środa, 13 października 2021

Renata Czarnecka – „Dwa królestwa, jedna krew. Dylogia andegaweńska” #1

 



Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Autorki. Dziękuję!


Wydawnictwo: KSIĄŻNICA/GRUPA WYDAWNICZA PUBLICAT S.A.

Katowice 2021

 

Bardzo często uważa się, że za każdym odnoszącym sukcesy mężczyzną stoi kobieta. Spójrzmy zatem na rządy węgierskiego króla Karola I, bardziej znanego jako Karola Roberta (1288-1342) pochodzącego z dynastii Andegawenów. Jego panowanie rzeczywiście obfitowało w szereg sukcesów. W trwającej dekadę walce pokonał oligarchów zagrażających terytorialnej integralności kraju, a dzięki reformom gospodarczym i społecznym Królestwo Węgier zostało znacznie wzmocnione. Oczywiście dostępne informacje na temat jego czwartej żony, Elżbiety Łokietkówny (ok. 1305-1380), nie pozwalają zbyt wyraźnie dostrzec jej wpływu na sukcesy męża. Można jednak śmiało rzec, iż królowa spełniła swoje najważniejsze zadanie, czyli przede wszystkim dała życie spadkobiercom tronu.

Pierwsze znaczące informacje odnoszące się do Elżbiety, a znajdujące się w źródłach historycznych datowane są na rok 1320, czyli czas, kiedy Elżbieta i Karol stanęli na ślubnym kobiercu. Od tego czasu córka Władysława Łokietka (ok. 1261-1333) i Jadwigi Bolesławówny (ok. 1270-1339) pojawia się na kartach kronik dość regularnie i nie można już narzekać na brak informacji o jej życiu i działalności. Niestety, pierwsze lata jej życia, które przyszła królowa Węgier spędziła przy rodzicach nie są nigdzie odnotowane, choćby tylko w ogólnym zarysie. Dlatego też wiele kwestii wciąż pozostaje w sferze przypuszczeń i domniemań, a niekiedy może nawet i zwykłych plotek. Nie wiadomo też kiedy tak naprawdę Elżbieta przyszła na świat, ani gdzie dokonał się cud jej narodzin. Wielce prawdopodobne jest natomiast to, iż lata dzieciństwa spędziła na dworze matki, a wpływ na jej wychowanie miały klaryski, szczególnie te ze Starego Sącza, ponieważ matka Elżbiety darzyła je wyjątkowymi względami, a po śmierci Władysława Łokietka, Jadwiga sama wstąpiła do ich zakonu i tam zakończyła życie.


Domniemane przedstawienie Elżbiety Łokietkówny na zworniku sali gotyckiej
Kamienicy Hetmańskiej w Krakowie.
fot. Maciej Szczepańczyk

Wiele wskazuje na to, że to właśnie rzeczone klaryski troszczyły się o wykształcenie Elżbiety. To właśnie u nich musiała nauczyć się czytać po łacinie. Wspomnienia z tamtych czasów musiały więc dość głęboko tkwić w królowej Węgier, ponieważ w swoim nowym kraju szczególną opieką otaczała również ten zakon, nie szczędząc środków finansowych na jego utrzymanie. Pomimo że była daleko, to jednak nie zapomniała o sądeckich zakonnicach, gdyż nawet z dalekich Węgier działała na ich rzecz, stając po stronie klarysek podczas ich sporu z ówczesnym biskupem krakowskim. Spór ten dotyczył płacenia dziesięciny i miał miejsce w 1362 roku. To wszystko wskazuje na to, iż Elżbieta musiała wychowywać się w dość surowej i niemalże klasztornej atmosferze, z którą swoboda panująca na dworze Karola Roberta stanowiła żywy kontrast, co zapewne dla młodziutkiej Elżbiety było trudne do zaakceptowania. Jednakże czas wszystko zmienił.

W lipcu 1320 roku Elżbieta Łokietkówna została żoną króla Węgier, Karola Roberta. Jak przystało na tamte czasy, małżeństwo zostało zaaranżowane ze względów politycznych. Władysław Łokietek chciał zbliżyć się do Węgier, ponieważ tak nakazywała mu polityka, którą wówczas prowadził. Z Karolem Robertem łączyły go bowiem wspólne interesy, mające źródło w podstawach, na jakich obydwaj władcy opierali swoje rządy. I jeden, i drugi zawdzięczał tron walce z Czechami i oparciu się na Rzymie. Tak więc porozumienie polsko-węgierskie miało na celu prowadzenie wspólnej polityki wobec Przemyślidów, będących spadkobiercami luksemburskiej korony. Porozumienie to przez dziesiątki lat miało być wyznacznikiem politycznych dążeń Polski, w których zrealizowaniu sama Elżbieta również odegrała niemałą rolę. Małżeństwo Elżbiety i Karola Roberta nabrało też bezpośredniego znaczenia w związku z koronacją ojca panny młodej, która wyprzedziła je o niecałe pół roku, lecz wszelkiego rodzaju rozmowy i podróże poselstwa z Polski na Węgry i odwrotnie musiały odbywać się już znacznie wcześniej.

Dla Władysława Łokietka nie bez znaczenia okazał się protest, jaki przeciwko jego koronacji złożył u papieża król Czech, Jan I Luksemburski (1296-1346). Protest ten został złożony na podstawie odziedziczonych po Przemyślidach pretensji do polskiego tronu. Wprawdzie był on jedynie ustny i prawdopodobnie złożony na życzenie Krzyżaków, to jednak nie załatwiało to sprawy na przyszłość, zwłaszcza że zatarg z Krzyżakami o Pomorze nie rokował szybkiego zakończenia sprawy. Nikt przecież nie mógł zagwarantować, że gdyby nagle doszło do wojny między Polską a Zakonem Krzyżackim, to czeski król nie stanie się czynnym sojusznikiem Krzyżaków, używając w tym celu swoich pretensji do polskiego tronu. Dlatego też małżeństwo Elżbiety z Karolem Robertem miało być swego rodzaju przestrogą dla Jana Luksemburskiego, aby pohamował się w polityce dotyczącej Krzyżaków, ponieważ w innym razie Węgry dyplomatycznie, a może wręcz zbrojnie, staną po stronie Polski. Przyszłość pokazała, że Łokietek prowadził w tym kierunku naprawdę dobrą politykę. Trzeba też pamiętać, że oprócz polityki, rodzice Elżbiety połączeni byli z Węgrami przez tradycje rodzinne sięgające jeszcze czasów panowania Arpadów. Sympatie te na pewno wiele znaczyły przy aranżowaniu małżeństwa córki. Tak więc Elżbieta i Karol Robert byli ze sobą spokrewnieni i dzięki przodkom wywodzili się z tej samej dynastii, czyli wspomnianych już Arpadów. Lecz od czego jest papież, prawda? Karol Robert postarał się więc o stosowną dyspensę u papieża, a pod koniec czerwca 1320 roku Elżbieta wraz z licznym orszakiem i dobrze wyposażona przez rodziców ruszyła na Węgry.


Fragment pomnika Karola Roberta,
który znajduje się w Budapeszcie.


W Nowym Sączu na przyszłą królową czekali węgierscy panowie, do których Łokietkówna dołączyła 1 lipca. Sam Karol Robert również wyjechał jej naprzeciw, a potem wszyscy udali się w podróż do Budy, gdzie w niedzielę 6 lipca 1320 roku odbył się ślub Elżbiety i Karola Roberta, a po niej nastąpiła koronacja młodej małżonki w Białogrodzie, której według zwyczaju dokonywał aktualny biskup weszpremski będący jednocześnie kanclerzem królowej. W tym konkretnym przypadku był to biskup o imieniu Henryk, dawny prepozyt spiski. I tak oto Elżbieta Łokietkówna została czwartą małżonką węgierskiego króla, Karola Roberta, choć niektórzy twierdzą, że trzecią, ponieważ pierwsze małżeństwo króla z Marią Halicką (przed 1293-1341) zostało prawnie zakwestionowane. Opuściła więc młodziutka Elżbieta Polskę i krakowski zamek na długie pięćdziesiąt lat. I choć w tym czasie zdarzało jej się odwiedzać Polskę, to jednak do domu wróciła tak naprawdę już jako pochylona wiekiem staruszka, aby w imieniu swego syna, Ludwika I Węgierskiego (1326-1382), uporządkować sprawy państwa po zmarłym bracie.

To właśnie ślub Elżbiety Łokietkówny i Karola Roberta rozpoczyna akcję najnowszej powieści Renaty Czarneckiej. Jest zatem rok 1320. Młoda i pełna obaw córka Władysława Łokietka i starsza siostra przyszłego króla Polski, Kazimierza III Wielkiego (1310-1370), opuszcza Wawel i wraz ze swoim orszakiem udaje się na Węgry, aby tam poślubić przeznaczonego jej mężczyznę. Elżbieta ma własną wizję małżeństwa, lecz kiedy staje przed nią przystojny, choć już nie taki młody Karol Robert, wówczas jej serce zaczyna bić mocniej. I chyba właśnie w tym momencie zdaje sobie sprawę, że jej związek z węgierskim królem wcale nie będzie taki niewinny, jak jeszcze niedawno go sobie wyobrażała. Niebawem na świat przychodzi ich pierwsze wspólne dziecko, upragniony syn. Wydaje się też, że Elżbietę i Karola zaczyna łączyć coś więcej, niż tylko zwykła polityka. Pojawia się bowiem uczucie, czego chyba oboje się nie spodziewali, ponieważ małżeństwo przez nich zawarte miało być przecież zwykłym układem politycznym. Szybko jednak okazuje się, że życie Elżbiety na węgierskim dworze wcale nie będzie takie sielankowe. Pierwsze tego oznaki pojawiają się w chwili, gdy odwiedza ją młodszy brat, Kazimierz. Konsekwencje tej wizyty są tragiczne.


