Wydawnictwo:
ZNAK
Kraków
2014
Seria:
Malownicze
Kiedy
latem tego roku po raz pierwszy zawitałam do Malowniczego i poznałam Magdę
zwaną Madeleine (albo jeśli ktoś woli: Madeleine zwaną Magdą) wiedziałam, że
przyjdzie taki czas, gdy tam wrócę. Jestem przekonana, że każdy na moim miejscu
zrobiłby dokładnie tak samo. Trudno bowiem „wyjeżdżać” z miejsca, gdzie wszyscy
są do siebie bardzo przyjaźnie nastawieni, a zło jakoś omija tereny
Malowniczego szerokim łukiem. Czyżby obawiało się, że nie znajdzie tam
podatnego gruntu, aby zapuścić korzenie? Możliwe. Obserwując bohaterów książki
faktycznie można dojść do takiego wniosku. Niemniej, w życiu już tak jest, że
wszystko się kiedyś kończy i przychodzą zmiany. Czasami coś się odmienia na dobre,
a niekiedy dochodzi do tragedii, na które nikt nie ma wpływu i nie potrafi im zapobiec. W Malowniczem chyba też zaczyna dziać się coś niedobrego.
Miejmy jednak nadzieję, że wszystko dobrze się skończy, bo przecież nasi
bohaterowie stanowią naprawdę zgraną paczkę, w której jeden nie da zginąć
drugiemu.
Zacznijmy
jednak od początku. W pierwszym tomie serii czytelnik poznał Magdę – tłumaczkę
języka francuskiego, która w dość dziwnych okolicznościach weszła w posiadanie
domu położonego gdzieś w Sudetach. Jak pamiętamy, dom praktycznie nie nadawał
się do zamieszkania i nowa właścicielka musiała jak najszybciej zająć się jego
gruntownym remontem. Tuż po przyjeździe do Malowniczego młoda kobieta zastała
komitet powitalny w osobie niezawodnego pana Miecia, który z miejsca zapałał
wielką miłością do miastowej panny. Potem stopniowo w życiu Magdy zaczęli
pojawiać się inni ludzie, również mieszkańcy Malowniczego. Byli jednak też i
tacy, którzy trafili do miasteczka przez przypadek i związali się z nim w mniejszym
lub większym stopniu. To wszystko trwa nadal i nie ma widoków na to, żeby miało
coś zmienić się w tej kwestii.
Drugi
tom powieściowego cyklu autorstwa Magdaleny Kordel rozpoczyna dość tajemnicza
scena, która na jakiś czas wybija czytelnika z rytmu, bo tak naprawdę nie
wiadomo, jaki związek z główną bohaterką będzie mieć to, o czym właśnie
czytamy. Z kolei w samym Malowniczem sytuacja przedstawia się całkiem dobrze.
Otóż Magda ma obok siebie mężczyznę, który nie jest jej obojętny i sprawia, że
nawet w pochmurny dzień świeci słońce. Poza tym wszystko wskazuje też na to, iż
dwie dziewczynki jeszcze do niedawna wychowujące się w rodzinie patologicznej,
już wkrótce trafią pod dach Magdaleny. Trzeba tylko skończyć remont domu i
załatwić potrzebne formalności z urzędnikami, aby dzieci mogły wreszcie poczuć
się bezpieczne i szczęśliwe. Niestety, już wkrótce okaże się, że ktoś
skutecznie utrudnia sprawę, a otrzymanie przez Magdę statusu rodziny zastępczej
wcale nie będzie takie proste, jak mogło wydawać się wcześniej. Kim zatem jest
osoba, która kładzie kłody na drodze do szczęścia dziewczynek? Czy Ania i
Marcysia zbyt mało się wycierpiały, aby jeszcze dodatkowo fundować im takie
rozchwianie emocjonalne? Komu naraziła się Magda, że teraz ma kłopoty?
Tymczasem
do Malowniczego przyjeżdża młoda i bardzo zagubiona kobieta z kilkuletnią
córeczką i psem. Jakoś tak się złożyło, że pierwszą osobą, która ją dostrzega
jest pani Leontyna – właścicielka sklepu z antykami. Ponieważ tajemnicza
kobieta zwraca na siebie uwagę starszej pani i jednocześnie budzi jej
ciekawość, ta natychmiast zamierza dowiedzieć się czegoś więcej. Niebawem
okazuje się, że młoda kobieta przyjechała do miasteczka, aby odnaleźć w nim
swoją dawną koleżankę… Madeleine. Oczywiście pani Leontyna nie ukrywa swojego
zaskoczenia i robi wszystko, aby pomóc przybyłej. Z jednej strony jest to szczera
chęć udzielenia pomocy, lecz z drugiej pragnienie zaspokojenia ciekawości. Kim
zatem jest kobieta z dzieckiem i psem, która tak bardzo chce odnaleźć Magdę? Co
takiego łączy ją z koleżanką sprzed lat? Jaki problem ukrywa i przed kim
ucieka? A może chodzi tutaj o coś zupełnie innego i Magda oraz jej przyjaciele
właśnie znaleźli się w ogromnym niebezpieczeństwie?
Przejdźmy
teraz do kolejnego wątku. Otóż jakiś czas temu do Malowniczego z Warszawy
przyjechała niejaka Julka, która w dość nieoczekiwany sposób poznała sekret
swojego ojca. Kacper to jeden z tych mężczyzn, którzy chodzą własnymi drogami,
nawet jeśli posiadają rodzinę, którą należałoby się zająć. To taki trochę
lekkoduch, który wciąż potrzebuje pochwał i adoracji szczególnie ze strony
kobiet. Przez jego łóżko przewinęło się ich wiele, a zmarła żona wcale nie
budziła w nim uczuć, które powinna wzbudzać ukochana kobieta. No właśnie.
Pytanie, czy Kacper kiedykolwiek kochał swoją żonę? Wróćmy jednak do Julki.
Dziewczyna przyjechała do Malowniczego; zaprzyjaźniła się z jego mieszkańcami;
dowiedziała się tego i owego, a nawet znalazła miłość. I co dalej? Kolejny ruch
należy już bowiem do jej ojca. Czy w takim razie Kacper będzie w stanie
naprawić przeszłość? Czy znajdzie wreszcie wspólny język z córką? Czy uda mu
się odzyskać miłość, którą utracił wiele lat temu? W jaki sposób zostanie
przyjęty w Malowniczem, gdzie żyją jeszcze ci, którzy znali Kacpra w latach
jego beztroskiej młodości? Czy mężczyzna uzyska nareszcie przebaczenie od tych,
których niegdyś skrzywdził?
Wymarzony
czas to powieść, która nieznacznie różni się od Wymarzonego domu.
Dlaczego? Otóż, w poprzednim tomie czytelnik czasami odnosił wrażenie, że zła
praktycznie nie ma, a ludzie są chodzącymi ideałami zawsze skorymi do
udzielania pomocy. Tym razem jest inaczej. Wygląda na to, że zło odnalazło w
końcu jakąś furtkę, przez którą się prześlizgnęło i wkroczyło do życia
mieszkańców miasteczka. Czy bohaterowie będą w stanie sobie poradzić z
przeciwnościami losu? Czy nowa sytuacja nie przerośnie czasami ich możliwości? Czy
kiedyś znów będą mogli być szczęśliwi i żyć bez zmartwień dnia codziennego?
Moim
zdaniem Magdalena Kordel doskonale rozbudowała dalsze losy mieszkańców
Malowniczego. Podoba mi się, że nie pozostała w tej nieco cukierkowej
atmosferze, którą w pewnym stopniu czytelnik odczuwał w pierwszym tomie, przez
co mógł się on wydawać za bardzo odrealniony. Tym razem wraz z bohaterami
doświadczamy emocji, które nie są nam obce. Każdy z nas na co dzień styka się z
tym czy innym problemem, jaki pojawia się także na kartach książki. To wszystko
okraszone jest sporą dawką humoru, dzięki czemu nawet najbardziej drastyczne
sceny nie są tak dramatyczne, jak można by się było spodziewać. Oczywiście
rozumiem, że Autorka od początku przyjęła taki właśnie plan. Seria Malownicze
to nie wstrząsający dramat, ale lekka proza kobieca, która pozwala się
odprężyć po długim i męczącym dniu pracy. Dodatkowo mamy do czynienia z
problemami społecznymi i rodzinnymi, które wcale nie są łatwe do rozwiązania.
Uważam, że Magdalena Kordel posiada bardzo lekkie pióro i doskonale czyta się
teksty, które wychodzą spod jej ręki. Pomysł na Malownicze to strzał w
dziesiątkę. Oczywiście mam zamiar sięgnąć wkrótce po tom trzeci Tajemnica
bzów. Natomiast niniejszą książkę jak najbardziej polecam, ponieważ jest to jedna z tych
powieści, które nie tylko potrafią czytelnika uspokoić, ale też przywrócić
wiarę w drugiego człowieka. Wokół nas dzieje się naprawdę sporo złego, więc
tego typu historie są niezwykle potrzebne współczesnemu czytelnikowi. Nie mam najmniejszego
zamiaru rezygnować z twórczości Magdaleny Kordel, ponieważ jej książki
sprawiają, że po ich przeczytaniu czuję się lepiej pod względem psychicznym i podobnie
jak główna bohaterka książki, również chciałabym kiedyś odnaleźć swoje własne
Malownicze.