wtorek, 13 września 2011

Ken Follett – „Człowiek z Sankt Petersburga”

 





Wydawnictwo: ALBATROS

Warszawa 2010

Tytuł oryginału: The Man From St. Petersburg

Przekład: Andrzej Szulc

 

Mam wrażenie, że w literaturze zarówno polskiej, jak i światowej wiele miejsca poświęca się tematyce II wojny światowej, zapominając jednocześnie o tym, że dokładnie dwadzieścia pięć lat wcześniej rozpoczęła się I wojna światowa. Na pewno o tym fakcie nie zapomniał Ken Follett, pisząc powieść pod tytułem Człowiek z Sankt Petersburga. Krążą zdania, że powieść ta nie jest najwyższych lotów, a sam autor nie za bardzo się do niej przyłożył. Osobiście nie mogę podzielić tych opinii, ponieważ na dzień dzisiejszy nie mam porównania, jeśli wziąć pod uwagę inne powieści tego autora. Prawdę powiedziawszy Człowieka z Sankt Petersburga przeczytałam przez przypadek. Już wcześniej wiedziałam, że Ken Follett bardziej przemawia do mężczyzn, aniżeli do kobiet. Poza tym, od jakiegoś czasu bardzo polecano mi Filary ziemi właśnie jego autorstwa. I to dokładnie tej książki poszukiwałam, kiedy wybrałam się na książkowe zakupy. Niestety w księgarni pewna bardzo miła pani powiedziała mi, że Filarów ziemi nie posiadają, ale może polecić mi Człowieka z Sankt Petersburga. Ostatecznie przekonała mnie do zakupu. I tak oto opowieść o rosyjskim zamachowcu trafiła w moje ręce. 

Akcja powieści rozgrywa się w Anglii tuż przed wybuchem I wojny światowej. Jest rok 1914, a Europa żyje w coraz większym strachu. W zastraszającym tempie rośnie potęga militarna Niemiec. W związku z tak wielkim zagrożeniem Winston Churchill (1874-1965), pełniący wówczas funkcję Pierwszego Lorda Admiralicji, za wszelką cenę pragnie zawrzeć tajny sojusz wojskowy z carską Rosją. W tym przedsięwzięciu gorliwie wspiera go lord Stephen Walden. Aby ów sojusz doszedł do skutku, na rozmowy do Londynu przyjeżdża specjalny wysłannik cara, Aleksy Orłow. Młody Orłow jest jednocześnie siostrzeńcem żony lorda Waldena, Lidii. Kobieta pochodzi z Sankt Petersburga i od dziewiętnastu lat jest żoną Stephena. Niemniej przez cały ten czas głęboko skrywa tajemnicę swojej młodości. Wydaje się, że Waldenowie są szczęśliwą rodziną, opływającą w bogactwie. Uczestniczą w szeregu przyjęciach, wydawanych przez najwyższe głowy w państwie, natomiast ich osiemnastoletnia córka Charlotte, właśnie wkracza na salony.

Podpisaniu traktatu pomiędzy Anglią a Rosją stanowczo sprzeciwiają się rosyjscy anarchiści, którzy przebywają w tym czasie na wygnaniu w Szwajcarii. Jednym z najbardziej zagorzałych anarchistów jest Feliks Krzesiński. Kiedy na jednym ze spotkań pada propozycja zabójstwa Aleksego Orłowa, to właśnie Feliks zgłasza się do wykonania tego zadania. Jest to misja niezwykle niebezpieczna, jednak Krzesiński, mając za sobą tortury w osławionej twierdzy Pietropawłowskiej oraz pobyt na Syberii, zatracił w sobie uczucie strachu. Czterdziestoletni zamachowiec doskonale wie, że śmierć księcia Orłowa sprawi, iż wszelkie negocjacje pomiędzy Anglią a Rosją zostaną natychmiast zerwane, co odmieni losy rychłej wojny. Sądzi, że dzięki temu w Rosji wybuchnie rewolucja.

Feliks udając się w podróż do Londynu nie wie jeszcze, że wraz z nią powróci przeszłość, a on sam, wbrew sobie, zacznie na nowo stawać się człowiekiem, a nie jak do tej pory jedynie maszyną do wykonywania niebezpiecznych zadań, w trakcie których bez mrugnięcia okiem jest w stanie pozbawić innych życia. To właśnie podróż do Londynu doprowadzi do tego, iż na jego drodze ponownie stanie kobieta z przeszłości oraz dziecko, o którym do tej pory nie miał pojęcia. Po pierwszej nieudanej próbie zamachu, na Feliksa Krzesińskiego rozpoczyna się obława. Scotland Yard depcze mu po piętach, a on z dnia na dzień traci nie tylko poczucie bezpieczeństwa, ale przede wszystkim zatraca w sobie cechy, które do tej pory były niezbędne przy jego profesji, czyli odwagę, bezwzględność, brutalność.

Myślę, że o powieści Człowiek z Sankt Petersburga można z całą pewnością rzec, iż jest ona przykładem na to, jak może zmienić się człowiek pod wpływem świadomości, że ma rodzinę i ma dla kogo żyć. Spójrzmy na Feliksa. Z jednej strony bezwzględny morderca, a z drugiej ojciec z ogromnymi wyrzutami sumienia. Ta wewnętrzna walka jest tak wyraźna, że w pewnym momencie czytelnik może odnieść wrażenie, iż bohater nie podoła obranemu zadaniu.

Na uwagę zasługuje również osoba lady Charlotte Walden. Dziewczyna pochodzi z arystokratycznej rodziny, niemniej czuje się w niej niesamowicie ograniczana. Stopniowo odkrywa, że przez całe życie rodzice jedynie ją okłamywali. Dlatego też wzbiera w niej bunt nie tylko przeciwko nim, ale również przeciwko panującej rzeczywistości. W pewnym momencie jawnie zaczyna bratać się z popularnymi w tamtym okresie tak zwanymi sufrażystkami, czyli kobietami domagającymi się prawa do głosowania. Dziś o takich kobietach mówimy feministki. Ich protesty objawiały się nie tylko poprzez jawne demonstracje uliczne, które były natychmiast tłumione przez policję, niekiedy nawet w sposób krwawy. Sufrażystki, trafiając do więzienia nadal protestowały nie przyjmując pokarmów, co doprowadzało do tego, że były karmione siłą, a to z kolei uznawane było jako torturowanie kobiet. Zdarzało się, że podczas balów debiutantek w Pałacu Buckingham młode kobiety sympatyzujące z sufrażystkami wytykały królowi owe więzienne tortury. Dodam, że w momencie, gdy Charlotte Walden rozpoczyna swój bunt, na swojej drodze spotyka Feliksa Krzesińskiego. Niestety ta znajomość przynosi tragiczne skutki.

Myślę, że książka jest godna uwagi, choćby z tego powodu, iż wyraźnie przedstawia realia Wielkiej Brytanii z początków XX wieku. Czytelnik dowiaduje się jak wyglądało życie zarówno zwykłych ludzi, jak i klasy rządzącej. Powieść zaliczana jest do klasycznego thrillera historyczno-szpiegowskiego. Czy to jest thriller? Sama nie wiem. Nie przeczę, że są obecne emocje, bo tak naprawdę nie wiemy czy Feliksowi uda się w końcu zamordować księcia Orłowa, czy może poniesie w tej kwestii sromotną klęskę i ostatecznie trafi do więzienia, albo co gorsza zostanie skazany na karę śmierci. Barwną postacią jest także Lidia Walden. Jej skrywana od lat tajemnica w końcu wychodzi na jaw, lecz nie dlatego, że sama pragnie wreszcie pozbyć się tego brzemienia. W pewnym momencie to okoliczności zmuszają ją do wyjawienia prawdy.

Podobnie jak w przypadku Cienia wiatru C.R. Zafóna, tutaj również czytelnik może zacząć zastanawiać się nad autentycznością opowiedzianej przez Kena Folletta historii. Oprócz tego, że pojawiają się tutaj rzeczywiste postacie historyczne, bo chociażby Winston Churchill, czy też premier Wielkiej Brytanii, Herbert Henry Asquith, wspomniana jest również osoba Margaret Thatcher. Natomiast najbardziej dający do myślenia jest epilog, a konkretnie następujące jego fragmenty:

Charlotte wciąż żyje. Mieszka w domku, który niegdyś stał na terenie folwarku. Domek ten jej ojciec postawił swojemu rządcy, właściwie jest to obszerny i solidny dom, jasny i wygodnie umeblowany. Tam, gdzie kiedyś rozciągały się pola, wybudowano ostatnio osiedle mieszkaniowe, ale Charlotte to nie przeszkadza, ponieważ lubi być otoczona ludźmi. Walden Hall został odbudowany przez Lutyensa i należy obecnie do syna Aleksa Waldena.

Nie zajmuje się już tłumaczeniem, ale czyta teraz w oryginale „Archipelag Gułag”. Uważa Sołżenicyna za obłudnika, mimo to zdecydowana jest doczytać książkę do końca. Nie ma już najlepszych oczu i jest w stanie czytać tylko przez pół godziny rano i pół godziny po południu. Oblicza, że w tym tempie skończy ją w wieku dziewięćdziesięciu dziewięciu lat.

 Mam przeczucie, że jej się to uda.*

 

Na koniec dodam, że książka wyszła spod pióra Kena Folletta w 1982 roku.



* K. Follett, Człowiek z Sankt Petersburga, epilog. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz