poniedziałek, 3 czerwca 2024

Dorota Ponińska – „Maria. Dziesięć dni z życia Konopnickiej”






Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Autorki. Dziękuję!



Wydawnictw: LIRA

Warszawa 2024

 

 

Pisarz i krytyk literacki, Władysław Jabłonowski (1865-1956), pisał niegdyś: „W bogatem królestwie duchów twórczych dwa ich gatunki pracowały z największym pożytkiem ogółu. Do pierwszych należą ci z pośród twórców, którzy byli z ogółem pokłóceni, co w wieczystej z nim rozterce wciąż odsłaniali mu jego małoduszność i poziomość uczuć – co jak Byron i Słowacki np. nie dawali mu spokoju i całem ducha swego wrzeniem pragnęli „ziemię nieść ku błękitom” a „zjadaczów chleba” w aniołów zamienić. Do drugiego ci, którzy z ogółem żyli w zgodzie, co wchodzili z nim w przymierze, nie schlebiając jego instynktom błędnym, lecz dzieląc z nim jego troski powszednie, podnosząc jego bezwiedne pragnienie ideału. Do tych ostatnich duchów twórczych należy i Marya Konopnicka”[1] (pisownia oryginalna).

 

Z kolei w książce Franciszki Landauowej (?) możemy przeczytać: „Rok 1910 przeszedł u nas żałobnym traktem. Śmierć, jakby uwziąwszy się, wyrywała z łona narodu najpotężniejsze jego duchy. Z wiosną oddaliśmy ziemi Orzeszkową – dziś stajemy nad świeżą mogiłą Konopnickiej! Konopnicka to wielki mocarz!... Nie zrodzili jej wprawdzie, w długim szeregu idący, królewscy przodkowie – ani jej przekazali drogę tradycyi owego wysokiego tronu, na którym królowała nam… I tron i berło królewskie i koronę sama zdobyła pośród ludu swego!... Jej tronem był świat poezyi, berłem – talent poetycki, a koroną – wielkie serce, bezbrzeżnej miłości i bólu pełne!...”[2] (pisownia oryginalna).

 

Powyższe słowa wyraźnie wskazują, że Maria Konopnicka (1842-1910), której chyba nie trzeba nikomu przedstawiać, była uważana nie tylko za krzewicielkę patriotyzmu, jak uczono nas w szkole, ale przede wszystkim za poetkę społeczną. Niektórzy krytycy twierdzili nawet, iż jest ona poetką najbardziej społeczną ze wszystkich polskich poetek i poetów swojej epoki, zaś większość jej utworów oceniano jako takie, które charakteryzują się posiadaniem znamion wstępnych artykułów. Trudno jest zrozumieć twórczość Konopnickiej bez uprzedniego poznania jej biografii, ponieważ to właśnie życiowe doświadczenia w dużej mierze skłaniały ją do tworzenia takich, a nie innych dzieł, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę te pisane po 1870 roku.



Maria Konopnicka w młodości. 

 

Twórczość Marii Konopnickiej naznaczona była niezwykłą wrażliwością. Niezmiernie istotna była dla niej przyroda, czemu dawała wyraz w swoich dziełach. Najwięcej uwagi poświęcała jednak ludzkiej krzywdzie, którą starała się zwalczać. W jej twórczości sporo miejsca zajmowała najbiedniejsza warstwa społeczna, gdyż z własnego doświadczenia wiedziała, że życie tych ludzi nie oszczędza. Tego rodzaju postawa znalazła odzwierciedlenie także w życiu prywatnym Konopnickiej, ponieważ poetka niespecjalnie lubiła przebywać w towarzystwie bogaczy i ludzi reprezentujących tak zwane wyższe sfery. Maria Konopnicka wiele razy próbowała walczyć z zepsuciem arystokracji, w opinii której patriotyzm, a także okazywanie zwykłego szacunku innym ludziom, były czymś, czym nie warto zawracać sobie głowy. Dlatego też dość często spotykała się z tym, iż zarówno krytycy, jak i pozostali odbiorcy jej twórczości określali ją mianem poetki proletariatu.

 

W momencie, gdy zaczęto dopatrywać się w twórczości Konopnickiej coraz wyraźniejszych tendencji postępowych, poetka musiała zmierzyć się z niezadowoleniem głównie ze strony konserwatystów, którzy jeszcze tak niedawno niezwykle pozytywnie odnosili się do jej twórczości, jak chociażby Henryk Sienkiewicz (1846-1916). Pomimo że jej celem nigdy nie było atakowanie kogokolwiek, to jednak kręgi prawicowe właśnie w ten sposób ją odczytywały. Z drugiej strony Konopnicka zyskiwała coraz większe uznanie w oczach Elizy Orzeszkowej (1841-1910), z którą przyjaźniła się od lat szkolnych, czy Józefa Ignacego Kraszewskiego (1812-1887). Z tego też powodu kolejne publikacje Marii Konopnickiej nie cieszyły się już tak wielką popularnością, a niektórzy udawali nawet, że nie dostrzegają nowego dzieła poetki. W tym wszystkim nie bez znaczenia pozostawała także długoletnia przyjaźń Konopnickiej z Marią Dulębianką (1858-1919), która oprócz tego, że była niezwykle utalentowaną malarką specjalizującą się w portretach, to jeszcze z powodzeniem zarażała poetkę swoimi feministycznymi poglądami, co odzwierciedlało się również w jej twórczości i bynajmniej nie było dobrze widziane przez ówczesne społeczeństwo przyzwyczajone do starych reguł. Nawet kobiety, które w małżeństwach wyraźnie czuły się zdominowane przez mężów, nie były skore do tego, aby zmienić poglądy i zacząć walczyć o swoje prawa. Co zatem zrozumiałe, Maria Konopnicka stała się również wrogiem Kościoła katolickiego, który uważał, że poprzez jej utwory stał się obiektem ataku. W dodatku fakt, iż Konopnicka mieszkała pod jednym dachem z inną kobietą też nie pozostawał bez znaczenia i postrzegany był w kategoriach zgorszenia i demoralizacji.



Maria Konopnicka (po lewej) na werandzie dworu w Żarnowcu.
Po prawej siedzi Maria Dulębianka.
Zdjęcie zostało zrobione w maju 1907 roku. 

 


Maria Konopnicka bez wątpienia zapisała się w polskiej historii literatury wielkimi literami i grzechem byłoby o niej zapomnieć. Miała naprawdę bogate życie, zarówno to zawodowe, jak i prywatne. Dlatego też nie dziwi fakt, iż tak wielu pisarzy i pisarek żyjących po niej sięgało do jej życiorysu i odtwarzało go na nowo najczęściej w formie biograficznej. Dorota Ponińska postanowiła zrobić coś innego, coś nowego. Otóż poświęcając swoją najnowszą książkę Marii Konopnickiej, zamiast czystej i suchej biografii stworzyła powieść, na kartach której poetka – jak żywa – wspomina swoje prawie siedemdziesięcioletnie życie. Wszystko to dzieje się w Żarnowcu, czyli miejscu, które Maria Konopnicka otrzymała jako dar od narodu. Poetka jest już bardzo chora, ma coraz mniej siły i nawet najmniejszy ruch sprawia jej ogromną trudność; szybko się męczy. Konopnicka wie, że jej życie zbliża się do nieuniknionego końca, choć mentalnie tak wiele mogłaby jeszcze zdziałać i osiągnąć. W dodatku ogromnym ciosem staje się dla niej śmierć Elizy Orzeszkowej, z którą od młodości potrafiła znaleźć wspólny język i z którą – oprócz Marii Dulębianki – rozumiały się praktycznie bez słów.

 

Na kartach powieści Maria Konopnicka wraca myślami do czasów swojego nieudanego małżeństwa i do początków pracy twórczej, która w miarę upływu czasu stała się całym jej życiem, choć nie zawsze pozwalała jej żyć na poziomie, jakiego pragnęła. Wie, że nierzadko postępowała niewłaściwie, szczególnie wobec tych, dla których powinna być wsparciem, na przykład dla swoich dzieci, szczególnie dla jednej z córek. Niemniej, wstyd i uniknięcie skandalu za wszelką cenę, okazały się dla poetki ważniejsze, niż matczyne uczucia. Maria przypomina sobie nie tylko ludzi, którzy przewinęli się przez jej życie, ale również miejsca, które zwiedziła i które pokochała. Niektóre z nich stały się jej bardzo bliskie i chętnie znów wróciłaby do nich fizycznie, gdyby nie ta przeklęta choroba i brak sił. Gdyby można było cofnąć czas, to pewnie Maria wiele rzeczy zrobiłaby inaczej; podjęłaby inne decyzje. Ale niestety musi pogodzić się z tym, co jest i zaakceptować nieuniknione. Ten swego rodzaju życiowy bilans i liczenie zysków oraz strat staje się dla Konopnickiej impulsem do tego, aby móc przygotować się na śmierć najlepiej, jak tylko można, nie raniąc przy tym Dulębianki, dla której ostateczne odejście przyjaciółki zapewne będzie trudne do zniesienia.




Dwór w Żarnowcu od strony południowej w latach 1900-1904. 


Najnowsza powieść Doroty Ponińskiej jest niezwykle klimatyczna. Bogata treść przeplatana jest wybranymi utworami Konopnickiej, które całej tej historii nadają jeszcze więcej autentyczności. Poetka ukazana jest nie jako kobieta, którą należy stawiać na piedestale, lecz jako osoba posiadająca uczucia, przeżywająca życiowe rozczarowania, ale też i chwile prawdziwego szczęścia. W tej powieści Maria Konopnicka jest przede wszystkim kobietą, która nie pragnie być jedynie żoną i matką, bo tak wymaga od niej społeczeństwo, lecz chce czegoś więcej; chce prawdziwej wolności, szczególnie tej mentalnej. Konopnicka nie chce zamykać się w granicach przyjętych zasad i konwenansów, ale pragnie swobody. W miarę upływu czasu staje się feministką, choć raczej tego nie planowała. Jej feminizm nie jest jednak agresywny i nikogo na siłę nie zmusza, aby podzielał jej poglądy. Ona po prostu pokazuje kobietom inną drogę. Mówi, że kobieta to samodzielny byt i może z powodzeniem prowadzić swobodne życie bez oglądania się na mężczyzn i bez ciągłego szukania w ich oczach potwierdzenia, czy robi dobrze. Przecież sama doświadczyła swego rodzaju małżeńskiego zniewolenia – przynajmniej na początku – gdy jeszcze żyła pod jednym dachem z Jarosławem Konopnickim (1830-1905). Z drugiej strony jednak można zastanawiać się, kto tak naprawdę „nosił spodnie” w tym małżeństwie. Zdaniem Konopnickiej kobieta wcale nie musi pytać mężczyznę, z którym żyje, o zdanie i pozwolenie na zrobienie czegoś, na co akurat ma ochotę. To ona sama powinna decydować.

 

Maria. Dziesięć dni z życia Konopnickiej to bez wątpienia powieść, na którą należy, a nawet trzeba zwrócić uwagę. To nie tylko opowieść o wybitnej poetce i kobiecie o niezwykle bogatej osobowości. To przede wszystkim historia narodzin feminizmu, który w miarę upływu lat przeszedł szereg przeobrażeń. Maria Konopnicka i podobne do niej kobiety walczyły wówczas głównie o to, żeby wyrwać się spod wpływu mężczyzn i wreszcie móc aktywnie uczestniczyć w życiu publicznym, z naciskiem na życie polityczne. Mowa oczywiście o walce o prawa wyborcze kobiet. Najnowsza książka Doroty Ponińskiej ukazuje kobietę silną, która musiała stawić czoło wielu przeciwnościom. I choć czasami było naprawdę trudno, to jednak przeciwności te jej nie złamały, lecz dodały jeszcze więcej siły. Polecam zatem tę powieść, jak i pozostałe książki Doroty Ponińskiej. Sięgając po nie czytelnik nigdy się nie rozczaruje, ponieważ ma gwarancję niepowtarzalności tematu. Autorka nie powiela schematów, a to, w jaki sposób przedstawia swoich bohaterów zawsze jest oryginalne i godne uwagi. Podczas lektury czytelnik odnosi wrażenie, że tworząc tę czy inną historię autorka naprawdę zżywa się z postacią, o której pisze, dopracowując ją w każdym elemencie.





Agnieszka Różycka

        tłumaczka, autorka, eseistka, dziennikarka  









[1] A. Mazanowski, Charakterystyki literackie pisarzów polskich. Marya Konopnicka, nr XX; wydane nakładem i drukiem księgarni Wilhelma Zukerkandla, Lwów – Złoczów 1923, s. 211.

[2] F. Landauowa, O Marji Konopnickiej, wydane nakładem Komisji do Spraw Kobiecych przy Towarzystwie Kultury Polskiej, Warszawa 1910, s. 5. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz