sobota, 21 marca 2015

Ken Follett – „Świat bez końca”












Wydawnictwo: ALBATROS
Warszawa 2012
Tytuł oryginału: World Without End
Przekład: Grzegorz Kołodziejczyk & Zbigniew A. Królicki




W 1989 roku Ken Follett zadziwił świat literacki, wydając epicką powieść historyczną zatytułowaną Filary Ziemi. Akcję tej powieści Autor umieścił w dwunastowiecznej Anglii, zaś jej bohaterowie skupiają się na budowaniu katedry, z którą będą wiązać się setki lat życia. W przeważającej mierze krytycy określali tę książkę jako „fascynującą i trzymającą w napięciu”, natomiast czytelnicy żyli nadzieją na jej kontynuację.

Akcja Świata bez końca rozgrywa się w tym samym mieście, co Filarów Ziemi, lecz wydarzenia w niej opisane mają miejsce dwa wieki później, czyli po tym, jak mieszkańcy Kingsbridge zakończyli budowę wspaniałej gotyckiej katedry, która stała się centralnym elementem fabuły Filarów Ziemi. Tym razem katedra i klasztor również wysuwają się na pierwszy plan, stanowiąc centrum takich ludzkich cech, jak nienawiść, chciwość, pycha, ambicja, a także są miejscem miłości i niewyobrażalnej chęci zemsty. Niemniej jednak, kontynuacja wydarzeń sprzed dwóch wieków może być traktowana również jako historia autonomiczna. W przypadku Świata bez końca zarówno mężczyźni, jak i kobiety znajdują się na swego rodzaju życiowym rozdrożu, gdzie muszą wybrać pomiędzy nowymi koncepcjami dotyczącymi nauk medycznych, handlu, architektury oraz sprawiedliwości. Bohaterowie egzystują w świecie, w którym zwolennicy starych metod prowadzą zaciekłe spory z postępowymi umysłami, kreując intrygi. Napięcie między tymi dwiema grupami rośnie bardzo szybko, doprowadzając tym samym do problemów, które dla niektórych mogą skończyć się nawet śmiercią. Dodatkowo w społeczeństwo Kingsbridge uderzają rozmaite klęski żywiołowe, z których najtragiczniejszą jest zaraza zwana czarną śmiercią. Pomór wśród mieszkańców jest tak wielki, że w pewnej chwili zaczyna wydawać się, że praktycznie nikt nie przeżyje.

Król Edward III (1312-1377)
Portret powstał pod koniec XVI wieku.
To w Anglii pod jego rządami toczy się
akcja powieści. 
Życie poszczególnych dorosłych bohaterów splatają ze sobą nici ambicji, miłości, chciwości i zemsty. Doświadczają oni zarówno wielkiego dobrobytu, jak i głodu oraz zarazy, a także wojny. Ktoś podróżuje po całym świecie, aż w końcu powraca do rodzinnego domu, natomiast ktoś inny będzie za wszelką cenę dążył do tego, aby ostatecznie zostać silnym i szanowanym szlachcicem i budzić strach w poddanych. Jedna z kobiecych postaci będzie usilnie przeciwstawiać się władzy średniowiecznego Kościoła, a co za tym idzie będzie walczyć z miejscowym przeorem klasztoru, zaś inna będzie robić wszystko, aby móc wreszcie doprowadzić do tego, żeby mężczyzna, którego kocha od lat, zwrócił na nią uwagę i ją poślubił. Większość z tych bohaterów będzie żyła przez długie lata w cieniu niewyjaśnionego zabójstwa, którego w dzieciństwie byli świadkami.

Ken Follett na napisanie Świata bez końca poświęcił trzy lata swojego życia, a stało się to niemalże osiemnaście lat po wydaniu Filarów Ziemi. Świat bez końca to niewątpliwie swoisty powiew świeżości, jeśli chodzi o tworzenie epickiej powieści historycznej. Autor ponownie udowadnia krytykom i czytelnikom, że jego literackie rzemiosło stoi na naprawdę wysokim poziomie. Ken Follett jest po prostu mistrzem w tym, co robi!

Pomimo że nie czytałam jeszcze Filarów Ziemi, to jednak fakt ten zupełnie mi nie przeszkadzał w poznawaniu historii opisanej w Świecie bez końca. Chociaż te dwie powieści uważane są za swego rodzaju dylogię, to jednak śmiało można je traktować jak dwie odrębne książki. Niektórzy twierdzą, że Filary Ziemi stoją na znacznie wyższym poziomie niż Świat bez końca. Skoro jest to prawda, to nie jestem w stanie wyobrazić sobie, jak w takim razie Ken Follett mógł napisać jeszcze lepszą powieść niż omawiana! Niemniej, mogłabym wymienić co najmniej trzy punkty, które nie powinny pojawić się w dylogii, ponieważ w innym razie będą one psuć przyjemność czytania. 

Przyznam, że książkę czytałam długo ze względu na jej objętość. Polskie wydanie liczy sobie niewiele ponad dziewięćset stron i w porównaniu z oryginałem jest krótsze, ponieważ wersja anglojęzyczna posiada tych stron ponad tysiąc. Niestety, przy takiej ilości stron wydawca był zmuszony zmniejszyć czcionkę, więc ten fakt już na wstępie stanowił dla mnie utrudnienie. Generalnie bardzo źle czyta mi się powieści z tak małą czcionką. Przypuszczam, że nie jestem jedyna i wielu czytelników podzieli moje zdanie.

W powieści czytelnik odnajdzie bardzo dużo szczegółowych informacji na temat architektury, a także tego, w jaki sposób konstruowano rozmaite średniowieczne maszyny, czego przykładem może być urządzenie, które służyło do produkcji tkanin wyrabianych z owczej wełny. Jeśli kogoś tego rodzaju wiadomości nie interesują, bo na przykład przypominają nieco informacje wyjęte żywcem z jakieś encyklopedii, to może być tym zirytowany. Drugą kwestią jest opis działań wojennych, które mogą wydawać się trochę nudne i zwalniać tempo akcji. W książce znajdziemy także zakazany romans. I tutaj również nie każdemu czytelnikowi może jego opis przypaść do gustu, ponieważ Autor nie skupił się na samym wątku miłosnym, lecz na funkcjonowaniu klasztoru, z którym ten romans się wiąże, gdyż ma on miejsce właśnie w jego murach.


Zawalenie się mostu - chyba jedna z najbardziej dramatycznych scen w powieści.
Kadr pochodzi z serialu telewizyjnego z 2012 roku.
reż. Michael Caton-Jones


Ken Follett przypomina także czytelnikowi o wydarzeniach, które miały miejsce w Filarach Ziemi. Dla kogoś, kto nie czytał poprzedniej historii, ten fakt może okazać się irytujący, ponieważ w pewien sposób zniechęci go do sięgnięcia po tamtą książkę. Pamiętam, że taki sam zabieg stosuje J.K. Rowling w swojej kryminalnej serii o Cormoranie Strike’u. O ile w przypadku kryminałów jest to niedopuszczalne!, gdyż praktycznie zdradza finał zagadki, to w powieściach historycznych można przymknąć na to oko. Z drugiej strony jednak, czasami zdarza się nawet, że Autor przypomina czytelnikowi fakty, które miały miejsce wcześniej, ale dotyczyły właśnie Świata bez końca. Jeżeli bohater zmarł tuż po rozpoczęciu akcji powieści, to naprawdę nie trzeba po iluś tam stronach znów o tym przypominać. Z drugiej strony jednak, usprawiedliwieniem dla tego rodzaju zabiegu może być fakt, iż dany czytelnik niekoniecznie musi sięgać po Świat bez końca natychmiast po przeczytaniu Filarów Ziemi, a ponieważ pamięć jest zawodna, Ken Follett zadbał o to, żeby czytelnikowi nic nie umknęło.

Niektórzy brytyjscy czytelnicy twierdzą też, że w tej powieści jest znacznie więcej scen erotycznych niż w Filarach Ziemi. Naprawdę? Nie zauważyłam, żeby było ich aż tak dużo. Może polskie wydanie jest ocenzurowane? Skoro jest romans, to przecież i seks być musi, prawda? Możliwe, że chodzi tutaj bardziej o sceny gwałtu, a także homoseksualizm wśród mnichów i zakonnic. Nie rozumiem tego zarzutu, ponieważ to wyglądałoby tak, jak gdyby ludzie średniowiecza nie wiedzieli, o co w tym temacie chodzi. Rozumiem, że średniowiecze to generalnie epoka traktowana jako ta najbardziej zacofana ze wszystkich, ale przecież nie aż do tego stopnia! Mnie bynajmniej żadna z powyżej wymienionych wad – o ile można je nazwać wadami – nie zirytowała. Książka bardzo mi się spodobała i wciągnęła już od pierwszej strony.

O czym zatem opowiada Świat bez końca? Jest to przede wszystkim historia czworga przyjaciół z dzieciństwa: dwóch chłopców i dwóch dziewczynek w wieku od dziesięciu do dwunastu lat, którzy na kartach powieści po latach osiągają około czterdziesty rok życia. Nie, oni nie umierają, lecz na tym etapie akcja powieści się kończy. Na kartach książki spotykamy również innych pierwszoplanowych bohaterów, takich jak mściwy i pazerny na władzę mnich Godwyn czy Edmund Wooler – do pewnego czasu przewodniczący lokalnej gildii. A zatem mamy tutaj dwie równoległe opowieści. Z jednej strony poznajemy lata dorastania czworga głównych bohaterów: Merthina i jego brata Ralpha, oraz Caris i jej ubogiej przyjaciółki Gwendy. Z drugiej strony gdzieś w tle przyglądamy się życiu w Kingsbridge, w którym udział biorą również postacie drugoplanowe. Wszyscy ci bohaterowie na własnej skórze doświadczają okrucieństwa wojny, śmierci, jak również poznają, co to rozczarowanie i zawiedzione nadzieje, a także strach przed czarną śmiercią. Niemniej, nigdy nie przestają walczyć i tracić nadziei. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie.



Bitwa pod Crécy (26 sierpnia 1346) - to właśnie tej bitwie Ken Follett poświęca
sporo miejsca w powieści.

Malowidło powstało w XV wieku.
Autor: Jean Froissart (ok. 1337-ok. 1405)


Gdybym musiała wybrać swojego ulubionego bohatera lub bohaterkę, to chyba nie umiałabym się zdecydować. Przyznam, że żadna z postaci nie przypadła mi do gustu na tyle, abym mogła uznać ją za swoją ulubioną. Caris? Raczej nie. Może na samym początku wzbudziła moją sympatię i żal, kiedy musiała ratować życie, ukrywając się za murami klasztoru i tym samym stając się zakonnicą z przymusu. Jej dalsze życie w klasztorze w moich oczach zmienia ją już tylko na niekorzyść. Choć nadal pozostaje silną kobietą, która walczy w imię słusznych spraw, to jednak jej postępowanie nie jest pozbawione hipokryzji. Z dnia na dzień staje się podobna do przeora Godwyna, który podstępnie swego czasu objął funkcję przeora po swoim zmarłym poprzedniku.

Czy tą ulubioną postacią byłaby Gwenda? Chyba nie. Pomimo że siły woli też jej nie brakuje, to jednak wykorzystuje ją do spełnienia swoich własnych marzeń. Czy jej postępowanie można tłumaczyć miłością, którą darzy swojego wybranka? Możliwe, ale przecież nawet miłość nie żąda upokorzeń i poniżenia. To może Wulfric? Też nie. Merthin? O, tak. Ten mógłby zostać moją ulubioną postacią, gdyby nie poddał się bezwarunkowo Caris i nie pozwolił jej grać bez końca na swoich uczuciach.