Joanna I, królowa Neapolu, hrabina Prowansji, księżna Achai
i tytularna królowa Jerozolimy


Mijają lata. Umiera nie tylko Karol Robert, ale też król Neapolu, Robert I Mądry (ok. 1278-1343). Zgodnie z obowiązującym prawem korona należy się Węgrom. Nikt jednak nie chce sięgać po nią przemocą. Dlatego też wszyscy zainteresowani patrzą z nadzieją na skojarzone wcześniej polityczne małżeństwo pomiędzy wnuczką Roberta Mądrego, Joanną (1326-1386), którą ten uczynił swoją spadkobierczynią z braku żyjących męskich potomków, a młodszym synem Elżbiety i Karola Roberta, Andrzejem Andegaweńskim (1327-1345). Małżeństwo andegaweńskich kuzynów miało więc na celu odsunąć pretensje króla Węgier do korony neapolitańskiej. Czy tak się faktycznie stało? Nie, ponieważ już wkrótce nad Neapolem zbierają się czarne chmury, które mogą zwiastować tylko jedno: WOJNĘ. Neapolitańczycy z każdym dniem coraz bardziej nienawidzą Węgrów. To musi skończyć się rozlewem krwi. Nie ma innego wyjścia. Korona Neapolu może być utrzymana tylko w jeden sposób. Trzeba przelać krew i wymordować wszystkich, którzy ośmielają się rościć do niej jakiekolwiek prawa. Tymczasem Elżbieta zatroskana o sprawy państwa i twardo stojąca po stronie nowego króla Węgier, swego najstarszego syna Ludwika, przebywa w Budzie i żarliwie modli się o to, aby sprawy potoczyły się po myśli Węgrów. Czy tak się faktycznie stanie? A może niewyobrażalna chęć zemsty za doznane krzywdy odbierze rozsadek głównym graczom tej krwawej walki o tron?

Dwa królestwa, jedna krew to pierwsza część opowieści o Andegawenach. W planie jest jej kontynuacja. Podczas lektury nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że historia opowiedziana piórem Renaty Czarneckiej ma wiele wspólnego z angielską Wojną Dwu Róż, gdzie przedstawiciele tej samej dynastii Plantagenetów przez długie trzydzieści lat toczyli krwawe boje o koronę Anglii. Tam również główne role odgrywały kobiety, ale tylko jedna z nich była obecna na polach bitew. Pozostałe kierowały swoimi mężczyznami w bardziej dyplomatyczny sposób poprzez zawiązywanie spisków i intryg, a niekiedy nawet zawieranie korzystnych układów politycznych. W tym przypadku mamy natomiast dwie odważne i silne kobiety, które dzieli nie tylko różnica wieku czy pochodzenie, ale też sposób postrzegania konkretnych spraw. Zarówno Elżbieta, jak i młoda Joanna pragną przeciągnąć sznur na swoją stronę, a na sznurze tym zawieszona jest korona Neapolu. Obydwie kobiety są bezwzględne. Aby postawić na swoim nie cofną się przed niczym, nawet przed przyzwoleniem na morderstwo, które dla tej drugiej strony jest niczym wbicie sztyletu prosto w serce.


Morderstwo Andrzeja Andegaweńskiego, księcia Kalabrii
i męża Joanny I
Obraz został namalowany w 1835 roku. 
autor: Karl Bryullov (1799-1852)


Akcja powieści toczy się niezwykle dynamicznie. Z każdą kolejną stroną i z każdym kolejnym rozdziałem czytelnik coraz głębiej wnika w zawiłości konfliktu i podąża w ślad za bohaterami. Do jednych czuje większą sympatię, zaś innym życzy jak najgorzej. Lekkie pióro autorki i gawędziarski styl pisania doskonale oddające realia średniowiecza tylko podnoszą walor opowiadanej historii. Trzeba więc przyznać, że Renata Czarnecka naprawdę potrafi opowiadać historię. Jej bohaterowie są żywi, aktywni i mają naprawdę wiele do powiedzenia czytelnikowi; nawet temu czytelnikowi, który na co dzień nie za bardzo interesuje się historią. Autorka wkłada w ich usta słowa, które zapewne mogły kiedyś zostać przez nich wypowiedziane, co jeszcze wyraźniej oddaje klimat tamtych czasów. Nie mam tej powieści nic do zarzucenia. Czyta się ją jednym tchem. Trudno jest odłożyć na półkę, zanim nie przeczyta się ostatniej strony. Dwa królestwa, jedną krew polecam nie tylko miłośnikom historii, ale też każdemu czytelnikowi, który chciałby poznać opowieść pełną emocji i opartą na faktach, które być może zostały nieco zapomniane i wyparte przez inne wydarzenia historyczne, które są znacznie bardziej znane i eksponowane zarówno w polskiej, jak i światowej literaturze.


Agnieszka Różycka

tłumaczka, autorka, eseistka i dziennikarka







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz