Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Autorki i Wydawnictwa. Dziękuję!
Wydawnictwo:
PROZAMI
Słupsk/Warszawa
2018
Ludzie
kłamią i popełniają błędy z różnych powodów. Czasami robią to z własnej woli,
bo tak jest im wygodnie, a niekiedy są do tego zmuszani przez inne osoby –
nierzadko te najbliższe – albo przez zaistniałe okoliczności, nie widząc innego
wyjścia, jak tylko wybór zła. Często uważają bowiem, że kłamstwo będzie lepsze
niż prawda, która podobno ma zapewnić człowiekowi wolność. Są też przypadki,
kiedy ktoś ukrywa prawdę, ponieważ boi się, że jej ujawnienie może mu
zaszkodzić lub sprawić, że nie będzie akceptowany w swoim środowisku, a ludzie
wciąż będą gadać i wytykać palcami. W takiej sytuacji poczucie ewentualnego
wstydu i napiętnowanie przez społeczeństwo są gorsze niż życie w zgodzie z
samym sobą. Funkcjonowanie w takim zakłamanym świecie musi być bardzo trudne i
męczące. Trzeba bowiem wciąż uważać na to, co się mówi i do kogo, kontrolować
swoje zachowanie i trzymać na dystans tych, którzy chcieliby się do nas zbliżyć
i zawrzeć nieco bliższą znajomość. Każdego dnia towarzyszy nam strach, który w
rezultacie może doprowadzić do naprawdę nieprzewidzianych sytuacji. Człowiek
jest tylko człowiekiem i pewnego dnia może zdarzyć się tak, że nie wytrzyma
ciągłego życia w stresie i napięciu i zwyczajnie wyrzuci z siebie to, z czym borykał
się przez długie lata. Wtedy zacznie się obwinianie innych, a nawet pojawi się
chęć ukarania samych siebie.
Opisane
powyżej warianty ludzkich zachowań wcale nie są rzadkością w dzisiejszym
świecie. Można rzec, że dotyczą one nie tylko współczesnego człowieka. Moim
zdaniem ludzie od wieków coś ukrywają przed światem i boją się, że pewnego dnia
prawda ujrzy światło dzienne. Choć czasy się zmieniają, mijają lata i wieki, a człowiek
wciąż pozostaje taki sam. Bez względu na to, w jakich realiach przychodzi mu
funkcjonować, jego sposób myślenia wcale nie różni się od tego, jakim kierowali
się jego przodkowie. Można przypuszczać, że przyszłość także niczego nie
zmieni. Wbrew pozorom natura ludzka wcale się nie zmienia, co ukazuje fabuła
najnowszej powieści Magdaleny Zimniak. Bohaterkami książki są trzy kobiety w różnym
wieku, których życiowe drogi pewnego dnia splatają się ze sobą wzajemnie i już
zawsze będzie je łączyć wspólna dramatyczna historia, choćby nie wiadomo gdzie
rzucił je los.
Dorota
to dwudziestoletnia niepełnosprawna dziewczyna, która nigdy nie opuściła
czterech ścian własnego domu. Oprócz matki i apodyktycznej babki, Dorota nie
zna innych ludzi. Nie ma pojęcia, kim jest jej ojciec, choć uważa, że to zapewne
po nim odziedziczyła urodę, bo przecież jej matka jest piękną kobietą, więc logiczne,
że nie mogła dostać jej genów. Dziewczyna interesuje się literaturą i nawet
sama próbuje tworzyć krótkie opowiadania, o których istnieniu wie tylko ona. Matka niby o nią dba, ale nie do końca troska ta wynika z miłości do córki, a przynajmniej tak to wygląda na samym początku. Można odnieść wrażenie, że z przymusu wykonuje
jedynie swoje obowiązki związane z zapewnieniem córce jako takich warunków
życia. Dorota nie jest zarejestrowana w żadnym urzędzie, czyli jednym słowem
ONA NIE ISTNIEJE! Przez dwadzieścia lat życia dała radę się z tym pogodzić, ale
wygląda na to, że od pewnego czasu coraz bardziej męczy ją taki stan rzeczy. Ona
wie, że niepełnosprawność wcale nie wyklucza jej z życia w społeczeństwie. Ale
jak może pokazać się ludziom, skoro nie ma nawet Internetu, nie mówiąc już o choćby
jednej przyjaciółce. To matka i babka są dla niej całym światem; światem, jaki
zna od chwili narodzin.
Beata
jest matką Doroty. Jak wspomniałam wyżej, to bardzo piękna kobieta, na którą
mężczyźni zwracają uwagę, jednak mimo to Beata nie ma szczęścia w miłości. Kiedy
była nastolatką zakochała się, potem urodziła niepełnosprawną córkę i od
tamtego czasu ona również bez słowa skargi podporządkowuje się swojej władczej
matce, która przecież wie najlepiej, co tak naprawdę jest dobre zarówno dla
Beaty, jak i Doroty. Choć czasami ona także czuje się już zmęczona taką
sytuacją, to jednak głośno nie ma odwagi wyrazić swojego sprzeciwu, ponieważ
obawia się reakcji matki. Beata pragnie jednak mieć kogoś bliskiego. Skoro z
mężczyznami nie za bardzo jej wychodzi i z reguły łączy ją z nimi tylko łóżko,
kobieta zbliża się do jednej ze swoich podwładnych. To Aleksandra ma być jej
powiernicą i podnosić ją na duchu, jeśli zajdzie taka potrzeba. Ale czy Beata
naprawdę dobrze wybrała? Czy dwudziestokilkuletnia Ola jest osobą, której rzeczywiście
można zaufać i powierzyć każdy sekret?
Aleksandra
to młoda bibliotekarka posiadająca dwie twarze. Jedną znają koleżanki z pracy i
może jacyś dalsi znajomi, zaś druga przeznaczona jest do oglądania jedynie
przez nią samą oraz chłopaka, z którym łączy ją nie za ciekawa przeszłość. Po
śmierci babki i matki Ola trafiła do domu dziecka, a tam wcale nie było wesoło.
W miejscu, gdzie powinna czuć się bezpiecznie, spotkała ją ogromna krzywda i
gdyby nie Krzysiek pewnie dziś nie byłoby jej na świecie. Tak więc bez względu
na to, jak dalej potoczyły się losy jej i Krzyśka, oni wciąż trzymali się razem
i wygląda na to, że tak już będzie zawsze. Lecz nie tylko z Krzyśkiem Olę coś
łączy. Choć dziewczyna jeszcze o tym nie wie, to jednak już za chwilę na jej
drodze stanie Dorota, która nie tylko solidnie namiesza w jej życiu, ale też
poniekąd stanie się dla niej swego rodzaju przyjaciółką, której Aleksandra będzie
chciała pomóc. Otóż jeden głupi i zupełnie nieprzemyślany wyskok sprawi, że
cała czwórka – Dorota, Beata, Ola i Krzysiek – będzie musiała stawić czoło
prawdziwemu niebezpieczeństwu i rozwiązać tajemnicę… morderstwa.
Gra poza prawem to typowy thriller
psychologiczny, do jakich zdążyła już przyzwyczaić swoich czytelników Magdalena
Zimniak. Z jednej strony bohaterowie są różni, a z drugiej bardzo podobni do
siebie nawzajem. Wydaje się, że tylko Krzysiek jest tym, który niczego nie
udaje ani nie ukrywa. Z niego można czytać niczym z otwartej księgi. Natomiast
każda z trzech kobiet to naprawdę ogromna zagadka. Wszystkie posiadają w sobie
jakąś sprzeczność. Beata i Dorota niby kochają się nawzajem, jak matka i córka,
lecz wystarczy chwila i ta miłość przeradza się w tak wielką nienawiść, że tylko
krok dzieli je od zrobienia krzywdy tej drugiej. Czasami działają w jakimś
niezrozumiałym amoku, a kiedy zdają sobie sprawę z tego, co właśnie zrobiły,
czują ból, wyrzuty sumienia i niekiedy same nie potrafią zrozumieć, dlaczego
postąpiły tak a nie inaczej. Z jednej strony nie chcą krzywdzić siebie nawzajem,
ale z drugiej pod wpływem emocji mogą nawet zabić.
Jaka
zatem w tym wszystkim jest rola Aleksandry? Młoda bibliotekarka stoi, jak gdyby
pomiędzy Beatą a Dorotą i to od jej działań zależy, jak dalej potoczą się losy matki
i córki. Są chwile, kiedy Ola widzi w Beacie i jej władczej matce kobiety,
które ją wychowały. Wtedy rodzi się w niej jakaś chęć zemsty, lecz po pewnym
czasie to uczucie mija i dziewczyna wraca do rzeczywistości i do rozwiązania zadania,
którego się podjęła. Pobyt w domu dziecka i doświadczenia, które wyniosła z
tamtego miejsca naprawdę zrobiły swoje, pustosząc jej psychikę. W dodatku dziewczyna
wciąż nie może zapomnieć tego, co wmawiała jej babka zanim pożegnała się z tym
światem. To nadal bardzo mocno tkwi w jej świadomości i nie pozwala normalnie
żyć. Zdaniem babki Aleksandra pociąg do zła odziedziczyła po ojcu, co jeszcze
dodatkowo odzwierciedla jej wygląd, a dokładnie jej niepełnosprawność, z powodu
której jeszcze bardziej czuje się związana z Dorotą. Tak więc dziewczyna przez
lata żyje w tym przekonaniu i nawet jeśli jest inaczej, to ona nie dopuszcza do
siebie takiej myśli.
Najnowsza
powieść Magdaleny Zimniak to doskonałe psychologiczne studium przypadku. Czytelnikowi
bardzo trudno jest zrozumieć prawdziwe motywy postępowania poszczególnych
bohaterów, ponieważ one wciąż się zmieniają, a ich zachowanie nie jest
bynajmniej jednoznaczne. Jedyne, co w tej sytuacji jest pewne, to fakt, iż oni
wszyscy w mniejszym lub większym stopniu wplątani są w morderstwo i w konsekwencji
poszukiwanie sprawcy makabrycznej zbrodni. Czy zatem to Aleksandra i Krzysztof
stoją za zabójstwem? A może to Beata, która nie była w stanie dłużej stawiać
czoła presji i sytuacji, w której sama była więźniem? Czy możliwe jest też, że zabójstwa
dokonała niepełnosprawna Dorota, pragnąc w ten sposób odzyskać wolność? Może
nie widziała już innego wyjścia, jak tylko pozbyć się przeszkody, która od dnia
narodzin uniemożliwiała jej prowadzenie normalnego życia? Kim zatem jest
zabójca? Czy to ktoś z najbliższego otoczenia ofiary, czy może ktoś zupełnie obcy,
kogo znała tylko osoba zamordowana? Tego rodzaju pytania towarzyszą
czytelnikowi od momentu, gdy dowiaduje się o morderstwie, lecz na rozwiązanie zagadki
musi poczekać, aż do ostatnich stron powieści, a to czego się dowiaduje może
naprawdę zaskoczyć.
Gra poza prawem to powieść dla tych,
którzy oczekują od literatury czegoś znacznie więcej niż tylko przyjemności
czytania. To historia, która wymaga skupienia, myślenia i przede wszystkim głębokiego
zastanowienia się nad ludzką psychiką. W tej książce nic nie jest czarno-białe.
Odcieni szarości jest tutaj naprawdę wiele. Większość bohaterów to mocno skomplikowane
jednostki i nawet, kiedy już poznajemy zakończenie, nie możemy być do końca
pewni, że ich zachowanie jest prawdziwe. Skoro przez całą powieść przyzwyczajają
nas do tak poważnej złożoności swoich charakterów, to jak możemy być pewni, że
w tym finałowym momencie są z nami szczerzy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz