Henry Wadsworth Longfellow
Król Robert z Sycylii
Król Robert z Sycylii
(tytuł oryginału: King Robert of Sicily )
Król
Robert był władcą całej Sycylii. Pod jego panowaniem znajdowało się wiele ziem,
a także mnóstwo pięknych zamków, natomiast on sam posiadał wielu służących,
którzy byli posłuszni każdemu jego słowu; niemniej nie było to posłuszeństwo
wynikające z tego, że go kochano, ale dlatego, iż król budził w swoich
poddanych strach. Robert był królem dumnym i wyniosłym, co oznaczało, że kiedy
spoglądał na swoje ziemie, zwykł mawiać: „Zaprawdę, to jest wielkie królestwo,
zaś ja jestem wielkim królem!”
Rankiem
pewnej wielkanocnej niedzieli król Robert udał się do kościoła. Włożył na
siebie swoje najlepsze szaty i w towarzystwie wszystkich swoich lordów i dam
dworu pojechał do kościoła. Ranek był naprawdę piękny, i wydawało się, że
wszystko wokół niesie ze sobą miłość i radość. Trawa i kwiaty rosnące przy
drodze, drzewa machające wysoko swoimi gałęziami, a także błękitne niebo
wydawały się być zwiastunem tej samej wiadomości.
Lecz
król Robert nie widział w tym niczego pięknego. Myślał jedynie o sobie. W końcu
wszyscy dotarli do kościoła, gdzie promienie słoneczne przedzierały się przez
pięknie zdobione okna i zdawały się mówić o Bogu, który był gdzieś wysoko.
Czyste, białe lilie szeptały do siebie nawzajem: „Tego dnia Chrystus
zmartwychwstał!” Muzyka wydobywająca się z organów zdawała się docierać do
każdego serca, lecz król Robert siedział w swojej ławce nieporuszony. Gdy
ksiądz mówił kazanie, król w ogóle go nie słuchał, dopóki nie dotarły do jego uszu
takie oto słowa: „Pan może wywyższyć pokornych, zaś poniżyć dumnych i
potężnych.” I wtedy chór wypowiedział to zdanie ponownie.
Gdy
król je usłyszał, odrzucił głowę do tyłu i rzekł: „Dlaczego oni uczą czegoś
takiego? Nie ma ani na ziemi, ani w niebie takiej siły, która mogłaby odebrać
mi tron.”
Król Robert dobija się do zamkniętych drzwi kościoła. |
Niebawem
król zasnął, siedząc w swojej ławce. Musiał spać naprawdę długo, bo gdy się
obudził wielki kościół pogrążony był w ciemności, a przez ogromne, szklane okna
przedostawało się światło księżyca. Król zerwał się ze swojego miejsca i rzekł:
„Dlaczego odważyliście się odejść i zostawić mnie samego?” Podbiegł zatem do
drzwi, lecz okazało się, że były zamknięte. Wołał i tłukł w nie, aż w końcu
stary kościelny, który spał na zewnątrz, usłyszał hałas i krzyknął: „Kto tam?”
Wtedy król odpowiedział: „To ja, król. Otwórz drzwi!”
Stary
kościelny pokręcił głową i mruknął do siebie: „To musi być jakiś szaleniec
zamknięty w kościele”. Niemniej otworzył drzwi, a król rzucił się gwałtownie
przed siebie i wybiegł na ulicę, gdzie światło księżyca otoczyło go swoją
poświatą. Nagle zatrzymał się i spojrzał zdumiony na swoje ubranie, gdyż
zamiast królewskich szat, miał na sobie stare, zniszczone łachmany. Jego korona
gdzieś zniknęła, a król wydawał się być żebrakiem. Wówczas zawołał: „Jak to się
mogło stać? Ktoś mnie okradł, kiedy spałem i zostawił mi jedynie te szmaty!”
