niedziela, 25 września 2011

Victoria Holt – „Legenda o siódmej dziewicy”

 





Wydawnictwo: KSIĄŻNICA

Katowice 2007

Tytuł oryginału: The Legend of the Seventh Virgin

Przekład: Ewa Gorządek

 

 

Zmuszaj życie, aby układało się po twojej myśli.

 

Kiedy kilka miesięcy temu opowiadałam Wam o Drodze do raju autorstwa Victorii Holt, napisałam wówczas, że na pewno przyjdzie taki dzień, gdy ponownie sięgnę po jej powieść. I właśnie nadszedł ten moment. Tym razem, jak widzicie, jest to Legenda o siódmej dziewicy.

Ta brytyjska pisarka, nieżyjąca już od osiemnastu lat, zaś publikująca pod kilkoma pseudonimami, zasłynęła przede wszystkim jako autorka romansu przeplatanego wątkiem kryminalnym z elementami gotyku. Na podstawie tych dwóch książek, które udało mi się do tej pory przeczytać, mogę stwierdzić, że mnie osobiście twórczość Victorii Holt przypomina nieco styl Jane Austen (1775-1817). Być może Victoria pisząc wzorowała się na swojej wybitnej poprzedniczce.

Legenda o siódmej dziewicy jest typowym przykładem na to, w jaki sposób wygórowane ambicje życiowe mogą zniszczyć to, co naprawdę jest w życiu ważne, czyli miłość, przyjaźń, a nawet życie. Główna bohaterka, Kerensa Carlee, pochodzi z ubogiej, kornwalijskiej rodziny. Tracąc bardzo wcześnie rodziców, wraz z młodszym bratem, trafia pod opiekę babci, którą pieszczotliwie nazywa „babunią Bee”. Wychowując się na wsi, wciąż marzy o życiu na salonach i z utęsknieniem spogląda w kierunku posiadłości Abbas należącej od pokoleń do rodu St Larnstonów. Dodatkowo jej uwagę przyciąga legenda o siedmiu mniszkach, które w chwili słabości straciły dziewictwo, za co zostały srogo ukarane. Sześć z nich zostało zamienionych w kamień, zaś ich przełożona najprawdopodobniej została żywcem zamurowana w niszy w murze rezydencji St Larnstonów, gdzie wówczas mieścił się klasztor.

Pewnego dnia ciekawość Kerensy zwycięża. Dwunastoletnia wówczas dziewczynka udaje się do rezydencji i ukrywa się w owej tajemniczej niszy, która teraz jest już pusta, gdyż jakiś czas temu zburzono mur. Po wsi krąży pogłoska, że jeden z jej mieszkańców, Reuben Pengaster, podczas burzenia muru, zobaczył ciało zamurowanej niegdyś zakonnicy. Od tamtej pory chłopak uchodzi za szaleńca. Kerensa wie, że ludziom ze wsi nie wolno bez pozwolenia przebywać na terenie posiadłości Abbas. Dlatego też, kiedy jej kryjówka zostaje odkryta przez inne dzieci, czuje się upokorzona. Dzieci te pochodzą z bogatych i szanowanych rodzin. Wśród nich są synowie St Larnstonów, Justin i Johnny, ich przyjaciel, Dick Kimber, zwany Kimem, oraz córka pastora, Mellyora Martin. Od tej chwili pragnienie bycia damą staje się dla Kerensy obsesją. Postanawia, że zrobi wszystko, aby tak się stało. Dziewczynka nie wie, że na spełnienie tych ambicji będzie musiała jeszcze poczekać.

Po jakimś czasie do domu babuni Bee zaczyna zaglądać bieda. Kobieta trudni się leczeniem ludzi i jest uważana za szamankę, a nawet czarownicę. Potrafi przewidzieć przyszłość, zaś ludzi leczy ziołami. Natomiast kiedy nie potrafi poradzić sobie z niedostatkiem, ludzie ze wsi uznają, że widocznie nie jest zbyt dobra w tym fachu, ponieważ już dawno powinna temu zaradzić. W związku z tym, Kerensa decyduje się poszukać pracy. W tym celu udaje się na targ do Trelinket, gdzie wchodzi na platformę wraz z innymi osobami poszukującymi zatrudnienia. Jest to dla niej niesamowicie upokarzające, bo czuje się jak niewolnik wystawiony na sprzedaż. Największym przerażeniem napawa ją fakt, że będzie musiała pracować jako służąca w rezydencji St Larnstonów. Ona chce być tam damą, a nawet panią owej posiadłości, zaś za nic nie chce tam służyć! To ona pragnie tam rozkazywać, a nie, aby jej rozkazywano. Przed takim losem w ostatniej chwili ratuje ją córka pastora, która proponuje jej pracę na plebanii bez wcześniejszego porozumienia z ojcem. Tak naprawdę dziewczyna robi to z litości. Doskonale wie, że jej ojciec z trudem wiąże koniec z końcem, w związku z czym dodatkowy pracownik jest zbędny. Niemniej, ostatecznie udaje jej się przekonać ojca i od tego momentu dziewczyny zostają przyjaciółkami.

Pomimo pracy na plebani, Kerensa wciąż tęsknie spogląda w stronę posiadłości Abbas. Zazdrości przyjaciółce, że ta jako lepiej urodzona jest częstym gościem w rezydencji. Pewnego dnia Mellyora otrzymuje zaproszenie od St Larnstonów na przyjęcie wydawane z okazji ślubu ich starszego syna, Justina. Pomimo że cierpi, gdyż praktycznie od zawsze kocha Justina, nie odmawia pójścia tam. W dodatku ma jej towarzyszyć ojciec. Jednak, gdy pastor nie czuje się na siłach, aby uczestniczyć w owym balu, dziewczyna praktycznie przemyca tam Kerensę. Zadanie jest ułatwione, ponieważ jest to bal maskowy i nikt tak naprawdę nie wie, kto kryje się za daną maską. Dla Kerensy ten bal staje się punktem zwrotnym w jej życiowej karierze zostania damą i panią w Abbas.

Jak napisałam na początku, powieść stanowi przykład tego, jak łatwo, będąc zaślepionym przez chore ambicje, można zniszczyć życie nie tylko sobie, ale także innym. Kerensa robi to i nawet nie czuje z tego tytułu wyrzutów sumienia. Miarą jej szczęścia jest egzystowanie w rezydencji St Larnstonów i nic poza tym się nie liczy. Do swojego wyimaginowanego szczęścia dąży dosłownie po trupach. Nie przeszkadza jej małżeństwo bez miłości, ani też fakt, że podstępem z drogi usunęła prawowitego dziedzica posiadłości. Stara się układać wszystkim życie według własnej koncepcji. Jest wściekła na brata, który w jej mniemaniu powinien był zostać lekarzem, a jest tylko zwykłym wiejskim weterynarzem. Wydaje się, że zapomniała przed jakim upokorzeniem uratowała ją wiele lat wcześniej Mellyora. Gdyby nie przyjaciółka, Kerensa z pewnością nadal byłaby analfabetką i pracowała jako służąca. Natomiast teraz role się odwróciły i to przyjaciółka jest jej służącą.

Dla Kerensy liczy się tylko ona sama i jej syn, któremu już planuje życie, choć dziecko dopiero co przyszło na świat. Można przypuszczać, że Kerensa praktycznie pozbawiona jest ludzkich uczuć. Nawet śmierć bliskich osób nie wywołuje u niej żadnych, adekwatnych do sytuacji, emocji. Jedyną osobą, o której myśli ciepło jest Dick Kimber. Pewnego dnia Kerensa staje twarzą w twarz z ogromnym niebezpieczeństwem. Dopiero to wydarzenie sprawia, że dziewczyna zaczyna inaczej patrzeć na życie. W dodatku już wie, że życia tak naprawdę nie można zaplanować ani sobie, ani innym, gdyż ono pisze własny scenariusz.

Przyznaję, że Kerensa okropnie mnie denerwowała. Nie lubiłam jej od samego początku. Takie wyrachowanie i życie kosztem innych jest dla mnie nie do przyjęcia. Myślę, że ten fakt stanowi jedynie o tym, iż Victoria Holt była znakomitą pisarką. Jedyną rzeczą, która mnie trochę rozczarowała było to, że nie umiałam jednoznacznie stwierdzić w którym wieku dzieje się akcja powieści. Nigdzie nie było na ten temat wzmianki. Nie wiem, czy był to wczesny wiek XX, czy może XIX. Pozostało mi jedynie domyślanie się na podstawie pewnych charakterystycznych detali. Myślę, że książka jest godna uwagi. Polecam ją zwłaszcza tym osobom, które cenią sobie klimaty Jane Austen.





sobota, 24 września 2011

Najwybitniejsi pisarze z Ameryki






Bardzo trudno jest wybrać jednego pisarza, który będzie najlepiej reprezentował literaturę amerykańską. Przeciętny czytelnik zazwyczaj kojarzy ją z takimi nazwiskami, jak:

1.      Mark Twain (właśc. Samuel Langhorne Clemens; 1835-1910)
2.      Jack London (właśc. John Griffith Chaney; 1876-1916)
3.      Francis Scott Fitzgerald (1896-1940)
4.      Margaret Mitchell (1900-1949)
5.      Irwin Shaw (właśc.  Irwin Gilbert Shamforoff; 1913-1984)
6.      Joseph Heller (1923-1999)
7.      Kurt Vonnegut (1922-2007)
8.      Ken Kesey (1935-2001)
9.      Jerome David Salinger (1919-2010)
10.  John Updike (1932-2009)

Jak dotąd dziewięcioro Amerykanów otrzymało Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury. Wśród nich są:

1.      Sinclair Lewis (1930)
2.      Eugene O’Neill (1936)
3.      Pearl Buck (1938)
4.      William Faulkner (1949)
5.      Ernest Hemingway (1954)
6.      John Steinbeck (1962)
7.      Saul Bellow (1976)
8.      Isaac Bashevis Singer (1978)
9.      Toni Morrison (1993)

Ponieważ nie sposób w jednym wpisie scharakteryzować tylu wybitnych amerykańskich literatów, zdecydowałam się na wybór trzech z nich, których zasługi w dziedzinie literatury są, moim zdaniem, najbardziej istotne.

Sinclair Lewis (1885-1951)

Sinclair Lewis był pierwszym Amerykaninem, który otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury. Był on jednym z przedstawicieli ruchu o nazwie Bunt wsi (z ang. Revolt from the village), zaś jego sukces jako powieściopisarza wynikał z tego, iż niezwykle trafnie potrafił przedstawić w sposób satyryczny amerykańską klasę średnią. Prace Lewisa wyrażają stosunek do buntu przeciwko życiowym ograniczeniom, stagnacji oraz dusznej atmosferze amerykańskiej prowincji pierwszej dekady dwudziestego wieku. Pisarz, pochodząc ze środkowo-zachodniej części Stanów Zjednoczonych, często odwoływał się do tak zwanego serca Ameryki, zamieszkiwanego przez ciężko pracujących, lecz konserwatywnych, ograniczonych, nudnych, ale mimo tego zadowolonych z siebie ludzi.

Powieść Lewisa pod tytułem Babbitt zazwyczaj uznawana jest jako jedna z jego najlepszych prac. Główny bohater powieści, Babbitt, to przedsiębiorca z małego miasta. Jest on typowym przedstawicielem amerykańskiej klasy średniej z jej ograniczeniami i wadami, takimi jak: hipokryzja moralna, intelektualna przeciętność, konformizm oraz poświęcenie dla robienia pieniędzy. Chociaż bohater buntuje się przeciwko banalności dnia codziennego, to jednak nie jest zdolny uciec przed ograniczeniami i konwencjami, panującymi w jego klasie społecznej. W satyryczny sposób Sinclair Lewis przedstawił amerykańską klasę średnią także w innym swoim dziele zatytułowanym Ulica Główna (z ang. Main Street). Tym razem protagonistką jest ambitna absolwentka college’u, która usiłuje zreformować lokalną społeczność. Jednakże, wszystkie jej próby, aby wywołać w ludziach pewne intelektualne aspiracje, podejmowane są na próżno. Ostatecznie dziewczyna rezygnuje i również akceptuje przeciętność. W kolejnej sztandarowej powieści, pod tytułem Arrowsmith, Sinclair Lewis ośmiesza zawód lekarza, natomiast w Elmer Gentry atakuje instytucje religijne. Wydaje się, że we wszystkich swoich pracach Sinclair Lewis dokonuje abstraktu małomiasteczkowej rzeczywistości.

John Steinbeck (1902-1968)

John Steinbeck często uważany jest za typowego mieszkańca Kalifornii. Określenie to wydaje się trafne, gdyż akcje jego powieści bardzo często umiejscowione są właśnie na terenie Kalifornii. Pisarz reprezentuje realistyczny i romantyczny nurt w literaturze amerykańskiej. Jego powieści i krótkie opowiadania również zawierają symboliczne, metafizyczne i naturalistyczne elementy. We wczesnych pracach Steinbecka, na przykład w Tortilla Flat, protagoniści to ludzie szczęśliwi, wolni od chciwości na pieniądze, spontaniczni, beztroscy i żyjący według naturalnych norm etycznych. W późniejszych utworach Steinbeck coraz bardziej angażuje się w sprawy społeczne. Jego najznakomitsza powieść, Grona gniewu (z ang. The Grapes of Wrath), opowiada historię ubogich farmerów z Oklahomy, którzy podążają na Zachód do Ziemi Obiecanej, którą jest właśnie Kalifornia. Ludzie ci robią to w poszukiwaniu lepszego życia. Powieść ta stanowi główne przekonanie Steinbecka na temat kryzysu. Jest także ważnym dokumentem społecznego protestu lat trzydziestych dwudziestego wieku.

Ostatnią, poważną pracą Steinbecka jest powieść pod tytułem Na wschód od Edenu (z ang. East of Eden), będąca jednocześnie sagą rodzinną. Głównym motywem powieści jest biblijna przypowieść o Kainie i Ablu uosabiana z dobrem i złem. Steinbeck jest również autorem zbioru krótkich opowiadań pod tytułem Pastwiska niebieskie (z ang. The Pastures of Heaven) oraz noweli zatytułowanej Myszy i Ludzie (z ang. Of Mice and Men). Pomimo że nie wszyscy krytycy uważają Steinbecka za geniusza literatury, to jednak zgadzają się, że John Steinbeck z pewnością był wspaniałym pisarzem posiadającym dar opowiadania.

Ernest Hemingway (1899-1961)

Całe życie Ernesta Hemingwaya było jedną wielką przygodą. Jako dziennikarz wiele podróżował. Brał udział zarówno w I wojnie światowej, jak i w wojnie domowej w Hiszpanii. Jego prace literackie często odzwierciedlają bogate doświadczenia samego pisarza. Pierwsza powieść Hemingwaya pod tytułem Słońce też wschodzi (z ang. The Sun Also Rises), umieściła go wśród pisarzy znanych jako Stracone pokolenie (z ang. The Lost Generation). W powieści autor uchwycił przede wszystkim duchowe okaleczenie oraz rozczarowanie powojennym pokoleniem. Z kolei Pożegnanie z bronią (z ang. A Farewell to Arms) to powieść opowiadająca o I wojnie światowej, która odkrywa bestialstwo i bezcelowość samego faktu wojny. Natomiast powieść zatytułowana Komu bije dzwon (z ang. For Whom the Bell Tolls) jest historią Amerykanina walczącego w Hiszpanii. Powieść ta stanowi potwierdzenie poglądu Hemingwaya, że śmierć jest słuszna, ale jedynie w imię idei. Humanistyczne kredo pisarza zostało w pełni wyrażone w krótkim opowiadaniu pod tytułem Stary człowiek i morze (z ang. The Old Man and the Sea), gdzie wyraża przekonanie, że człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać. Historia walki starego rybaka z marlinem stanowi największe osiągnięcie literackie Hemingwaya. Symbolicznie przyjmuje się, że dzieło to jest uniwersalną opowieścią o ludzkim życiu.

Należy pamiętać, że siła wyrazu ekspresji Hemingwaya została osiągnięta dzięki charakterystycznie napiętemu oraz delikatnie powściągliwemu językowi dziennikarskiemu pozbawionemu kwiecistych określeń i złożonej struktury zdań. Ernest Hemingway popełnił samobójstwo w 1961 roku. Niemniej, jego prace wciąż sprawiają, że jest on nieśmiertelny. Wraz z Williamem Faulknerem uznawany jest za najznakomitszego amerykańskiego pisarza.







piątek, 16 września 2011

Alexandra Ripley – „Pożegnania z Charlestonem”

 




Wydawnictwo: ATLANTIS
Tytuł oryginału: On Leaving Charleston
Przeklad: Justyna von Thyssen
 


Alexandra Ripley w powieści Pożegnania z Charlestonem zaprasza czytelników w fascynującą podróż do serca amerykańskiego dziedzictwa Południa, a konkretnie do ikonicznego miasta Charleston w Karolinie Południowej. Autorka, znana przede wszystkim z autoryzowanej kontynuacji Przeminęło z wiatrem Margaret Mitchell, zatytułowanej Scarlett, ponownie ukazuje swoje głębokie zrozumienie kultury Południa, jej złożonej struktury społecznej oraz nieprzemijającej siły historii. Choć powieść ta została wydana wcześniej niż Scarlett, często odbierana jest jako duchowa lub tematyczna kontynuacja, stanowiąca – w oczach wielu czytelników – trzeci filar poruszającej sagi o losach i dziedzictwie wpływowych południowych rodzin. Poprzez Pożegnanie z Charlestonem Ripley skrupulatnie konstruuje narrację, która nie tylko przenosi czytelnika w barwny okres historyczny, ale również zagłębia się w nieuchronny wpływ przodków i miejsca ich pochodzenia.
 
Akcja powieści osadzona jest na tle burzliwego przełomu XIX i XX wieku, a konkretnie w latach dwudziestych XX wieku – w epoce prohibicji w Ameryce. To czas elektryzujących zmian i kulturowych przewrotów: pojawienie się dzikiego, wyzwalającego tańca Charleston, narodziny muzyki jazzowej, pierwsze powszechne fascynacje psychologią Freuda oraz rewolucyjny ideał kobiety-wampa, uosabiany przez radykalne „chłopięce” fryzury, które kwestionowały tradycyjne pojęcie kobiecości. Ta era frenetycznej energii i głębokiej transformacji społecznej stanowi pulsujące serce narracji Ripley, tworząc bogate, dynamiczne tło, w które zostaje wrzucona jej bohaterka.
 
W centrum tego wiru zmian znajduje się Garden Todd – postać, której imię niesie ze sobą symboliczne znaczenie. Jej imię, Garden (ogród), pochodzi od kwiatu gardenii, który po raz pierwszy został sprowadzony do Stanów Zjednoczonych przez jej dziadka. Gardenia, opisywana jako biała, słodko i intensywnie pachnąca, staje się mimowolną metaforą samej Garden – pozornie niewinnej i być może delikatnej, lecz posiadającej głęboką, rezonującą jakość, a nawet ukrytą, odurzającą złożoność, która przeczy jej początkowej, powierzchownej prostocie. Garden Todd rozpoczyna swoją drogę jako „brzydkie kaczątko”, pochodzące rzekomo z „murzyńskich slumsów” Charleston – pochodzenie, które od razu ustawia ją jako outsiderkę, znajdującą się na marginesie zhierarchizowanego społeczeństwa, które ma zamiar zdobyć. Jej droga od tych skromnych początków do olśniewających salonów Nowego Jorku, a następnie do błyszczących scen Paryża i Londynu, gdzie jej pełen pasji taniec zachwyca publiczność, stanowi pierwszy etap jej niezwykłej przemiany.




Jednak Pożegnania z Charlestonem to znacznie więcej niż prosta opowieść o drodze „od nędzy do sławy”. Ripley nasyca narrację wszechobecnym poczuciem przeznaczenia i podskórnym nurtem tragicznego losu, sugerując, że niektóre przeznaczenia są nierozerwalnie związane z przeszłością. Garden Todd, mimo swojego błyskawicznego awansu do sławy i zanurzenia w olśniewającej nowoczesności lat dwudziestych XX wieku, zostaje przedstawiona jako ofiara zemsty, obciążona „klątwą swojego rodu”. Ten głęboko zakorzeniony rodzinny cień wskazuje na mroczne tajemnice, nierozwiązane konflikty i trwałe konsekwencje historycznych działań, które rozchodzą się echem przez pokolenia. Jej podróż staje się więc doświadczeniem „wielkiego świata”, tylko po to, by zostać nieuchronnie i boleśnie przyciągniętą z powrotem do miasta, które nie chce jej wypuścić – do Charleston. Powieść sugeruje, że to właśnie miasto ściąga ją z powrotem z jej wzniosłych osiągnięć, przytłoczone przeszłością tak ogromną i tak przygniatającą, że wydaje się całkowicie nie do pokonania.
 
Charleston nie jest w tej powieści jedynie tłem – to pełnoprawna postać, żywa istota, której esencja przenika każdą stronę. Ripley mistrzowsko oddaje jego ponadczasowy charakter, nawiązując do opisów znanych ze Scarlett. Rzeka Ashley, jak zawsze, leniwie niesie swoje brunatne wody, tak jak czyniła to w poprzedniej narracji. Dzwony kościoła świętego Michała rozbrzmiewają tak jak przez pokolenia, przywołując te same dźwięki, które towarzyszyły Rhettowi Butlerowi i Scarlett O’Hara w drodze powrotnej z balu świętej Cecylii. To celowe odwoływanie się do ikonicznych obrazów i niezmiennych punktów orientacyjnych tworzy natychmiastowe poczucie ciągłości dla czytelników zaznajomionych z Przeminęło z wiatrem i Scarlett. Wzmacnia ono przekonanie, że mimo upływu czasu i burzliwych przemian świata zewnętrznego, Charleston trwa – jako bastion tradycji i skarbnica historii, która trzyma swoich mieszkańców w niemal mistycznym uścisku.
 
Bezpośrednie powiązania z wcześniejszym dziełem Ripley, Scarlett, stanowią istotny element Pożegnań z Charlestonem. Tekst wyraźnie wskazuje, że w tej książce spotykamy te same miejsca i „podobne postacie”, zagłębiając się w dzieje południowych amerykańskich rodzin, których nazwiska są znane z kart Scarlett. Ta spleciona struktura narracyjna sugeruje szerszą, nadrzędną sagę, którą Ripley pragnęła zgłębić. Choć Pożegnania z Charlestonem zostało napisane wcześniej niż Scarlett, jego wewnętrzna chronologia i tematyczna spójność pozwalają postrzegać je jako logiczną, choć może wstępną, kontynuację narracji Scarlett, domykając tym samym to, co określane jest mianem „trylogii”. Taka konstrukcja jest niezwykle atrakcyjna dla fanów Przeminęło z wiatrem, którzy pragną głębszego wglądu w świat Południa, tak żywo wykreowany przez Mitchell. Umiejętność Ripley w przywoływaniu atmosfery, dynamiki społecznej i ducha Południa – szczególnie Charleston – świadczy o jej talencie do oddawania istoty minionej epoki.




Motywy i tematy:
 
Nieunikniony ciężar przeszłości: To prawdopodobnie najważniejszy temat powieści Pożegnania z Charlestonem. Walka Garden Todd nie toczy się jedynie z siłami zewnętrznymi, lecz przede wszystkim z wszechobecnym wpływem jej dziedzictwa oraz samego miasta. Charleston, ze swoimi dawnymi tradycjami i głęboko zakorzenioną historią, działa niczym siła grawitacyjna – przyciąga ją z powrotem z nowoczesnego życia i przypomina o brzemieniu jej rodu. Narracja sugeruje, że ucieczka od przeszłości, zwłaszcza w miejscu tak silnie osadzonym w historii jak Charleston, jest niemal niemożliwa.
 
Transformacja i tożsamość: Droga Garden – od „brzydkiego kaczątka” ze slumsów do olśniewającej międzynarodowej osobowości – to głęboka przemiana. Jednak jej zmagania z pogodzeniem nowej, wyrafinowanej tożsamości z własnym pochodzeniem i „klątwą” rodziny stanowią sedno jej wewnętrznego konfliktu. Powieść bada, w jaki sposób tożsamość kształtowana jest nie tylko przez osobiste wybory i osiągnięcia, ale również przez dziedziczoną historię oraz oczekiwania rodzinnego i kulturowego środowiska.
 
Zemsta i przeznaczenie: Wzmianka o tym, że Garden pada ofiarą zemsty i jest „obarczona przekleństwem swego rodu”, wprowadza elementy tragedii greckiej. Sugeruje to z góry ustalony los, karmiczną odpłatę za dawne przewinienia lub wewnętrzny defekt w linii rodowej, z którym musi się zmierzyć. Nadaje to narracji wymiar fatalizmu i prowokuje pytania o wolną wolę w kontraście do przeznaczenia.
 
Komentarz społeczny i zmiany kulturowe: Szalone lata dwudzieste – z prohibicją, jazzem, flapperkami i freudowskimi ideami – to nie tylko tło wydarzeń, lecz aktywny uczestnik historii Garden. Zderzenie progresywnego, nowoczesnego świata, który bohaterka przyjmuje, z tradycyjnym, często skostniałym światem Charleston, uwypukla szersze przemiany społeczne zachodzące w Ameryce. Ripley wykorzystuje ten kontrast, by zgłębić temat wyzwolenie kontra tradycja oraz wyzwania związane z tożsamością w epoce gwałtownych zmian.
 
Nieprzemijający duch Południa: Pomimo nacisku na zmiany i globalne podróże Garden, powieść ostatecznie potwierdza wyjątkowy, trwały duch amerykańskiego Południa. Skrupulatne opisy Charleston, jego mieszkańców i zwyczajów, tworzą obraz regionu głęboko dumnego ze swojego dziedzictwa – nawet jeśli to dziedzictwo jest pełne złożoności i cieni.




 
Styl literacki i podejście autorki:
 
Styl pisarski Alexandry Ripley w powieści Pożegnania z Charlestonem charakteryzuje się sugestywnymi opisami, szczególnie samego miasta Charleston, oraz dbałością o historyczną dokładność w przedstawieniu realiów początku XX wieku. Jej proza jest płynna i wciągająca, wprowadzając czytelnika w „gorączkową atmosferę” epoki. Ripley doskonale buduje poczucie miejsca, pozwalając Charlestonowi oddychać jako postaci z własną osobowością i wpływem na fabułę. Powtarzające się odniesienia do punktów orientacyjnych, takich jak rzeka Ashley czy dzwony kościoła świętego Michała, służą nie tylko jako geograficzne wyznaczniki, ale również jako emocjonalne kotwice, łączące bieżącą narrację z ukochanymi opowieściami przeszłości.
 
Podejście Ripley do kreowania postaci, zwłaszcza Garden Todd, jest pełne niuansów. Garden nie jest postacią statyczną; przechodzi znaczącą ewolucję – zarówno fizyczną, jak i emocjonalną. Jej przemiana z „brzydkiego kaczątka” w urzekającą tancerkę o międzynarodowej sławie została przedstawiona z dużą wyrazistością, pozwalając czytelnikom śledzić jej drogę ku sukcesowi. Ripley równie zręcznie ukazuje jej późniejszy upadek, czyniąc zmagania Garden z ciężarem przeszłości głęboko poruszającymi i przekonującymi. Kontrast między dynamiczną osobistą podróżą Garden a pozornie niezmienną naturą Charleston podkreśla główny konflikt powieści.
 
Dla czytelników, którzy pokochali Przeminęło z wiatrem oraz Scarlett, umiejętność Ripley w utrzymaniu spójnego tonu i głębi tematycznej w tych powiązanych narracjach jest znaczącym atutem. Autorka potrafi przywołać ten sam majestat, dramatyzm i emocjonalną intensywność, które cechowały jej poprzedniczki. Choć niektórzy krytycy mogą kwestionować sens kontynuowania tak ikonicznych historii, Ripley niewątpliwie posiada talent do zanurzenia się w świecie wykreowanym przez Mitchell i jego rozbudowy w sposób, który współgra z pierwotnym duchem opowieści. Koncepcja „trylogii”, czy to zamierzona od początku, czy wynikająca z tematycznych powiązań, oferuje głębsze spojrzenie na doświadczenie Południa na przestrzeni pokoleń.



 
Mocne strony powieści:
 
Jedną z głównych zalet Pożegnań z Charlestonem jest silne poczucie miejsca. Charleston w ujęciu Ripley to coś więcej niż tło – to pełnoprawna postać, bogata w historię, tradycję i niemal magnetyczną siłę oddziaływania na swoich mieszkańców. Jej opisy są żywe i immersyjne, sprawiając, że czytelnik czuje się, jakby spacerował ulicami miasta, słyszał jego dzwony i oddychał wilgotnym powietrzem. Kolejnym mocnym punktem jest rozwój postaci Garden Todd. Jej droga od niewinności do wyrafinowania, od anonimowości do międzynarodowej sławy, a następnie konfrontacja z własną przeszłością, stanowi silny narracyjny punkt zaczepienia. Garden to bohaterka, która przechodzi rzeczywistą przemianę wewnętrzną i zewnętrzną, dzięki czemu jej zmagania i triumfy wydają się zasłużone i poruszające.
 
Ponadto historyczne tło powieści zostało umiejętnie wplecione w fabułę. Szalone lata dwudzieste, ze swoimi unikalnymi przemianami społecznymi i kulturowymi, nie są jedynie ozdobnikiem – odgrywają kluczową rolę w kształtowaniu doświadczeń Garden i tematyki powieści. Ripley wykorzystuje ten burzliwy okres, by zgłębić szersze idee dotyczące nowoczesności, tradycji i tożsamości. Dla fanów Przeminęło z wiatrem i Scarlett silne, wyraźne powiązania z tymi ukochanymi powieściami są bez wątpienia ogromnym atutem. Powrót do znanych miejsc i wzmianki o splecionych historiach rodzinnych tworzą poczucie nostalgii i ciągłości, pozwalając czytelnikom jeszcze głębiej zanurzyć się w bogatą tkaninę południowej sagi.
 
Potencjalne obszary wymagające niuansowania:
 
Choć silne powiązanie z Scarlett i Przeminęło z wiatrem stanowi dla wielu czytelników istotny atut, może również skłaniać niektórych do zbyt bezpośrednich porównań, co potencjalnie może przyćmić Pożegnanie z Charlestonem jako samodzielne dzieło osadzone w tym samym uniwersum. Wzmianka o „podobnych postaciach” może dla niektórych sugerować brak pełnej oryginalności, choć dla innych wzmacnia poczucie ciągłości i splecionej historii. Motyw „ciężkiej przeszłości” oraz „klątwy rodu”, choć dostarcza dramatycznego napięcia, może być odbierany jako zbyt deterministyczny lub melodramatyczny przez część czytelników. Nieubłagane przyciąganie Charleston i pozornie nieprzezwyciężony ciężar historii mogą wywoływać wrażenie fatalizmu, które niektórzy woleliby zrównoważyć większą sprawczością głównej bohaterki. Jednak właśnie ten aspekt nadaje powieści głęboki wymiar tragicznej wzniosłości i sprawia, że stawka dla Garden Todd jest wyjątkowo wysoka.
 
Podsumowując, Pożegnania z Charlestonem Alexandry Ripley to dzieło pełne siły i sugestywności, które umiejętnie rozwija wątki narracyjne południowej sagi. To książka, która z pewnością głęboko poruszy czytelników darzących sentymentem Przeminęło z wiatrem i Scarlett, oferując im bogatą tkaninę znanych miejsc i splecionych losów. Poprzez fascynującą podróż Garden Todd Ripley zgłębia uniwersalne tematy tożsamości, przemiany, ciężaru historii oraz trwałego, często nieuniknionego, wezwania własnych korzeni.
 
Powieść mistrzowsko przenosi odbiorców w barwne, lecz często burzliwe lata dwudzieste XX wieku, malując żywy obraz społeczeństwa stojącego na progu radykalnych zmian, a jednocześnie głęboko zakorzenionego w przeszłości. Charleston, jako zarówno postać, jak i symboliczna kotwica, wywiera potężny wpływ, przypominając, że niektóre miejsca i niektóre historie nie pozwalają o sobie zapomnieć. Choć narracja odwołuje się do znanych literackich wzorców, powieść Pożegnania z Charlestonem wyznacza własne, wyraziste miejsce jako poruszająca opowieść o niewinności wrzuconej w złożony świat, zmuszonej do konfrontacji z potężnym dziedzictwem, które ją definiuje. To lektura godna polecenia każdemu, kto ceni literaturę historyczną, zwłaszcza opowieści zanurzone w zawiłych społecznych relacjach i głębokim poczuciu miejsca, które charakteryzuje amerykańskie Południe.
 
 
 


wtorek, 13 września 2011

Ken Follett – „Człowiek z Sankt Petersburga”

 





Wydawnictwo: ALBATROS

Warszawa 2010

Tytuł oryginału: The Man From St. Petersburg

Przekład: Andrzej Szulc

 

Mam wrażenie, że w literaturze zarówno polskiej, jak i światowej wiele miejsca poświęca się tematyce II wojny światowej, zapominając jednocześnie o tym, że dokładnie dwadzieścia pięć lat wcześniej rozpoczęła się I wojna światowa. Na pewno o tym fakcie nie zapomniał Ken Follett, pisząc powieść pod tytułem Człowiek z Sankt Petersburga. Krążą zdania, że powieść ta nie jest najwyższych lotów, a sam autor nie za bardzo się do niej przyłożył. Osobiście nie mogę podzielić tych opinii, ponieważ na dzień dzisiejszy nie mam porównania, jeśli wziąć pod uwagę inne powieści tego autora. Prawdę powiedziawszy Człowieka z Sankt Petersburga przeczytałam przez przypadek. Już wcześniej wiedziałam, że Ken Follett bardziej przemawia do mężczyzn, aniżeli do kobiet. Poza tym, od jakiegoś czasu bardzo polecano mi Filary ziemi właśnie jego autorstwa. I to dokładnie tej książki poszukiwałam, kiedy wybrałam się na książkowe zakupy. Niestety w księgarni pewna bardzo miła pani powiedziała mi, że Filarów ziemi nie posiadają, ale może polecić mi Człowieka z Sankt Petersburga. Ostatecznie przekonała mnie do zakupu. I tak oto opowieść o rosyjskim zamachowcu trafiła w moje ręce. 

Akcja powieści rozgrywa się w Anglii tuż przed wybuchem I wojny światowej. Jest rok 1914, a Europa żyje w coraz większym strachu. W zastraszającym tempie rośnie potęga militarna Niemiec. W związku z tak wielkim zagrożeniem Winston Churchill (1874-1965), pełniący wówczas funkcję Pierwszego Lorda Admiralicji, za wszelką cenę pragnie zawrzeć tajny sojusz wojskowy z carską Rosją. W tym przedsięwzięciu gorliwie wspiera go lord Stephen Walden. Aby ów sojusz doszedł do skutku, na rozmowy do Londynu przyjeżdża specjalny wysłannik cara, Aleksy Orłow. Młody Orłow jest jednocześnie siostrzeńcem żony lorda Waldena, Lidii. Kobieta pochodzi z Sankt Petersburga i od dziewiętnastu lat jest żoną Stephena. Niemniej przez cały ten czas głęboko skrywa tajemnicę swojej młodości. Wydaje się, że Waldenowie są szczęśliwą rodziną, opływającą w bogactwie. Uczestniczą w szeregu przyjęciach, wydawanych przez najwyższe głowy w państwie, natomiast ich osiemnastoletnia córka Charlotte, właśnie wkracza na salony.

Podpisaniu traktatu pomiędzy Anglią a Rosją stanowczo sprzeciwiają się rosyjscy anarchiści, którzy przebywają w tym czasie na wygnaniu w Szwajcarii. Jednym z najbardziej zagorzałych anarchistów jest Feliks Krzesiński. Kiedy na jednym ze spotkań pada propozycja zabójstwa Aleksego Orłowa, to właśnie Feliks zgłasza się do wykonania tego zadania. Jest to misja niezwykle niebezpieczna, jednak Krzesiński, mając za sobą tortury w osławionej twierdzy Pietropawłowskiej oraz pobyt na Syberii, zatracił w sobie uczucie strachu. Czterdziestoletni zamachowiec doskonale wie, że śmierć księcia Orłowa sprawi, iż wszelkie negocjacje pomiędzy Anglią a Rosją zostaną natychmiast zerwane, co odmieni losy rychłej wojny. Sądzi, że dzięki temu w Rosji wybuchnie rewolucja.

Feliks udając się w podróż do Londynu nie wie jeszcze, że wraz z nią powróci przeszłość, a on sam, wbrew sobie, zacznie na nowo stawać się człowiekiem, a nie jak do tej pory jedynie maszyną do wykonywania niebezpiecznych zadań, w trakcie których bez mrugnięcia okiem jest w stanie pozbawić innych życia. To właśnie podróż do Londynu doprowadzi do tego, iż na jego drodze ponownie stanie kobieta z przeszłości oraz dziecko, o którym do tej pory nie miał pojęcia. Po pierwszej nieudanej próbie zamachu, na Feliksa Krzesińskiego rozpoczyna się obława. Scotland Yard depcze mu po piętach, a on z dnia na dzień traci nie tylko poczucie bezpieczeństwa, ale przede wszystkim zatraca w sobie cechy, które do tej pory były niezbędne przy jego profesji, czyli odwagę, bezwzględność, brutalność.

Myślę, że o powieści Człowiek z Sankt Petersburga można z całą pewnością rzec, iż jest ona przykładem na to, jak może zmienić się człowiek pod wpływem świadomości, że ma rodzinę i ma dla kogo żyć. Spójrzmy na Feliksa. Z jednej strony bezwzględny morderca, a z drugiej ojciec z ogromnymi wyrzutami sumienia. Ta wewnętrzna walka jest tak wyraźna, że w pewnym momencie czytelnik może odnieść wrażenie, iż bohater nie podoła obranemu zadaniu.

Na uwagę zasługuje również osoba lady Charlotte Walden. Dziewczyna pochodzi z arystokratycznej rodziny, niemniej czuje się w niej niesamowicie ograniczana. Stopniowo odkrywa, że przez całe życie rodzice jedynie ją okłamywali. Dlatego też wzbiera w niej bunt nie tylko przeciwko nim, ale również przeciwko panującej rzeczywistości. W pewnym momencie jawnie zaczyna bratać się z popularnymi w tamtym okresie tak zwanymi sufrażystkami, czyli kobietami domagającymi się prawa do głosowania. Dziś o takich kobietach mówimy feministki. Ich protesty objawiały się nie tylko poprzez jawne demonstracje uliczne, które były natychmiast tłumione przez policję, niekiedy nawet w sposób krwawy. Sufrażystki, trafiając do więzienia nadal protestowały nie przyjmując pokarmów, co doprowadzało do tego, że były karmione siłą, a to z kolei uznawane było jako torturowanie kobiet. Zdarzało się, że podczas balów debiutantek w Pałacu Buckingham młode kobiety sympatyzujące z sufrażystkami wytykały królowi owe więzienne tortury. Dodam, że w momencie, gdy Charlotte Walden rozpoczyna swój bunt, na swojej drodze spotyka Feliksa Krzesińskiego. Niestety ta znajomość przynosi tragiczne skutki.

Myślę, że książka jest godna uwagi, choćby z tego powodu, iż wyraźnie przedstawia realia Wielkiej Brytanii z początków XX wieku. Czytelnik dowiaduje się jak wyglądało życie zarówno zwykłych ludzi, jak i klasy rządzącej. Powieść zaliczana jest do klasycznego thrillera historyczno-szpiegowskiego. Czy to jest thriller? Sama nie wiem. Nie przeczę, że są obecne emocje, bo tak naprawdę nie wiemy czy Feliksowi uda się w końcu zamordować księcia Orłowa, czy może poniesie w tej kwestii sromotną klęskę i ostatecznie trafi do więzienia, albo co gorsza zostanie skazany na karę śmierci. Barwną postacią jest także Lidia Walden. Jej skrywana od lat tajemnica w końcu wychodzi na jaw, lecz nie dlatego, że sama pragnie wreszcie pozbyć się tego brzemienia. W pewnym momencie to okoliczności zmuszają ją do wyjawienia prawdy.

Podobnie jak w przypadku Cienia wiatru C.R. Zafóna, tutaj również czytelnik może zacząć zastanawiać się nad autentycznością opowiedzianej przez Kena Folletta historii. Oprócz tego, że pojawiają się tutaj rzeczywiste postacie historyczne, bo chociażby Winston Churchill, czy też premier Wielkiej Brytanii, Herbert Henry Asquith, wspomniana jest również osoba Margaret Thatcher. Natomiast najbardziej dający do myślenia jest epilog, a konkretnie następujące jego fragmenty:

Charlotte wciąż żyje. Mieszka w domku, który niegdyś stał na terenie folwarku. Domek ten jej ojciec postawił swojemu rządcy, właściwie jest to obszerny i solidny dom, jasny i wygodnie umeblowany. Tam, gdzie kiedyś rozciągały się pola, wybudowano ostatnio osiedle mieszkaniowe, ale Charlotte to nie przeszkadza, ponieważ lubi być otoczona ludźmi. Walden Hall został odbudowany przez Lutyensa i należy obecnie do syna Aleksa Waldena.

Nie zajmuje się już tłumaczeniem, ale czyta teraz w oryginale „Archipelag Gułag”. Uważa Sołżenicyna za obłudnika, mimo to zdecydowana jest doczytać książkę do końca. Nie ma już najlepszych oczu i jest w stanie czytać tylko przez pół godziny rano i pół godziny po południu. Oblicza, że w tym tempie skończy ją w wieku dziewięćdziesięciu dziewięciu lat.

 Mam przeczucie, że jej się to uda.*

 

Na koniec dodam, że książka wyszła spod pióra Kena Folletta w 1982 roku.



* K. Follett, Człowiek z Sankt Petersburga, epilog. 




niedziela, 11 września 2011

Brytyjscy klasycy






W dzisiejszym wpisie postanowiłam przybliżyć Wam nieco sylwetki kilku wybitnych brytyjskich klasyków. Z literaturą polską zaczynam dopiero się oswajać i pewnie minie jeszcze jakiś czas zanim na dobre przekonam się do jej walorów. Dlatego też zdecydowałam skupić się na klasykach brytyjskich. Autorzy ci są mi bliscy przede wszystkim z uwagi na częstotliwość czytania ich utworów w oryginale podczas studiów. A oto i oni:

William Shakespeare
William Shakespeare uznawany jest za najwybitniejszego brytyjskiego dramaturga. Urodził się w Stratford-on-Avon (dystrykt w hrabstwie Warwickshire w Anglii) w 1564 roku. Do gimnazjum uczęszczał w Stratford, które znane było z wysokiego standardu nauczania. W 1582 roku ożenił się z Anne Hathway, z którą miał troje dzieci. W 1592 roku William Shakespeare opuścił rodzinę i wyjechał do Londynu. Szybko zaprzyjaźnił się z ówczesnymi wybitnymi aktorami i założył swój własny teatr Globe (Świat). Jego grupa teatralna, znana jako King’s Men (Ludzie króla), wykonywała większość sztuk napisanych przez Shakespeare’a, które jednocześnie wystawiane były na deskach Globe. William Shakespeare okazjonalnie pojawiał się na deskach teatru jako aktor, lecz znacznie lepiej radził sobie pisząc sztuki. Około 1610 roku wrócił do Stratford, gdzie w roku 1616 zmarł.

Największą zasługą Shakespeare’a, jeśli chodzi o literaturę, było wykreowanie nowej formy dramatu, która nie poddawała się regułom klasycznej poetyki. Shakespeare pisał utwory dla przeciętnego widza teatralnego. Jego sztuki były wiernym odzwierciedleniem epoki, w której żył i wyrażały zrozumienie dla każdego rodzaju ludzkich działań. Jego utwory z grubsza dzieli się na komedie, tragedie oraz dramaty historyczne. Najbardziej popularne to: Hamlet, Makbeth, Król Lear, Romeo i Julia, Wiele hałasu o nic oraz Poskromienie złośnicy. Znacznie mniej znany jest fakt, iż William Shakespeare był również jednym z najznakomitszych brytyjskich poetów. Jego Sonety posiadają nadzwyczajną siłę wyrazu, a także głębokie zrozumienie ludzkiej natury.

George Gordon Lord Byron
George Gordon Lord Byron był jednym z najwybitniejszych poetów romantyzmu. Urodził się w 1788 roku w arystokratycznej rodzinie, natomiast jego życie było burzliwe i niezwykle urozmaicone. Uważany był za buntownika, który lekceważy wszystkie społeczne konwenanse. Napiętnowany jako mężczyzna pozbawiony wszystkich moralnych norm, opuścił Anglię na zawsze w roku 1816, wiele podróżując po Europie. Zmarł z powodu gorączki w 1824 roku, walcząc o niepodległość Greków. W swoich poematach, wierszach lirycznych i dramatach, Byron stworzył typ bohatera romantycznego, portretując podstawowe konflikty epoki. Najbardziej typowym przykładem bajronicznego bohatera był Childe Harold z poematu pod tytułem Wędrówki Childe’a Harolda. Byron jest również autorem poetyckich powieści pod tytułem Don Juan oraz Giaur, a także dramatu o tytule Manfred.

Charles Dickens
Charles Dickens był najpopularniejszych powieściopisarzem XIX wieku. Pochodził z ubogiej rodziny i nie był zbyt dobrze wykształcony. Opuścił szkołę w wieku dwunastu lat, podejmując pracę w fabryce. Jego powieści często opowiadają historie małych dzieci, które muszą ciężko pracować, aby wyrwać się z biedy. Takim właśnie przykładem jest powieść pod tytułem Oliver Twist. Charles Dickens był głównym przedstawicielem realizmu w literaturze. W swoich powieściach wyśmiewał i demaskował krzywdy społeczne oraz wszystkie kwestie godne pożałowania, które stanowiły część epoki wiktoriańskiej. Generalnie jego prace są raczej optymistyczne, przesycone humorem i sentymentalizmem. Wśród najbardziej znanych powieści Dickensa wymienia się: Klub Pickwicka, Opowieść wigilijną, Wielkie nadzieje, Opowieść o dwóch miastach, a także utwór pod tytułem David Copperfield.

Z kolei siostry Brontë (Anne, Emily i Charlotte) to najwybitniejsze pisarki XIX wieku. Urodziły się jako córki plebana. Dorastały na słabo zaludnionym i ponurym wrzosowisku hrabstwa Yorkshire. Specyficzna atmosfera tamtego miejsca wywarła ogromny wpływ na ich twórczość literacką. Siostry Brontë tworzyły pod pseudonimami, ponieważ w tamtych czasach uznawano, iż kobiety z tak zwanych dobrych domów nie powinny zajmować się pisarstwem. Było to czymś zgoła niewłaściwym. Najbardziej znaną powieścią autorstwa Anne Brontë jest Agnes Grey. Powieść tę zaliczono do tak zwanych romansów sentymentalnych.


Anne Brontë (1820-1849), Emily Brontë (1818-1848) & Charlotte Brontë (1816-1855)


Największym osiągnięciem literackim Charlotte Brontë okazała się powieść pod tytułem Dziwne losy Jane Eyre, będąca wzruszającą historią o życiu wrażliwej i niezwykle romantycznej guwernantki. Jednakże wszyscy krytycy zgodnie twierdzą, że to Emily Brontë zdobyła największą sławę spośród sióstr. Jej najsłynniejsza i zarazem jedyna powieść pod tytułem Wichrowe Wzgórza uznawana jest za arcydzieło literackie. Historia w niej zawarta opowiada o romantycznej miłości, nienawiści, pasji oraz zniszczeniu. Po latach powieść doczekała się kilku adaptacji filmowych.








piątek, 9 września 2011

P.J. Flis – „Błazen”






Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Autora. Dziękuję!


Wydawnictwo: WYDAJE.PL
Bielsko-Biała 2011
E-BOOK



Dzisiaj ponownie zapraszam Was do przeczytania recenzji e-booka. Książkę, a właściwie trochę dłuższe opowiadanie, otrzymałam od samego Autora, więc nie bardzo mogłam czekać z recenzją. Podobnie jak w przypadku Trzech połówek jabłka autorstwa Antoniny Kozłowskiej, w tym przypadku również moje sumienie nie czuje się najlepiej, bo niestety recenzja nie będzie przychylna. Dlatego zanim do niej przejdę, chciałabym zaapelować do autorów, którzy pocztą elektroniczną przysyłają mi swoje dzieła. Otóż, Kochani, musicie wiedzieć, że wybierając mnie na recenzenta, powinniście spodziewać się opinii rzetelnej, gdyż ja naprawdę czytam Wasze utwory. Podobnie zresztą, jak robię to z wersjami papierowymi uznanych autorów, w związku z czym moje posty pojawiają się co kilka dni, a nie codziennie. Każdą książkę traktuję jednakowo, bez względu na jej formę. Piszę o tym dlatego, iż ostatnio przez przypadek natrafiłam na pewną dyskusję, gdzie ktoś zarzucał książkowym blogerom, jakoby zupełnie nie czytali lektur, które recenzują. Według tej osoby niektórzy jedynie przepisują opis wydawcy z tylnej okładki i wystawiają ocenę „na oko”.

Nie wiem jak robią inni i absolutnie w to nie wnikam. Ta kwestia jest prywatną sprawą każdego książkowego blogera oraz sprawą jego sumienia. Wiem jedno. Jeśli o mnie chodzi, to czytam bardzo uważnie, a następnie dokonuję dogłębnej analizy każdego utworu. Natomiast jeżeli zdarzy się, że moja opinia nie jest pozytywna, to w żadnym wypadku nie wynika to z mojej złośliwości, czy tym podobnych uczuć. Po prostu w ten sposób staram się spojrzeć na książkę jak zwykły czytelnik i wyciągnąć na światło dzienne jej niedociągnięcia, aby dany autor mógł na przyszłość nad tym popracować. Przecież to właśnie czytelnicy kreują autora. Bez nas i naszej konstruktywnej krytyki autor nie miałby po co pisać. Dlatego też oburza mnie, kiedy czytam na niektórych forach, gdzie wypowiadają się dość znani pisarze, że oni tę naszą krytykę mają, delikatnie mówiąc, w poważaniu. Kiedy o tym przeczytałam na pewnej stronie internetowej, nie ukrywam, że troszkę mnie to zdenerwowało, ponieważ z doświadczenia wiem, ile tak naprawdę rzetelna i konstruktywna krytyka może zdziałać dobrego. Dodam, że moja powieść również została poddana krytyce i właśnie wróciła od wydawcy. Muszę dokonać w niej pewnych zmian, co wcale mnie nie oburza, a wręcz przeciwnie. W związku z tym, proszę Was, Kochani Autorzy, abyście nie traktowali moich nieprzychylnych recenzji jako złośliwe uderzenie w Waszą twórczość lub zwykłe wymądrzanie się, bo tak nie jest. To tyle, jeśli chodzi o słowo wstępu. A teraz zapraszam do recenzji.

Głównym bohaterem Błazna jest Andrzej Tymiński, na co dzień pracujący jako detektyw. W chwili, gdy go poznajemy, mężczyzna pracuje nad serią tajemniczych zniknięć, jakie mają miejsce na terenie Lublina. Wszystkie uprowadzone osoby łączy jedno. Otóż, każda z nich posiada zdolności transcendentyczne. Jedną z ofiar tajemniczego porywacza staje się siostra detektywa, która potrafi przewidzieć przyszłość. Kobieta jest tuż po rozstaniu ze swoim partnerem, nie ukrywając, że fakt ten przyprawia ją o stany depresyjne.

W trakcie prowadzenia śledztwa Andrzej spotyka się ze świadkami owych porwań, zaś kiedy jego przełożony dowiaduje się, iż jedną z ofiar Błazna jest siostra podwładnego, stara się odsunąć go od śledztwa, lecz Andrzej za nic nie chce się na to zgodzić. Charakterystycznym elementem jest tutaj czarna wołga, do której porywacze pakują swoje ofiary i wywożą w nieznane miejsce. Pewnego dnia Andrzej dostrzega właśnie taki samochód i podąża jego tropem, trafiając do dawnej rzeźni. Tam samodzielnie rozprawia się z bandytami i uwalnia tych, którzy jeszcze pozostali przy życiu, w tym swoją siostrę. Niestety nie daje rady robotowi. Niemniej, wszystko kończy się happy endem.

W tym momencie powinnam wyrazić swoją opinię. Tylko, jak to zrobić, jeśli z góry wiadome jest, że nie będzie pozytywna? Może zacznę od tego, że po przeczytaniu kilku pierwszych stron, jedyną myślą, która mi się nasunęła, było skojarzenie z filmem Dzień świra. Na pewno większość pamięta ten w gruncie rzeczy smutny film, bo przedstawia dramat znerwicowanego człowieka. Wiem, że Marek Kondrat zrobił wszystko, aby doprowadzić nas do łez, będących efektem śmiechu, lecz dla mnie tak naprawdę jest to film smutny i dający wiele do myślenia. A teraz dlaczego takie skojarzenie u mnie? Ponieważ Autor wyraźnie zastrzegł sobie jakiekolwiek udostępnianie treści opowiadania na stronach internetowych, nie mogę zacytować Wam żadnego dłuższego fragmentu. Mogę jedynie napisać, że akcję opowiadania rozpoczyna scena, kiedy główny bohater wstaje rano z łóżka i odprawia codzienne rytuały, które są niemalże identyczne z tymi z Dnia świra. Natomiast kiedy przeczytałam o jedzeniu na śniadanie płatków, od razu przed oczami stanęła mi scena z filmu, w której Adaś Miauczyński rozsypuje owe płatki na podłodze w kuchni i po swojemu komentuje całe zajście. Nie umiem wytłumaczyć tego skojarzenia, ale takowe mi się nasunęło. No i oczywiście ta czarna wołga. Jest to temat niezwykle oklepany i przebrzmiały, ponieważ pamiętam, że kiedy byłam małą dziewczynką starsi ludzie straszyli niegrzeczne dzieci ową wołgą. Mówili, że dzieci są porywane i sprzedawane „na krew”. Wiem, że drastyczne, szczególnie w stosunku do małych dzieci, ale tak było. I w tym właśnie miejscu zabrakło mi innowacji. Element stary, jak świat.

Kolejna sprawa to język. Rozumiem, że mężczyźni piszą trochę inaczej, aniżeli kobiety. Ale nadmiaru wulgaryzmów nie cierpię. A w tym opowiadaniu jest ich tak dużo, że w pewnym momencie zaczęłam się poważnie zastanawiać, czy czytać dalej. Nie chodzi o to, że mam coś przeciwko takiemu słownictwu w książkach. W żadnym razie nie. Niemniej, wulgarne słownictwo, żeby robiło wrażenie i urozmaicało treść utworu, musi być użyte umiejętnie. Autor musi wiedzieć, gdzie dane słowo pasuje, a gdzie w żadnym wypadku nie powinno go być. W przypadku niniejszego opowiadania mam wrażenie, że Autor strzelał tymi wulgaryzmami na oślep, byle tylko je wstawić, co znacznie obniżyło poziom opowiadania, przynajmniej w moim mniemaniu.

Co jeszcze mnie zniesmaczyło? Otóż, było tam świadome uderzanie w kler. Rozumiem, że Autor może być na przykład ateistą, może mieć poglądy antyreligijne, ale to nie powinno objawiać się w tego typu opowiadaniach. Jeżeli ktoś chce wyrazić swoje poglądy, to powinien napisać oddzielne dzieło i tam zaznaczyć, że są to jego osobiste przemyślenia. Natomiast to, co tutaj przeczytałam było nie na miejscu. Zupełnie tam nie pasowało. Nawet jeśli Andrzej Tymiński i inni bohaterowie w koncepcji Autora nie są ludźmi religijnymi, to należało wyrazić to w inny sposób. A tak wyszedł bunt przeciwko Bogu bez ładu i składu, tak na chybił trafił. A teraz przyczepię się kwestii gramatycznej i stylistycznej. Za dużo powtórzeń w zdaniach, co w konsekwencji dało coś na kształt takiego masła maślanego.

Na koniec przejdę jeszcze do samego tempa akcji i emocji z tym związanych. Rzekomo miało być to opowiadanie grozy. Niestety, dla mnie to nie była nawet jej namiastka. Czy jest to kryminał? Raczej też nie. Na pewno w koncepcji Autora tak właśnie miało być. Ale niestety tak się nie stało. Dodam jeszcze, że na błędy literowe od jakiegoś czasu przestałam już zwracać uwagę, pomimo że w przysyłanych mi e-bookach można je porównać do ilości rodzynek w serniku. Tłumaczę to tym, że przypuszczalnie otrzymuję tekst jeszcze przed ostateczną korektą. Może się mylę, ale wolę już zostać w takiej nieświadomości niż jeszcze bardziej pogrążać Autora.

Mam nadzieję, że moja recenzja nie zniechęci Pana Piotra do dalszego tworzenia.