sobota, 4 października 2014

Erica Spindler – „Koszmary przeszłości”















Wydawnictwo: G+J
Warszawa 2013
Tytuł oryginału: Justice For Sara
Przekład: Małgorzata Hesko-Kołodzińska





Ludziom bardzo łatwo jest rzucać oskarżenia pod adresem innych osób. Łatwo jest kogoś osądzać nawet, jeśli nie zna się prawdziwych faktów, a jedynie poszlaki czy plotki. Człowiek osądzany, jest niczym czarna owca w stadzie. Jest zaszczuty przez otoczenie i jedyne, co wówczas przychodzi mu do głowy to ucieczka. Ucieczka od tych, którzy nie zrozumieli; którzy wydali wyrok bez uprzedniego poznania prawdy; którzy już za życia pogrzebali. Jeśli ktoś jest słaby psychicznie, to takie niesprawiedliwe osądzanie może przyprawić go nawet o utratę życia. Ludzie bardzo rzadko zdają sobie sprawę z tego, że poprzez własną niesprawiedliwość wobec innych, przyczyniają się nie tylko do ich krzywdy, ale przede wszystkim do tego, iż wywołują w swojej ofierze poczucie, że jest nikim i nie przedstawia sobą żadnej wartości. Z drugiej strony jednak ofiara może wykazać się psychiczną odpornością na tyle silną, że owszem ucieknie, ale w nowym miejscu pobytu zacznie budować swoje życie od fundamentów i po kilku albo nawet kilkunastu latach osiągnie znacznie więcej, niż byłoby to możliwe w miejscu, w którym została przeklęta.

Nie zapominajmy jednak, że każdy medal ma dwie strony. Tak więc czasami ludzkie osądy i wyroki mogą okazać się słuszne i poparte realnymi faktami. Ktoś z otoczenia faktycznie mógł dopuścić się haniebnego czynu, za który należy się zasłużona kara. Takim czynem może być na przykład morderstwo. Lecz dokonanie morderstwa najpierw trzeba udowodnić. Zabójstwo drugiego człowieka to zbyt poważna sprawa, aby móc swój osąd czy wyrok opierać jedynie na poszlakach albo na tym, co rzekomo zaobserwowała sąsiadka z naprzeciwka, która generalnie w miasteczku znana jest ze swojego wścibstwa i plotkarstwa. Ale przecież od tego jest miejscowy stróż prawa, który z pewnością rzetelnie zbada sprawę i wykluczy wszelkie wątpliwości. Ale czy na pewno? Czy lokalny komendant policji faktycznie przyłoży się do swojej roboty? Czy nie będzie przypadkiem chciał załatwić sprawy po łebkach, żeby jak najszybciej wsadzić winnego za kratki? A może dowody w sprawie będą tak niepodważalne, że nie trzeba będzie prowadzić szczegółowego śledztwa?

Liberty to miejscowość leżąca w stanie Luizjana. W 2003 roku społecznością tego miasteczka wstrząsnęła niewyobrażalna tragedia. Tragedia, która na wiele lat zawładnęła umysłami mieszkańców Liberty. Otóż pewnej nocy Sara McCall – lubiana przez wszystkich miejscowa nauczycielka angielskiego – zostaje brutalnie zamordowana we własnym domu. Napastnik okazał się zwykłą bestią, gdyż – jak wykazały oględziny zwłok – tłukł swoją ofiarę kijem bejsbolowym nawet wtedy, kiedy ona już nie żyła. Policjanci, którzy przybyli na miejsce zbrodni zastali naprawdę makabryczny widok. Nikt nie rozpoznałby w tej młodej, martwej kobiecie pięknej i sympatycznej Sary, która w każdym potrafiła wzbudzić sympatię. Zwłoki siostry rano znalazła Kat McCall, która po tragicznej śmierci rodziców przeszła pod prawną opiekę Sary. Wszem i wobec wiadomo było, że siostry nie dogadywały się ze sobą zbyt dobrze. Ba! Ich konfliktem żyło prawie całe Liberty. Krzyki i wyzwiska kierowane pod adresem Sary słychać było w promieniu kilku kilometrów. Kat naprawdę sobie nie żałowała. Ale z drugiej strony, co miała zrobić, kiedy Sara wszystkiego jej zabraniała? Dziewczyna nie mogła spotykać się z przyjaciółmi, bo ci akurat nie przypadli do gustu Sarze. Kat nie mogła mieć chłopaka, ponieważ nie budził zaufania u starszej siostry. Nastolatka nie mogła też stosować żadnych używek, bo choć najmniejsze podejrzenie ze strony Sary skutkowało natychmiastowym zrobieniem testu na przykład na obecność narkotyków. Tak więc rzeczywistość, w której żyła nastoletnia Kat to typowy świat ograniczeń. Dlatego nie dziwi fakt, że dziewczyna tak bardzo się buntowała i krzyczała, że za nic nie godzi się na takie traktowanie! Pewnego dnia doszło nawet do tego, że Kat pod wpływem emocji wykrzyczała Sarze, iż pragnie jej śmierci! Chce, aby Sara umarła, ponieważ wtedy, będzie mieć nie tylko pełną swobodę, ale też otrzyma ogromny majątek, który należy jej się po zmarłych rodzicach! Czy zatem za brutalnym morderstwem Sary McCall stoi jej nastoletnia zbuntowana siostra? Czy faktycznie nienawiść do siostry sprawiła, że Kat sięgnęła po kij bejsbolowy i z zimną krwią zatłukła kobietę na śmierć? Czy teraz już bez przeszkód będzie mogła prowadzić takie życie, o jakim marzyła?

Sprawę zabójstwa prowadzi miejscowy komendant policji – Stephen Tanner. Widać, że chce on jak najszybciej zakończyć śledztwo i wsadzić do więzienia winnego. Dowody zbiera dość pobieżnie, pomimo że wśród społeczności Liberty ma opinię rzetelnego stróża prawa. Dlaczego zatem postępuje w ten sposób? Co takiego nim kieruje, że dopuszcza się zaniedbań? A może ktoś go szantażuje? Wywiera nacisk? Prawdą jest jednak, że śledztwo prowadzi tak, aby to właśnie Kat stała się główną i jedyną podejrzaną. Dlaczego? W czym zawiniła mu ta dziewczyna, że wszystkie zarzuty kieruje właśnie na nią? Lecz z drugiej strony przecież niemal wszyscy słyszeli, jak Kat życzyła siostrze śmierci i wcale się z tym nie kryła. Może rzeczywiście to ona zamordowała Sarę i komendant ma rację?

Mija dziesięć lat. Kat wraca do Liberty, które opuściła natychmiast po wyroku uniewinniającym jej osobę. Jednak trzeba pamiętać, że wymiar sprawiedliwości to jedno, zaś pamiętliwi mieszkańcy to już zupełnie co innego. Kobieta w niczym nie przypomina tej zbuntowanej nastolatki, która plotła głupoty i robiła rzeczy, których teraz może się już tylko wstydzić. Przez te wszystkie lata zdążyła się ustawić finansowo, ale mimo to spokoju wewnętrznego jej to nie przyniosło, stąd jej powrót do Liberty. Czy zatem Kat McCall uda się odnaleźć prawdziwego mordercę swojej siostry? Czy udowodni wszystkim, którzy wtedy tak pochopnie ją osądzili, że jest niewinna i sąd wcale się nie pomylił? Czy wyrówna rachunki z komendantem, który przysporzył jej tyle cierpienia? Sprawa raczej nie będzie prosta, zważywszy że z pomocą przyjdzie jej syn starego Tannera, który z biegiem lat poszedł w ślady ojca i teraz w Liberty to on pełni funkcję komendanta policji.

Thrillery czytam rzadko. Podobnie jak kryminały. Kiedy już sięgam po tego typu literaturę, to oczekuję naprawdę mocnych wrażeń. Wiem, że wśród thrillerów czy kryminałów są te naprawdę mocne w swojej wymowie, i są też takie trochę delikatniejsze pisane typowo dla kobiet i przez kobiety. Koszmary przeszłości należą do tej drugiej grupy. Po książkach Charlotte Link pomyślałam, że czas, aby poznać też powieści innych autorek piszących w podobnym klimacie. I tak mój wybór padł na Erikę Spindler, która w naszym kraju jest bardzo zachwalana. W moim przypadku – zresztą już nie pierwszy raz – okazało się, że to, czym większość się zachwyca mnie nieco rozczarowuje, dlatego do wszelkich internetowych recenzji od jakiegoś czasu podchodzę z dystansem.

Koszmary przeszłości to książka, której na pewno nie można określić jako złej. Posiada całkiem dobrą fabułę, ciekawych bohaterów, a i akcja też toczy się dość interesująco. Niemniej, czegoś mi w tej powieści jednak brakowało. Zabrakło mi bowiem dynamizmu i tego dreszczyku emocji, o którym na okładce wspomina Suspense Magazine. Nie czytałam powieści w oryginale, więc możliwe, że to jej przekład trochę zaszwankował i stąd ten brak pierwiastka emocjonalnego. Bo przecież tłumacz to taki drugi autor i od sposobu jego przekładu zależy bardzo wiele. Czasami ta sama książka przeczytana w oryginale dostarcza zupełnie innych wrażeń, niż czytana w przekładzie.

Wróćmy jednak do fabuły powieści i jej bohaterów. Nie jest łatwo po dziesięciu latach stanąć na progu domu, w którym jeszcze widnieją ślady krwi. Nie jest łatwo wejść do domu, gdzie dekadę wcześniej znalazło się zmasakrowane zwłoki najbliższej osoby. Ogromnej odwagi wymaga również stanięcie twarzą w twarz z ludźmi, którzy wtedy potępili, wysłali do piekła i do dziś nie wybaczyli tamtej zbrodni, ponieważ nie uwierzyli w niewinność rzekomego sprawcy. W takiej sytuacji jedyne, co można zrobić, to przygotować się na podjęcie walki i oczywiście robić wszystko, aby ją wygrać, bo od tego zależy dalsze życie. Lecz jak to zrobić, skoro na każdym kroku czuje się pogardę, a nękanie ze strony mieszkańców Liberty wraca, nie dając spać po nocach?

Kat McCall to postać, którą czytelnik poznaje jako nastolatkę i jako dorosłą kobietę. W ten sposób można wyrobić sobie o niej zdanie i przeanalizować jej osobowość, która zmieniła się przez lata pod wpływem zaistniałych okoliczności. Widzimy, jakie priorytety kierowały nastoletnią Kat, a jakie wartości wyznaje obecnie. Ale nie tylko Kat można poddać tego typu analizie. Wszyscy bohaterowie, którzy w mniejszym lub większym stopniu byli zamieszani w sprawę morderstwa Sary McCall przeszli przez te dziesięć lat swoją własną metamorfozę. Dla jednych okazała się ona dobra, zaś inni tylko na niej stracili. Nastolatkowie, którzy wtedy tworzyli swoje kumpelskie paczki, dziś są już w pełni dorosłymi ludźmi żyjącymi w związkach i posiadającymi własne dzieci. Są też i tacy, którym życie nie wyszło, albo wciąż żyją przeszłością i wyrzutami sumienia, że jednak coś kiedyś zaniedbali.

Ponieważ jest to thriller przeznaczony dla kobiet, nie brak w nim również wątku damsko-męskiego. Tak więc bardzo szybko czytelnik wraz z bohaterami doświadcza rodzącego się romansu. Jest to takie trochę urozmaicenie fabuły. Pojawiają się też rodzinne tajemnice, które dopiero teraz wychodzą na jaw i szokują najbardziej zainteresowanych. 

Tak jak napisałam wyżej, w moim odczuciu książka nie jest zła, lecz brakuje jej dynamizmu akcji. Mam nadzieję, że inne powieści Eriki Spindler bardziej mnie porwą, niż Koszmary przeszłości, bo mimo wszystko mam ochotę w przyszłości sięgnąć po kolejne powieści tej Autorki, a nie chciałabym któregoś dnia stwierdzić, że zachwyty nad jej twórczością są mocno przesadzone.








11 komentarzy:

  1. Potrafisz zaskoczyć swoich czytelników. Nie myślałam, że sięgniesz po tę autorkę. Niemniej i tak najbardziej podobał mi się ten fragment, gdy opisywałaś zdarzania z punktu widzenie obu sióstr.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czytałaś już coś Eriki Spindler? Ja czytam thrillery i kryminały, a nawet zdarza mi się po jakiś horror sięgnąć, ale jest to naprawdę bardzo rzadko, bo jest tyle świetnych powieści historycznych wkoło, że nie umiem się im oprzeć. Następny tekst na blogu też nie będzie o historii. Będzie to natomiast powieść obyczajowa, ale z ogromnym ładunkiem psychologicznym. I znów się rozpiszę. :-)

      Usuń
    2. Ja czuję intuicyjnie, że to raczej autorka nie dla mnie. Zwykle takie przeczucia się sprawdzają, choć akurat lubię ten gatunek. A dlatego mnie zaskoczyłaś, bo domyślam się, że mało tu było miejsca na wejście w emocje postaci, które zwykle pojawiają się w Twoich tekstach,

      Usuń
    3. Zgadza się. Mało było miejsca, a to dlatego, że cała ta historia opisana jest tak na sucho. To jest właśnie to, o czym wspomniałam w tekście - brak dynamizmu, natomiast dość ciekawe postacie, ale jakoś niewiele o sobie mówiące. Może inna książka Spindler okaże się bardziej emocjonująca i wtedy będę analizować głębiej. :-)

      Usuń
  2. Dziękuję za szczerość i ułatwienie decyzji związanej z sięgnięciem po lekturę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze jak coś mi w książce zgrzyta, to o tym piszę. Tak się jakoś szczęśliwie składa, że rzadko trafiam na książki totalnie złe, więc te moje opinie generalnie są bardzo pozytywne. Tutaj faktycznie brakowało mi dymaniki, ale może Ty inaczej spojrzysz na tę powieść, jeśli oczywiście po nią sięgniesz, bo nie wiem, jaką decyzję podjęłaś po przeczytaniu mojego tekstu. :-)

      Usuń
  3. Ja na pewno nie poprzestanę na tej jednej książce, bo pomimo tej małej niedoskonałości, o której wspomniałam, zamierzam przeczytać coś jeszcze autorstwa Eriki Spindler. Możliwe, że inne jej powieści bardziej do mnie trafią. Pierwsze spotkanie z autorem zawsze jest trudne. :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Od książek Spindler robię sobie na razie przerwę, bo za dużo ich przeczytałam w niewielkim odstępie czasu :)

    naczytane.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami już tak jest, że jak za długo czyta sie książki jednego autora, to trzeba odpocząć. Ja dopiero zaczynam przygodę z powieściami Spindler, więc przesyt jeszcze przede mną. :-)

      Usuń