Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa. Dziękuję!
Wydawnictwo:
KSIĄŻNICA/
GRUPA WYDAWNICZA PUBLICAT S.A.
Katowice
2018
Borysław
to miasto położone około stu kilometrów na południe od Lwowa. Przed wybuchem
drugiej wojny światowej należało do Polski, natomiast obecnie są to tereny
Ukrainy. Do 1939 roku zamieszkiwane było przez czterdzieści trzy tysiące ludzi
(obecnie około trzydzieści siedem tysięcy). Czternaście tysięcy z nich
stanowili Żydzi, około siedem tysięcy to ludność pochodzenia ruskiego (Rusini),
natomiast jakieś sto osób było narodowości innej niż powyższe (Francuzi,
Niemcy, Anglicy). Ponieważ charakterystycznym elementem miasta od dziesiątek
lat jest przemysł naftowy, większość mieszkańców tamtego okresu w mniejszym lub
większym stopniu była z nim związana. Ludność Borysławia miała wówczas trzech
wrogów. Z jednej strony zagrażali miastu Niemcy, z drugiej bolszewicy, a z
trzeciej wspomniani wyżej Rusini, których jeszcze przed wybuchem wojny Niemcy
buntowali przeciwko Polakom. Kiedy było już wiadomo, że wojna z Trzecią Rzeszą
jest nieunikniona, mieszkańcy Borysławia obawiali się nie tylko nadchodzących
wojsk niemieckich, ale także Rusinów, których w miarę trwania okupacji zaczęto
nazywać „Ukraińcami”. Ich strach był o tyle bardziej uzasadniony, że w mieście zostało bardzo mało mężczyzn,
którzy mogliby go bronić, gdyż rezerwiści i spora część polskiej młodzieży w
wieku poborowym zasiliła szeregi armii. Wielu mężczyzn uciekło również za
granicę w obawie przed Niemcami, pozostawiając w domach kobiety i dzieci.
W
drugiej połowie września 1939 roku w Borysławiu oraz pobliskich miejscowościach
nie było żadnej władzy administracyjnej czy wojskowej. Rząd polski już się
ewakuował, zaś hitlerowcy jeszcze nie weszli do miasta. Natomiast Polacy raczej
nie wychodzili na ulice, aby nie narażać się na różnego rodzaju prześladowania
ze strony Ukraińców, którzy zamieszkiwali wtedy nie tylko Borysław, lecz także
okoliczne miejscowości, jak na przykład Tustanowice. W miarę jak armia niemiecka
zbliżała się do miasta, Rusini zaczęli czuć się coraz swobodniej i zachowywać
się coraz bardziej prowokacyjnie, spacerując po ulicach z bronią i grożąc
Polakom śmiercią. Nastał więc czas wielkiego strachu i oczekiwania tego, co
najgorsze. Polacy bali się zarówno nieznanego wroga, czyli Niemców, jak i tego,
z którym do tej pory żyli na co dzień, a który z łatwością mordował
pojedynczych polskich żołnierzy powracających do swoich domów z rozbitych
oddziałów wojskowych. Jego ofiarami padali również zwykli cywile, którzy
uciekali przed inwazją Trzeciej Rzeszy. Rozpoczęło się zatem istne polowanie na
Polaków nazywanych przez Ukraińców „Lachami”.
Borysław (1926) Na zdjęciu widać wieże wiertnicze charakterystyczne dla przemysłu naftowego. autor: Mieczysław Orłowicz (1881-1959) źródło: Biblioteka Narodowa |
Przed
wybuchem drugiej wojny światowej mówiono, że Borysław to stolica polskiej
nafty. W tamtym czasie było to bowiem najbogatsze polskie miasto. Jego
gwałtowny rozwój nastąpił na początku XIX wieku. Niemniej było to także miasto
kontrastów, ponieważ obok nowoczesnych budowli, stały tam również stare,
drewniane i zbutwiałe domki oblepione gliną zmieszaną ze słomą, która miała
chronić przed silnymi mrozami panującymi zimą w tamtych okolicach. Znajdowały
się też nowoczesne sklepy z pięknymi wystawami. Przez sklepowe witryny ludzie
mogli zobaczyć różnego rodzaju i kalibru towary zarówno krajowe, jak i
zagraniczne. Niestety, były też bardzo ubogie stragany sklecone ze starych
desek i pordzewiałej blachy. Niemniej od dnia odzyskania niepodległości do
chwili wybuchu wojny Borysław bardzo szybko zmienił się na korzyść. Miasto
zostało bowiem skanalizowane, likwidacji uległy drewniane chodniki, które
zastąpiono kamiennymi, zaś w centrum poszerzono ulice, a niektóre z nich
wyłożono nawet kostką granitową. Wybudowano też kilka nowych ulic wraz z
kamiennymi chodnikami. Jednakże to, co tak naprawdę wyróżniało Borysław, to las
wież wiertniczych. Szczególnie nocą były one widoczne, kiedy swoją iluminacją
oczarowywały każdego przybysza. W dodatku bezustanny odgłos pracy maszyn
parowych stanowił swoistą symfonię tego przemysłowego miasta.
W
latach 30. XX wieku Borysław posiadał sprawną konną straż ogniową, która
świetnie radziła sobie z pożarami na terenach górzystych, gdzie nie mogły
dojechać samochody. Z kolei w północnej części miasta znajdowała się kopalnia
wosku ziemnego wydobywanego metodą górniczą. Przed wojną w Borysławiu były też
kościoły: trzy rzymskokatolickie, cztery cerkwie grekokatolickie oraz trzy
żydowskie bożnice. Znajdowało się również dziewięć szkół powszechnych, a także prywatne
gimnazjum i liceum ogólnokształcące, średnia szkoła handlowa, żeńska szkoła
zawodowa, szkoła wiertnicza oraz szkoły przemysłowe przeznaczone dla
rzemieślników. Istniały również liczne organizacje o charakterze politycznym,
co sprawiało, że pod tym względem Borysław znacznie wyprzedzał inne większe
polskie miasta.
Borysław. Ulica Kościuszki (1915) autor nieznany źródło: Biblioteka Narodowa |
Niemcy
wkroczyli do Borysławia około 20 września 1939 roku. W Tustanowicach, gdzie
znajdowało się centrum osiedla ruskiego, byli witani dosłownie chlebem i solą,
a ówcześni przedstawiciele tamtych władz wygłosili mowę powitalną na ich cześć,
w której pod niebiosa wychwalano Adolfa Hitlera (1889-1945) i Trzecią Rzeszę, jednocześnie
szkalując i mówiąc wszystko, co najgorsze o rządzie polskim. W przekonaniu
Rusinów to właśnie hitlerowcy mieli zapewnić im wolność, na którą tak długo
czekali. W pierwszych dniach okupacji Niemcy nie prześladowali jeszcze ludności
polskiej, więc można było bez strachu wychodzić z domów, robić zakupy czy
zaspokajać inne potrzeby. Gorzej było ze strony Rusinów. Pałali do Polaków tak
wielką nienawiścią, że zaczęli prosić Niemców o pozwolenie na ich mordowanie,
na co ci nie wyrazili zgody, a to sprawiło, że Rusini poczuli się mocno
rozczarowani.
Niemcy
okupowali Borysław przez około dziesięć dni, a potem oddali go Armii Czerwonej,
która w dniu 17 września 1939 roku wkroczyła bezprawnie do Polski. Był to akt
agresji ze strony Związku Sowieckiego wobec Polski i narodu polskiego. W
konsekwencji tego haniebnego działania, którego celem było zagarnięcie polskich
ziem wschodnich, zginęło pół miliona ludności polskiej. Zarówno wojskowi, jak i
cywile zostali bestialsko wymordowani przez NKWD (Ludowy Komisariat Spraw
Wewnętrznych), czyli Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Wtedy też zaczęły się
masowe wywózki Polaków na Syberię lub do Kazachstanu. Wywożenie miało miejsce
przeważnie w nocy pomiędzy godziną drugą a trzecią, czyli tuż przed świtem,
kiedy człowiek z reguły pogrążony jest w najgłębszym śnie. Aresztowanym
rodzinom pozwalano zabrać ze sobą jedynie podręczny bagaż, na spakowanie
którego enkawudziści dawali tylko piętnaście minut. W praktyce były to dwie
walizki lub dwa tobołki. Przed opuszczeniem Borysławia, Niemcy w swoim
rozporządzeniu napisali, że Polacy, podobnie jak ludność pochodzenia
niemieckiego, mogą również opuścić miasto i udać się na zachód przez San. W
związku z tym wśród Polaków wytworzyły się dwa przeciwstawne obozy, ponieważ
jedni chcieli natychmiast wyjechać, uciekając przed bolszewikami, inni zaś uważali,
że trzeba zostać w domu, ponieważ wierzyli, że większa liczba Polaków będzie w
stanie osłabić sowieckie roszczenia do tych ziem.
Borysław. Dworzec kolejowy (1905) autor nieznany źródło: Biblioteka Narodowa |
W
takich okolicznościach przychodzi żyć bohaterom najnowszej powieści autorstwa
Marii Paszyńskiej. Poznajemy ich latem 1939 roku, czyli tuż przed wybuchem
wojny. Na pierwszy plan wysuwają się bliźniaczki: Stefania i Elżbieta
Łukowskie. Na co dzień mieszkają właśnie w Borysławiu, lecz każdego roku
spędzają wakacje u dziadków Białkowskich we dworze. Ich ojciec to oficer Wojska
Polskiego, natomiast matka zajmuje się domem, mając na wychowaniu dwuletniego
synka, Lucka. Dziewczyny mają piętnaście lat, więc są już w miarę samodzielne. Każda
z nich ma swoje marzenia i plany na przyszłość. Pomimo że są bliźniaczkami, to
jednak różnią się pod względem charakteru. Stefania to typowa panna z dobrego
domu, która jest świadoma własnej urody, pracą się brzydzi, bo wszak od tego
jest służba, pragnie wyjść za mąż za chłopaka z wyższej sfery, ponieważ nie
dopuszcza do siebie myśli, że mogłaby kiedykolwiek biedować albo znaleźć się na
językach innych ludzi, tylko dlatego, że nie potrafiła zadbać o to, by dobrze
się w życiu ustawić. Z kolei Elżbieta, zwana przez bliskich Halszką, to zupełne
przeciwieństwo Stefanii. Dziewczyna nie boi się pracy, porozmawia z każdym, bez
względu na jego status społeczny czy majątkowy, nie jest egoistką, jak jej
siostra, i poza czubkiem własnego nosa dostrzega coś jeszcze.
Wydaje
się, że dziewczyny są sobie bliskie, lecz to jedynie pozory. Prawda wygląda
zupełnie inaczej i jeśli do tej pory nie było tego widać, to tylko dlatego, że
nie było ku temu okazji. Wszystko bowiem zmienia się, kiedy Elżbieta poznaje
przystojnego Jędrzeja Walickiego, który podobnie jak bliźniaczki, również
spędza wakacje u rodziny na wsi. Jędrzej studiuje we Lwowie medycynę i nie
podoba mu się wiele z tego, co się obecnie dzieje. Nie jest ślepy i widzi, jak
traktowani są Żydzi, którzy przecież niczemu nie są winni. Nacjonalizm i
antysemityzm zaczynają w Polsce coraz bardziej przybierać na sile, a dowodem
tego są tak zwane „getta ławkowe”. Chłopak boi się, że jeszcze trochę, a zrobi
się naprawdę niebezpiecznie. Swoimi obawami dzieli się z Halszką, która doskonale
go rozumie, co jeszcze bardziej przyciąga go do niej. Jędrzej jest pewny, że
pewnego dnia Elżbieta zostanie jego żoną. Niestety, ani Halszka, ani
młodzieniec nie wiedzą, że chłopak wpadł już wcześniej w oko Stefanii. Dzień, w
którym Stefcia dowiaduje się o tym, jak bardzo Elżbieta stała się bliska jej
ukochanemu, jest ostatnim dniem, kiedy dziewczyna jest w stanie zapanować nad
swoją niechęcią do siostry. Nienawiść i chęć zemsty coraz bardziej przybierają
na sile w jej młodym sercu, a to nie wróży niczego dobrego w obliczu
zbliżającej się wielkimi krokami wojny.
Tak Sowieci świętowali atak na Polskę. Na zdjęciu widać defiladę kawalerii po kapitulacji Lwowa; Wały Hetmańskie obok Grand Hotelu (28 września 1939). autor nieznany |
Gdy
nadchodzi pamiętny dzień 1 września 1939 roku wszyscy są przerażeni. Oczywiście
młodzi mężczyźni, w tym Jędrzej Walicki, dostają powołanie do wojska. W
jednostce wojskowej musi także stawić się Władysław Łukowski, czyli ojciec
bliźniaczek. Pożegnanie jest bardzo wzruszające. Wtedy też ojciec przykazuje
Elżbiecie – swojej ulubienicy – żeby opiekowała się rodziną pod jego
nieobecność. Jak bardzo Halszka weźmie sobie do serca te słowa? Czy w toczącej
się zawierusze wojennej będzie w stanie dotrzymać danego ojcu słowa? Czy mając
u boku Stefanię, która jej nienawidzi, będzie mogła opiekować się matką, małym
braciszkiem i dziadkami, nie mówiąc już o siostrze bliźniaczce? Zapewne łatwiej
byłoby jej to zrobić, gdyby nie pewna mroźna lutowa noc 1940 roku. To
wtedy do dworu wkraczają enkawudziści i każą się pakować. Jak wielki bagaż
można ze sobą zabrać, kiedy sowieccy okupanci dają tylko piętnaście minut? Nie
obywa się też bez brutalności ze strony żołnierzy. Nikt jednak nie zdaje sobie
sprawy z tego, co ich czeka i że być może Łukowscy i Białkowscy już nigdy się
nie spotkają. I tak oto rozpoczyna się dramatyczna podróż Łukowskich w
nieznane. Stłoczeni, niczym śledzie w beczce, w cuchnących bydlęcych wagonach
jadą tam, skąd może już nie być powrotu. Tak ekstremalne warunki źle wpływają
nie tylko na fizyczne zdrowie człowieka, ale także na jego psychikę, a gdy
dodatkowo po drodze traci się kogoś najbliższego, to faktycznie można postradać
zmysły. Do okrutnych Sowietów nie docierają żadne prośby. Śmieją się swoim
ofiarom w twarz i świetnie się przy tym bawią.
Deportacja Polaków z Kresów Wschodnich |
Dziewczęta wygnane to pierwszy tom całkiem dobrze zapowiadającej się trylogii pod wspólnym tytułem Owoc granatu. Niniejsza powieść to moje pierwsze spotkanie z
twórczością Marii Paszyńskiej, które uważam za bardzo udane. Oczywiście
tematyka książki nie jest dla mnie jakimś szczególnym zaskoczeniem, ponieważ
tego typu publikacji czytałam już w swoim życiu całkiem sporo. Była to nie
tylko beletrystyka, ale przede wszystkim literatura faktu: pamiętniki,
dzienniki, wspomnienia czy reportaże. Poznałam też losy Polaków wywiezionych na
Syberię z opowiadań osób, które miałam szczęście spotkać osobiście, a które jako
dzieci zostały brutalnie pozbawione domu i razem z rodzicami musiały tułać się
po obcej ziemi, nie mając nadziei na przeżycie. Dlatego też samo tło
historyczne niniejszej lektury jest mi doskonale znane i podczas czytania
wiedziałam z wyprzedzeniem, co będzie dalej i dokąd trafią bohaterowie. Mogę też przypuszczać, co takiego stało się z Władysławem Łukowskim, skoro był oficerem Wojska Polskiego. W
związku z tym bardziej interesowała mnie kreacja poszczególnych postaci i ich reakcja na zaistniałe dramatyczne okoliczności.
