wtorek, 26 lipca 2011

Artur Boratczuk – „Wedle reguły kreacji”








Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Autora. Dziękuję!


Wydawnictwo: SELF-PUBLISHING
Chwarszczany 2011
E-BOOK



W zeszłym tygodniu otrzymałam emaila od Pana Artura Boratczuka, który polecił mi powieść swojego autorstwa w formie e-booka. Przyznam się, że raczej nie przepadam za tego rodzaju książkami, ponieważ wolę lektury publikowane na papierze. Ale, jak wiecie z moich wcześniejszych wpisów, nie cofam się przed żadną formą literatury, dlatego też z chęcią przyjęłam i tę powieść. Poza tym, polecał mi ją sam Autor, a to do czegoś zobowiązuje. Chociaż od tamtej pory minął już prawie tydzień, przeczytałam książkę dopiero wczoraj. Poświęciłam na nią całe popołudnie i nie żałuję.

Pomimo że nie pamiętam za dobrze czasów PRL-u, to jednak w swoim życiu przeczytałam wiele publikacji odnośnie do tamtego systemu i ludzi, którym dane było w nim funkcjonować. Dlaczego akurat w tym miejscu o tym wspominam? Otóż, książka pod tytułem Wedle reguły kreacji jest opowieścią o mężczyźnie, którego losy zostały wtopione właśnie w tamtą epokę. Nie wiem, jakie zamysły przyświecały Autorowi, kiedy tworzył tę powieść i jakie przesłanie ma ona nieść. Niemniej, w swojej recenzji postaram się wyrazić to, co ja czułam podczas czytania książki.

Jak już wspomniałam wyżej, głównym bohaterem powieści jest mężczyzna o nazwisku Stanisław Szmit, który urodził się we Fraudencji. Jego matka zwana Głupią Irminą, za wszelką cenę pragnie pozbyć się dziecka. Wspólnie z konkubentem, który jest Polakiem usiłuje dotrzeć do osoby, która skutecznie rozwiąże jej problem. Niemniej, wszystkie próby dokonania aborcji zawodzą. Ostatecznie kobieta rodzi dziecko, lecz umiera przy porodzie. Natomiast ojciec, rosyjski jeniec, już wcześniej opuścił Fraudencję, gdyż baraki, w których mieszkał, ewakuowano. Imię i nazwisko, jakie otrzymuje chłopiec na chrzcie jest zupełnie przypadkowe. Konkubent Irminy, Karol, zrzeka się wychowywania Stasia. W związku z tym, dziecko trafia do przybranej rodziny. Od tej pory wychowaniem Stasia zajmują się Halina i Jerzy Stojanowscy.

Dorastający Staś coraz bardziej odczuwa oddziaływanie przyrody, zaś pod wpływem zdobytych doświadczeń oraz obserwacji zaczyna kształtować się jego charakter. Pomimo że w szkole wykazuje pewne trudności, to jednak cechuje go wnikliwe i logiczne rozumowanie, a dodatkowo posiada specyficzne umiejętności w dziedzinie techniki, fizyki i matematyki. Natomiast w gospodarstwie jest niezwykle pracowity, czym zjednuje sobie przybranego ojca. Kiedy w gospodarstwie Stojanowskich wybucha pożar, którego skutki najdotkliwiej odczuwa jedna z córek Jerzego i Haliny, Agata, wówczas Staś opuszcza Fraudencję i wstępuje do wojska. Pomimo że wykazuje ogromną chęć zdobywania wiedzy i pragnie pójść na studia, to jednak jego dowódcy nie wyrażają na to zgody. Wie, że studia są mu potrzebne, aby móc zdobyć niezbędną wiedzę, która pozwoli mu rozwinąć filozoficzne teorie, które wypełniają mu umysł.

Po pewnym czasie zostaje zwolniony z wojska z rozpoznaniem jednej z odmian nerwicy. Od tej pory Stanisław działa w nielegalnych strukturach opozycji, za co zostaje skazany na karę więzienia. Władza oskarża go o szpiegostwo oraz zdradę tajemnicy wojskowej. Zamknięty w celi, korzysta z zasobów więziennej biblioteki, dzięki czemu zgłębia stworzoną przez siebie wcześniej teorię, którą nazywa regułą kreacji. Niemniej nieprzychylność ze strony więziennego psychologa doprowadza do tego, że Stanisław trafia do szpitala psychiatrycznego, z którego po pewnym czasie udaje mu się uciec, a następnie nawiązać kontakt z jednym z profesorów uniwersyteckich. W momencie, gdy w Polsce powoli zaczyna zmieniać się ustrój, Stanisław chcąc uniknąć ponownego aresztowania i osadzenia w więzieniu, bądź też w szpitalu psychiatrycznym, wyjeżdża za granicę, pozostawiając w kraju nową rodzinę, którą udało mu się założyć po rozstaniu z pierwszą żoną. Dzięki pomyślnemu zbiegowi okoliczności, mężczyzna trafia do Włoch, gdzie za wszelką cenę stara się potwierdzić sens swoich dociekań i teorii.

To tyle, jeśli chodzi o fabułę powieści. Być może każda z czytających ją osób, odbierze tę książkę w inny sposób. Dla mnie osobiście, pomimo kilku humorystycznych fragmentów, jest to historia bardzo smutna, ponieważ opowiada o człowieku, którego tak naprawdę zniszczył system. Moim zdaniem Stanisław Szmit to wybitny naukowiec, którego wiedza uznawana była za coś nienormalnego, wręcz za chorobę psychiczną. Pewnie, gdyby żył w innej rzeczywistości, za swoje odkrycia otrzymałby nawet Nagrodę Nobla. Prawdę powiedziawszy, wzruszyła mnie ta opowieść. Żal mi było Stanisława, który pomimo wielkich chęci i ogromnego zasobu wiedzy, nie miał możliwości rozwoju. Myślę, że niektórzy mogą widzieć w nim osobę, która tak naprawdę przegrała swoje życie.

Sądzę, że warto sięgnąć po tę lekturę. Polecam ją szczególnie tym młodszym czytelnikom, którzy realia PRL-u znają jedynie z książek, filmów albo lekcji historii w szkole. Dobrze jest czasami sięgnąć po pozycję, która czegoś uczy i zawiera w sobie pewne przesłanie. Uważam, że w dzisiejszych, wolnych czasach, również w naszym społeczeństwie żyją ludzie, którzy z jakiegoś powodu nie mogą się wybić ponad przeciętność, chociaż posiadają niezwykły talent i wiedzę. Nie mogą się wybić, ponieważ są inni niż większość społeczeństwa i dlatego wielokrotnie uważamy ich za odmieńców lub wręcz nienormalnych. Wydaje mi się, że ludzie boją się inności, gdyż traktują ją jako swoistego rodzaju zagrożenie. Takie właśnie są moje odczucia po przeczytaniu książki Pana Artura Boratczuka. Być może Autor miał na myśli coś zupełnie innego? A może interpretację pozostawił czytelnikowi?

Jeśli chodzi o kwestię techniczną, to w trakcie czytania odnalazłam kilka literówek, ale jest to sprawa do skorygowania, więc nie zwracałam na to zbyt dużej uwagi. Ogólnie tekst czytało mi się bardzo płynnie. Nie męczyły mnie ani dialogi, ani też opisy narracyjne. Kończąc mogę śmiało stwierdzić, że książka jest naprawdę dobra i oddaje świat takim, jaki był niegdyś. Myślę, że pewne aspekty ukazane w powieści są nadal aktualne, mimo odmiennej rzeczywistości.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz