środa, 18 marca 2015

Z Iwanem Ajwazowskim chętnie porozmawiałabym o Rosji...







ROZMOWA Z DOROTĄ PONIŃSKĄ



Dorota Ponińska jest absolwentką Uniwersytetu Warszawskiego. Dyplom uzyskała w Katedrze Kultury Polskiej na Wydziale Polonistyki UW. Ukończyła także amerykanistykę i public relations. Przez kilkanaście lat pracowała w branży PR, zarówno w agencji, jak i w międzynarodowych korporacjach. Była członkiem zespołu ds. uzyskania przez Warszawę tytułu Europejskiej Stolicy Kultury. Po tych doświadczeniach zawodowych postanowiła poświęcić czas nowym pasjom: kulturze Orientu i pisaniu. Została słuchaczką Podyplomowego Studium Stosunków Międzykulturowych na Wydziale Orientalistycznym UW. Różnorodność cywilizacji, kultur i obyczajów uważa za największe bogactwo świata, a szczególnie ciekawy wydaje jej się szeroko pojęty Wschód. Najbardziej inspirują ją dalekie podróże i ciekawe spotkania.



Agnes A. Rose: Pani Doroto, witam serdecznie na blogu i dziękuję za przyjęcie mojego zaproszenia do rozmowy. Na początek zapytam, dlaczego zdecydowała się Pani zadebiutować właśnie trylogią, a nie tak jak większość pisarzy, samodzielną książką?

Dorota Ponińska: Dziękuję za zaproszenie – bardzo miło mi gościć w miejscu, które odwiedzam od dawna, wśród tylu znakomitych pisarek i pisarzy. To bardzo inspirujący blog! Pomysł z trylogią nie wyszedł ode mnie – była to propozycja Wydawnictwa Nasza Księgarnia. Jako debiutantka przedstawiłam swoją orientalną opowieść o Rumim i świecie haremów, a jednocześnie zaczynałam pisać zupełnie nową, amerykańską historię o Hemingwayu i modelu męskości, jaki reprezentował. Kiedy padła propozycja napisania trylogii poczułam się zaszczycona i szczęśliwa – bo to wspaniale jeszcze przed debiutem mieć perspektywę wydania trzech książek, a jednocześnie zaczęłam się zastanawiać czy moje dwie historie da się połączyć. Dało się, i tak powstał drugi tom, zbudowany wokół wojny krymskiej, która stała się fabularnym łącznikiem między historią z dziewiętnastowiecznego Stambułu a opowieścią o Ameryce czasów Wielkiego Kryzysu.




Agnes A. Rose: Czy marzenie o zostaniu pisarką tkwiło w Pani od dawna, czy była to spontaniczna decyzja, na przykład wynikająca z jakichś życiowych wydarzeń?

Dorota Ponińska: W dzieciństwie to nawet nie było marzenie, ale pewność, że kiedyś będę pisać. Natomiast życiowe wydarzenia doprowadziły mnie do momentu, w którym mogłam poświęcić się pisaniu.

Agnes A. Rose: Moim zdaniem „Podróż po miłość” to swego rodzaju powiew świeżości na polskim rynku wydawniczym. Stworzyła Pani historię niczym z baśni, choć wcale baśnią nie jest. Myślę, że jest to w dużej mierze zasługa Pani doskonałego warsztatu pisarskiego. Czy zanim zdecydowała się Pani zasiąść do komputera i napisać „Emilię”, szkoliła Pani swój warsztat, czy po prostu ma Pani tak niesamowity talent?

Dorota Ponińska: Dziękuję za tę opinię. Uważam, że każdy talent należy szlifować, a ciekawe książki powstają na bazie solidnego rzemiosła, którego warto się nauczyć. Zawsze z uznaniem czytałam notki o zachodnich pisarzach, którzy chwalili się swoją edukacją na kursach pisania kreatywnego, często na poziomie akademickim. Wydział Polonistyki UW, który skończyłam, nie proponował takich kursów, jak gdybyśmy byli wciąż przywiązani do romantycznej tradycji wieszczów tworzących pod natchnieniem. A przecież warsztat pisarza ma swoje zasady i prawidła, jak wiele innych zawodów. Dlatego kiedy podjęłam decyzję o napisaniu pierwszej książki, zgłosiłam się na kurs pisania kreatywnego w Instytucie Badań Literackich i na kolejne kursy w Pasji Pisania – i bardzo sobie cenię te doświadczenia.           

Agnes A. Rose: W pierwszym tomie trylogii występuje średniowieczny perski poeta Rumi. W części drugiej czytelnik spotyka dziewiętnastowiecznego rosyjskiego malarza Iwana Ajwazowskiego, natomiast w „Lilianie” będzie można przypomnieć sobie Ernesta Hemingwaya. Skąd pomysł na wprowadzenie do fabuły książek akurat tych postaci? Przecież w dziewiętnastym wieku i na początku dwudziestego stulecia żyło wiele innych wybitnych indywidualności.

Dorota Ponińska: To prawda, ale moje myślenie o kolejnych tomach nie zaczęło się od postaci historycznych, tylko od miejsc. Najpierw chciałam opisać Turcję i świat Orientu. Szukałam takich bohaterów, którzy byliby zarazem ciekawi i reprezentatywni dla tego kraju – historia Rumiego i Szamsa wydała mi się fascynująca i mało znana (nie było jeszcze wówczas książki Elif Shafak), a dzieje Adampola, Ludwiki Śniadeckiej i Michała Czaykowskiego – wprost idealne do osadzenia polskiego wątku. Podobnie z Ameryką: chciałam opisać Florydę, którą odwiedziłam dawno temu w czasie studenckich wakacji i uchwycić coś z amerykańskiego ducha, który mnie wówczas zafascynował. I znowu Ernest Hemingway, ze swoim domem na Key West i pozycją czołowego amerykańskiego pisarza, nadawał się idealnie. Wszystkie tomy tego cyklu mają swoje źródła w moich dawnych podróżach i dobrych wspomnieniach.

Agnes A. Rose: Interesuje się Pani kulturą Wschodu, więc zrozumiałe, że bohaterów swoich książek umieściła Pani właśnie w tych specyficznych realiach. A jak jest z historią? Skąd to zainteresowanie?

Dorota Ponińska: Zawsze lubiłam historię i powieści historyczne. W czasach szkoły podstawowej zaczytywałam się Trylogią Sienkiewicza. Pamiętam też wielkie wrażenie, jakie zrobiła na mnie „Księżna Łowicka” – książka o małżeństwie Joanny Grudzińskiej z Wielkim Księciem Konstantym. Wydawało mi się wspaniałe to, że na kartach powieści można ożywić i „uczłowieczyć” postaci znane z podręczników historii, można zobaczyć w nich żywych ludzi. Poza tym pisanie o przeszłości wydaje mi się ciekawsze, bo wymaga zbudowania świata odmiennego od tego, który znamy na co dzień. A przy tym pozwala spojrzeć z dystansu na wydarzenia i ludzkie decyzje.

Agnes A. Rose: Czy przed przystąpieniem do pracy nad trylogią miała Pani już gotowy schemat historii, czy może fabuła powstawała na bieżąco w trakcie pisania?

Dorota Ponińska: Jak już wspomniałam napisałam pierwszy tom jako autonomiczną, skończoną historię. Potem zaplanowałam trzeci tom, amerykański. Drugi tom, rosyjski, polegał na budowaniu mostów fabularnych pomiędzy nimi. Ale przystępując do pracy za każdym razem miałam wizję rozwoju fabuły.

Agnes A. Rose: Którą z głównych bohaterek polubiła Pani najbardziej, a której kreacja przychodziła z trudem?

Dorota Ponińska: Bardzo lubię Ludwikę Śniadecką – imponuje mi jej niezależność od presji otoczenia i całkowita samodzielność. Rodzina ubolewała nad jej ekscentrycznymi wyborami życiowymi, ale Ludwika zawsze była wierna sobie. A z moich fikcyjnych bohaterek najbliższa mi jest chyba Marta, wnuczka Lilianny z trzeciego tomu – współczesna kobieta, którą zajmują współczesne nam problemy i dylematy. Trudna była dla mnie kreacja Emilii z pierwszego tomu, bo to pierwsza bohaterka, do tego bardzo mi odległa w czasie – takie młode, naiwne dziewczątko, jakim ja już od dawna nie jestem.

Agnes A. Rose: Zarówno Emilia, jak i Maria odwiedzają Adampol – osadę polskich imigrantów założoną na obrzeżach Stambułu przez Michała Czaykowskiego w 1841 roku. Czy odwiedziła Pani to miejsce, zbierając materiały do książek? Jeśli tak, to czy mogłaby nam Pani opowiedzieć o swoich wrażeniach z podróży?

Dorota Ponińska: Tak, odwiedziłam Adampol i to była jedna z najprzyjemniejszych części podróży po Turcji. Adampol jest niezwykłym miejscem, w którym dociera do nas czym jest staropolska gościnność, a także pielęgnowanie miłości do polskiej tradycji na obczyźnie. Po pamiątkach Adampola oprowadził nas pan Antoni Dochoda, potomek pierwszych osadników, który opowiedział nam historię osady i pokazał lokalne muzeum, założone w domu jego ciotki, Zofii Ryży. Niezwykła opowieść i niezwykła lekcja prawdziwego patriotyzmu, w najlepszym znaczeniu tego słowa. To na tej opowieści oparłam w dużym stopniu wątek dotyczący ojca Emilii.

Agnes A. Rose: Gdyby dzisiaj spotkała Pani na swojej drodze Iwana Ajwazowskiego albo Ernesta Hemingwaya, to o czym chciałaby Pani z nimi porozmawiać?

Dorota Ponińska: Z Iwanem Ajwazowskim chętnie porozmawiałabym o Rosji – on był ulubieńcem cara i ówczesnych rosyjskich elit, a jednocześnie był człowiekiem wrażliwym, przyjaznym światu i dobroczynnym. Ciekawa jestem jak naprawdę oceniał carskie samodzierżawie i politykę imperialną. Natomiast Ernesta Hemingwaya wolałabym chyba poobserwować z dystansu, ukryta w kącie salonu na jakimś przyjęciu. Jego czar tak działał na kobiety, że wiele z nich nie potrafiło mu się oprzeć (tak jak moja Lilianna), ale najczęściej przynosiło im to ból i rozczarowanie.

Agnes A. Rose: Przypuszczam, że trylogia „Podróż po miłość” to dopiero początek Pani kariery pisarskiej. Czy chce Pani nadal tworzyć powieści historyczne, czy może jest Pani otwarta też na inne gatunki literackie? Jeśli tak, to jakie i dlaczego akurat te?

Dorota Ponińska: Na razie wciąż pociągają mnie powieści historyczne, ale chciałabym już chyba zagłębić się w naszej rodzimej tradycji. Mam pomysł na nową, bardzo polską opowieść. Zupełnie nie widzę siebie w roli autorki na przykład współczesnych kryminałów. Nie pociąga mnie badanie ciemnych stron ludzkiej psychiki. Zamiast tego wolałabym stworzyć opowieść zostawiającą w czytelniku dumę z dawnej polskości – myślę, że wystarczy nam już celebrowania klęsk, bicia się w piersi i przyglądania narodowym wadom. Może lepiej pokazać narodowe zalety i budować dumę z bycia Polakiem?

Agnes A. Rose: Wielu debiutujących autorów skarży się, że zanim ich książka została przyjęta przez wydawcę, musieli przejść naprawdę długą drogę, aby ich praca ujrzała światło dzienne i dotarła wreszcie do czytelników. A jak było w Pani przypadku? Czy od razu wiedziała Pani, że to Nasza Księgarnia wyda Pani powieści?

Dorota Ponińska: Nie wiedziałam, bo debiutant nigdy nie może być tego pewien. Krążą legendy o tym, jak to debiutanckich tekstów nikt nie czyta, bo od razu lądują w koszu. Rzeczywiście, droga do publikacji bywa długa, ale wierzę, że wartościowe teksty znajdą swojego wydawcę. Do mnie Nasza Księgarnia odezwała się dość szybko, z propozycją napisania trylogii, którą chętnie przyjęłam.

Agnes A. Rose: Co, Pani zdaniem, powinien zrobić debiutant, którego każde wydawnictwo odsyła z kwitkiem? Zdecydować się na wydanie własnym kosztem, czy cierpliwie czekać, aż w końcu ktoś go zauważy i zechce podpisać umowę?

Dorota Ponińska: Odsyłany debiutant powinien pracować nad warsztatem. Prosić doświadczonych ludzi o opinie. Zbierać recenzje życzliwych i kompetentnych krytyków. Poprawiać usterki. I nie poddawać się, o ile wierzy w swój tekst. Rozumiem, że zdesperowanemu debiutantowi odsyłanemu z kwitkiem self publishing może się wydawać wybawieniem, ale to ryzykowny wybór – jak pokazuje konsekwentnie Paweł Pollak. Warto oddać swój tekst specjalistom: redaktorom i korektorom, co w dużych wydawnictwach jest naturalną praktyką.




Agnes A. Rose: Czy jest jakieś szczególne miejsce albo postać historyczna, które chciałaby Pani umieścić w swojej kolejnej książce?

Dorota Ponińska: Tak, to Wilno. Urodziłam się w Warszawie, ale kiedy pierwszy raz znalazłam się w Wilnie, miałam wrażenie, że wracam do rodzinnego miasta. Wileńszczyzna mnie urzeka i pociąga, i tam właśnie chciałabym osadzić akcję następnej książki.

Agnes A. Rose: Czy prywatnie również preferuje Pani literaturę historyczną z elementami Orientu?

Dorota Ponińska: Nie tylko. Sięgam po różne książki, nie tylko historyczne. Bardzo lubię na przykład narracje pisarzy iberoamerykańskich, zwłaszcza Gabriela Marqueza i Isabel Allende.

Agnes A. Rose: Nad czym obecnie Pani pracuje i kiedy będzie można spodziewać się kolejnej Pani powieści?

Dorota Ponińska: Ostatnie cztery lata spędziłam, pracując intensywnie nad moją trylogią. Teraz potrzebuję chwili oddechu. Ale zaczynam powoli myśleć o wileńskiej opowieści. Jednak za wcześnie jeszcze na deklarowanie terminów.

Agnes A. Rose: Bardzo serdecznie dziękuję Pani za rozmowę i z niecierpliwością czekam na trzeci tom trylogii oraz kolejne Pani książki. Dziękuję również za tak miłą opinię o moim blogu. Czy na koniec mogłaby Pani zachęcić czytelników do sięgnięcia po „Podróż po miłość”?

Dorota Ponińska: Ja również dziękuję za ciekawe pytania. Mogłabym zachęcić, cytując słowa Jakuba Winiarskiego z tylnej okładki mojej „Lilianny”:

Od średniowiecznego Orientu po niepokoje na Wall Street z roku 2011.
Od spraw codziennych, tutejszych, po wydarzenia tzw. wielkiej historii.
Od Rumiego, poety miłości, do Hemingwaya, ikony walecznej męskości
– i dalej, ku bardzo współczesnym kobietom i mężczyznom.
Czytelniku, niezwykła trylogia Doroty Ponińskiej, której ostatni tom trzymasz w rękach,
to dzieło o niebywałym rozmachu, poruszające i wyjątkowe.



Rozmowa i redakcja
Agnes A. Rose






5 komentarzy:

  1. Ja też czekam z niecierpliwością na trzeci tom:) I cieszę się ogromnie, że autorka chce pozostać w klimacie powieści historycznych, uważam, że ma do tego predyspozycje:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mnie intryguje ta trylogia :)
    Może jak już wyjdzie trzecia część, zakupię całość na raz :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały wywiad i cudowne spotkanie z Dorotą Ponińską. Jestem pod wrażeniem talentu pisarki i jej wiedzy. Udałam się w "Podróż..." z Emilią, Marią i z wielką ochotą podążę dalej z Lilianną. W "Krainie czytania" panuje niezwykła, wzniosła atmosfera o wielkiej sile oddziaływania :) Korzystając ze sposobności, zachęcam do wzięcia udziału w Konkursie na recenzję miesiąca ( do jutra 20 marca) na moim blogu: http://myslirzezbioneslowem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa. Za zaproszenie do konkursu również dziękuję, ale nie skorzystam, bo ja nie piszę recenzji i nigdy też nie biorę udziału w konkursach tego typu. Pozdrawiam! :-)

      Usuń