Niedawno przeczytałam dwie powieści Noah Gordona, w których Autor bardzo szczegółowo przybliżał czytelnikowi tajniki średniowiecznej medycyny. W Świecie bez końca również znajdziemy informacje na ten temat, choć może nie tak zaawansowane, jak przedstawił je Noah Gordon. Pomimo usilnych starań ze strony Caris, średniowieczny prymitywizm w tej kwestii widać bardzo wyraźnie. Niektórzy ówcześni medycy uważali wręcz, że tą czy inną chorobą można zarazić się już poprzez samo patrzenie na chorego człowieka, natomiast upuszczanie krwi było metodą leczenia stosowaną na każdą dolegliwość. Z kolei, gdy zaraza dotyka Kingsbridge, Caris nakazuje noszenie maski na twarzy, aby zakryć nią nos i usta, co oczywiście od razu traktowane jest niczym herezja!

Polityka średniowiecznego Kościoła przedstawiona jest w powieści jako nafaszerowana korupcją i obrzydliwymi praktykami seksualnymi, na co praktycznie nikt nie zwraca uwagi. Możliwe, że większe zgorszenie sieje przekupywanie poszczególnych hierarchów, aniżeli uprawianie seksu przez zakonników i zakonnice. Owszem, zwraca się na to uwagę, ale tylko wtedy, gdy pragnie się danej osobie mocno zaszkodzić, bo nagle staje się ona niewygodna.

Ken Follett na pewno stworzył w Świecie bez końca doskonałą fabułę. Splótł ze sobą wiele wątków, które posiadają sens i są spójne. W dodatku w książce występuje mnóstwo nieoczekiwanych zwrotów akcji. Z kolei bohaterowie są bardzo wyraziści i wręcz namacalnie czytelnik może poznać ich skomplikowane uczucia w rozmaitych sytuacjach. Książkę oczywiście polecam każdemu miłośnikowi historii i średniowiecznej architektury. Myślę, że nie należy zwracać szczególnej uwagi na to, iż stanowi ona kontynuację Filarów Ziemi. Tak, jak wspomniałam wyżej, powieść może być traktowana również jako autonomiczna historia.







8 komentarzy:

  1. Dziękuję za recenzje tej książki! Przedtem jej nie znałam, a teraz muszę ją koniecznie przeczytać!

    http://zakurzone-stronice.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ bardzo proszę. Mam nadzieję, że Ci się spodoba. :-)

      Usuń
  2. Czytałam i Filary ziemi i Świat bez końca.Te opasłe tomiska dały mi wiele radości przy czytaniu.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Filary Ziemi" jeszcze przede mną, ale "Świat bez końca" też dał mi wiele radości, pomimo tej małej czcionki, ale to zrozumiałe w przypadku takiej cegły. Również pozdrawiam. :-)

      Usuń
  3. "Filary" IMHO są lepsze, ale obie powieści lubię bardzo. Nawiasem mówiąc, ich główny bohater, czyli katedra wybudowana dzięki utopijnej wizji ambitnego przeora, istnieje naprawdę, choć miasto, w którym powstała, nie nazywa się Knightsbridge, tylko Salisbury. Część wątków opisywanych przez Folletta jest prawdziwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem. Interesuję się historią, więc zawsze sprawdzam na ile dany autor zmyśla, a na ile pisze prawdę. Natomiast miasto z powieści nazywa się "Kingsbridge", a nie "Knightsbridge". Knightsbridge to dzielnica Londynu. ;-)

      Usuń
  4. Pierwszy raz o niej slysze i az oniemialam. Zauwazylam ostatnio ze lubie czytac takie ksiazki gdzie akcja dzieje sie daleko hen. Zdala o XX i XXI wieku. Tutaj slysze ten tytul pierwszy raz, chociaz Filary ziemi mi gdzies tam sie osluchaly. Zastanawiam sie teraz ktora wybrac ;] Moze i opasle, ale i takie lubie. W koncu to nie sa zwykle obyczjowki hihi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja teraz zamierzam czytać "Filary Ziemi". Tak trochę od końca się za tę dylogię zabrałam, ale nie miałąm pojęcia, że te dwie książki są ze sobą połączone. Mam nadzieję, że Tobie też się spodobają. :-)

      Usuń