Potem
szybko pobiegł w kierunku wielkiego zamku, a będąc już przy bramie zawołał:
„Otwórzcie! To ja, król!” Wielka brama otworzyła się, a król rzucił się w
kierunku ogromnych zamkowych komnat, i nie zatrzymując się dotarł, aż do sali
tronowej. Tam zatrzymał się i stał zaskoczony i zdumiony tym, co ujrzał. Na
tronie siedział już inny król, mając na głowie koronę i piękne, królewskie
szaty, zaś w ręku trzymał berło. Król Robert spojrzał na nowego króla i
zawołał: „Dlaczego siedzisz na moim tronie, nosisz moje szaty i koronę oraz
moje berło?”
Nowy
król uśmiechnął się tylko i powiedział: „To ja jestem królem, a kim ty jesteś?”
Król
Robert odchylił dumnie głowę i odpowiedział: „Jestem królem. Nie masz prawa
zajmować mojego tronu.”
Na
te słowa nowy król uśmiechnął się smutno i odrzekł: „To ja jestem królem, a ty
będziesz teraz moim sługą. Tak, będziesz służył wszystkim moim poddanym,
ponieważ zostałeś królewskim błaznem, więc będziesz nosił czapkę z dzwonkami, a
za towarzyszkę będziesz miał brzydką małpę.”
Zanim
król Robert zdołał powiedzieć coś więcej, przyszli słudzy i pospiesznie
wyprowadzili go z zamkowych komnat, zabierając go do małego, zimnego i pustego
pokoju znajdującego się gdzieś w piwnicy. Nie było tam nic oprócz stosu słomy
leżącego w kącie. Słudzy zostawili go samego, a jedyną towarzyszką była brzydka
małpa, która siedziała w kącie, uśmiechając się do niego. Kiedy król Robert
spojrzał na stos słomy, powiedział: „To na pewno musi być sen, a kiedy obudzę się
rano, znów będę królem.”
Król Robert w stroju żebraka przed obliczem nowego króla Sycylii. |
W
końcu nastał ranek, lecz gdy król obudził się, ponownie usłyszał szelest słomy,
na której leżał, a w kącie pokoju siedziała brzydka małpa. Tego dnia nowy król
wezwał go przed swój tron i patrząc na niego zapytał: „Czy ty jesteś królem?” Król
Robert dumnie odchylił głowę i odpowiedział: „Jestem królem.”
Tak
było każdego dnia. Nowy król posyłał po niego i zadawał mu to samo pytanie;
codziennie też król Robert dawał mu taką samą odpowiedź, przy tym dumnie i
wyniośle unosząc głowę. Pewnego dnia z dworu brata króla Roberta, który był
cesarzem Rzymu, przyszła wiadomość, w której ten wzywał króla Roberta i cały
jego dwór do złożenia mu wizyty podczas Wielkanocy. Tak więc rozpoczęły się
wielkie przygotowania do podróży. Kiedy królewska świta była już gotowa,
utworzono piękną procesję. Nowy król jechał na jej czele, a w jego blasku tuż
za nim podążały wszystkie damy dworu oraz dzielni rycerze przyodziani we wspaniałe
szaty. Na samym końcu tego fantastycznego orszaku jechał król Robert na
zabawnym, starym mule. Na głowie miał czapkę z dzwonkami, a za nim siedziała
brzydka małpa. Kiedy podążali ulicą, chłopcy śmiali się i szydzili, lecz król
Robert powiedział sam do siebie: „Te śmiechy nie będą trwać długo”. Ponieważ
jego serce było napełnione radością z faktu, iż jadą do Rzymu, gdzie rządy
sprawował jego brat, sądził, że teraz z całą pewnością jego prawa zostaną mu
przywrócone, a jego brat zobaczy, że nowy król jest oszustem. Tak więc
wspaniały orszak królewski podążał do Rzymu na spotkanie z cesarzem.
Król Robert jako królewski błazen podąża do Rzymu na samym końcu orszaku nowego króla. |
Skoro
tylko cesarz ujrzał obcego króla, natychmiast pośpieszył ku niemu i objął go,
nazywając „bratem”. Na to król Robert rzucił się do przodu i wykrzyknął: „To ja
jestem królem, twoim bratem! Ten człowiek jest oszustem. Nie poznajesz mnie?
Jestem królem.” Lecz cesarz jedynie dziwnie na niego spojrzał, a zwracając się
do obcego króla, powiedział: „Dlaczego wciąż trzymasz tego szaleńca na dworze?”
Nowy król tylko się uśmiechnął i nic nie odpowiedział.
Kiedy
wizyta zakończyła się, wspaniały orszak ruszył w kierunku Sycylii, a król
Robert nadal jechał na końcu. W jego sercu gościł wielki smutek, ponieważ
myślał: „Jeśli mój własny brat mnie nie poznaje, to czy jest dla mnie
jakakolwiek nadzieja?”
Skoro
tylko nowy król wrócił na Sycylię, zmienił wiele okrutnych praw, zaś wszyscy
poddani byli zadowoleni i szczęśliwi, jak nigdy wcześniej. Król Robert zauważył
tę zmianę i zaczął się nad nią zastanawiać.
Nadeszła
kolejna Wielkanoc i wtedy król Robert rzekł sam do siebie: „Dziś rano znów udam
się do kościoła.” Jak zwykle jechał na samym końcu królewskiego orszaku i zajął
miejsce gdzieś z tyłu kościoła, a więc nikt nie mógł go zobaczyć. W czasie
Wielkanocy wszystko było piękne. Kościół, kwiaty, muzyka. To wszystko było zwiastunem Wielkiej Nocy. Gdy w sercu króla Roberta zaczęła grać muzyka, wówczas
poczuł, jak po jego policzku spływają łzy. Pochylił więc głowę i modlił się.
Pierwsze słowa, które do niego dotarły były stare i znajome: „Pan może
wywyższyć pokornych, zaś poniżyć dumnych i potężnych.” Kiedy biedny król Robert
wsłuchiwał się w ich znaczenie, pochylił z pokorą głowę i powiedział: „Ach, to
z pewnością jest prawda; Pan w Niebie jest najpotężniejszy ze wszystkich. To On
jest królem.”
Kiedy
tamtego dnia król i jego dwór dotarli do domu, nowy król natychmiast wezwał
króla Roberta do sali tronowej, i wydawało się, że na jego twarzy odbija się
jakieś wspaniałe światło. Patrząc na króla Roberta z niezwykłym uśmiechem zadał
mu to samo stare i znane już pytanie: „Czy ty jesteś królem?” Lecz król Robert
jedynie skinął głową i odpowiedział: „Nie wiem kim jestem. Wiem tylko, że
jestem najbardziej pokornym i najbardziej niegodnym z wszystkich ludzi, aby być
królem.” Na te słowa nowy król odrzekł: „To ty jesteś prawdziwym królem, a ja
jestem aniołem zesłanym z nieba, aby przez jakiś czas służyć ci pomocą.”
Gdy
król Robert podniósł głowę, wówczas zobaczył, że został sam. Anioł zniknął. Król znów miał na sobie swoje królewskie szaty, na głowie miał swoją koronę, a w ręku
ściskał berło.
Tego
dnia, gdy dworzanie przyszli do króla, ujrzeli go klęczącego obok tronu i
pogrążonego w cichej modlitwie.
Z angielskiego przełożyła: Agnes A. Rose
© For the Polish translation by Agnes A.
Rose
Wszystkim Czytelnikom bloga składam
najserdeczniejsze życzenia świąteczne. Niech ta Wielkanoc będzie dla Was czasem
szczęścia, radości, miłości, spokoju, rodzinnych spotkań i wiary w drugiego człowieka. Niech znikną podziały i kłótnie, a zagoszczą tolerancja i zrozumienie.
With the card above I would like to wish you and your loved ones a happy Easter. I hope you have a blessed and joyful day.
Agnes A. Rose