Na
pierwszy plan wysuwają się oczywiście siostry Łukowskie. Jak już wspomniałam
powyżej, dziewczyny są do siebie podobne jedynie pod względem urody, natomiast
charaktery mają diametralnie różne. Niemniej okoliczności, w jakich muszą żyć
zmuszają je do tego, aby inaczej spojrzeć na życie. Sytuacja, w jakich człowiek
musi nagle egzystować, z reguły sprawia, że zmienia się jego postrzeganie
świata. Czy tak samo dzieje się z dziewczętami? Nie do końca. Podczas gdy
Elżbieta wie, że musi zrobić wszystko, aby przeżyć, gdyż jest odpowiedzialna za
rodzinę i to nią musi się zająć, Stefania dba jedynie o własne dobro. Ona wciąż
nie może zapomnieć, że Halszka odbiła jej ukochanego. Dla niej nie ma znaczenia,
że na Syberii każdego dnia może stracić życie. Jedyne, co ją interesuje, to
pielęgnowanie nienawiści do siostry. Wydaje się nawet, że utrata najbliższych
niewiele ją obchodzi. To ona jest najważniejsza. Dlatego też wysoce
prawdopodobne jest, że czytelnik znacznie większą sympatią zapała właśnie do
Halszki, która jest w stanie naprawdę wiele znieść, aby tylko zapewnić
bezpieczeństwo siostrze.
Na
kartach powieści „żyją” także bohaterowie drugoplanowi, którzy są równie istotni.
Jedni pojawiają się na krótko, zaś inni pozostają dłużej. Są też tacy, którzy
nie do końca pasują do fabuły, jak na przykład tajemnicza leśna szamanka
otoczona krukami. Ten wątek zalatuje nieznacznie fantastyką i zastanawiam się,
w jakim celu został wplątany do fabuły. Możliwe, że Autorka ma jakieś plany w
związku z tą postacią i odkryje je w kolejnych częściach trylogii, a jeśli nie, to moim zdaniem szamanka pojawiła się w książce tylko po to, aby zwiększyć objętość powieści. Na chwilę
obecną ta postać wydaje mi się zupełnie zbędna i niepasująca do całości. Ponadto mieszanie fantastyki, choćby bardzo delikatnej, z wydarzeniami, które stanowią fakt historyczny, nawet jeżeli bohaterowie są fikcyjni, nie do końca się sprawdza, przynajmniej w moim odczuciu. Bardzo
dobrze natomiast opisane są losy Polaków nie tylko w trakcie przebywania na
Syberii, ale przede wszystkim po jej opuszczeniu, co skutkuje dotarciem do
Iranu.
Obóz polskich uchodźców w Iranie w 1943 roku źródło: Biblioteka Kongresu Stanów Zjednoczonych |
Zawsze
trudno jest mi oceniać powieść, która stanowi część cyklu, ponieważ ze
zrozumiałych powodów wiele wątków jest niedokończonych. Na tym etapie może
bowiem wydawać się, że coś w powieści zgrzyta, jak wspomniana wyżej szamanka. Z
drugiej strony jednak to, co teraz wydaje się błędem czy niedopowiedzeniem, w
kolejnym tomie może zostać rozwinięte, a czytelnik czy recenzent stwierdzi, iż nie
miał racji. Dlatego też powstrzymam się od jednoznacznej oceny Dziewcząt wygnanych i poczekam na kolejną
część tej historii, która bez wątpienia jest wciągająca i bardzo dobrze się ją
czyta. Jest ona również doskonała dla tych, którzy nie posiadają dostatecznej
wiedzy na temat drugiej wojny światowej, a szczególnie tej części historii
związanej z atakiem Sowietów na Polskę. Nie każdy bowiem zdaje sobie sprawę z
tego, że my-Polacy też kiedyś byliśmy uchodźcami i bez pomocy życzliwych „obcych”,
którzy narażali dla nas własne zdrowie i życie, nie dalibyśmy rady przeżyć.
___________________________________________
Informacje na temat Borysławia zaczerpnęłam z książki:
Informacje na temat Borysławia zaczerpnęłam z książki:
Adam
Żarski, Okupacyjne wspomnienia z
Borysławia i opowiadania z ZSRR, Wyd. Centrix.pl s.c. Krzysztof Cebula i
Tomasz Kalota, Wrocław 2007 [klik].
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz