czwartek, 4 maja 2017

Carla Montero – „Złota skóra”














Wydawnictwo: DOM WYDAWNICZY REBIS
Poznań 2014
Tytuł oryginału: La piel dorada
Przekład: Wojciech Charchalis




W dniu 6 kwietnia 1888 roku policja metropolitarna została poinformowana o rozprawie, która miała odbyć się nazajutrz w sprawie zamordowania Emmy Elizabeth Smith (1843-1888). Kobieta dwa dni wcześniej zmarła w szpitalu w Londynie. Wtedy jeszcze nikt nie wiedział, że ta śmierć będzie pierwszą związaną z morderstwami w ubogiej dzielnicy Whitechapel, natomiast sześć miesięcy później na londyński East End zostaną zwrócone oczy całego świata. Emma Elizabeth Smith urodziła się w 1843 roku. Według autorów książki The Jack the Ripper A to Z (z pol. Kuba Rozpruwacz od A do Z), Emma urodziła się w Margate w stanie Kent, poślubiła żołnierza, a potem została wdową. Tak naprawdę niewiele wiadomo o jej wcześniejszym życiu, lecz informacje te z całą pewnością zostały zebrane przez policję, ale w miarę upływu lat musiały gdzieś się zapodziać. Z raportu inspektora Edmunda Reida (1846-1917), który zajmował się tym morderstwem, dowiadujemy się, że kobieta miała co najmniej dwoje dzieci – syna i córkę – mieszkające w okolicy Finsbury Park. W swojej autobiografii zatytułowanej I caught Crippen (z pol. Złapałem Crippena)*, Walter Dew (1863-1947), który był wtedy detektywem w policji metropolitarnej, napisał:

Jej przeszłość była zamkniętą księgą nawet dla jej bliskich przyjaciół. Jedyne, o czym kiedykolwiek mówiła w odniesieniu do samej siebie, to to, iż była wdową, która ponad dziesięć lat wcześniej opuściła męża i oderwała się od swojego towarzystwa. Było jednak coś na temat Emmy Smith, co sugerowało, że był taki czas, kiedy nie odmawiała sobie komfortu życia. Mówiła niezwykle kulturalnie, jak na warstwę społeczną, z której pochodziła. Gdy zapytano Emmę, dlaczego całkowicie oderwała się od swego starego życia, wówczas odpowiedziała z pewną powagą: „Teraz [ludzie] nie zrozumieliby tego lepiej niż rozumieli wtedy. Muszę jakoś żyć.”

Edmund Reid 
Fotografia pochodzi z około
1896 roku. 
Wyglądało więc na to, że detektyw znał ją dość dobrze albo przynajmniej z widzenia lub z opowiadań jej przyjaciółek. Niezależnie od jej potencjalnie szanowanego pochodzenia, Emma w 1888 roku – mając czterdzieści pięć lat – pracowała na ulicach Whitechapel jako powszechnie znana prostytutka. Często widywana była z podbitym okiem, ranami ciętymi i siniakami będącymi wynikiem pijackich libacji. Do chwili śmierci przez około osiemnaście miesięcy mieszkała przy George Street 18. Każdego wieczoru opuszczała mieszkanie pomiędzy szóstą a siódmą, aby spotykać się z klientami. Do domu wracała nazajutrz we wczesnych godzinach rannych. Tak więc pod tym względem noc, kiedy została zamordowana, niczym nie różniła się od poprzednich. W Poniedziałek Wielkanocny, czyli 2 kwietnia 1888 roku, w jedno ze świąt banku (z ang. Bank Holiday)**, Emma wyszła z domu o szóstej. Krótko po północy była widziana na Faience Street w londyńskiej dzielnicy Limehouse, kiedy rozmawiała z mężczyzną, który miał na sobie ciemne ubranie i biały szal.

Według niejasnych zeznań Emmy, około godziny pierwszej trzydzieści w nocy, podczas gdy wracała do swojego miejsca zakwaterowania, w dzielnicy Whitechapel ruszyło za nią trzech lub czterech nastolatków. Zaatakowali ją na rogu Brick Lane i Wentworth Street. Okrutnie ją pobili, zgwałcili i zranili jej intymne miejsce jakimś tępym narzędziem. Następnie okradli i zostawili na pewną śmierć. Krótko po godzinie czwartej rano Emma w jakiś nadludzki sposób ruszyła w kierunku noclegowni przy George Street. Szła tak z krwawiącą twarzą, uciętym uchem, wciskając sobie między uda kawałek materiału, aby zatamować krwotok. Tępe narzędzie, którego użyli bandyci rozerwało kobiecie krocze, i to właśnie ten uraz doprowadził do jej śmierci. Zadziwiające jest jednak to, w jaki sposób udało się Emmie zrobić choćby tylko jeden krok, któremu zapewne towarzyszył rozdzierający ciało ból. Niestety, ani policja, ani też świadkowie nie widzieli jej wtedy, dlatego pojawiły się rozbieżności w zeznaniach.

Walter Dew 
Zdjęcie pochodzi z 1920 roku. 
Wbrew swojej woli, Emma Elizabeth Smith została jednak zabrana do szpitala przez Mary Russell, zastępcę właścicielki noclegowni, gdzie mieszkała prostytutka, i kobietę o nazwisku Annie Lee. Niestety, podczas transportu Emmy do szpitala, ponownie nie natrafiono na żadnych świadków, ani też na patrole policji. W szpitalu prostytutka została zbadana przez doktora George’a Haslipa (1864-?). Emma nie zgodziła się na to, aby wezwać policję. Nie chciała opowiadać o szczegółach napadu i opisywać napastników. Potem straciła przytomność i zapadła w śpiączkę. Zmarła 4 kwietnia 1888 roku o godzinie czwartej rano. Przyczyną zgonu było zapalenie otrzewnej. Gdy wreszcie poinformowano o całym zdarzeniu policję, wówczas badaniem sprawy zajął się wspomniany już inspektor Edmund Reid. Dokonał on dokładnych oględzin ubrania prostytutki, zauważając przy tym: Ubranie jest tak brudne i zniszczone, że nie można ostatecznie stwierdzić, czy jakakolwiek jego część jest świeżo rozdarta. Inspektor próbował też odnaleźć świadka zarówno ataku na Emmę, jak i jej powrotnej podróży do domu noclegowego lub do szpitala, lecz nie było nikogo, kto mógłby cokolwiek na ten temat powiedzieć. Nawet policjanta, który byłby w stanie udzielić jakichś informacji. Tak więc dwa dni totalnej bezczynności policji wyraźnie wpłynęło na sprawę, co spowodowało, że ślady zbrodni zaczęły się zacierać, o czym wspomina Edmund Reid w swoich raportach. W ten sposób policjant wyjaśnił opóźnienie w dochodzeniu i wskazał winę policji, zarzucając jej bierność. Natomiast Walter Dew opisał śledztwo w następujący sposób:

Jak w każdym przypadku zabójstwa w tym kraju – jakkolwiek ofiara byłaby biedna czy pozbawiona przyjaciół – policja dołożyła wszelkich starań, aby wytropić napastnika Emmy Smith. Nierealne, jak i prawdopodobne miejsca były przeszukiwane celem znalezienia śladów. Przesłuchano setki osób. Zanotowano wyniki zeznań. Strażnicy Tower of London (którzy wchodzili w skład H Division***) zostali zapytani o to, co wówczas robili. Statki w dokach również były przeszukiwane, a żeglarze przesłuchiwani.

Pomimo tych starań, dochodzenie policji nie powidło się, nie było żadnych podejrzanych ani nie dokonano żadnych aresztowań, a sąd stwierdził, że morderstwo popełniła jedna osoba lub osoby o nieznanej tożsamości. Gdyby nie kolejne morderstwa popełnione w tej samej okolicy, wówczas zabójstwo Emmy Elizabeth Smith prawdopodobnie również odeszłoby w zapomnienie. Choć jesienią 1888 roku prasa wiązała pierwszą ofiarę morderstw w dzielnicy Whitechapel z kolejnymi zabójstwami, to jednak w toku śledztwa zabójstwo Emmy Smith w tym kontekście najprawdopodobniej nie było brane pod uwagę przez policję. Przypuszczalnie w tamtych czasach większość policjantów – z wyjątkiem Waltera Dew – uważała podobnie jak wielu współczesnych badaczy tamtych zdarzeń. Są jednak tacy, którzy wyraźnie wskazują na to, iż Emma Elizabeth Smith była pierwszą ofiarą Kuby Rozpruwacza (z ang. Jack the Ripper). 

To właśnie w oparciu o osobę Kuby Rozpruwacza i popełniane przez niego okrutne zbrodnie przeważnie na prostytutkach pochodzących z ubogich dzielnic Londynu, Carla Montero stworzyła Złotą skórę. Akcję powieści Autorka przeniosła do Wiednia, lecz już na samym początku wspomina mordercę z Londynu, którym – jako dziecko – zafascynowany był policjant prowadzący wiedeńskie śledztwo. Oczywiście Karl Sehlackman nie chciał bynajmniej iść w ślady mordercy z Whitechapel i odbierać życia kobietom. Jego zainteresowanie dotyczyło badania sprawy i doprowadzenie sprawcy przed oblicze wymiaru sprawiedliwości. To właśnie to zainteresowanie sprawiło, że Karl zdecydował się na pracę w zawodzie policjanta, choć obecnie nie uważa siebie za dobrego stróża prawa. Doskonale wie, że sporo brakuje mu do perfekcji. Wątpliwości Karla przybierają na sile szczególnie wtedy, gdy widzi, iż jego wysiłki spełzają na niczym. Morderca, którego tropi poczyna sobie w najlepsze i wcale nie boi się, że wpadnie w ręce policji. Najgorsze jest to, że życie tracą kolejne piękne dziewczyny i to w taki sam sposób, jak niegdysiejsze ofiary Kuby Rozpruwacza.


Londyńska dzielnica Whitechapel w 1905 roku


Wróćmy jednak do chwili popełnienia pierwszego morderstwa przez tajemniczego zabójcę, który panoszy się po Wiedniu z początku XX wieku. Jest zatem rok 1904, zaś do rodzinnego domu wraca z tułaczki książę Hugo von Ebenthal. Mężczyzna jest serdecznym przyjacielem Karla. Jego ucieczka z domu spowodowana była makabrycznym morderstwem narzeczonej, którą ktoś zwyczajnie wypatroszył niczym kurę. Hugo był w niej zakochany do nieprzytomności, lecz jego arystokratyczna rodzina nie mogła i nie chciała zgodzić się na ten związek. Kobieta pochodziła bowiem ze znacznie niższej warstwy społecznej, a do takiego mezaliansu nie mogli przecież dopuścić von Ebenthalowie. Wykluczyłoby ich to z towarzystwa, a dodatkowo znacznie zaniżyło ich status społeczny. Nie trzeba chyba pisać, jak bardzo Hugo przeżył śmierć ukochanej. Niestety, znalazł się on w kręgu podejrzanych o dokonanie morderstwa. I tutaj na scenę wkroczył Karl Sehlackman, który za namową starego von Ebenthala zrobił wszystko, co w jego mocy, aby oddalić zarzuty od osoby przyjaciela. Potem Hugo wyjechał i sprawa przycichła.

Wygląda jednak na to, że morderca nadal jest na wolności i wcale nie zamierza zrezygnować ze swojej bestialskiej działalności. Jego ofiarami znów zaczynają padać młode i piękne kobiety, a jedyne, co je łączy, to przynależność do konkretnego środowiska. Mowa oczywiście o modelkach, które udostępniają swoje ciało malarzom, którzy uwieczniają je na obrazach. W Wiedniu panuje bowiem przekonanie, że dziewczyny pozujące artystom są zwykłymi prostytutkami, co oczywiście nie zawsze jest prawdą, ale przecież jak ktoś sobie coś wbije do głowy, to bardzo trudno jest go przekonać, że sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Tak więc od pewnego czasu Wiedeń znów żyje brutalnymi morderstwami kobiet, a sam akt zabójstwa wyraźnie przypomina ten, któremu hołdował Kuba Rozpruwacz. I tak oto Karl Sehlackman znów staje przed wyzwaniem. Musi złapać mordercę zanim ten zakatuje kolejną kobietę. Oczywiście nie jest to takie proste. Wszystko wskazuje bowiem na to, że zabójca wciąż jest o krok przed inspektorem. Czy Karlowi uda się w końcu dotrzeć do prawdy? Czy złapie mordercę? A może wyniki śledztwa okażą się tak przerażające, że Karl znów będzie musiał je zatuszować? Kim jest zabójca i dlaczego uwziął się akurat na modelki? W czym zawiniły te dziewczyny, że muszą tracić życie w tak bestialski sposób? Czyżby ktoś naśladował Kubę Rozpruwacza? A może to sam morderca z Whitechapel wrócił, aby kontynuować swoje makabryczne dzieło?

Państwowa Opera Wiedeńska w 1898 roku
fot. Josef Löwy (1834-1902)


Choć Carla Montero główną bohaterką uczyniła Inés, która jest kochanką znanego malarza Aldousa Lupu, to jednak można odnieść wrażenie, że wcale tak nie jest, ponieważ na pierwszy plan wysuwa się kilka postaci i każda z nich ma naprawdę sporo do powiedzenia. Inés jest niesamowicie piękną kobietą, więc nie dziwi fakt, że ma ogromne powodzenie u mężczyzn, za co panie jej nienawidzą, pomimo że starają się nie okazywać tego zbyt ostentacyjnie. Tak więc czytelnik stopniowo poznaje życie Inés oraz jej przeszłość, która wcale nie była taka kolorowa, jak może się wydawać, patrząc przez pryzmat tego, co osiągnęła. To ona stoi za wyborem zjawiskowych dziewczyn, które otrzymują pracę jako modelki. To ona je fotografuje, a potem kieruje do odpowiednich artystów, którzy uwieczniają ich piękne ciała na płótnie. Czyżby to właśnie Inés miała coś wspólnego z morderstwami w Wiedniu? Któż to może wiedzieć, skoro nawet sam Karl Sehlackman nie ma o tym pojęcia.

Jak wynika z powyższego, czytelnik zostaje więc wciągnięty w życie środowiska, o którym krążą nie najlepsze opinie. Z drugiej strony jednak można dostrzec, że ci ludzie zdolni są do takich samych uczuć, jak każdy inny człowiek, który dba o swoją reputację i stara się każdego dnia żyć tak, aby nikt o nim nie plotkował. Artyści – może nawet bardziej niż inni – pragną miłości i bliskości drugiego człowieka. Oddana przyjaźń również jest dla nich niesamowicie ważna, choć wielokrotnie jest ona wystawiana na próbę i czasami tylko wieloletnia znajomość, a co za tym idzie, umiejętność zrozumienia sposobu zachowania tej drugiej osoby, są w stanie zapobiec tragedii albo zerwaniu kontaktów. Chyba z najpoważniejszymi dylematami w tej kwestii musi radzić sobie Karl Sehlackman. Wygląda na to, że policjant bardzo łatwo zaprzyjaźnia się z ludźmi, których los stawia mu na drodze, a przecież jako stróż prawa powinien być ostrożny na tym polu, bo tak naprawdę nigdy nie wiadomo, czy akurat nie trafi na bandytę, którego poszukuje od wielu miesięcy. Nie może więc ufać każdemu, kto ma dla niego dobre słowo. To zapewne poniekąd dlatego Karl uważa siebie za złego policjanta. Możliwe, że ta nadmierna ufność sprawia, iż nie jest w stanie rozwiązać sprawy, nad którą pracuje. Poza tym, jak każdy mężczyzna nie jest obojętny na piękno kobiet.


Tętniąca życiem wiedeńska kawiarnia na początku XX wieku


Jak już wspomniałam, Carla Montero zabiera nas do Wiednia z początku XX wieku, czyli do miasta, które posiadało i wciąż posiada niezapomniany klimat. Niestety, trudno jest poczuć tę specyficzną atmosferę miasta, ponieważ Autorka konsekwentnie unika szczegółowych opisów miejsc, poświęcając praktycznie całą swoją uwagę bohaterom, ich uczuciom oraz aspektowi psychologicznemu. Podobnie rzecz przedstawiała się w przypadku Wiedeńskiej gry, którą czytałam dwa lata temu. Można zatem przypuszczać, że Carla Montero obrała sobie właśnie taki styl pisania, co zapewne nie spodoba się wszystkim czytelnikom. Z drugiej strony jednak wątek kryminalny jest bardzo dobrze skonstruowany i naprawdę trzyma w napięciu do samego końca. Wiele kwestii należy też wyczytywać pomiędzy wierszami. Literatura hiszpańska jest dość specyficzna i znacznie różni się od amerykańskiej, brytyjskiej, czy chociażby polskiej. Nie oznacza to jednak, że jest gorsza, a wręcz przeciwnie. Posiada swoisty klimat, nierzadko mroczny, który wciąga czytelnika już od pierwszej strony, szczególnie jeśli akcja rozgrywa się w dalekiej przeszłości. Czasami jest to klimat wręcz senny, lecz wcale nie nudny. 

W Złotej skórze Carla Montero ukazuje przede wszystkim osobisty dramat jednostki. Lecz z drugiej strony daje nadzieję na to, że po złym zawsze przychodzi dobre, choć może nie w takim znaczeniu, jak sami sobie wymarzyliśmy. To życie pisze własny scenariusz, a człowiek albo go zaakceptuje i nauczy się żyć w nowych warunkach, albo będzie się stale buntował i tym samym tracił to, co najważniejsze i co mimo wszystko mogłoby dać szczęście. Zauważyłam, że polscy czytelnicy trochę po macoszemu traktują powieści Carli Montero, a samą Autorkę niesłusznie nazywają grafomanką, co jest ogromnie krzywdzące nie tylko dla niej samej, ale przede wszystkim dla jej książek. Możliwe, że wynika to z braku zrozumienia prozy Carli Montero. Dla mnie jej książki stanowią całkiem dobry kawałek literatury i gdyby jeszcze Autorka położyła większy nacisk na opisy miejsc, w których przebywają jej bohaterowie, wówczas byłabym w pełni usatysfakcjonowana lekturą jej powieści.








Hawley Harvey Crippen (1862-1910) – zazwyczaj znany jako Dr Crippen. Był amerykańskim homeopatą, specjalistą od uszu i oczu oraz aptekarzem. Został powieszony w więzieniu Pentonville w Londynie za zamordowanie żony Cory Henrietty Crippen. Był pierwszym podejrzanym, który został złapany przy pomocy telegrafii bezprzewodowej.
** Święto Banku – święta państwowe, które są dniami wolnymi od pracy dla osób niezatrudnionych w służbach użyteczności publicznej lub służbach mundurowych. Pozostali otrzymują w tych dniach wyższe wynagrodzenie za pracę. Święta bankowe obchodzone są w Wielkiej Brytanii w różne dni w zależności od kraju. W święta bankowe nieczynne są banki, a co za tym idzie, nie mogą pracować też inne firmy. 
*** H Division – oddział policji badający najpoważniejsze sprawy kryminalne.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz