czwartek, 14 lipca 2011

Virginia Clarke – „Kochać mądrze”








Wydawnictwo: Bauer-Weltbild Media
Warszawa 2005
Tytuł oryginału: Savoir aimer intelligemment
Przekład: Joanna Józefowicz-Pacuła




Przyznam się, że nie lubię czytać poradników. Jakoś nie przemawia do mnie fakt, żeby żyć książkowo. Według mnie życie rządzi się własnymi prawami, natomiast wszystkie te poradniki proponują życie do schematu. Co z tego, że będziemy podążać za jakąś radą wyczytaną w książce, skoro nasze życie i tak napisze swój własny scenariusz i pokrzyżuje nam plany? Dlatego osobiście nie bardzo ufam tym wszystkim poradnikom. Niemniej po Kochać mądrze sięgnęłam już jakiś czas temu. Zrobiłam to trochę wbrew sobie, a trochę z konieczności. Kiedy kilka lat temu zamawiałam w Klubie dla Ciebie zestaw książek, jako gratisowy dodatek do przesyłki otrzymałam właśnie ten poradnik. Na mojej półce leżał on bardzo długo zanim wyciągnęłam po niego rękę.

Ponieważ z tą miłością i udanymi związkami damsko-męskimi różnie bywa pomyślałam, że być może uda mi się zaczerpnąć kilka pomysłów jak stworzyć udany związek z mężczyzną. Pomimo mojego sceptycznego nastawienia zaczęłam czytać. Już na wstępie przeczytałam, że: miłość to sztuka, której można się nauczyć. Czytając to zdanie pomyślałam, że gorszej głupoty jak dotąd ani nie słyszałam, ani też nie przeczytałam. No bo, sami pomyślcie. Jak można nauczyć się kochać drugiego człowieka? Przecież to jest instynkt. Z tym się człowiek rodzi, a nie uczy. Nauczyć to można się wierszyka na pamiętać, a nie miłości. Ale nic, czytam dalej.

Czytam i dowiaduję się, że w pierwszej części autorka obstaje przy tym, że partnera można wybrać sobie w sposób świadomy, co oznacza, że sami o tym decydujemy. A co z przeznaczeniem? Odkąd zaczęłam interesować się płcią przeciwną, sądziłam, że o takich sprawach decyduje przeznaczenie. Owszem, świadomie to można wybrać sobie na przykład kolegę jako osobę towarzyszącą podczas wesela, ale nie męża czy żonę. Pomyślcie, podoba nam się mężczyzna/kobieta i świadomie dążymy do tego, aby z nim/nią być. Jednak w pewnym momencie uświadamiamy sobie, że nic z tego nie wyjdzie, ponieważ ta druga strona od nas ucieka i nie ma najmniejszej ochoty wiązać się z nami. W takim razie, co z tego, że nasz wybór był świadomy, skoro zawiódł?

Kolejną sprawą poruszoną przez Virginię Clarke jest pielęgnacja związku. W tym miejscu mogę się z zgodzić z opinią autorki i z radami, jakie podaje w tej kwestii, ponieważ bez względu na to, w jaki sposób wiążemy się z tą drugą osobą (świadomie czy nie), związek pielęgnować należy. Za radami autorki można również pójść w kwestii wyciszania konfliktów i przebaczania. W tym miejscu Virginia podaje bardzo ciekawe ćwiczenie, które w efekcie ma nam pomóc wybaczyć drugiej stronie jakąś doznaną od niej krzywdę. Ćwiczenie to ma być pomocne również w przypadku osób z naszej przeszłości. Nie wiem, czy działa, bo nie próbowałam. Autorka uważa, że tak. Na koniec Virginia Clarke porusza kwestię wzajemnych zbliżeń, czyli co zrobić, żeby nie znudzić się sobą w łóżku. Tego tematu nie będę analizować, bo możliwe, że czytają mój blog dzieci. Zainteresowanych odsyłam do książki.  

Podsumowując, mogę stwierdzić, że niektóre z rad zaproponowanych przez autorkę naprawdę mogą pomóc człowiekowi w relacjach damsko-męskich. Zauważyłam, że Virginia bardzo często odwołuje się do religii. Na przykład twierdzi, że partnera naszych marzeń można wyprosić sobie poprzez modlitwę do Boga. Oczywiście, nie opiera się jedynie na religii katolickiej. Podaje przykłady także z innych wierzeń. Niemniej najbardziej zaskoczyło mnie, że według autorki jednym z najważniejszych elementów stworzenia szczęśliwego związku jest pielęgnowanie miłości własnej. Dla mnie coś takiego zawsze kojarzyło się z narcyzmem. No bo, jak inaczej nazwać sytuację, w której wciąż powtarzamy sobie, że jesteśmy najwspanialsi, najmądrzejsi, najpiękniejsi i w ogóle tacy „naj? Moim zdaniem to tak, jakbyśmy nie mieli pokory, tylko funkcjonowali jako ludzie naładowani pychą. A według mnie pycha jest cechą skrajnie negatywną. Nie wiem, jakie jest Wasze zdanie. Może się mylę.

Zdaniem Virginii Clarke bardzo ważne jest również zapomnienie o przeszłości. Trzeba pamiętać, aby partnera nie faszerować na co dzień szczegółami z naszych przeszłych związków, które z reguły były nieudane, skoro nie przetrwały. Oczywiście, nie wolno też nastawiać się negatywnie już na starcie, kiedy kogoś dopiero poznajemy. Czasami jest tak, że ludzie po złych doświadczeniach już na początku nowej znajomości zakładają, że i tak nic z tego nie będzie i żyją w ciągłym strachu i oczekiwaniu na rychły koniec znajomości.

Takich rad mogłabym przytaczać Wam wiele, ale wtedy już nie sięgnęlibyście po poradnik. Myślę, że nawet osoby, które nie wierzą, że można z tego typu publikacji wynieść coś wartościowego, powinny książkę przeczytać. Może nie od razu całość, ale fragmentami. Można podzielić ją sobie na kilka części, ponieważ oprawa graficzna na to pozwala, i czytać etapami wtedy, gdy mamy na to czas. Przyznam, że ja tak właśnie czytałam i mam po lekturze jak najbardziej pozytywne odczucia, pomimo że podeszłam do niej z niechęcią. Dlatego, skoro taki sceptyk w kwestii poradników, jak ja dojrzał w książce coś wartościowego, to może jednak warto po nią sięgnąć? A może komuś naprawdę pomoże w naprawieniu swojego małżeństwa, czy związku partnerskiego? Albo po prostu pozwoli spojrzeć inaczej na kolejną nową znajomość?






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz