ROZMOWA Z DOROTĄ PONIŃSKĄ
Dorota
Ponińska jest absolwentką Uniwersytetu Warszawskiego. Dyplom uzyskała w
Katedrze Kultury Polskiej na Wydziale Polonistyki UW. Ukończyła także
amerykanistykę i public relations. Przez kilkanaście lat pracowała w branży PR,
zarówno w agencji, jak i w międzynarodowych korporacjach. Była członkiem
zespołu ds. uzyskania przez Warszawę tytułu Europejskiej Stolicy Kultury. Po
tych doświadczeniach zawodowych postanowiła poświęcić czas nowym pasjom:
kulturze Orientu i pisaniu. Została słuchaczką Podyplomowego Studium Stosunków
Międzykulturowych na Wydziale Orientalistycznym UW. Różnorodność cywilizacji, kultur
i obyczajów uważa za największe bogactwo świata, a szczególnie ciekawy wydaje
jej się szeroko pojęty Wschód. Najbardziej inspirują ją dalekie podróże i ciekawe
spotkania.
Agnes A. Rose: Pani Doroto, witam serdecznie
na blogu i dziękuję za przyjęcie mojego zaproszenia do rozmowy. Na początek
zapytam, dlaczego zdecydowała się Pani zadebiutować właśnie trylogią, a nie tak
jak większość pisarzy, samodzielną książką?
Dorota Ponińska: Dziękuję za zaproszenie –
bardzo miło mi gościć w miejscu, które odwiedzam od dawna, wśród tylu
znakomitych pisarek i pisarzy. To bardzo inspirujący blog! Pomysł z trylogią nie wyszedł ode mnie – była
to propozycja Wydawnictwa Nasza Księgarnia. Jako debiutantka przedstawiłam
swoją orientalną opowieść o Rumim i świecie haremów, a jednocześnie zaczynałam
pisać zupełnie nową, amerykańską historię o Hemingwayu i modelu męskości, jaki
reprezentował. Kiedy padła propozycja napisania trylogii poczułam się
zaszczycona i szczęśliwa – bo to wspaniale jeszcze przed debiutem mieć perspektywę
wydania trzech książek, a jednocześnie zaczęłam się zastanawiać czy moje dwie
historie da się połączyć. Dało się, i tak powstał drugi tom, zbudowany wokół
wojny krymskiej, która stała się fabularnym łącznikiem między historią z dziewiętnastowiecznego
Stambułu a opowieścią o Ameryce czasów Wielkiego Kryzysu.
Agnes A. Rose: Czy marzenie o
zostaniu pisarką tkwiło w Pani od dawna, czy była to spontaniczna decyzja, na
przykład wynikająca z jakichś życiowych wydarzeń?
Dorota Ponińska: W dzieciństwie to nawet
nie było marzenie, ale pewność, że kiedyś będę pisać. Natomiast życiowe
wydarzenia doprowadziły mnie do momentu, w którym mogłam poświęcić się pisaniu.
Agnes A. Rose: Moim zdaniem „Podróż po miłość” to
swego rodzaju powiew świeżości na polskim rynku wydawniczym. Stworzyła Pani
historię niczym z baśni, choć wcale baśnią nie jest. Myślę, że jest to w dużej
mierze zasługa Pani doskonałego warsztatu pisarskiego. Czy zanim zdecydowała
się Pani zasiąść do komputera i napisać „Emilię”, szkoliła Pani swój warsztat,
czy po prostu ma Pani tak niesamowity talent?
Dorota Ponińska: Dziękuję za tę opinię.
Uważam, że każdy talent należy szlifować, a ciekawe książki powstają na bazie
solidnego rzemiosła, którego warto się nauczyć. Zawsze z uznaniem czytałam
notki o zachodnich pisarzach, którzy chwalili się swoją edukacją na kursach
pisania kreatywnego, często na poziomie akademickim. Wydział Polonistyki UW,
który skończyłam, nie proponował takich kursów, jak gdybyśmy byli wciąż
przywiązani do romantycznej tradycji wieszczów tworzących pod natchnieniem. A
przecież warsztat pisarza ma swoje zasady i prawidła, jak wiele innych zawodów.
Dlatego kiedy podjęłam decyzję o napisaniu pierwszej książki, zgłosiłam się na
kurs pisania kreatywnego w Instytucie Badań Literackich i na kolejne kursy w
Pasji Pisania – i bardzo sobie cenię te doświadczenia.
Agnes A. Rose: W pierwszym tomie trylogii występuje
średniowieczny perski poeta Rumi. W części drugiej czytelnik spotyka
dziewiętnastowiecznego rosyjskiego malarza Iwana Ajwazowskiego, natomiast w
„Lilianie” będzie można przypomnieć sobie Ernesta Hemingwaya. Skąd pomysł na
wprowadzenie do fabuły książek akurat tych postaci? Przecież w dziewiętnastym
wieku i na początku dwudziestego stulecia żyło wiele innych wybitnych
indywidualności.
Dorota Ponińska: To prawda, ale moje
myślenie o kolejnych tomach nie zaczęło się od postaci historycznych, tylko od
miejsc. Najpierw chciałam opisać Turcję i świat Orientu. Szukałam takich
bohaterów, którzy byliby zarazem ciekawi i reprezentatywni dla tego kraju –
historia Rumiego i Szamsa wydała mi się fascynująca i mało znana (nie było
jeszcze wówczas książki Elif Shafak), a dzieje Adampola, Ludwiki Śniadeckiej i
Michała Czaykowskiego – wprost idealne do osadzenia polskiego wątku. Podobnie z
Ameryką: chciałam opisać Florydę, którą odwiedziłam dawno temu w czasie
studenckich wakacji i uchwycić coś z amerykańskiego ducha, który mnie wówczas
zafascynował. I znowu Ernest Hemingway, ze swoim domem na Key West i pozycją
czołowego amerykańskiego pisarza, nadawał się idealnie. Wszystkie tomy tego
cyklu mają swoje źródła w moich dawnych podróżach i dobrych wspomnieniach.
Agnes A. Rose: Interesuje się Pani
kulturą Wschodu, więc zrozumiałe, że bohaterów swoich książek umieściła Pani właśnie
w tych specyficznych realiach. A jak jest z historią? Skąd to zainteresowanie?
Dorota Ponińska: Zawsze lubiłam historię i
powieści historyczne. W czasach szkoły podstawowej zaczytywałam się Trylogią
Sienkiewicza. Pamiętam też wielkie wrażenie, jakie zrobiła na mnie „Księżna
Łowicka” – książka o małżeństwie Joanny Grudzińskiej z Wielkim Księciem
Konstantym. Wydawało mi się wspaniałe to, że na kartach powieści można ożywić i
„uczłowieczyć” postaci znane z podręczników historii, można zobaczyć w nich
żywych ludzi. Poza tym pisanie o przeszłości wydaje mi się ciekawsze, bo wymaga
zbudowania świata odmiennego od tego, który znamy na co dzień. A przy tym
pozwala spojrzeć z dystansu na wydarzenia i ludzkie decyzje.
Agnes A. Rose: Czy przed przystąpieniem do pracy
nad trylogią miała Pani już gotowy schemat historii, czy może fabuła powstawała
na bieżąco w trakcie pisania?
Dorota Ponińska: Jak już wspomniałam
napisałam pierwszy tom jako autonomiczną, skończoną historię. Potem
zaplanowałam trzeci tom, amerykański. Drugi tom, rosyjski, polegał na budowaniu
mostów fabularnych pomiędzy nimi. Ale przystępując do pracy za każdym razem
miałam wizję rozwoju fabuły.
Agnes A. Rose: Którą z głównych
bohaterek polubiła Pani najbardziej, a której kreacja przychodziła z trudem?
Dorota Ponińska: Bardzo lubię Ludwikę
Śniadecką – imponuje mi jej niezależność od presji otoczenia i całkowita
samodzielność. Rodzina ubolewała nad jej ekscentrycznymi wyborami życiowymi,
ale Ludwika zawsze była wierna sobie. A z moich fikcyjnych bohaterek najbliższa
mi jest chyba Marta, wnuczka Lilianny z trzeciego tomu – współczesna kobieta,
którą zajmują współczesne nam problemy i dylematy. Trudna była dla mnie kreacja
Emilii z pierwszego tomu, bo to pierwsza bohaterka, do tego bardzo mi odległa w
czasie – takie młode, naiwne dziewczątko, jakim ja już od dawna nie jestem.
Agnes A. Rose: Zarówno Emilia, jak i
Maria odwiedzają Adampol – osadę polskich imigrantów założoną na obrzeżach
Stambułu przez Michała Czaykowskiego w 1841 roku. Czy odwiedziła Pani to
miejsce, zbierając materiały do książek? Jeśli tak, to czy mogłaby nam Pani
opowiedzieć o swoich wrażeniach z podróży?
Dorota Ponińska: Tak, odwiedziłam Adampol i
to była jedna z najprzyjemniejszych części podróży po Turcji. Adampol jest niezwykłym miejscem, w którym
dociera do nas czym jest staropolska gościnność, a także pielęgnowanie miłości
do polskiej tradycji na obczyźnie. Po pamiątkach Adampola oprowadził nas pan
Antoni Dochoda, potomek pierwszych osadników, który opowiedział nam historię
osady i pokazał lokalne muzeum, założone w domu jego ciotki, Zofii Ryży.
Niezwykła opowieść i niezwykła lekcja prawdziwego patriotyzmu, w najlepszym
znaczeniu tego słowa. To na tej opowieści oparłam w dużym stopniu wątek
dotyczący ojca Emilii.
Agnes A. Rose: Gdyby dzisiaj spotkała Pani na
swojej drodze Iwana Ajwazowskiego albo Ernesta Hemingwaya, to o czym chciałaby
Pani z nimi porozmawiać?
Dorota Ponińska: Z Iwanem Ajwazowskim
chętnie porozmawiałabym o Rosji – on był ulubieńcem cara i ówczesnych
rosyjskich elit, a jednocześnie był człowiekiem wrażliwym, przyjaznym światu i
dobroczynnym. Ciekawa jestem jak naprawdę oceniał carskie samodzierżawie i
politykę imperialną. Natomiast Ernesta Hemingwaya wolałabym chyba poobserwować
z dystansu, ukryta w kącie salonu na jakimś przyjęciu. Jego czar tak działał na
kobiety, że wiele z nich nie potrafiło mu się oprzeć (tak jak moja Lilianna),
ale najczęściej przynosiło im to ból i rozczarowanie.
Agnes A. Rose: Przypuszczam, że
trylogia „Podróż po miłość” to dopiero początek Pani kariery pisarskiej. Czy
chce Pani nadal tworzyć powieści historyczne, czy może jest Pani otwarta też na
inne gatunki literackie? Jeśli tak, to jakie i dlaczego akurat te?
Dorota Ponińska: Na razie wciąż pociągają
mnie powieści historyczne, ale chciałabym już chyba zagłębić się w naszej
rodzimej tradycji. Mam pomysł na nową, bardzo polską opowieść. Zupełnie nie
widzę siebie w roli autorki na przykład współczesnych kryminałów. Nie pociąga
mnie badanie ciemnych stron ludzkiej psychiki. Zamiast tego wolałabym stworzyć
opowieść zostawiającą w czytelniku dumę z dawnej polskości – myślę, że
wystarczy nam już celebrowania klęsk, bicia się w piersi i przyglądania
narodowym wadom. Może lepiej pokazać narodowe zalety i budować dumę z bycia
Polakiem?
Agnes A. Rose: Wielu debiutujących
autorów skarży się, że zanim ich książka została przyjęta przez wydawcę,
musieli przejść naprawdę długą drogę, aby ich praca ujrzała światło dzienne i
dotarła wreszcie do czytelników. A jak było w Pani przypadku? Czy od razu
wiedziała Pani, że to Nasza Księgarnia wyda Pani powieści?
Dorota Ponińska: Nie wiedziałam, bo debiutant
nigdy nie może być tego pewien. Krążą legendy o tym, jak to debiutanckich
tekstów nikt nie czyta, bo od razu lądują w koszu. Rzeczywiście, droga do
publikacji bywa długa, ale wierzę, że wartościowe teksty znajdą swojego
wydawcę. Do mnie Nasza Księgarnia odezwała się dość szybko, z propozycją
napisania trylogii, którą chętnie przyjęłam.
Agnes A. Rose: Co, Pani zdaniem,
powinien zrobić debiutant, którego każde wydawnictwo odsyła z kwitkiem?
Zdecydować się na wydanie własnym kosztem, czy cierpliwie czekać, aż w końcu
ktoś go zauważy i zechce podpisać umowę?
Dorota Ponińska: Odsyłany debiutant
powinien pracować nad warsztatem. Prosić doświadczonych ludzi o opinie. Zbierać
recenzje życzliwych i kompetentnych krytyków. Poprawiać usterki. I nie poddawać
się, o ile wierzy w swój tekst. Rozumiem, że zdesperowanemu debiutantowi
odsyłanemu z kwitkiem self publishing może się wydawać wybawieniem, ale to
ryzykowny wybór – jak pokazuje konsekwentnie Paweł Pollak. Warto oddać swój
tekst specjalistom: redaktorom i korektorom, co w dużych wydawnictwach jest
naturalną praktyką.
Agnes A. Rose: Czy jest jakieś
szczególne miejsce albo postać historyczna, które chciałaby Pani umieścić w
swojej kolejnej książce?
Dorota Ponińska: Tak, to Wilno. Urodziłam
się w Warszawie, ale kiedy pierwszy raz znalazłam się w Wilnie, miałam
wrażenie, że wracam do rodzinnego miasta. Wileńszczyzna mnie urzeka i pociąga,
i tam właśnie chciałabym osadzić akcję następnej książki.
Agnes A. Rose: Czy prywatnie również
preferuje Pani literaturę historyczną z elementami Orientu?
Dorota Ponińska: Nie tylko. Sięgam po różne
książki, nie tylko historyczne. Bardzo lubię na przykład narracje pisarzy
iberoamerykańskich, zwłaszcza Gabriela Marqueza i Isabel Allende.
Agnes A. Rose: Nad czym obecnie Pani
pracuje i kiedy będzie można spodziewać się kolejnej Pani powieści?
Dorota Ponińska: Ostatnie cztery lata
spędziłam, pracując intensywnie nad moją trylogią. Teraz potrzebuję chwili
oddechu. Ale zaczynam powoli myśleć o wileńskiej opowieści. Jednak za wcześnie jeszcze
na deklarowanie terminów.
Agnes A. Rose: Bardzo serdecznie
dziękuję Pani za rozmowę i z niecierpliwością czekam na trzeci tom trylogii
oraz kolejne Pani książki. Dziękuję również za tak miłą opinię o moim blogu. Czy
na koniec mogłaby Pani zachęcić czytelników do sięgnięcia po „Podróż po miłość”?
Dorota Ponińska: Ja również dziękuję za
ciekawe pytania. Mogłabym zachęcić, cytując słowa Jakuba Winiarskiego z tylnej
okładki mojej „Lilianny”:
Od średniowiecznego Orientu po niepokoje na Wall Street z roku 2011.
Od spraw codziennych, tutejszych, po wydarzenia tzw. wielkiej historii.
Od Rumiego, poety miłości, do Hemingwaya, ikony walecznej męskości
– i dalej, ku bardzo współczesnym kobietom i mężczyznom.
Czytelniku, niezwykła trylogia Doroty Ponińskiej, której ostatni tom
trzymasz w rękach,
to dzieło o niebywałym rozmachu, poruszające i wyjątkowe.
Rozmowa i redakcja
Agnes A. Rose
Ja też czekam z niecierpliwością na trzeci tom:) I cieszę się ogromnie, że autorka chce pozostać w klimacie powieści historycznych, uważam, że ma do tego predyspozycje:)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie intryguje ta trylogia :)
OdpowiedzUsuńMoże jak już wyjdzie trzecia część, zakupię całość na raz :)
Bardzo rzetelny wywiad.
OdpowiedzUsuńWspaniały wywiad i cudowne spotkanie z Dorotą Ponińską. Jestem pod wrażeniem talentu pisarki i jej wiedzy. Udałam się w "Podróż..." z Emilią, Marią i z wielką ochotą podążę dalej z Lilianną. W "Krainie czytania" panuje niezwykła, wzniosła atmosfera o wielkiej sile oddziaływania :) Korzystając ze sposobności, zachęcam do wzięcia udziału w Konkursie na recenzję miesiąca ( do jutra 20 marca) na moim blogu: http://myslirzezbioneslowem.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa. Za zaproszenie do konkursu również dziękuję, ale nie skorzystam, bo ja nie piszę recenzji i nigdy też nie biorę udziału w konkursach tego typu. Pozdrawiam! :-)
Usuń