletniej przerwie.
* O wojnie
hiszpańsko-amerykańskiej obszernie pisałam przy okazji recenzji drugiego tomu
dylogii Johna Jakesa pod tytułem Gdzie jest mój dom? [klik].