Wydawnictwo: PRÓSZYŃSKI I S-KA
Warszawa 2014
Tytuł oryginału: Come
Home
Przekład: Agnieszka
Barbara Ciepłowska
Relacje międzyludzkie to temat
niezwykle obszerny i można byłoby o nim dyskutować w nieskończoność. Od zarania
dziejów ludzie egzystują w rozmaitych grupach społecznych, gdzie albo
wypracowuje się kompromisy, aby móc uniknąć konfliktów, albo znów za wszelką
cenę dąży się do wszelkiej maści sporów, żeby tylko udowodnić swoją rację. Jedną
z najbardziej powszechnych grup społecznych jest oczywiście rodzina. W
zależności od tego jak często ją zakładamy, czyli w ile związków małżeńskich
wchodzimy podczas naszego życia, nasza rodzina wciąż się powiększa. Posiadamy
dzieci nie tylko własne, ale też pasierbów/pasierbice, których traktujemy
zazwyczaj na równi z potomstwem biologicznym. Przynajmniej tak powinno to
wyglądać. Robienie różnicy pomiędzy własnymi dziećmi a dziećmi męża czy żony z
poprzedniego związku raczej nie wychodzi na dobre rodzinie i jedynie zakłóca jej
prawidłowe funkcjonowanie.
W takim właśnie otoczeniu żyje
główna bohaterka powieści Lisy Scottoline – Jill Farrow. Kobieta jest tuż po
czterdziestce i bynajmniej nie ma za sobą szczęśliwej przeszłości. Pierwsze jej
małżeństwo zakończyła nagła śmierć ukochanego męża. Jedynym pozytywnym aspektem
tego związku jest jej nastoletnia córka, która tak naprawdę nigdy nie poznała
swojego biologicznego ojca. Po jakimś czasie na drodze młodej pediatry staje William
Skyler. Mężczyźnie naprawdę trudno się oprzeć. Jest przystojny, inteligentny i
praktycznie nie ma kobiety, na której nie zrobiłby wrażenia. William ma też na
wychowaniu dwie córki z poprzedniego małżeństwa. To Abby i Victoria. Jill i
William bardzo szybko zakochują się w sobie, a przynajmniej takiego zdania jest
kobieta. Niestety, ich związek tylko z pozoru można uznać za udany. Pewnego
dnia coś w ich wzajemnych relacjach pęka i dochodzi do rozwodu. Chyba
najbardziej cierpią na tym dziewczynki, które przez te kilka lat zdążyły się
już do siebie przywiązać i nie wyobrażają sobie rozstania. Jill również kocha
swoje dwie pasierbice i jakoś nie potrafi uporać się z myślą, że będzie musiała
je opuścić. Niemniej, sytuacja jest naprawdę poważna i żadne inne rozwiązanie
oprócz rozwodu nie wchodzi w grę.
Mija kilka lat, które nie
należą do najłatwiejszych. William przez ten czas zdołał skutecznie utrudnić
Jill kontakt z Abby i Victorią, a i jej biologiczna córka również na tym
poważnie ucierpiała. Nic więc dziwnego, że wzajemne relacje wszystkich
zainteresowanych znacznie się oziębiły. Na szczęście Jill poznała starszego od
siebie Sama, który zdołał zapełnić zarówno w jej życiu, jak i w życiu jej córki
pustkę po tamtym nieszczęśliwym związku. Sam również ma syna z poprzedniego
małżeństwa, więc sytuacja w pewnym sensie się powtarza. Znów pojawia się
kwestia relacji z pasierbem, a właściwie przyszłym pasierbem, ponieważ już za
niedługo Jill i Sam mają zamiar stanąć na ślubnym kobiercu.
Tyle, jeśli chodzi o
przeszłość. A co zatem czeka naszych bohaterów w teraźniejszości i przyszłości?
Otóż, pewnego deszczowego wieczoru do domu Sama i Jill przyjeżdża roztrzęsiona
Abby i ze łzami w oczach oznajmia, że jej ojciec nie żyje! To ona odnalazła w
domu martwego Williama! Wszyscy wokół twierdzą, że William Skyler zmieszał leki
z alkoholem, co sprawiło, że jego organizm nie wytrzymał. Niemniej, Abby
uparcie twierdzi, że jest to niemożliwie, bo ojciec znał się na lekach i
doskonale wiedział, w jaki sposób ich używać. Co więcej, Abby ma pewność, że
Williama ktoś zamordował! Dziewczyna prosi zatem Jill, aby ta pomogła jej
odnaleźć rzekomego mordercę i doprowadzić do jego ukarania. Czy macocha zgodzi
się na taki krok? Czy Jill poświęci swoją pracę i rodzinę, aby rozwiązać
tajemnicę śmierci swojego byłego męża? A może kobieta nie powinna się w to w
ogóle angażować, bo sama również będzie w ogromnym niebezpieczeństwie?
Chociaż nigdy wcześniej nie
czytałam żadnej książki Lisy Scottoline, to jednak jej twórczość kojarzyła mi
się z klimatami literackimi, jakie czytelnikom proponują takie pisarki, jak
Jodi Picoult czy Diane Chamberlain. Nie pomyliłam się, choć gdybym miała
porównać ją z którąś z powyższych autorek, to byłaby to raczej Diane
Chamberlain niż Jodi Picoult. Wracajmy do domu to przede wszystkim
powieść z mocnym ładunkiem psychologicznym. Pomimo że opisana w książce
historia jest czystą fikcją, to jednak kwestia emocjonalna nie jest tak do
końca wymyślona, gdyż sama Autorka również była niegdyś macochą, więc te
uczucia zna z własnego doświadczenia.
Wyd. St. Martin's Press Nowy Jork 2012 |
Jill Farrow jest typową
amerykańską matką, która za wszelką cenę pragnie chronić i pomagać swoim
dzieciom. W pewnym momencie można odnieść wrażenie, że biologiczna córka nie
jest dla niej tak bardzo ważna, jak dorosłe już pasierbice i ich problemy.
Przeszłość powraca do niej zupełnie nieoczekiwanie i to w dodatku w
niesamowicie dramatycznych okolicznościach. Z jednej strony w jej życiu na
powrót pojawia się Abby, która podejrzewa, że ojciec został zamordowany, co może
niektórym wydawać się niedorzecznością, natomiast z drugiej uporządkowane życie
Jill nagle wywraca się do góry nogami. Pojawia się zatem pytanie: czy naprawdę
warto cofać się w przeszłość i zaniedbywać wszystko, co jest teraz istotne,
tylko dlatego, że były mąż niekoniecznie zmarł śmiercią naturalną? Czy
ewentualna utrata tego, nad czym pracowało się przez ostatnie miesiące naprawdę
jest tego warta?
Na przykładzie Jill widać, że
relacje rodzinne nie zawsze muszą należeć do najlepszych, nawet jeśli jedna ze
stron usilnie się o to stara. Do tego potrzeba współpracy tej drugiej strony.
Podczas gdy relacje Jill z Abby można uznać za poprawne, tego samego nie da się
powiedzieć o jej stosunkach z Victorią, która ślepo wierzyła kłamstwom i
krętactwom swojego ojca, a w Jill widziała potwora, po którego stronie leży
cała wina za rozpad rodziny. Musi jeszcze minąć wiele czasu i bardzo wiele się
wydarzyć, aby starsza pasierbica ponownie mogła zaufać macosze.
Wracajmy do domu to nie
tylko powieść obyczajowa, ale także kryminał. Ten wątek jest tutaj bardzo
dobrze rozbudowany i sprawia, że czytelnik zostaje wciągnięty w sprawę
praktycznie już na samym początku książki. Nieoczekiwana śmierć Williama odmienia
życie nie tylko osobom, które najbliżej były z nim związane, ale także tym,
które nigdy nie miały okazji go poznać. Na jaw wychodzą kolejne szemrane
interesy, w jakie uwikłał się Skyler. Okazuje się bowiem, że nawet najbliżsi w
ogóle go nie znali. Zagrożone jest życie praktycznie wszystkich, którzy w jakiś
sposób mieli kontakt z Williamem.
Wracajmy do domu to
typowa literatura kobieca. Sama Autorka podkreśla, że pisze historie
opowiadające o kobietach, dla których istotna jest sprawiedliwość. Jej
bohaterki wciąż myślą o walce dobra ze złem i o tym, co jest legalne, a co nie;
co jest zgodne z etyką, a co nie; co moralne, a co niemoralne. Cała ta galeria
rozmaitych pytań jest niezwykle interesująca, natomiast zupełnie bez znaczenia
jest to, kim z zawodu będzie główna bohaterka. Może to być zwyczajna kura
domowa. Ta koncepcja jest wyraźnie widoczna w niniejszej powieści. Jill Farrow
może nie jest typową kurą domową, ale rodzina i dom są dla niej najważniejsze,
dlatego tak uparcie broni tych wartości. Jest gotowa naprawdę wiele poświęcić,
może nawet i własne życie, aby tylko nie dopuścić do krzywdy tych, których
kocha. Jill wielokrotnie staje przed trudnym wyborem, a jej decyzje mogą
sprawić, że albo wiele zyska, albo też wszystko straci.
Książka jest doskonałą lekturą
dla czytelniczek, które preferują powieści psychologiczno-obyczajowe z wątkiem
kryminalnym. Nie jest to bynajmniej historia nudna i raczej nie sprawi, że po
kilku stronach odłożymy ją na półkę. Dla mnie takie książki stanowią doskonałą
odskocznię od powieści historycznych, które zazwyczaj są trudne i wymagające.
Przypuszczam, że jeszcze kiedyś sięgnę po prozę Lisy Scottoline, ponieważ
zauważyłam, że jest to twórczość, która doskonale odpręża i nie wymaga zbyt
uważnego skupienia uwagi tylko i wyłącznie na tym, o czym akurat czytamy.
Czyli to pozycja specjalnie dla mnie. O ile wiem, gdzieś głęboko na półce mam schowaną którąś z powieści tej autorki, ale do tej pory nie do końca wiedziałam, czego mogę się spodziewać po jej prozie. Dziękuję za ten tekst :)
OdpowiedzUsuńCzuję, że ta lektura idealnie trafi w mój gust. Jeszcze nie miałam okazji czytać tej pisarki ale muszę to czym szybciej zmienić :)
OdpowiedzUsuńSporo jest książek o tematyce psychologiczno-obyczajowej, o relacjach rodzinnych- jednak z wielką chęcią po nie sięgam. Tej autorki czytałam "Ocal mnie" i na pewno sięgnę po kolejne jej tytuły.
OdpowiedzUsuń