wtorek, 16 lutego 2016

Nora Roberts – „Trylogia Kręgu. Dolina Ciszy” # 3












Wydawnictwo: PRÓSZYŃSKI I S-KA
Warszawa 2007
Tytuł oryginału: Valley of Silence
Przekład: Xenia Wiśniewska





Walka Dobra ze Złem to motyw, który w literaturze pojawia się praktycznie od początku jej istnienia. Są to podstawowe pojęcia etyczne, które generalnie służą do oceny ludzkiej moralności oraz społecznych zjawisk. Te obydwie siły zawsze stają naprzeciwko siebie i symbolizują skrajnie różne wartości, postawy i zachowania, dlatego też stawiane są w opozycji do siebie nawzajem. Dobro i Zło toczą ze sobą odwieczną walkę, zmagając się na rozmaitych płaszczyznach oraz na szereg różnych sposobów. Ta batalia polega na pojedynku pomiędzy wzniosłymi i niezwykle szlachetnymi postaciami, jak również wartościami, ideałami i postawami a okrucieństwem, cynizmem, brakiem jakiejkolwiek moralności oraz wszystkimi zachowaniami, które doprowadzają do wyrządzenia szkody drugiemu człowiekowi. W tym miejscu można zadać sobie pytania: Która ze stron wygrywa tę walkę i jakim kosztem to robi? Jak rzeczona walka wygląda?

Dobro i Zło stacza ze sobą wzajemnie batalię nie tylko w dziełach wybitnych pisarzy klasycznych, ale także na kartach współczesnej beletrystyki popularnej. Przykładem takich książek jest trylogia Nory Roberts, którą właśnie skończyłam czytać. Autorka stawia naprzeciwko siebie dwa światy: ludzi i wampirów. Ci pierwsi muszą robić wszystko, aby nie dopuścić do zniszczenia ludzkości, zaś ci drudzy są żądni zemsty i pragną jednego: zmiecenia z powierzchni ziemi każdego, kto jest człowiekiem. Pierwszą grupą dowodzi celtycka bogini Morrigan, która pomimo że jest patronką wojen i śmierci nie chce zagłady ludzkości, lecz pragnie ją ocalić. Z kolei drugiej grupie przewodzi wampirzyca Lilith, która dąży jedynie do wyrównania rachunków i zapanowania nad światem. Chce, aby od tej pory po ziemi chodziły tylko te istoty, które ona sama stworzy. Niestety, wszystko wskazuje na to, że jej okrutne działania tak naprawdę obrócą się przeciwko niej.

Już jakiś czas temu bogini Morrigan wybrała sześcioro śmiałków, którzy muszą zebrać armię ludzi, aby stawić opór wojsku Lilith. Bogini nazwała ich Kręgiem Sześciu i dała im władzę nad zwykłymi ludźmi. Jej wybrańcy nie są zwyczajni. Są wśród nich czarnoksiężnicy, pogromczyni demonów, przyszła królowa średniowiecznego państwa o nazwie Geallia, jej kuzyn, który na zawołanie potrafi wcielać się w rozmaite postacie, a także nawrócony wampir. Ten ostatni dodatkowo ma do wyrównania osobiste rachunki z Lilith. Pomimo że wampirzyca zapewniła mu nieśmiertelność, on nie jest jej za to wdzięczny. Chociaż żyje na ziemi od prawie tysiąca lat, to jednak nie może pogodzić się z losem, jaki zafundowała mu Lilith. Wniosek zatem z tego jest taki, że Morrigan wybierając Ciana doskonale wiedziała, co robi. Nie ma bowiem dla Lilith niczego straszniejszego, niż zbuntowany wampir, który stanowi dla niej jeszcze większe zagrożenie, niż zwykły człowiek. Cian MacCionaoith zna doskonale słabe strony królowej wampirów i nie zawaha się w nie uderzyć.


Ludzie bawiący się w święto Samhain, czyli od zachodu słońca 31 października do zachodu słońca 1 listopada. To właśnie w noc Samhain ma odbyć się decydująca bitwa pomiędzy światem ludzi a światem wampirów. Jest to celtyckie święto obchodzone z okazji końca lata. 
Obraz został namalowany w 1883 roku.
autor: Daniel Maclise (1806-1870)


Już nie pierwszy raz przekonałam się, że nigdy nie należy oceniać powieściowej serii zanim nie doczyta się jej do końca. Pisząc o drugim tomie Trylogii Kręgu byłam przekonana, że Nora Roberts niczym mnie już nie zaskoczy. O ile Magia i miłość wciągnęła mnie w swoją fabułę, o tyle Taniec Bogów wydawał mi się nieco mdły i nudny, ponieważ nie było tam żadnej dynamiki. Bohaterowie przygotowywali się do stoczenia decydującej walki i oczywiście przeżywali swoje gorące romanse. Teraz natomiast jestem skłonna przyznać, że Dolina Ciszy to zdecydowanie najlepsza część trylogii. Zbliża się bowiem finał tego, nad czym przez kilka tygodni pracowali Hoyt, Glenna, Larkin, Blair, Moira i Cian. Nareszcie udaje im się wyszkolić niemalże do perfekcji armię legendarnej krainy o nazwie Geallia. Żołnierze są już gotowi do stoczenia walki życia z wampirzycą Lilith i jej mocami ciemności.

W Magii i miłości Hoyt i Glenna zakochali się w sobie i w konsekwencji tego uczucia połączyli się węzłem małżeńskim. Na kartach Tańca Bogów to Larkin i Blair wyznali sobie miłość aż po grób, co oczywiście zaowocowało zaręczynami i planami na wspólną przyszłość. Nie dziwi więc fakt, że w Dolinie Ciszy przyjdzie kolej na ostatnią parę z Kręgu Sześciu, czyli na Ciana i Moirę. Jak można już na wstępie przypuszczać, nie będzie to związek łatwy, ponieważ Cian jest wampirem, zaś Moira człowiekiem. Cian już zawsze będzie nieśmiertelny, jego wygląd nigdy się nie zmieni pomimo że żyje na świecie setki lat, natomiast władczyni Gealli kiedyś się zestarzeje i umrze. Oczywiście Cianowi także grozi śmierć w sytuacji, gdyby ktoś potraktował go ogniem, przebił mu klatkę piersiową drewnianym kołkiem albo po prostu obciął mu głowę ostrym narzędziem. Są jeszcze inne sposoby na pozbycie się wampira, ale zwykli ludzie nie mają nawet pojęcia, czym tak naprawdę jest Cian, więc z ich strony raczej nic mu nie grozi. To on może ich zaatakować, jeśli poczuje głód, a świńska krew już mu nie wystarczy do jego zaspokojenia.


Kobieta wampir
Obraz pochodzi z 1895 roku.
autor: Edvard Munch (1863-1944)


Praktycznie przez cały trzeci tom wampirzyca Lilith testuje wytrzymałość Kręgu Sześciu, zdając sobie sprawę ze swoich słabości. Ona tak naprawdę wcale nie jest taka doskonała, jak można byłoby przypuszczać. Niemniej robi wszystko, aby nasi dobrzy bohaterowie nie poczuli się zbyt pewnie. Przyznam, że Nora Roberts zaskoczyła mnie opisem decydującej bitwy, która odbyła się w pewną szczególną noc. Jest w tym sporo dynamizmu, magii, ognia i oczywiście ryzykownych sytuacji. Nie obywa się też bez strat w ludziach.

Z kolei Lilith pokazana jest nie tylko jako bezwzględna wampirzyca, ale też jako kochająca matka. Oczywiście nie można mówić w tym kontekście o matce jako takiej, bo przecież Lilith sama stworzyła sobie syna, zabierając dziecko jakimś przypadkowym ludziom, którzy akurat świetnie bawili się podczas wakacji. Chodzi głównie o jej uczucia. Okazuje się bowiem, że wampirzyca potrafi cierpieć i wylewać krwawe łzy spowodowane bólem i stratą.

Zaskakujące jest również samo zakończenie. Choć z jednej strony bardzo przewidywalne, jeśli chodzi o wynik bitwy, to jednak z drugiej pokazuje, ile tak naprawdę można poświęcić w imię prawdziwej miłości. Wiadomo, że Nora Roberts znana jest z tego, że zakończenia jej książek zawsze są szczęśliwe, to jednak nie do końca można przewidzieć, w jaki sposób do tego szczęścia dojdzie. Tak właśnie jest w tym przypadku. Nie martwiłam się zanadto o los głównych bohaterów – oczywiście tych pozytywnych – ale nie sądziłam też, że rozwiązanie problemu dotyczącego związku Ciana i Moiry będzie wyglądać tak, jak zaproponowała to Nora Roberts.

Prócz powyższego Autorka położyła także nacisk na uczucie prawdziwej przyjaźni. Wyraźnie widać, że cała szóstka naszych pozytywnych bohaterów jest ze sobą związana niezwykle silnym uczuciem przyjaźni i każdy z Kręgu Sześciu bardzo mocno przeżywa to, co akurat dzieje się z pozostałymi wybranymi. Choć niejednokrotnie dochodzi między nimi do sprzeczek, to jednak w efekcie stają za sobą murem i próbują zrozumieć postępowanie tej drugiej strony. Są przerażeni, jeśli dzieje się coś złego i używają całej swojej mocy, aby tylko nie dopuścić do katastrofy. Za nic w świecie nie chcą stracić siebie nawzajem. Już nawet planują, jak będą żyć, kiedy to wszystko się skończy. Pamiętajmy, że pochodzą z różnych światów i któregoś dnia będą musieli dojść do jakiegoś kompromisu, aby tylko móc nadal utrzymywać ze sobą kontakt.

Myślę, że cała trylogia zasługuje na uwagę. Książki są dobre dla tych czytelników, którzy preferują literaturę wampiryczną, lubią gorące romanse, a także chcą odpocząć od literatury bardziej wymagającej, przy której nie można przestać myśleć o tym, co się akurat czyta. Oczywiście zagorzałych fanów Nory Roberts nie muszę namawiać do sięgnięcia po tę trylogię. Jeśli bowiem pała się sympatią do twórczości jakiegoś autora, to już samo nazwisko wystarczy, aby sięgnąć po jego książki.







1 komentarz:

  1. Och kiedyś bardzo dawno temu czytałam jej książki, chyba czas na powrót :)

    OdpowiedzUsuń