Wydawnictwo: PRÓSZYŃSKI I S-KA
Warszawa 2002
Tytuł oryginału: Jane
Eyre
Przekład: Teresa Świderska
Do Dziwnych losów Jane Eyre podeszłam
nieco sceptycznie. Pomimo że uwielbiam cofać się w czasie i poznawać losy
naszych przodków, to jednak klasyczne romanse jakoś do mnie nie przemawiają.
Kiedy mam ochotę poczytać o miłości, to zazwyczaj sięgam po autorów
współczesnych. Na pewno wielu z Was nie uwierzy, ale Wichrowych Wzgórz nie przeczytałam do dnia dzisiejszego, choć mam
tę książkę na półce. Niemniej powieść jest tak znana, że i bez czytania wiadomo
o co w niej chodzi. Bohaterów Wichrowych
Wzgórz znam jedynie z ekranizacji i zawsze kiedy myślę o Catherine i Heathcliffie
widzę Juliette Binoche i Ralpha Fiennesa. Zdaję sobie sprawę, że może się to
wydawać niedopuszczalne, bo to przecież klasyka, ale nawet na studiach, gdzie Wichrowe Wzgórza były jedną z lektur
obowiązkowych (oczywiście w oryginale), ja ich nie przeczytałam!
Dziwne losy Jane Eyre po raz pierwszy ukazały się w roku 1847. Powieść nosiła wówczas tytuł Jane Eyre: Autobiografia, natomiast
Charlotte Brontë wydała ją pod pseudonimem Currer Bell. Już kiedyś pisałam, że
w tamtej epoce bardzo źle postrzegane było, gdy kobieta trudniła się pisaniem
książek. W związku z tym Charlotte przyjęła pseudonim brzmiący jak nazwisko
mężczyzny. Książka, o której dzisiaj opowiadam to historia ubogiej guwernantki,
która po śmierci rodziców trafia do domu swojego wuja, będąc jeszcze
niemowlęciem. Za niedługo wuj umiera, lecz na łożu śmierci zobowiązuje swoją
żonę do złożenia przysięgi, aby ta wychowywała dziewczynkę na równi z ich
wspólnymi dziećmi. Sara Reed godzi się na to, ale tylko w słowach. Tak naprawdę
nie dotrzymuje obietnicy i stwarza dziewczynce istne piekło. Mała Jane
obwiniana jest praktycznie o wszystko. Ponosi karę nawet za przewinienia
swojego kuzynostwa. Kiedy dziewczynka kończy dziesięć lat, ciotka postanawia
oddać ją do szkoły, która mieści się w Lowood. Tak więc Jane opuszcza
znienawidzone Gateshead Hall i udaje się do miejsca, gdzie przyjdzie jej
cierpieć głód, znosić gniew nauczycielek, żegnać się na zawsze z najlepszą
przyjaciółką, Helenką Burns, którą z tego świata zabierze gruźlica, a także
patrzeć jak cierpią i umierają inne koleżanki. Jednak pomimo wszystko, nowe
miejsce będzie dla niej lepsze, aniżeli dom ciotki. Nawet okrutny pan
Brocklehurst nie będzie w stanie sprawić, aby zatęskniła za poprzednim domem.
W Lowood Jane spędza osiem lat, sześć lat jako uczennica, zaś kolejne dwa
jako nauczycielka. W pewnym momencie dziewczyna zdaje sobie sprawę, że wreszcie
musi zacząć zarabiać na swoje utrzymanie. W związku z tym postanawia dać
ogłoszenie w lokalnej gazecie. Informacje zawarte w anonsie dotyczą jej
kwalifikacji i charakteru poszukiwanej przez nią pracy. Jane pragnie zostać
nauczycielką jakiejś małej dziewczynki. Na razie nie myśli o zamążpójściu. Tak
naprawdę uważa, że raczej żaden mężczyzna nie będzie w stanie się w niej
zakochać, bo jest… brzydka.
Mija kilka tygodni, a Jane otrzymuje list z Thornfield Hall od niejakiej
pani Fairfax. Kobieta pisze, że potrzebuje guwernantki dla małej dziewczynki,
którą jest Adelka Varens. I tak oto niepozorna, uboga nauczycielka o
przeciętnej urodzie trafia do posiadłości Edwarda Fairfax de Rochestera. Ich
pierwsze spotkanie nie jest zbyt obiecujące. Jane nie wie, że mężczyzna, który
na jej oczach spada z konia, a któremu ona skwapliwie pomaga, stanie się
miłością jej życia. Mało tego. Ona nawet nie wie, że ten starszy od niej o
dwadzieścia lat pan, jest jej chlebodawcą.
Miłość Edwarda i Jane to miłość czysta, oparta na konwenansach
charakterystycznych dla epoki wiktoriańskiej. Choć oboje kochają się wzajemnie aż do bólu,
to jednak zasady i wartości są dla nich ważniejsze niż uczucie. Kiedy na jaw
wychodzi tajemnica skrywana przez Edwarda, Jane woli odejść niż zostać jego
kochanką. Niemniej oboje nadal myślą o sobie i tęsknią, choć dzielą ich
mile drogi. Ich tęsknota jest tak wielka, że słyszą jak ich serca się nawołują.
Dla nich nie liczy się uroda, lecz wnętrze. Jane wciąż kocha, choć jej wybranek
jest już okaleczony. Edward nigdy nie był przystojny, o czym Jane bez wahania
mu mówi. Jednak, gdy opowieść zbliża się do końca, pan Rochester jest już
oszpecony, ale fakt ten wcale nie zmienia jej uczuć do niego.
Przyznacie chyba, że piękna ta miłość wiktoriańska. Czy wtedy naprawdę
ludzie kochali się w ten sposób? A może tak, jak dziś, była to tylko fikcja
literacka? Cóż zatem więcej można napisać o tej książce? Moim zdaniem już
nazwisko autorki mówi samo za siebie. Charakterystyka Dziwnych losów Jane Eyre to jedynie formalność, bo przecież jest to
książka, którą niemal wszyscy znają. Jeśli ktoś nie czytał powieści, to
możliwe, że oglądał film lub serial telewizyjny. Dla mnie osobiście ta powieść
nie stanowi jakiegoś wielkiego arcydzieła literackiego. Owszem, czyta się ją
bardzo przyjemnie. W niektórych miejscach wywołuje uśmiech na twarzy, ale to
wszystko. Historia raczej banalna, najprawdopodobniej zaczerpnięta z życia,
gdyż wydaje mi się, że w czasach Charlotte Brontë tego typu związki mogły mieć
miejsce dość często. Jakichś nadzwyczajnych emocji również nie poczułam.
Zastrzeżenia mam także do samego tytułu, a raczej do jego tłumaczenia. Otóż,
dlaczego w polskim tłumaczeniu losy Jane Eyre zostały określone jako dziwne? Osobiście nie dostrzegłam w nich
niczego dziwnego. Myślę, że znacznie lepiej byłoby, gdyby polski wydawca pozostawił
oryginalny tytuł lub tytuł pierwotny, ponieważ w pewnym sensie jest to
autobiografia. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie, zaś wielokrotnie
narrator zwraca się bezpośrednio do czytelnika. Według mnie książka bardziej
przypomina dziennik (pamiętnik) niż powieść. Ogólnie rzecz ujmując, książkę
śmiało można określić jako dobra.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz